W 1987 roku w okolicach Rzeszowa doszło do bardzo ciekawej serii wydarzeń, w czasie których obok obiektów typu NOL odnotowano również spotkanie z istotami stojącymi na tle swoistego ekranu unoszącego się w powietrzu. Świadkami wydarzeń byli pan Kazimierz S. oraz jego bliscy. Co zatem wydarzyło się na terenie dwóch podkarpackich wsi pod koniec lat 80-tych?
Zajmując się od kilku lat badaniem zjawiska UFO natrafiamy czasami na przypadki o wysokim stopniu dziwności, począwszy od obserwacji dalekich typu NL aż po CE. Charakteryzują się one najczęściej „egzotycznym’’ wyglądem zaobserwowanego obiektu, zachowaniem a także czasem obserwacji itp. Tego rodzaju obserwacje dosyć rzadko docierają do badaczy co ma poniekąd swoje wyjaśnienie. W przypadku zaobserwowania przelotu danego obiektu świadek jest o wiele bardziej zdecydowany na podzielenie się swoją obserwacją z badaczami, niż w przypadku zaobserwowania kilku różnych obiektów i to w długim okresie czasu w dodatku, gdy zachowanie się owych obiektów jest niezrozumiałe i wydaje się nie mieć żadnego celu. Właśnie do takiego rzadkiego zdarzenia podkarpacki oddział CBZA miał okazję dotrzeć kilka lat temu.
O samym zdarzeniu dowiedzieliśmy się pod koniec lutego 2003 roku, kiedy dotarła do nas informacja o rzekomej obserwacji dziwnego obiektu i istot. Informację tą przekazał nam mieszkaniec Wiercan pan Bogusław R., bliski przyjaciel państwa S., którzy jak się później okazało byli świadkami spektakularnej obserwacji. Jeszcze w lutym skontaktowaliśmy się telefonicznie ze świadkami obserwacji i w dniu 9 marca 2003 roku, przyjechaliśmy zarejestrować szczegółowo to zdarzenie. Z początkowych ustaleń, które uzyskaliśmy od pana Kazimierza S. i po części od jego żony wynikało, że pod koniec lipca 1987 roku w miejscowości Będzienica około 25 km na południowy-wschód od Ropczyc doszło do serii obserwacji typu NL, CE-I, CE-II i CE-III. Wszystkie zdarzenia rozegrały się na przestrzeni kilku kilometrów w przedziale czasowym równym kilku godzinom, od około 21:00 do 05:00 nad ranem. Podczas pobytu przeprowadziliśmy rozmowę z panem Kazimierzem, oraz jego żoną. Rozmowę nagrywaliśmy na taśmę magnetofonową, której najważniejsze fragmenty przytoczę poniżej. Niestety, podczas pierwszej wizyty warunki atmosferyczne nie pozwoliły nam przeprowadzić w całości rejestracji, dlatego dalsza część nastąpiła 30 marca 2003 roku. Świadkowie twierdzą że do zdarzenia doszło pod koniec lipca 1987 roku podając, że było to tuż przed żniwami na terenie miejscowości Będzienica i Nockowa.
Od lewej stoją: Kazimierz S. – główny świadek wydarzeń, Grzegorz Dawid oraz Arkadiusz Miazga (fot.: Archiwum A.Miazgi)
Dochodziła godzina 21:00. Świadkowie, Pani Zofia i Pan Kazimierz wraz z córką Barbarą wracali do domu wozem z pracy w pobliskiej cegielni. Panował już półmrok a pogoda była bardzo dobra. Świadkowie mieli za sobą kilka minut jazdy i będąc na zakręcie piaszczystej drogi Pani Zofia zwróciła uwagę mężowi na dziwne światło lecące dość szybko po niebie. Po chwili także pan Kazimierz dostrzegł dziwne zjawisko, które początkowo obserwowane było w zenicie na znacznej wysokości, którą świadkowie ocenili na kilka kilometrów i kierowało się w stronę północnego-wschodu (Az =50 stopni). Były to obiekt składający się z dwóch owali koloru czerwonego. Pani Zofia twierdzi że „każda z kul miała wielkość domu”. Obiekty wyglądały tak, iż pierwszy mniejszy i bardziej okrągły z obiektów znajdował się w pozycji poziomej, natomiast drugi nieco bardziej wydłużony był jakby „doczepiony’’ z boku i znajdował się w pozycji pionowej. Były obserwowane maksymalnie przez 5 – 6 sekund, po czym „spadły za dom’’ znajdujący się w odległości około 300 metrów. Oczywiście obiekty opadły znacznie dalej na horyzoncie. Znajdujący się dom jedynie przysłonił dalszy lot obiektów, które według świadków skryły się na horyzoncie. Od strony obiektów nie dochodził żaden dźwięk a ich światło nie raziło w oczy. Oboje byli tym bardzo zdziwieni i po chwilowej obserwacji udali się w dalszą drogę do domu. Do gospodarstwa dojechali po kilku minutach i po wykonaniu kilku czynności udali się do domu. W między czasie na dworze zrobiło się zupełnie ciemno.
