Jesiennego poranka roku 2001 pewna mieszkanka okolic Łodzi zauważyła w lusterku swego auta zbliżający się obiekt, który przypominał jej śpieszący się oświetlony samochód. Po chwili zorientowała się jednak, że coś jest nie tak. Gdy zatrzymała się oślepiona światłami, obiekt zbliżył się do niej. Okazało się, że to niewielki kanciasty pojazd unoszący się nad ziemią, w środku którego siedzą niecodzienni pasażerowie…
Niezwykłe wydarzenie, incydent, przypadek – czasem tylko tyle, lub aż tyle powiedzieć możemy o naturze zjawisk, z jakimi spotkali się nasi informatorzy. Czasem ich problem związany z wytłumaczeniem sobie takiego przeżycia jest także wyzwaniem dla nas a jeszcze trudniej wygląda ocena zdarzeń o wysokim „współczynniku niesamowitości”, czyli wypadków nie dających się jednoznacznie sklasyfikować w ramach szerokiej gamy bliskich spotkań czy jeszcze liczniejszej grupy zjawisk o charakterze paranormalnym. Bowiem gdzieś na granicy bliskich spotkań z UFO noszącymi pewne charakterystyczne często występujące cechy, leżą relacje zupełnie odmienne, o szczegółach tak niezwykłych, że ich badanie i opisywanie stanowi nie lada wyzwanie, nie mówiąc już o możliwościach wiążących się z podaniem sensownych związanych z nimi wyjaśnień.
Pamiętając, że większość relacji o UFO posiada racjonalne wytłumaczenie, trudno jednocześnie zaprzeczyć temu, że zjawisko NOL jest tak złożone, że owe kilka procent niewytłumaczalnych zjawisk niekoniecznie musi dać się wyjaśniać za pomocą którejkolwiek z popularnych hipotez próbujących wyjaśnić tajemnicę pochodzenia UFO. Mówiąc krótko, teorie pozostaną teoriami, my zaś nadal będziemy skazani na domysły oraz relacje ludzi, którzy zaobserwowali coś, co wykracza poza granice codzienności.
Historia opisana poniżej jest niezwykle interesująca, jednak zajmowanie się nią nie należało do najłatwiejszych. Z tego względu już na początku powiedzieć należy, że informacje na temat tego, co zaszło jesienią 2001 roku w pobliżu Łodzi, zajmujący się przypadkiem Grzegorz Tarczyński uzyskał głownie od siostry świadek, pani Doroty, którą znał bardzo dobrze. Mimo rozmów i początkowych chęci rozmowy odnośnie tego, co zaszło pani Krystyna – główna bohaterka historii, pod silną presją rodziny (czego szczegóły podano poniżej), odmówiła dalszej współpracy, co ze swej strony musieliśmy uszanować.
Jak dowiedzieliśmy się o przypadku…
– Będąc przedstawicielem handlowym w owym czasie napotykałem wielu klientów oraz (jak to w handlu podczas rozmów) na różne ciekawe tematy – mówi Grzegorz Tarczyński z częstochowskiego NPN, który zajmował się sprawą. Ten poniedziałek był jednak inny – dodaje. Doszło bowiem do ciekawej konwersacji między mną, a moją klientką. Panią Dorotę znałem dosyć długo, nie wiem dlaczego, akurat w tym dniu weszliśmy na ten temat, widocznie tak miało być, ja nie wierzę w przypadki – twierdzi. Opowiedziała mi ona niesamowitą historię swojej siostry – mieszkanki pewnej miejscowości w pobliżu Łodzi i pracującej w tym mieście…
Po krótkiej rozmowie na temat wspólnych interesów, która wkrótce zboczyła z kursu, pani Dorota przekazała Grzegorzowi informacje odnośnie pewnego niesamowitego incydentu, w którym udział brała jej siostra. Wszystko miało wydarzyć się jesienią roku 2001.
– Nie wiem czy Pan w to uwierzy, ale moja siostra Krystyna doświadczyła czegoś dziwnego w swoim życiu, to chyba był kontakt z UFO – wyznała pani Dorota Grzegorzowi, który zauważył jednak, że słowa te przepełnione były emocjami, zaś kobieta być może zaczęła żałować tego, że o tym wspomniała.
