Czy możliwe, że afrykański lud Lemba zamieszkujący południe kontynentu to potomkowie jednego z zaginionych plemion Izraela? Wiele wskazuje na to, że tak, jednak w tej sprawie pojawia się kolejny intrygujący wątek. Brytyjski naukowiec Tudor Parfitt twierdzi, że to właśnie oni stali się ostatnimi opiekunami Arki Przymierza, którą wraz ze sobą zabrali z Ziemi Świętej do Afryki.
Brytyjski naukowiec bada intrygujące związki między Arką Przymierza a południowoafrykańskim ludem Lemba, który rzekomo jest potomkiem jednego z zaginionych plemion Izraela.
Jak twierdzi Tudor Parfitt, Arki Przymierza nie ma wcale w Egipcie. W rzeczywistości, jak przyznaje, udało mu się dotrzeć do niej (a raczej jej bezpośredniej kopii) na zakurzonej półce muzeum w Harare, stolicy Zimbabwe.
Arka – jedna z największych biblijnych tajemnic mająca postać skrzyni o wymiarach 140 x 80 x 80 cm, prawdopodobnie zdobiona złotem, przejawia się wielokrotnie w biblijnych wersetach. Uważana jest za relikwiarz świętych przedmiotów, m.in. tablicy z Dziesięciorgiem Przykazań (Wj, 25:16: „I włożysz do arki Świadectwo, które dam tobie.”)*, manny oraz laski Aarona, a także symbol przymierza z Bogiem. Była zbyt święta, aby można ją było stawiać na ziemi, zaś dostęp do niej mieli jedynie arcykapłani. Miała też posiadać niezwykłą moc, która pozwalała narodowi wybranemu pokonywać wrogów, choć od jej dotknięcia ginęli czasem również członkowie narodu wybranego.
Według Biblii, Arka Przymierza znajdować się miała w świątyni Salomona, którą w 586 r. p.n.e. zniszczyli Babilończycy. Uczeni spierali się jednak co do miejsca, w którym może przebywać. Przypuszczano, że może znajdować się pod Sfinksem, pod jerozolimskim wzgórzem świątynnym, a nawet gdzieś w Europie.
Parfitt (lat 63) jest profesorem Szkoły Studiów Orientlanych i Afrykańskich na Uniwersytecie Londyńskim i autorem książki pt.: „Zaginiona Arka Przymierza: Śladami 2500 lat tajemnic mitycznej biblijnej arki” („The Lost Ark of the Covenant: Solving the 2,500 Year Mystery of the Fabled Biblical Ark”). Twierdzenia dotyczące Arki zawarte w książce mogą postawić na szalę jego dotychczasową dobrą reputację, choć bazują one na wcześniejszych, równie kontrowersyjnych aczkolwiek możliwych twierdzeniach Brytyjczyka.
W latach 80-tych ub. wieku Parfitt badał południowoafrykański lud zwany Lemba, którego członkowie uważali się za potomków jednego z zaginionych plemion Izraela. Inni naukowcy wyśmiewali jego teorię, jednak do 1999 roku. Odkryto wówczas, że marker genetyczny specyficzny dla potomków kapłanów żydowskich (kohenów) występował tak często wśród kasty kapłańskiej u Lemba, jak u osób pochodzenia żydowskiego o nazwisku Cohen. Lemba i Parfitt zyskali światowy rozgłos.
Parfitt zaczał zastanawiać się nad kolejnym aspektem wiarygodnej ustnej historii ludu Lemba, a mianowicie przypominającego bęben obiektu nazywanego „ngoma lungundu”. Ngoma, zgodnie z tradycją Lemba, miał być używany do przechowywania rytualnych obiektów i noszony na drążkach wsuniętych w pierścienie (uderzające podobieństwo do roli i zewnętrznego wyglądu Arki Przymierza). Był to podobnie jak w przypadku Arki Przymierza, przedmiot zbyt święty, aby mógł być stawiany na ziemi lub dotykany przez inne niż kapłani osoby. Podobnie również jak jego biblijny odpowiednik, ngoma wystrzeliwał czasem „boskim ogniem”, który zabijał wrogów i tylko czasem nieopatrznych członków ludu Lemba.
– Pochodzi ze świątyni w Jeruzalem. Przynieśliśmy go tu przez Afrykę – powiedział Parfittowi jeden z członków starszyzny Lemba
Wedle ocen Parfitta historia ta jest tylko częściowo prawdziwa. Nie ma on pewności i sposobu, aby dowiedzieć się, czy przodkowie Lemba opuścili Jerozolimę w tym samym czasie, co Arka (zakładając oczywiście, że w ogóle ją opuścili). Ma jednak teorię odnośnie tego, gdzie mogli się spotkać. Lemba wspominają w swej ustnej tradycji miasto zwane Senna. W dzisiejszym Jemenie, w okolicy zamieszkałej przez lud genetycznie spokrewniony z Lemba, Parfitt odnalazł osadę o tej nazwie. Możliwe więc, że Lemba przybyli tam z Jeruzalem, zaś z Senny, przez pobliski port, udali się w długą podróż wybrzeżem Afryki.
