Czy korespondencja krzyżowa może być dowodem na to, że część człowieka przeżywa śmierć? W drugiej połowie XIX w. powstało wiele grup, których członkowie chcieli dowiedzieć się, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Niektórzy z nich oprócz różnego rodzaju eksperymentów poszli o krok dalej. Zdecydowali, że jeśli po śmierci przetrwają, będą starać się komunikować z żyjącymi. Po pewnym czasie zaczęły nadchodzić pierwsze przekazy…
Książka Deborah Blum pt. „Ghost Hunters” („Łowcy duchów”) oraz „The Eager Dead” Archiego E Roya skupiają się na zjawisku zwanym korespondencją krzyżową (cross-correspondention). Książka Blum ma jakby większy zasięg, a chodzi tu o fakt, iż swą historię rozpoczyna ona interesującym i szczegółowym wyliczeniem tego, co udało się lub co próbowało osiągnąć Towarzystwo Badań nad Zjawiskami Nadprzyrodzonymi (SPR). Książka Roya z kolei skupia się na samej korespondencji krzyżowej i stąd dostarcza więcej szczegółowych informacji.
Istnieją dwie grupy. Pierwsza grupa z pewnością nigdy nie słyszała o komunikacji krzyżowej, zaś druga (znacznie mniejsza) doskonale wie, że jest to najlepszy, jeśli nie ostateczny dowód na to, iż po naszej śmierci coś jednak z nas pozostaje i nadal mamy możliwość komunikowania się ze światem żyjących.
Colin Wilson, autor przedmowy do „The Eager Dead” pisze o korespondenci krzyżowej, iż jest to „seria pism, których prawdopodobnymi autorami są zmarli założyciele Towarzystwa Badań nad Zjawiskami Nadprzyrodzonymi, w tym Frederic Myers, Edmund Gurney czy prof. Henry Sidgwick, których celem było dostarczenie niepodważalnego dowodu na istnienie życia po śmierci.”
Korespondencja krzyżowa zawiera się w ogromnej ilości literatury, z którego to powodu niewielu ludzi było w stanie ją w pełni pojąć. Jej tomy opisują m.in. przypadki, które opisane są na 6400 stronach. Same „Notes and Excursuses” wydrukowane dzięki prywatnej inicjatywie obejmują 4400 stron. Z innymi dodatkami wszystko obejmuje ok. 1400 stron.
Z tego powodu niewielu było w stanie przestudiować tak liczny materiał, zaś Blum skupił się dokładnie na zarysie historii. Mimo to, Roy był w stanie przeprowadzić dokładne badania, które zabrały mu ok. 30 lat. Mimo to, we wstępie do niej mówi on, że zaprezentowanie tego tematu opinii publicznej nie było łatwym zadaniem, choć udało mu się to.
Co czyni korespondejcę krzyżową tak unikalną? Zacytujmy tu W.H. Saltera, który stwierdził po swych badaniach: „Zaczęło się kiedy Pani Verrall zaczęła pisać automatyczne wiosną 1901 roku, aby dać F.W.H. Myersowi możliwość komunikacji, jeśli mógłby (Myers był założycielem SPR i stąd też istniały „potencjalne możliwości”, że skontaktuje się z żyjącymi). Zmarła 17 stycznia 1901 roku i wkrótce potem zaczęła ona swe pierwsze pisma, zaś przekaz trwał do okresu na krótko przed jej śmiercią w czerwcu 1916 roku. W tym czasie, przez okres 15 lat, pani Verrall spisywała przy pomocy pisma automatycznego przekazy pochodzące najprawdopodobniej zza grobu.”
W 1903 podobną praktykę zaczęła pani Holland. Była ona żoną służącego w Indiach oficera i siostrą Rudyarda Kiplinga. Pisała do 1910 roku, kiedy doszło do załamania się stanu jej zdrowia. Także w 1903 roku pani Helen Verrall (córka pani Verrall), a potem pani Salter, zaczęła pisać. Robiła to do ok. 1930, kiedy to pan Piddington zniechęcił je do tego, ponieważ nie mógł sobie już poradzić z dodawaniem przypisów.
F.Myers
W 1908 roku pani Willet skontaktowała się z panią Verrall.