Po kilku chwilach cała pobliska okolica została „zalana”, jasno białym światłem. Pan Kazimierz twierdzi wręcz że jasność była tak wielka, iż można było spokojnie dostrzec igłę na podłodze. W tym czasie w domu były również dwie córki państwa S., oraz mama Pani Zofii, które także widziały dziwną jasność. Świadkowie po chwili zastanowienia się co może być powodem takiej jasności postanowili wyjść na zewnątrz przed dom. Po wyjściu całą rodziną i stając przy drodze biegnącej kilka metrów od domu, dostrzegli niezwykły widok białych kul unoszących się w różnych kierunkach. Kule te znajdowały się w dwóch grupach po trzy w każdej. Pierwsze trzy znajdowały się kierunku północno-wschodnim, (Az = 50?) na wysokości horyzontalnej około10 s. Tak twierdzą świadkowie, chociaż mogły się one znajdować jeszcze niżej, gdyż były widoczne na tle pól znajdujących się na niewielkich wzniesieniach.
Obiekt w kształcie dwóch złączonych owali obserwowany przez Pana Kazimierza i jego żonę (fot.: Archiwum A.Miazgi)
Kule miały średnicę dwóch-trzecich wielkości Księżyca i wisiały w bezruchu obok siebie, rozświetlając całą okolicę białym jasnym światłem, które pomimo swej intensywności nie raziło w oczy. Ich odległość świadkowie szacują na około kilometr. Trzy następne znajdowały się w niedużej odległości od pierwszych w podobnej odległości co pierwsze. Były one wysunięte nieco na północ i tak jak pierwsze zawisały bardzo nisko nad ziemią w całkowitym bezruchu również rozświetlając okolicę. Wszystkie te obiekty tworzyły poziomy rząd świateł. Pan Kazimierz postanowił zawiadomić o tym swojego sąsiada mieszkającego obok. Udał się do niego wozem i razem z nim skierował się drogą w kierunku gdzie po raz pierwszy dostrzegli z żoną dwa złączone owale. Po zatrzymaniu się na rozdrożu dróg obserwowali światła przez kilka minut.
Sześć kul obserwowanych przez rodzinę Państwa S. i ich sąsiada (fot.: Archiwum A.Miazgi)
W pewnej chwili sąsiad zwrócił uwagę panu Kazimierzowi na inne dziwne zjawisko. Był to olbrzymi pomarańczowo – czerwony trójkąt unoszący się w kierunku północno-wschodnim w odległości około 3 kilometrów. Pan Kazimierz twierdzi, że nie był to materialny obiekt, lecz „ogień” lub jakieś światło które swą wielkością przewyższało nieznacznie rosnące w tamtej okolicy sosny. Zjawisko to jednak nie rozświetlało tak bardzo okolicy jak kule i zdawało się unosić i opadać w dół. Po 6 minutach podczas kolejnego wznoszenia się w górę świetlisty trójkąt nagle znikł. Jednak najciekawsze było to, że od strony obiektu dochodził sygnał. „Takiego sygnału w życiu jeszcze nie słyszałem” – wspomina świadek. Twierdzi że był to wysoki dźwięk i nie przypominał on dźwięku niczego z czym się spotkał do tej pory. Dopiero po dłuższym zastanowieniu powiedział że przypominało to trochę „klakson samochodowy”, chociaż dźwięk ten był wyższy. Po zniknięciu trójkąta świadkowie ponownie skupili swoją uwagę na kulach, co chwilę pytając siebie co to może być.