Rekonstrukcja zdarzenia
– Pani Doroto, spokojnie nie musi Pani opowiadać, jeżeli to jakiś problem – odparł jej Grzegorz, nie chcąc wnikać w rodzinne sprawy kobiety, jednak ta kontynuowała i po chwili zaczęła opowieść o dziwnym spotkaniu jej siostry, które miało miejsce w pobliżu Łodzi. Był to rok 2001, to była jesień, listopad… – powiedziała. Siostra mieszka 40 km od Łodzi – pracuje w firmie X. Do pracy wstaje wcześnie rano, by dojechać na 6, lecz tym razem zaspała i pojechała inną drogą, poprzez wsie, aby uniknąć korków. Wyjechała o 5:30 rano. Było ciemno i nagle około 5:40 zauważyła za sobą dziwne światełka, które szybkim tempem się zbliżały do niej. Myślała, że to jakiś inny pojazd, który również się śpieszy, ale to nie było to – powiedziała z emocjami w głosie pani Dorota, spoglądając jednocześnie jak Grzegorz reaguje na jej opowieść.
Za chwilę padły kolejne szczegóły dotyczące spotkania z niewielkim pojazdem i jego pasażerami, który początkowo kobieta wzięła za śpieszący się samochód. Słysząc tą relację i dowiadując się o wpływie, jaki wywarła na kobietę, Grzegorz postanowił on porozmawiać z nią osobiście, aby ustalić dalsze szczegóły, według których rozegrał się ten niecodzienny i jakże rzadki scenariusz, który początkowo nawet jemu wydawał się lekko nieprawdopodobny.
Trudności
Grzegorz nie przypuszczał, że na drodze stanąć mu mogą pewne problemy, nie mniej jednak udało mu się porozmawiać z panią Krystyną – mężatką zamieszkałą w jednej z podłódzkich miejscowości, pracującej w stolicy województwa, gdzie dojeżdża co rano. Głównym problemem, który pojawił się na drodze nie była trauma, jakiej doświadczyła kobieta i jej rodzina, ale również konieczność utrzymania całego zajścia w tajemnicy, z racji tego, że jej ujawnienie mogłoby zaszkodzić wizerunkowi policyjnych funkcjonariuszy należących do rodziny pani Krystyny. Dlatego zatem z jednej strony miała ona komfort zwrócenia się bezpośrednio i na prywatnej stopie do funkcjonariuszy policji, którym wyjaśniła szczegóły tego jakże dziwnego zdarzenia, ale z drugiej musiała przysłowiowo trzymać język za zębami.
Ponieważ Grzegorz wyjaśnił zarówno jej, jak i pani Dorocie, że należy do organizacji zajmującej się podobnymi zjawiskami, wkrótce udało mu się skontaktować z panią Krystyną drogą telefoniczną. Ta, mimo wcześniejszych chęci podzielenia się tą historią, odmówiła mu ze względu na dobro rodziny i jej prośby o nieinformowanie nikogo spoza jej kręgu. Dlatego też relacja, którą o tym przypadku uzyskał Grzegorz opiera się w głównej mierze na informacjach uzyskanych od pani Doroty. Choć mamy świadomość tego, że relacja pochodzi z tzw. drugiej ręki, kontakty Grzegorza z panią Dorotą i liczne szczegóły, które udało mu się od niej uzyskać pozwoliły na w miarę wierne odtworzenie przebiegu przypadku, którego świadkiem była jej siostra i który znała z jej opowieści. Przypomnijmy raz jeszcze – główna bohaterka początkowo była skłonna skontaktować się i podzielić się swą historią (jak się potem okazało historiami), jednak pod naciskiem rodziny zrezygnowała.
Choć oznaczało to automatycznie zamknięcie sprawy, źle byłoby jej nie zaprezentować i zgodnie z wolą wszystkich informatorów, ich imiona zostały zmienione.