W 1915 roku Stuart Wilson – żona gen. Wilsona, zaczęła eksperymenty telepatyczne z Helen Virall. Jej pisma, które były zapiskami doświadczeń doznanych przed snem, wykazywały znaki związków z pismami innych członków grupy, z których znała ona tylko Helen Verrall.
W Szkocji żyła także rodzina zwana „the Macs” (Mackinnonowie), która napisała kilka tekstów miedzy rokiem 1908 a 1911.
Ludźmi, którzy starali się skontaktować z żyjącymi byli głównie Henry Sidgwick, Frederic Myers, Edmund Gurney, Francis Maitland Balfour, Annie Marshal, Laura Lyttleton oraz Mary Catherine Lyttleton. W skład tej grupy wchodzili członkowie, założyciele oraz przewodniczący SPR, które zostało założone w 1882 roku przez F.Myersa. Ponieważ jednak korespondencja trwała kilka dekad, umierali też inni ludzie, którzy dołączali do grupy komunikujących się zza grobu.
Gurney zmarł w 1888 w wieku 41 lat. Sidgwick, który pełnił funkcje przewodniczącego SPR odszedł w roku 1900. Stanowisko objął po nim Myers, który zmarł 17 stycznia 1901 roku w Rzymie. Pami Verrall, która była przyjaciółką i sąsiadką Myersa w Cambridge zaczęła swe sesje pisma automatycznego wraz z tym, jak Myers był w stanie przekazać jej dowód na to, że przetrwał po śmierci. Wydaje się, że jej pomysł „otwarcia” kanału komunikacyjnego z „życiem pozagrobowym” był początkiem sagi, który pozwolił ponadto na kontakt Myersa z żywymi.
Pod koniec brało w tym udział kilkoro mediów, w tym znana Amerykanka Leonaro Piper. Jak wspomniano, w 1903 roku pani Holland, która w rzeczywistości była panią Alice Fleming, siostrą Rudyarda Kiplinga, otrzymała przekazy, które przesłała do SPR. Także córka Margareth Verrall zaczęła odbierać komunikaty od zmarłych, którzy chcieli porozumiewać się zza grobu.
E. Gurney i H.Sidgwick
Mówiąc krótko, wszystkie z tych kobiet nadsyłały teksty swego pisma automatycznego do SPR nie wiedząc, że nie są jedynym źródłem, poprzez które ta specyficzna grupa zmarłych komunikuje się z naszym światem. W okresie 1906-7 „odkryto, że przykłady pisma automatycznego uzyskanego przez różne osoby noszą pewne podobieństwo względem siebie oraz do materiały autorstwa pani Piper. Od tego czasu dokładano starań, aby utrzymać dalej stan niewiedzy członków o sobie.”
A ponieważ żyli oni w oddalonych od siebie miejscach, nie było to aż takie trudne. W rzeczywistości to Alice Johnson przypadł zaszczytny fakt odkrycia tego, że różne media na całym świecie zdają się przekazywać te same informacje. To ona odkryła naturę treści tych przekazów, jak też ich relacje względem siebie. To także ona nadała im miano „korespondencji krzyżowej”.
Jak mówiła: „W jednym z przypadków z pism pani Forbes, które rzekomo miały być jej przekazywane przez jej zmarłego syna Talbota mowa jest o tym, że musi on ją odrzucić, ponieważ szuka kogoś innego, równie wrażliwego do celów pisma automatycznego, aby uzyskać potwierdzenie pism kobiety. Tego samego dnia pani Verrall napisała tekst o jodłach w ogrodzie, podpisany znakiem przypominającym miecz i zawieszoną nad nim trąbkę. Okazało się, że symbol w podpisie stanowił znak regimentu, do którego należał Talbot Forbes, zaś jego matka miała w ogrodzie jodły, które on sam zasadził. Pani Verrall nie mogła o tym wiedzieć.”