Obiekt w kształcie trójkąta obserwowany przez Pana Kazimierza i jego sąsiada (fot.: Archiwum A.Miazgi)
Po następnych kilkunastu minutach napięcie wśród obserwatorów wzrosło, gdy dostrzegli że stodoła sąsiada znajdująca się w odległości około 300 metrów „zaczyna się palić„. Pan Kazimierz postanowił jak najszybciej udać się w tamto miejsce i pomóc ugasić pożar. Udał się do domu zabierając dwie córki w wieku 16 i 14 lat, które chciały zobaczyć jak się pali i motorem marki WSK udał się w kierunku rzekomego pożaru. Podczas jazdy było bardzo jasno tak, że gałęzie drzew rosnących wzdłuż drogi były widoczne niczym w dzień. Jednak w miarę zbliżania się do stodoły stwierdzał, że coś jest nie w porządku ponieważ nie było widać ognia i dymu oraz ludzi gaszących pożar. Po około 7 minutach jazdy polnymi drogami dotarł w pobliże stodoły stwierdzając, że żadnego pożaru nie ma i wszystko jest w porządku za wyjątkiem świateł unoszących się nad polami. Zastanawiał się cały czas dlaczego sąsiad którego stodoła jest oświetlana niczego nie zauważył, ani też dlaczego inne osoby z okolicznych domów nie dostrzegły dziwnego zjawiska. Był tym wszystkim nieco przestraszony i miał pewne obawy czy nadal kontynuować jazdę, bo jak powiedział zrozumiał, że jest to coś z poza ziemi. Jednak ciekawość pokonała strach i postanowił przejechać jeszcze około 100 metrów tak, aby zatrzymać się na wzniesieniu i stąd poobserwować dziwne światła. W tym samym czasie żona pana Kazimierza obserwowała kule z podwórka a następnie z drogi. Po dojechaniu na wzniesienie z którego rozpościera się piękny widok na okoliczne tereny pan Kazimierz wyłączył silnik motoru i razem z córkami zszedł z niego obserwując obiekty. Wtedy też dostrzegł że od strony północnej znajdują się trzy kolejne kule koloru białego, które rozświetlały pobliskie pola. Znajdowały się one bardzo nisko nad ziemią na tle pól. Dlatego też wcześniej świadkowie ich nie dostrzegli ponieważ przysłaniało je wzniesienie na którym teraz się znajdowali. Wielkość i ułożenie kulistych świateł było takie samo jak we wcześniej zaobserwowanych świateł. Stało się jasne, że nie jest to pożar lecz efekt oświetlania stodoły promieniami wydobywającymi się z kul, które oświetlając ją wywołały efekt podobny do pożaru. Promienie te odchodziły od każdej z kul i w miarę oddalania się od nich stawały się coraz szersze. Świadek porównał te promienie do promieni latarki z tą różnicą że nie rozpraszały się one tak mocno. Próbowali cały czas szukać możliwych wyjaśnień jednak nic nie przychodziło im do głowy. Pan Kazimierz twierdzi, że te ostatnie światła początkowo brał za kombajn jednak odrzucił to wyjaśnienie gdy uzmysłowił sobie, że jest po godzinie 22:00 i żaden kombajn nie powinien już pracować, tym bardziej, że światła były zupełnie nieruchome. Pan Kazimierz swoją uwagę skupił na światłach unoszących się w kierunku północnym, natomiast jego córki obserwowały dwie grupy kul znajdujących się w kierunku południowo-wschodnim.
Trzy obiekty w kształcie kul obserwowane przez Pana Kazimierza i jego córki (fot.: Archiwum A.Miazgi)
Dookoła panowała zupełna cisza a świadkowie przez kilkanaście sekund obserwowali dziwne zjawiska. Nagle jedna z córek 16 letnia Barbara, chwytając ojca za koszulę zaczęła krzyczeć: „Matko Boska tato! Zielone ludzie w tym kierunku tam od Rzeszowa!”
Wygląd obiektu i istot według Pana Kazimierza (fot.: Archiwum A.Miazgi)
Poniżej prezentuję fragment rozmowy przeprowadzony z panem Kazimierzem w dniu 09.03.2003 roku.
Proszę opisać moment zauważenia obiektu, który dostrzegł Pan będąc na polanie razem z córkami.
