35 lat temu mieszkańcy niewielkiej walijskiej miejscowości usłyszeli huk, po którym zatrzęsła się ziemia. Tak zaczyna się opowieść o walijskim Roswell. Część z nich ujrzała potem na niebie zjawiska świetlne, zaś inni twierdzili, że coś rozbiło się na pobliskiej górze Berwyn. Domysłom nie było końca. Na miejscu mieli zjawić się eksperci z RAF-u i naukowcy. Spekulacje goniły spekulacje. Czy był to zbieg okoliczności a może rzeczywista katastrofa tworu nieziemskiej cywilizacji?
Nocą 23 stycznia 1974 roku, gdy mieszkańcy niewielkiej walijskiej miejscowości Llandrillo usłyszeli nieznanego pochodzenia huk, rozpoczął się jeden z najciekawszych incydentów związanych rzekomo z katastrofą UFO. 35 lat później incydent z Berwyn Mountain nadal uznawany jest za kontrowersyjny i stawiany nieraz na równi z innymi sławnymi wydarzeniami, w tym zdarzeniem z Rendlesham Forest. Dla krytyków pozostaje on jednak niczym więcej, jak niezwykłym zbiegiem okoliczności, który z czasem obrósł legendą.
Huk i wstrząsy
Około 20:30 mieszkańców Llandrillo oraz Llannderfel położonych w hrabstwie Debinghsire w Walii zerwał na nogi niespodziewany huk i wstrząs, który sprawił, że w mieszkaniach wielu z nich zatrzęsły się szyby w oknach, zaś z półek pospadały przedmioty. Część z nich zauważyć miała wkrótce w pobliżu wznoszącej się na 2000 m. n.p.m. góry Berwyn świetlne obiekty i wyczuwając potencjalne niebezpieczeństwo postanowiła zawiadomić policję.
Jednymi z pierwszych światków była Anne Williams z Llandrillo, która zobaczyła na niebie światła oraz obiekt przypominający kształtem „żarówkę” kierujący się ku ziemi. Wkrótce potem nastąpił wstrząs.
Początkowo przypuszczano, że w grę wchodzić może katastrofa samolotu lub też upadek meteorytu.
Sprawą Llandrillo zainteresowała się prasa. Nie tylko miejscowa (fot. za: ghosttheory.com)
– Widziałem jasne czerwone światło, przypominające rozżarzony węgiel – mówił inny świadek obserwacji, tym razem obiektu ze stoku góry. Przypominał wielkie ognisko – dodał.
Podobnych relacji było znacznie więcej, zaś temat wydarzeń w Górach Berwyn szybko poderwany został przez miejscową, a następnie ogólnokrajową prasę, która śledziła te wydarzenia przez kilka dni.
Opowieść Pat Evans
Jedna z najciekawszych relacji pochodzi jednak od zamieszkałej w Llannderfel pielęgniarki Pat Evans (na zdjęciu po lewej), którą miejscowy komisariat poprosił o przybycie na miejsce, gdyż jak uważano, na górze Berwyn zdarzyła się katastrofa samolotu. Wraz z dwiema córkami, Tiną i Diana, pielęgniarka wyruszyła na miejsce, aby po jakimś czasie przekonać się, że chodzi coś zupełnie innego niż rozbity samolot.
Pat Evans (fot. za: ufoshropshire.co.uk)
Na stoku góry kobiety ujrzały dużą kulę światła pulsującą na przemian białym, żółtym i czerwonym światłem. Otaczały ją mniejsze rozsiane wokół punkty świetlne. Kobiety obserwowały zdarzenie przez ok. 10 minut, po czym nieco niepewna Pat zdecydowała się zawrócić uznając, że na miejsce dotarły już ekipy ratunkowe.
W drodze powrotnej natknęła się na policjantów, których poprosiła o wyjaśnienie sytuacji. Odpowiedzi nie uzyskała, zaś sama odeskortowana została do głównej drogi przez funkcjonariuszy, którzy poinformowali ją, że nikt bez odpowiedniej zgody nie może zbliżać się do miejsca rzekomej katastrofy. Obawiając się o bezpieczeństwo córek, Evans nie protestowała i udała się do domu.
Sceptycy uznali potem, że Evans i jej córki pomyliły UFO z… grupą myśliwych lub kłusowników (w zależności od wersji).