Doszła ona do następującego wniosku: „Mamy powody, aby uważać, że idea mówiąca o tym, że oświadczenie zawarte w jednym piśmie odpowiada przekazowi w drugim nie zdarzyła się w czasie życia pana Myersa, gdyż nie ma o tym wzmianek w jakichkolwiek tekstach, do których udało mi się dotrzeć. […] Nie odkryli tego także sami praktykanci pisma automatycznego, gdyż na trop tego wpadła osoba studiująca ich pisma. Wygląda zatem na to, że w grę wchodzą elementy przekazywane z zewnątrz, co sugeruje niezależną inwencję – aktywną inteligencję nieustannie pracującą w czasie teraźniejszym, nie zaś zwykłe echo lub pozostałości danych osób z przeszłości.”
Pani W.Willett – medium
Gdy martwi członkowie stowarzyszenia badań nad zjawiskami paranormalnymi uświadomili sobie, że żywi rozumieją już, że porozumiewają się oni przez różne media, zaś każda wiadomość „krzyżowała się” z innymi w celu udowodnienia nie tylko tego, że się komunikują, ale też, że przetrwali śmierć, przekazy stały się znacznie bardziej złożone, z odniesieniami do klasycznych autorów i cytatami, o których żyjący nie mieli czasem pojęcia, często pytając kierującą pismem inteligencję o pewne wskazówki. Ostatecznie ustalono, że pochodzą one z książki poświęconej greckim poetom melicznym – jedynego źródła, jakie odnaleziono, którym występują wszystkie odniesienia przejawiające się przez korespondencję krzyżową. Książkę tą odczytać mógłby tylko specjalista lub student literatury klasycznej, jednak dr Verrall używał jej często w związku ze swymi wykładami. Zmarły za życia wiedział zatem o książce, zaś po śmieci cytował ją, aby objaśnić, że wciąż żyje.
Montague Keen zaobserwował, że „z rozczłonkowanych fragmentów przekazów, pozbawionych zresztą znaczenia, poprzez pisma zarejestrowane przez różne media znajdujące się w różnych miejscach, wyraźni informatorzy zdawali się poświęcać dostarczaniu niezmiennych dowodów na to, że gdy połączy się ze sobą różne części ukaże się niepodważalny dowód na zorganizowaną inteligencję.” To właśnie dlatego ci, którzy znali i badali przekazy komunikacji krzyżowej twierdzili, że to naukowy dowód na to, że można przetrwać śmierć.
Z racji związków rodzinnych Salter skupił się na Verrallach i choć odgrywali oni tutaj znaczną rolę, eksperyment obejmował szerszą grupę osób – wszystkie kobiety praktykujące pismo automatyczne, które otrzymywały przekazy z innego świata. Mieszkały one na całym świecie, od Indii po Amerykę.
Pani Willet była znana jako jedno z największych brytyjskich mediów, ale dopiero po jej śmierci w 1956 roku ujawniono za zgodą jej rodziny, że to ona była tak naprawdę Winifred Coombe-Tennant – postacią znaną z kilku spraw społecznych.
Największe nazwisko w tej historii wiąże się jednak z rodziną Balfour, szczególnie z brytyjskim premierem Arthurem Jamesem Balfourem. Sidgwick – jedna z inteligencji objawiających się przez pisma oraz założyciel i SPR, był mężem siostry Balfoura.
Sam Arthur Balfour nigdy się nie ożenił. Uważany był za indywidualistę. Mało kto wiedział, że niegdyś zakochany był w Mary Lyttleton, która zmarła. Mary była jedną z osób, która kontaktowała się rzekomo z żywymi poprzez media i dostarczyła kilku jasnych dowodów na to, że owa inteligencja przekazywała mediom informacje, których oni nie mogli nigdy poznać.
Kontaktowała się z nią właśnie pani Willett, zaś w 1916 roku inteligencja poprosiła Arthura, aby usiadł z Willett w czasie seansu, na co niezbyt chętnie przystał. Przekazane mu zostały pewne informacje, których Arthur nie chciał wówczas komentować. Dopiero w długi czas po sesji Artur w rozmowie ze swym bratem Geraldem wyjawił co zostało mu przekazane. Okazało się wówczas, że jasne są pewne tajemnicze fragmenty zapisów, zaś obaj mężczyźni przekonali się, że coś z Mary pozostało po jej śmierci.