Któraś z córek, nie pamiętam która krzyknęła jeszcze mnie tak chwytając tu (koszula) ,,Matko Boska!, tato zielone ludzie w tym kierunku tam od Rzeszowa!”. Ja się odwróciłem i nic nie widzę. Ale one krzyczą, narobiły pisku, pokazały mi gdzie, Ja patrzę – są. Ekran jak w telewizji, tylko pieroński ekran. Wysokości około trzech metrów. Jeden chłop, pieroński chłop stał…
Czyli jakiś ekran tam wisiał?
Ekran był bielutki w powietrzu 20 metrów od ziemi wisiał, może 30. Wysokości mówię na oko – około 2.5 metra. To było wyraźnie widać jak Was tu widzę teraz, wyraźnie. Ramki czarne miało.
A jaki kolor miało tło ekranu?
Białe.
Czy z ekranu odchodziły jakieś światła?
Nie.
W jakiej odległości na początku znajdował się ekran od Pana?
Odległości nie ustaliłem.
W jaki sposób ekran przybliżał się do Pana? Prosto, błyskawicznie Czy cały czas był na tej samej wysokości?
Tak.
Co Pan następnie zrobił?
Wsiadłem z córkami z powrotem na motor, zapaliłem, zakręciłem, a to już w sekundę bliżej.
I co się dalej działo?
Motor nie chciał jechać, puszczam sprzęgło a tu nic. Ale za chwilę ruszyłem.
Z jaką prędkością Pan jechał?
Z niedużą, z 10 km/h.
Czy ekran cały czas przybliżał się do Pana?
Oglądałem się i Oni byli coraz bliżej mnie.
I oglądał się Pan co chwilę?
Tak.
A więc w kierunku Pana się zbliżały te postacie z ekranem?
Tak. I jak skręciłem pod katem prostym w lewo, wtedy zniknęło.
W jaki sposób ekran przybliżał się do Pana?
Cały czas nad ziemią.
Ale, czy to leciało za Panem czy z boku?
Z boku. Jak Ja jechałem prosto tak, to leciało z tyłu po ukosie do mnie.
I na zakręcie Pan popatrzył w tamtą stronę?
Tak. Zatrzymałem się, ale już ich nie widziałem. Pomyślałem że tu już się nie mam czego bać, bo do domu blisko.
Czyli ekran zniknął jak się Pan zatrzymał?
Widocznie nie pasował albo kąt, albo… Bo jak jechałem prosto to było. A jak skręciłem w lewo pod kątem prostym to zniknęło.
Mówił Pan, że w ekranie znajdowały się jakieś istoty…?
Na białym ekranie widać było tych zielonych ludzi w skafandrach.
Czy zobaczył je Pan od razu na ekranie czy trochę później?
Od razu istoty. Więc istoty znajdowały się cały czas na ekranie? Tak. Jak wyglądały te postacie? Jak ludzie. Ten jeden był tęgi, drugi też.
Jakiego byli wzrostu?
Wysokości no to mówię, około 2.5 metra. Bo to było wyraźnie widać tak jak was tu widzę teraz. Zielone wszystko w skafandrach jakby. Stali jeden do drugiego twarzą. Drugi był mu po ramiona.
Która istota była wyższa?
Ta istota po lewej.
Czy te istoty się poruszały?
Właśnie że się nie ruszały. Cały czas stały w miejscu? Tak.
Proszę opisać ich ubiór.
W skafandrach, jak nurek Na głowie też.
Jaki dokładnie był jego kolor?
Zielony.
Czy zapamiętał Pan jakieś szczegóły w wyglądzie ubrania?
Nie. Tylko skafander.
Na czym stały?
Na tym ekranie, na tym białym.
Czy sprawiały wrażenie że się komunikują?
Nie, nie, nie. Stały sztywno. Tylko była odległość (odległość pomiędzy nimi. Około 60 centymetrów).
Jakie były proporcje ich głów do ciała?
Jak u człowieka. Widać było wyraźnie, że jak u ludzi.
A ręce w stosunku do ciała?
Były normalne, tak jak u ludzi.
Jak ułożone miały ręce?
Na dół.
Czy widział Pan ich oczy?
Byli jakby do nas troszeczkę do przodu, ale nie całkiem.
Czyli stali jakby bokiem do siebie?
Tak jakby ukosem do siebie i na nas patrzyli.
Czyli widział Pan ich twarze?
Tak. Ale to tak szybko. Jak oni byli tam, to ja sobie myślę – napatrzę się, to będę kiedyś opowiadał. Ale to tak szybko przybliżało się, więc nie dużo zobaczyłem.