Co jednak z Arką? W czasach przed narodzinami islamu, w Arabii znajdowało się wiele oaz kontrolowanych przez Żydów, którzy na kilkaset lat przed narodzeniem Chrystusa utworzyli tam królestwo sąsiadujące z Senną, do której mogli ściągać żydowscy uciekinierzy. Parfitt natrafił także na zapiski dotyczące Arki pochodzące z VIII wieku autorstwa Żydów, którzy przyjęli islam. Wysunął on hipotezę, jakoby w pewnym niezidentyfikowanym punkcie w przeszłości, Lemba stali się opiekunami arki, która z wiekiem zyskała nazwę ngoma.
Poszukiwanie ngoma, o którym ślad zaginął w latach 40-stych ub. wieku, zaprowadziło Parfitta w wiele często nieprzyjaznych mu miejsc. Ślad prowadził do Egiptu, Etiopii, a nawet Nowej Gwinei. Jednakże pewnego dnia odwiedził on magazyn Muzeum Nauk o Człowieku w Harare, stolicy Zimbabwe. W zakurzonym magazynie pełnym myszy, stał stary bęben z wypalonym dnem, pozostałościami po nosidłach oraz reliefem w postaci skrzyżowanych trzcin, które wedle Parfitta odzwierciedlają szczegóły ze Starego Testamentu.
„Poczułem dreszcz, który przebiegł mi po plecach” – napisał Parfitt.
Naukowiec uważa, że niezależnie od tego skąd wynikał nadnaturalny charakter Arki, była ona czymś na podobieństwo ngoma – kombinacją relikwiarza, bębna i prymitywnej broni wykorzystującej coś na podobieństwo nieprzewidywalnego proto–prochu. Mogłoby to wyjaśniać jego niespodziewane zapłony, powodujące śmierć nieostrożnych ludzi.
Pozostaje jednak element bębna. Teksty nigdy nie opisują arki w podobny sposób. Parfitt opiera jednak swą teorię na tym, iż arka często związana była z trąbami oraz fakcie, iż w Biblii wspomina się, jak król Dawid tańczy w jej obecności. Parfitt przypuszcza, że obiekt jak arka mógł mieć liczne zastosowania i w każdej kulturze wydawałby się tajemniczy. Naukowiec nalega jednak, że stanowi to argument łączący ngoma z Arką Przymierza.
Czy więc odnalazł on Arkę Przymierza? Jak sam uważa, i tak, i nie. Datowanie radiowęglowe wykazało, że ngoma pochodzi z 1350 roku – jest zatem dość wiekowe jak na Afrykę, ale jednak młodsze o 2500 lat od swego biblijnego pierwowzoru z czasów Mojżesza. Parfitt przyznaje jednak, że „jest to Arka, do której w swej tradycji odnoszą się Lemba”.
Jedna z ich legend mówi, iż oryginalne ngoma uległo zniszczeniu przed 400 laty i musiało zostać odbudowane na swych własnych „szczątkach”. Zostało „skonstruowane przez kapłanów, aby zastąpić poprzednią Arkę. Oczywiście można powątpiewać w to, że to, co odnalazłem jest ostatnią rzeczą na Ziemi, która bezpośrednio pochodzi od Arki Mojżesza.”
Jeśli chodzi o wątpliwości, Parfitt wcale się nie myli.
– Zdaje się to być dla mnie wysoce nieprawdopodobne – mówi Shimon Gibson, znany archeolog.
Ci, którzy wciąż marzą o odnalezieniu oryginalnej biblijnej arki z pewnością odrzucą teorię Parfitta, która mówi, iż możemy co najwyżej odnaleźć jej substytut. Wszystkich jej poszukiwaczy wciąż motywuje (a zarazem i przeraża) fakt, iż drzemią w niej nieograniczone moce, które opisuje Stary Testament.
Gdzie jednak byłoby miejsce na cud jak ten w naszym postmodernistycznym świecie? Do czego mogłaby służyć Arka?
Parfitt z pasją stworzył nową teorię, która jak ta o pochodzeniu Lemba, może zostać kiedyś uznana za prawdziwą, choć będzie zupełnym przeciwieństwem filmowej fikcji.
* cyt. za: Biblia Tysiąclecia, Pallotinum, Poznań 2002.
Tłumaczenie i opracowanie: INFRA
Źródło: Time, 21/02/08