Z racji tego, że korespondencja krzyżowa to proces długotrwały, po śmierci pani Willett w 1958 roku skontaktowała się z nią pani Cummins. W tych przekazach Willett spytała o Balfoura, który też już nie żył a także mówiła o swego rodzaju „poczekalni”, w której znajdowała się Marry czekając na niego: „powiedzieli mi, że ona czeka, czeka na niego na granicy i powróciła z wyższego poziomu – świata kuszącego, wołającego, lecz ona to zignorowała. Odwróciła się od tego czekając na spotkanie z duszą starego człowieka. […] Odejdą na drugi poziom razem.”
Nie powinno być zatem zaskoczeniem, że wydarzenia z 1916 roku oraz korespondencja krzyżowa przekonały Arthura Balfoura o istnieniu życia po śmierci.
Nie dziwi zatem, że gdy Jean Balfour doglądał Arthura zauważył, że „zdawał się, jakby znajdowali się wokoło niego także inni ludzie, którym moja obecność nie przeszkadzała. Byli niewidoczni, ale wiedziałem, że krążą wokoło jego łóżka, zaś ich cała uwaga koncentruje się na nim.”
Wiele pracy w korespondencję krzyżową włożyła Jean Balfour – synowa Geralda. W 1930 roku stała się ona powierniczką „sekretu” aż do swej śmierci w 1981 roku. Była ona córką Lady Alison Kremer, która skontaktowała się z Royem, aby badać zjawisko korespondencji krzyżowej i odkryć jego sekret. Wilson twierdzi: „wraz tym jak zaangażowała się w rolę medium, komunikująca się z nią inteligencja ujawniła, że posiada ciekawy plan związany z Winifred. Chodziło o nic więcej, jak o urodzenie dziecka, którego ojcostwo rozdzielone miało być na członków grupy komunikujących się.” Biologicznym ojcem dziecka był Gerald Balfour – młodszy brat Artura J. Balfoura.
Jakiś czas potem urodził się chłopiec, któremu nadano imię Augusus Henry, który miał stać się swego rodzaju mesjaszem – instrumentem, poprzez który duchy zamierzały nieść rasie ludzkiej pokój. Jak zauważono potem, stojąca za pismami inteligencja „zdawała się mówić o posiadaniu zdolności do wpływania na narodziny dzieci, a także ich kształtujące się charaktery.”
Komunikaty nadeszły przez panią Piper: „Jest prośba E.G. [tj. Gurneya] do pani Villett, aby pozwoliła mu rozciągnąć kontrolę duchową nad jeszcze jednym dzieckiem – niezależnie czy będzie to chłopiec czy dziewczynka.” Jednak pani Willett niekoniecznie chciała urodzić następne dziecko. Niemniej jednak poczyniła ona pewne starania. Jeszcze przed jego poczęciem miała ona niezwykły sen. Ujrzała w nim „wysoką majestatyczną postać, która szła w jej kierunku”, wypuszczającą promienie światła. Istota powiedziała do niej: „Nie wybrałaś mnie, ale ja wybrałem Ciebie”, po czym nastąpiło słowo „Matko”.
Henry urodził się 9 kwietnia 1913 roku, choć uważano, że wskutek pewnych komplikacji może on przyjść na świat martwy. Pani Willett przyznała się potem, że w czasie ciąży chciała, aby dziecko zmarło. W każdym razie nie stało się tak, zaś mały Henry wyróżniał się wśród rówieśników nieprzeciętną inteligencją. Swym bliskim przyjaciołom, w tym swej szwagierce, opowiedział pewnego razu o przerażającym koszmarze, jaki miał. Mówiła ona o nim w następujących słowach: „Zdawało mu się, że jest trzema osobami. Podniósł się w łóżka i patrzał na siebie w trzech postaciach. W jego pokoju znajdowali się też inni ludzie i miał on wrażenie, że starali się oni coś z nim zrobić.” Przy innych okazjach Henry wspominał, że uważał jakby Bóg miał wobec niego jakieś specjalne zamiary: „Zawsze czułem, jakbym trzymał Boga za rękę.”
Rodzina Balfourów mieszkała wówczas w Szkocji, w Whittinghame niedaleko Haddington. Jean Balfour pisała o ich domu: „Uważałem po prostu, że dom ten ma w sobie inny dom, który jest pełen zmarłych, którzy zwyczajne obserwowali i patrzyli stamtąd na świat.” Kiedy jednak odwiedzał ich, następowało coś dziwnego: „Zmarli w pewien przerażający sposób go lubili. Uważam, że w jakiś sposób ich ekscytował.”