Światła
– Te światła były tuż za jej autem, nie wiedziała co to jest, by były bardzo blisko – ale tylko światła – kontynuowała swą relację o niezwykłym incydencie swej siostry pani Dorota. Po chwili zobaczyła czarny obiekt, z którego te światła się wydostawały. Siostra musiała zwolnić, bo dojeżdżała do skrzyżowania, gdzie często zdarzają się wypadki. Ostatecznie nie zwolniła, ale zatrzymała się. Czemu? Nie potrafiła tego wytłumaczyć, nie rozumiała tego, co się dzieje i co widzi. To coś, ten mały czarny pojazd ze światełkami zatrzymał się obok jej auta – relacjonowała pani Dorota. Bała się odwrócić, ale jakaś siła zmusiła ją do tego, lecz prawie dostała zawału, gdy zobaczyła dwie istoty ubrane w ciemne „mundurki”, jakby z kapturami. Miały czerwone oczy, wyglądały jak małe diabły!, Miały jasną cerę i te dziwne oczy, jak ona mi to opowiadała… Nie, to było straszne! – przyznała kobieta dodając, że pewnie Grzegorz nie da wiary w te słowa.
– Pani Elżbieto, dlaczego mam nie wierzyć, mieliśmy już podobne zgłoszenia, proszę mówić dalej, jak dokładnie wyglądały te istoty, działo się coś z elektryką w samochodzie? Czy silnik zgasł? – zapytał Grzegorz pamiętając o relacjach, w których pojazdy świadków jednoznacznie reagowały na obecność NOL.
– Nie nic takiego mi nie mówiła – przyznała pani Dorota. Ciekawe jest tylko to, że te istoty i ten ich pojazd były małe, to „autko” było czarne, tak jak ich kombinezony i ta jasna, jasno żółta cera… I czerwone oczy! Gdy ona się zatrzymała, a oni obok, to jakby uśmiechnęli się do niej. Siostra tak się wystraszyła, że bardzo szybko odjechała i nawet nie pamięta jak znalazła się pod firmą w Łodzi. To przeżycie mojej siostry wpłynęło na całą moja rodzinę. Dowiedziałam się dzień później i spotkaliśmy się. Wszyscy próbowaliśmy ją uspokoić i jakoś pomóc. Wie pan, w naszej rodzinie są policjanci. Ciężko nam było jej pomóc w jakiś sensowny sposób, a do kogo mieliśmy się udać? Rodzina policjantów – nie chcieliśmy kompromitacji. Po prostu uspokajaliśmy ją, że to było przewidzenie, poranne zmęczenie i tyle.
Podsumowując to, co wydarzyło się w jednej z podłódzkich wsi, możemy nakreślić następujący schemat. Jesiennego poranka, około 5:40 – 5:45, zmierzająca do pracy kobieta zauważyła zbliżające się od tyłu światła, które początkowo wzięła za szybko jadący samochód. Dopiero po chwili, dojeżdżając do skrzyżowania z inną drogą, zwolniła i zatrzymała się, gdyż jaskrawe światło odbijające się w lusterku raziło ją w oczy. Być może uważając światła za inny samochód, przystanęła, aby go przepuścić, jednak ten zatrzymał się razem z nią.
Pojazd był ciemny i swą formą przypominał na pierwszy rzut oka niewielki „samochód” (stąd określenie „autko” w relacji pani Doroty), lecz (jak ustalił Grzegorz) prawdopodobnie poruszał się nieznacznie nad jezdnią. Obiekt ten znalazł się po chwili po lewej stronie samochodu pani Krystyny (od drzwi kierowcy), która po chwili dostrzegła kilka niezwykłych cech jego pasażerów, jak drobna budowa ciała, jaskrawa cera oraz co najbardziej uderzające – duże czerwone oczy. Istoty przyglądały się jej z wyrazem twarzy, który wzięła za diaboliczny uśmiech. Czy tak było w rzeczywistości? Możemy jedynie dywagować.
Wkrótce jednak przerażona kobieta odpaliła silnik i ruszyła ku Łodzi, nie patrząc w tył na tajemnicze „czarne pudełko”. Pędząc najszybciej jak się da, sama nie pamiętała, jak znalazła się w pracy, gdzie prawdopodobnie nie powiedziała nikomu o tym, co miało miejsce na drodze. Z powodu ucieczki świadek oraz późniejszych trudności, trudno ustalić więcej szczegółów, w tym te odnośnie okoliczności „zgubienia” owego obiektu.