Proszę więc je opisać.
Wyglądały jak nasze.
Czy widział Pan ich włosy?
Nie.
To tyle jeśli chodzi o rozmowę nagraną podczas pierwszej wizyty u państwa S. Z nagrania jednoznacznie wynika, że pan Kazimierz razem z dwoma córkami był świadkiem obserwacji typu CE-III. Z racji tego, że w dniu naszego pierwszego pobytu nie dopisała pogoda i nie mogliśmy przeprowadzić innych badań terenowych, oraz że nie mieliśmy zbyt dużo czasu nasze pierwsze ustalenia nie były zbyt dokładne. Dopiero podczas drugiej wizyty zdołaliśmy ustalić w miarę rzetelnie i dokładnie przebieg zdarzeń. Zanim jednak przejdę do dalszej części opisu, przedstawiam kolejną rozmowę przeprowadzoną z córką Pana Kazimierza Barbarą, którą odbyliśmy w Nockowej w dniu 15-04-2003 roku.
Poniżej znajdują się najważniejsze fragmenty tej rozmowy:
Proszę opisać wydarzenia jakich była Pani świadkiem.
To, co pamiętam z tych wydarzeń, to obiekty przemieszczające się, te światła.
Czy obserwowane światła stały w miejscu czy przemieszczały się?
Nie, były to przemieszczające się takie światła.
Jakie to były ruchy? Gwałtowne, czy takie powolne?
Nie gwałtowne, później pojechaliśmy tym motorem, właśnie z tatą i siostrą tam na to wzgórze no i Ja co widziałam po tej przekątnej, czyli to był punkt światła zmieniający się w różne figury geometryczne, tak jak mówiłam, czy to trójkąt czy to kwadrat, czy to koło no i w tym zmieniające się tym punkcie tego światła raz trzy, raz cztery postacie. Te istoty jakby przemieszczały się w tym kole, jakimś takim ruchem, no może nie wiem czy ze zgodnym z ruchem wskazówek zegara, ale nie zawsze były cztery, nie zawsze były trzy. One to też jakby postać przyjmowały. Dla mnie to był wygląd jakby w kształcie takiego trójkąta, ale bardziej głowa nie cała postać. Głowa jakby trójkątna a tu już jakby podobna do postaci nie, do postaci?
Proszę opisać kolor zaobserwowanego „ekranu”. Czy był rażący np. jak światła samochodowe?
To było rażące w oczy, właśnie jak Pan mówi, reflektor samochodowy. Zwłaszcza wtedy jak się przybliżało.
Mogła by Pani opisać sam moment, jak Pani dojechała z siostrą i tatą na wzgórze? Co wtedy Pani zrobiła?
Patrzyłam w stronę Rzeszowa.
Długo trwało obserwowanie innych świateł niczym zaobserwowała Pani ekran?
Było to chwilę, myśmy tam stali z 15 – 20 minut, rozmawialiśmy.
Proszę opisać wygląd i kolor zaobserwowanych istot.
To było w tym żółtym świetle a one właśnie miały – będzie dziwne, jak powiem że były zielone, no ale takie były zielone no bo nie powiem że były pomarańczowe ani czerwone.
Czy kolor istot był jasny czy ciemny?
Jasna zieleń.
Wyglądały jak ludzie?
Z sylwetki to wyglądały takie, jak mówię głowa przypominała trójkąt, czyli taką figurę geometryczną. A tu tak jakby postacie przypominały jakiegoś żołnierza ubranego w zbroję.
A głowa jakiego była kształtu?
Taka kanciasta.
A czy widziała Pani oczy bądź inne szczegóły?
Nie, bym powiedziała jakby ręce to też takie większe, „człapowate”.
Czy ręce były dłuższe niż u ludzi, czy takie same?
Tak sama proporcja nóg i rąk, była dłuższa od tułowia nie proporcjonalnie takie.
A jak miały ułożone ręce?
Normalnie, do przodu wyciągnięte, stały w lekkim rozkroku.
Jak stały istoty? Wobec siebie, czy inaczej?
Prosto i nie patrzyły na siebie
Czy istoty miały na nogach coś przypominającego buty?
Coś takiego jakby nurek i te ręce były jakby podobne, takie człapowate.
Czy te buty były w takim samym kolorze i czy odróżniały się od reszty?