Cztery media biorące udział w korespondencji krzyżowej (od lewej): A. Kipling-Fleming, M.Verrall, H.Verrall oraz L. Piper
W czasie II Wojny Światowej Henry dostał się do niewoli, jednak uciekł z niej.
Po wojnie pracował dla brytyjskiego wywiadu. Jednak nie stał się on ani „Mesjaszem” ani „Wybawicielem”. Dlaczego? Niektórzy uważali, że brakowało mu emocjonalnego entuzjazmu, wewnętrznego zapału. Nigdy nie interesował się związkami uczuciowymi, do których był jakby niezdolny. Niektórzy uważali, że w dzieciństwie padł ofiarą nadopiekuńczości, co spowodowało, że z jednej strony nigdy nie wydoroślał, zaś z drugiej wzbudziła się w nim pewna forma buntu.
Równocześnie jego matka nigdy nie wyjawiła szczegółów „planu”, który wiązał się z jego urodzeniem, ani też jego dalszych poczynań. Ostatecznie Henry wstąpił do zakonu, gdzie jak się wydaje znalazł spokój i satysfakcję.
Inteligencja przejawiająca się przez pisma orzekła przed jego narodzinami: „Nie wyobrażacie sobie, że to mające przyjść na świat dziecko jest wynikiem ogromnej pracy i jest obiektem, który da wam powody do życia, ponieważ chcemy, abyście zostali gdzie jesteście i chcemy ośmielić was do zostania tam.” Czytając relacje Roya można dojść do wniosku, „Plan” mógł być swego rodzaju kwiecistą mową ze strony inteligencji stojącej za przekazami, aby po prostu sprawdzić jak dużo może ona osiągnąć w świecie żyjących. Innymi słowy, był to swego rodzaju test dotyczący tego, jak dalece mogą ich plany w świecie żywych.
To niemalże tabloidowa, jednak nie unikalna historia. W tym szczególnym przypadku część tajemnicy stała się jasna w latach 60-tych. Jak pisze Roy: „Nigdy nie istniało więcej niż kilkanaście osób, które znały historię w ogólnym zarysie. W rzeczywistości przez wiele dziesięcioleci wiedziano tylko to, że istniał pewien sekret, o którego naturze nie wiadomo było wiele.”
Wspomniana na początku książka oferuje przegląd historii badań nad zjawiskami paranormalnymi a także przypadki kilku sławnych mediów, które żyły przed w okresie przed 100 – 150 laty. Na liście tej Roy umieszcza Johna Browna – zaufanego konsultanta królowej Wiktorii po śmierci jej męża, Alberta. Roy wskazuje pewnego rodzaju dowody, które sugerują, że co najmniej kilka osób wierzyło w to, że Brown w jakiś sposób kontaktuje się ze zmarłym, w tym sama królowa, którą mąż miał poinformować przed śmiercią, że to Brown będzie medium, poprzez które będzie do niej mówił z tamtego świata.
Dopiero pod koniec XIX wieku zaczęto tworzyć grupy w celu ustalenia, czy rzeczywiście istnieje życie po śmierci. Podobnie było z osobami jak Sidgwick czy Myers, którzy próbowali po śmierci komunikować się z żyjącymi. Około 1874 roku dwaj wspomniani ludzie oraz Arthur Balfour przeprowadzili serię badań nad mediumizmem w wymiarze fizycznym i psychicznym. Jak „przekazał” potem któryś z nich, było jasne, że jeśli jakaś ich część przetrwa, dołoży starań, aby skomunikować się z drugą stroną, by udowodnić, że istnieje życie po śmierci. To właśnie pokazała korespondencja krzyżowa.
