Mande Barung to nazwa istoty mającej zamieszkiwać odludne regionu wzgórz Garo w Indiach, które porasta jedna z najgęstszych dżungli w tym kraju. Jeśli istnieje gdzieś na świecie miejsce, w którym podobna istota mogłaby się schronić, jest nim właśnie Garo. Mande barung mierzy ok. 3 m. wzrostu i przypomina goryla. Nie stroni od ludzi. Świadków jego obserwacji jest na tyle dużo, aby uznać, że tajemniczy hominid rzeczywiście żyje gdzieś dżungli…
W Ameryce Północnej istoty te nazywa się Bigfootami lub Sasquatchami, w Brazyli – mapinguary, w Australii – Yowie, w Indonezji zwią sie sajarang gigi. Najsłynniejszym przedstawicielem jest jednak nepalski Yeti.
Mało kto wie, iż w Indiach również żyje ich kuzyn, choć mniej znany. Mande barung, albo leśny człowiek, zamieszkiwać ma odludne wzgórza w północno-wschodniej części stanu Meghalaya. Według relacji naocznych świadków, istota o której mowa przypomina wyglądem małpę i mierzy ok. 3 m. wzrostu. Relacje o mande barung przez wiele lat napływały z okolic zachodnich, południowych i wschodnich wzgórz Garo.
Dipu Marak, jeden z ekspertów twierdzi, iż istota waży ok. 300 kg a jej dieta składa się głównie z roślin, owoców, korzeni i kory drzew.
Wzgórza Garo zajmujące powierzchnię ponad 8000 km kwadratowych porasta jedna z najgęstszych dżungli w Indiach. Jak można się przekonać, świadków obserwacji leśnego człowieka jest niezwykle dużo.
Jednym z nich jest drwal Nelbison Sangma, który pracuje na obrzeżach parku narodowego Nokrek na wzgórzach Garo. W listopadzie 2003 przez trzy dni z rzędu miał szansę obserwować to stworzenie.
– Zobaczyłem to stworzenie po drugiej stronie rzeki. Łamało gałęzie drzewa spijając wypływający sok. Czyniło to z niezwykłą siłą – mówi Sangma. Chciałem ja oczywiście sfotografować, ale zdawałem sobie sprawę, że zdobycie najbliższego aparatu zajmie mi co najmniej 10 godzin. Przez ten czas istota zniknęłaby.
Sangma doniósł o swej obserwacji departamentowi rolnictwa, jednak nikt nie dał mu wiary. Drzewo, które na swój cel wybrał sobie małpolud rzeczywiście nosiło ślady zadrapań na korze.
Nelbison Sangma pokazuje miejsce, w którym widział istotę
10 godzin drogi od Nokrek leży drugi park narodowy w regionie wzgórz Garo, Balpakram, którego teren stanowi gęsta dżungla granicząca z Bangladeszem. Odludny region Balpakram znany jest z ogromnego wąwozu porośniętego dżunglą, nad którą górują majestatyczne klify.
Jeśli gdziekolwiek na świecie jest miejsce, w którym leśni ludzie mogliby żyć bez narażania się na spotkanie z człowiekiem, z pewnością jest to właśnie to miejsce.
Jedno z najsłynniejszych spotkań z małpoludem miało tu miejsce w kwietniu 2002 roku, kiedy leśnik James Marak (jeden z grupy 14 funkcjonariuszy dokonujących spisu tygrysów w Balpakram), ujrzał coś, co przypominało yetiego.
Zgodnie z pisarzem i biologiem Llewellynem Marakiem, podobnych relacji nie można odrzucać od ręki.
– Ubiegłego roku ujrzałem ślady – mówi dodając, że nie dało się wyjaśnić ich pochodzenia. Różniły się one od śladów innych istot i przypominały odcisk ludzkiej stopy, oczywiście poza tym szczegółem, iż miały ok. 45 cm. długości. Wielokrotnie te istoty widzieli także mój ojciec i dziadek. Twierdzili, iż przypominały one duże goryle.
Marak sugeruje, iż departament leśnictwa nie traktuje zbyt poważnie zgłaszanych obserwacji.
Leśnik Shri PR Marak zaprzecza jednak poglądowi, jakoby nie podejmowano śledztw w sprawie obserwacji małpoluda. Jest to jednak według niego bardzo kosztowne przedsięwzięcie, wymagające wypraw w trudno dostępne miejsca.
Zobacz videoreportaż na: BBC News
Badacz zajmujący się stworzeniem, Dipu Marak, otrzymał jednak liczne relacje naocznych świadków, które sugerowały, iż w legendzie znajduje się coś z prawdy. Krytycy upierają się przy fakcie braku fotografii, lecz dla Maraka „brak dowodów nie jest dowodem nieistnienia” stworzenia.
– Mamy tak wiele relacji świadków, iż szczerze wierzę w to, że w Garo żyje duża istota. Nie jest to tylko legenda, ani też krok w kierunku przyciągnięcia turystów. Jest to głęboko zakorzenione w naszej kulturze, a z drugiej strony możliwe z naukowego punktu widzenia. Nie potrafię ostatecznie udowodnić jej istnienia, ale nikt też nie ma podstaw, aby sądzić, iż nie istnieje. Prawda gdzieś leży – mówi Merak. Jednak potwór z Loch Ness też nie lubi być fotografowanym i nie dawał ku temu wielu okazji.
INFRA
Źródło: BBC News