Kobieta ciężko przeżyła to spotkanie i wpłynęło ono na nią w szczególny sposób, jednak prośby i nalegania rodziny nie pozwoliły na spotkanie z nią, co zostało wcześniej powiedziane. W jej życiu doszło potem rzekomo do snów lub przypominających je stanów, w którym widziała UFO i istoty pozaziemskie. Stąd strach i obawy o kondycję psychiczną, co niepokoiło także jej siostrę.
Jak zatem możemy określić ten przypadek? Obserwacje tego typu należą do rzadkości, jednak historia ufologii zanotowała kilka z nich. Mimo wszystko, wydaje się on być niezwykle kontrowersyjny, co oczywiście nie oznacza, że podobny incydent nie wydarzył się w 2001 roku w Środkowej Polsce. Grzegorz oczywiście starał się upewnić, czy dotychczas z siostrą było wszystko w porządku i czy nie miała podobnych przypadków, które mogłyby obarczyć bujną wyobraźnię winą za to spotkanie. Okazało się, że nie, lecz incydent z 2001 roku znacznie wpłynął na kobietę, która wykazywała typowe syndromy wynikającego z niego przewrażliwienia.
Oczywiście wszelkie czynności związane z dokumentowaniem przypadku zostały przerwane i nie pozwala nam na udzielenie dalszych szczegółów, czy nawet jednoznaczne jego sklasyfikowanie. Pozostaje on zatem w pewnym zawieszeniu, z jednej strony jako niezwykle interesujący przypadek, a z drugiej jako, czego nie da się ukryć, opowieść z drugiej ręki, w której mimo najlepszych chęci, odbijają się pewne braki wpływające na jej całościowy odbiór. Mimo to w całej historii odzwierciedla się pewna prawidłowość mówiąca, że nie zawsze, nawet w najbardziej zdumiewających przypadkach, jesteśmy skłonni dzielić się nimi. Bojąc się ośmieszenia i w ogólnym rozrachunku mogąc stracić więcej niż zyskać, świadkowie często przyznają się do pewnych zdarzeń po latach, jeśli mówią o nich w ogóle.
Refleksje
Jeden z podobnych przypadków miał miejsce 2 września 1973 roki niedaleko Milroy w stanie Indiana, kiedy Conner Corey jechał swym samochodem z prędkością ok. 80 km/h, gdy spostrzegł w lusterku niewielki zielonkawy „samochód”, którego przednie nadkola przypominały baryłki. Zbliżał się on szybko w kierunku samochodu Coreya, który po chwili zauważył, że obiekt przypominający z bliska samochód dostawczy posiada dwóch pasażerów o blond włosach. Po chwili dał się słyszeć brzęk i po jakimś czasie mężczyźni zniknęli. Corey jadąc dalej obserwował w lusterku tajemnicze wizerunki przypominające „odtwarzanie filmu”. W Polsce w 1997 obserwacji istot w czasie jazdy samochodem na trasie Tczew-Gniew. Jak mówili świadkowie, zaobserwowali oni aurę, a następnie ludzkie sylwetki, które się z niej wyłoniły.
Podobnych drogowych bliskich spotkań było znacznie więcej i rozgrywały się one według różnych scenariuszy. Jednak jak wytłumaczyć podobne incydenty w świetle naszej znajomości świata, fizyki i hipotez dotychczas wysuwanych w odniesieniu do zjawiska UFO. Możliwe, że Vallee miał rację, że do czynienia możemy mieć z ziemską, lecz niekoniecznie ludzką technologią. Takie rozumowanie implikuje jednak istnienie czegoś, co niektórzy określają terminem „alien agenda”, ale stąd już tylko krok do wszelkich teorii spiskowych.
Autor: Piotr Cielebiaś
Byłeś świadkiem podobnego zdarzenia? Skontaktuj się z nami – infra@epoczta.pl
Grafika w nagłówku: AK / archiwum infra.org.pl