Przez lata jej trwania zmarli byli w stanie przekazać pewne informacje o tym, jak czują się po drugiej stronie. Gurney powiedział: „Wydaje się, że nigdy nie uświadamialiście sobie, jak mało wiemy. Ja nie – czasami wiem, ale nie mogę przez to przebrnąć, a czasami nie wiem.” Myers przesłał z kolei komunikat następującej treści: „najbardziej dogodny symbol, jaki znajduje na oddanie trudności w przesyłaniu wiadomości to porównanie do sytuacji, w której stoi się za zasłoną z zamarzniętego szkła, które zniekształca obraz i wycisza dźwięki dyktowane słabo to niechętnego i myślącego bardzo przyziemnie sekretarza. Ogarnia mnie uczucie ogromnej niemocy – jestem bezsilny – jeśli podsumować krótko to, co ma tak wiele znaczeń. Nie mogę wejść w komunikację z tymi, którzy mogą mnie zrozumieć i uwierzyć.”
W innym przekazie czytamy: „Z tej strony bardzo trudno poradzić sobie z wewnętrznym rozumem. Podkreślamy to w naszych przekazach. Nigdy nie staramy się wywierać wrażenia na mózgach mediów. To nie podlega wątpliwości. Ale to wewnętrzny rozum otrzymuje nasze wiadomości i przesyła je do mózgu. Mózg to jasny mechanizm, jednak wewnętrzny rozum jest jak miękki wosk – otrzymuje nasze myśli, ich całą zawartość, jednak musi stworzyć słowa, które je obejmą. Właśnie to czyni z korespondencji krzyżowej tak trudne zadanie.”
Zauważają oni także to, że „gdy obcy kierowany silną miłością, zazdrością lub nienawiścią zdaje się być w stanie, poprzez ową siłę, przezwyciężyć wszelkie trudności w transmisji i zdolny do przekazywania dających się zweryfikować faktów.” Być może dlatego korespondencja krzyżowa była zjawiskiem „rodzinnym”.
Balfour i Churchill
Po wszystkim, co widziała Eleanor Sidgwick w 1917 roku powiedziała ona, że korespondencja krzyżowa (która w tym czasie nadal się rozwijała i miała jeszcze przez następne 13 lat) udowodniła jej, że człowiek jest w stanie „przetrwać” śmierć. W późniejszych latach większość starań położono w kierunku zabezpieczania przekazów, które starano się uchronić przed zniszczeniem lub odejściem w niepamięć.
Dzięki korespondencji krzyżowej pojawiła się ogromna ilość informacji, których końcowy przekaz wskazywał zarówno tym, którzy je badali, jak i tym, którzy brali udział w tym procesie, że coś pozostaje z człowieka po śmierci. Jednak, jak napisał W.H. Salter w „Zoar”: „Coś trwa, zaś pytanie, które wymaga odpowiedzi dotyczy tego, czym jest owo coś.”
Ksiązka Roya kładzie podstawy do tego, aby czytelnicy mogli uświadomić sobie, w jaki sposób nasi przodkowie przekonani byli o istnieniu życia po śmierci i dlaczego przywiązywali taką uwagę do kultu zmarłych.
Potrzeba istnienia „dziecka”, o którym wcześniej wspomniano nie jest unikalna w swych zasadach, ale jej związek z korespondencją krzyżową dostarcza wielu szczegółów. Dla Roya i innych pragnienie duchów wyrażające się w planach „stworzenia” wyjątkowego dziecka przypomina nie tylko historię o Maryi i Synu Bożym, ale też i wiele innych, m.in. tzw. dzieci Horusa. Stąd też, jeśli przyjrzymy się starożytnemu Egiptowi, gdzie faraon uważany był za dziecię boga (lub kilku z nich), w jakiś sposób przez niego faworyzowane zauważymy, że był to kraj z wysoce zinstytucjonalizowaną grupą szamanów i głębokim kultem zmarłych. Tak samo w starożytnym Egipcie, jak i każdej innej kulturze, rola zmarłych polega na radzeniu żywym a także wykonywaniu swych własnych zamiarów, które wcielają z własnego wymiaru do naszego. Stało się tak w pierwszej połowie XX wieku z jedną z najbardziej wpływowych brytyjskich rodzin, zaś jeśli przyjrzymy się starożytnej historii odkryjemy, że i tam miało to miejsce. Może to odzwierciedlać starożytną prawdę: Nic nowego pod Słońcem…
INFRA
Autor: Philip Coppens – philipcoppens.com