Poszukiwania
Odpowiedź ze strony władz nastąpiła jednak szybko. Na miejscu wkrótce zjawiła się policja oraz różnego rodzaju eksperci. Miejsce mimo faktu, że należało do jednego z najbardziej odludnych w całej Walii, rzekomo odcięte zostało od zewnątrz kordonem. Pozostaje pytanie, z czego wynikały środki bezpieczeństwa zastosowane tam na tak wielką skalę, gdyż nawet rolnikom zakazano dostępu do swej ziemi.
W regionie pojawili się także uczeni i wojskowi. Wiadomo, że w pracach na górze Berwyn już po rzekomej katastrofie brało udział dwóch naukowców z Keele University – dr Rona Maddisona i dr Aneurin Evans. Oboje byli zwolennikami teorii związanej z upadkiem meteorytu.
Ale wstrząs, który miał miejsce 23 stycznia odczuli nie tylko mieszkańcy regionu, ale i położonych dalej miejscowości. Stacja sejsmiczna w Edynburgu odnotowała wstrząs o sile od 3.5 do 4 stopni w skali Richtera, jednak miejscowy sejsmolog, dr Ron Lillwal dodał, że aby wstrząs mógł być wykryty w Szkocji, meteoryt mający rzekomo uderzyć w Górę Berwyn musiałby ważyć kilkaset ton i pozostawiłby po sobie całkiem spory krater. Podobnie rzecz mogłaby wyglądać z katastrofą samolotu lub innego obiektu, bowiem zniszczenia przezeń pozostawione byłyby widoczne przez długi czas.
Co zatem stało się w okolicy Llandrillo? Czy był to rzeczywiście zbieg okoliczności? Trudno uznać bowiem, że wstrząsy odczuwane na dość dużym obszarze wywołać mógł obiekt, który spadł lub według innych uderzył w górę.
Walijskie Roswell
Choć zdarzenia z Llandrillo nie udało się wyjaśnić a odpowiedzi na związane z nim pytania nie przynoszą także materiały dotyczące UFO odtajnione przez brytyjski MON, sceptycy mają swoją własną wersję historii. Wedle niektórych twierdzeń, „walijskie Roswell” miało być niczym więcej jak niecodziennym zbiegiem okoliczności. To właśnie wstrząsy, obserwacje świateł na niebie oraz świateł myśliwych na górze, jak i ludzka wyobraźnia miały razem utkać legendę Llandrillo.
Hugh Edwards – jeszcze jeden ze świadków (fot. za: checktheevidence.com)
Co ciekawe, scenariusz wydarzeń podobny był do tego, jaki rozegrał się w czasie rzekomej katastrofy NOL w Kecksburgu w 1965 roku. Wedle innych opinii wspomnienia mieszkańców mówiące o odcięciu góry kordonem miały wiązać się z innym incydentem, ale z 1982, kiedy to na górze Berwyn rzeczywiście rozbił się samolot. Wszystko razem miało dać początek mitowi.
Czy wszystko jednak da się wyjaśnić tak łatwo? Być może swoisty chaos informacyjny i sprzeczne niekiedy ze sobą wersje tego, co się stało najskuteczniej zdołały ukryć prawdziwe oblicze wydarzeń.
Ale zwolennicy teorii o lądowaniu obiektu na górze również wysuwają swe własne teorie i dowody.
W książce pt. „A Covert Agenda” Nick Redfern sugeruje, że szybka odpowiedź na rzekome lądowanie obiektu na górze Berwyn wynikało z działania specjalnej jednostki mającej zajmować się podobnymi przypadkami. Dodaje on, że w przypadku relacji świadków incydentu niewyjaśniona pozostaje jedna kwestia. Według większości z nich, obiekt uderzył w stok góry z dużą siłą, ale relacja Pat Evans wskazywała na coś innego. Czy zatem obiekt widoczny na zboczu był na pewno tym samym, który tam osiadł?
Interesującym epilogiem Llandrillo były informacje uzyskane przez Jenny Randles, których źródłem miał być rzekomy pracownik rządowy. Wedle niego obiekt, który spadł na górę został przewieziony do jednej z baz w Południowej Walii.
Do dziś nie wiadomo, co wydarzyło się zimowej nocy 1973 roku. Historia ta jest tak złożona, zaś jej szczegóły otwierają szerokie pole do spekulacji, co powoduje, że swe racje zawsze odnajdą w niej zwolennicy którejś z teorii – niezależnie od tego, czy przychylają się oni bardziej do wersji związanej z awaryjnym lądowaniem tworu pozaziemskiej cywilizacji, zbiegu niezwykłych okoliczności czy incydentu z wojskiem w tle.
INFRA
Zdjęcie w nagłowku: Krajobraz wzgórz Berwyn, za: Wikimedia Commons