Tyle że większe, kolorem nie.
A czy dłonie było im wyraźnie widać, czy miały coś założone?
Tak jakby coś im założono na te ręce.
A ręce były proporcjonalne jak u ludzi, czy były dłuższe?
Dłuższe do kolan.
Jak Pani zauważyła na początku, to jaka była pierwsza figura?
Koło.
I w jakich odstępach czasu znikały istoty?
One tak jakby przemieszczały się tak jakby zmieniało się w trójkąt, to tak jakby gdzieś naszała jedna na drugą to chodziło zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Te istoty znikały?
Tak i za chwilę zrobiło się cztery, ale jak wchodziło w trójkąt to były trzy.
Czy widziała Pani boki tego ekranu, czy było to płaskie jak kartka?
Nie, było zupełnie płaskie.
Proszę powiedzieć, czy stroje istot były obcisłe czy nie?
Obcisłe przylegające.
Czy były widoczne jakieś szczegóły ubrania, np. zamki, pas itp.?
Coś takiego jakby chropowate, jak dinozaury.
Pani tata wspomniał, że jedna istota była niższa a druga wyższa. Czy Pani to potwierdza?
Tak, przypomniałam sobie, że jak przy tym przemieszczaniu były takie momenty, że nie były wszystkie jednakowe, to jest też fakt słusznie zauważony, były takie momenty.
Ile czasu obserwowała Pani każdą z figur?
Najpierw było koło, chwilę można było na to patrzeć ze 3 – 4 minuty.
A jak figury się zmieniały, czy z trójkąta błyskawicznie zmieniało się w kwadrat ?
To nie było zauważalne, nagle się pojawiało.
Czy pamięta Pani jaka była ostatnia figura widoczna przed odjazdem ?
Koło.
Wygląd istot według Pani Barbary (rys.: Archiwum A.Miazgi)
Są więc dwie wersje wydarzeń z tego wycinka zdarzeń, które omówię nieco szerzej w dalszej części. Tymczasem dalsze wydarzenia są w równym stopniu interesujące.
Tuż po tym, jak świadkowie wsiedli na motor i próbowali odjechać wydarzyła się kolejna ciekawa rzecz. Mianowicie motor został na pewien czas unieruchomiony. Jak zeznaje świadek spowodowane było to awarią sprzęgła. Pomimo tego że kilka minut wcześniej było zupełnie sprawne, teraz całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Pan Kazimierz kilkakrotnie próbował ruszyć z miejsca, ale wszelkie próby nie przynosiły efektu, gdyż motor za każdym razem przygasał. Dodatkowo Pan Kazimierz przez pewien czas odczuwał delikatne mrowienie na plecach, czego jednak nie potwierdzają jego córki. Dopiero po kilku sekundach praca motoru zaczęła wracać do normy a dziwne odczucia psychosomatyczne ustąpiły. Świadkowie zaczęli jechać tą samą trasą z prędkością około 10 km/h, co chwilę odwracając się za siebie i obserwując obiekt. Pan Kazimierz twierdzi że obiekt kierował się za motorem, natomiast jego córka utrzymuje że wykonywał on cały czas ten sam manewr jak wcześniej i sprawiało to wrażenie przybliżania. Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów dojechali do zjazdu ze wzniesienia. A ponieważ strach nieco ustąpił Pan Kazimierz postanowił się zatrzymać by popatrzeć na obiekt, lecz gdy spojrzeli w tamtą stronę niczego już nie dostrzegli. Pan Kazimierz twierdzi że uczucie strachu ustąpiło bardzo szybko a zamiast tego ogarnęła go pewność siebie i przekonanie że nie ma się czego bać, bo do domu jest już blisko. Stojąc tak przez chwilę i widząc że nic się już nie dzieje ruszyli w dalszą drogę. Była ona rozświetlana przez widoczne w dalszym ciągu kule, które cały czas tkwiły w tym samym miejscu. Po drodze mijają gospodarstwo sąsiada, które tak jak wcześniej skąpane jest w świetle promieni wychodzących z kul. Po około 5 minutach dojeżdżają do skrzyżowania dróg, gdzie razem z żoną około godziny 21:00 dostrzegli dwa pierwsze obiekty. Do domu dzieli ich odległość już około 100 metrów, gdy stają się świadkami kolejnego niezwykłego zdarzenia. W kierunku północno-wschodnim dostrzegają ognistoczerwoną kulę ,,ognia,, bardzo szybko opadającą w dół. Kula ciągnęła za sobą ogon w tym samym kolorze. Miejsce w którym opadła znajdowało się bardzo blisko miejsca, gdzie wcześniej Pan Kazimierz razem z sąsiadem obserwowali trójkąt (zdjęcie z widocznym trójkątem). Kula w momencie zauważenia znajdowała się na wysokości horyzontalnej około 60 stopni i była obserwowana przez 2 – 3 sekundy.
Obiekt widziany przez Pana Kazimierza i jego córki podczas powrotu do domu (fot. Archiwum A.Miazgi)
Po tym zdarzeniu świadkowie udali się do domu i obserwowali w dalszym ciągu sześć świecących kul. Około godziny 23:00 wszyscy, oprócz pana Kazimierza udali się do snu. Ten natomiast poszedł do pokoju na pierwsze piętro i stamtąd obserwował kule. Zjawisko to przez cały czas tkwiło w miejscu i nie zmieniało swojego wyglądu do około godziny 04:00, kiedy bardzo szybko kule zmieniły położenie. Sprawiało to wrażenie jak gdyby się pomieszały i znajdowały się na różnych wysokościach, ale w bliskiej od siebie odległości. Oprócz tego wśród kul pojawiła się jeszcze jedna taka sama. Wszystkie pozostawały w tym ułożeniu a około godziny 05:00 świadek mocno zmęczony położył się spać. Na drugi dzień nie czuł się najlepiej i jak twierdzi przez jakiś czas miał problemy z sercem. Z tego powodu przebywał nawet w szpitalu.
Niewątpliwie całe zdarzenie jest na tyle skomplikowane, że ustalenie wszystkich szczegółów jest niemożliwe. Dodatkowo w odtworzeniu wydarzeń przeszkadza kilkunastoletni czas od tamtych zajść. Nie mniej jednak, można spróbować przeanalizować ważniejsze elementy tej historii. Zdarzenie to bardzo mocno utkwiło świadkom w pamięci i w pewien sposób zmieniło ich światopogląd, przynajmniej w kwestii UFO. Są oni prostymi ludźmi na co dzień nie przywiązującymi większej uwagi do tego typu zjawisk. O swoich przeżyciach opowiadali dość emocjonalnie, co dało się szczególnie zauważyć u pana Kazimierza który złożył nam większą część relacji. Nic nie wskazuje że mamy tutaj do czynienia z jakimś wyreżyserowanym oszustwem. Wiele szczegółów tego zdarzenia można spotkać tylko w literaturze ufologicznej a z naszych ustaleń wynika, że do takiej świadkowie nie mieli dostępu. Dopuszczaliśmy również możliwość że sam opis ubioru istot jest zaczerpnięty z rozpowszechnionej w mediach obserwacji Jana Wolskiego z Emilcina. Świadek twierdzi że rzeczywiście słyszał o tym zdarzeniu, lecz nie miało to żadnego wpływu na jego relację.
Siedem obiektów w kształcie kul obserwowanych przez Pana Kazimierza (fot.: Archiwum A.Miazgi)
Wielogodzinne zdarzenie rozgrywające się w Nockowej powinno zostać zauważone przez setki osób, bo nie sposób jest nie zauważyć 25 metrowego obiektu nad pobliskim domem, czy wcześniejszy przelot dwóch NOL – i w momencie kiedy nie było zupełnie ciemno. Według Pani Barbary na drugi dzień do cegielni jej ojca przyszedł sąsiad mieszkający we wsi Dziadówki, który nad ranem widział dziwną jasność nad polami oraz przemieszczające się kule. To samo ponoć obserwował pewien kierowca autobusu, który nad ranem szedł do pracy. Z drugiej strony Pani Barbara podczas obserwacji stwierdziła obecność rolników na okolicznych polach nad którymi unosiły się obiekty. W następnych dniach świadkowie obserwacji rozpytywali swoich sąsiadów o to czy również oni obserwowali niezwykłe zjawiska. Okazało się że żadna z wypytywanych osób nie potwierdziła słów świadków. Biorąc pod uwagę czas obserwacji i różnorodność zaobserwowanych obiektów zjawisko to powinna dostrzec ogromna większość mieszkańców Będziedzicy, Nockowej i innych okolicznych wsi. Tymczasem przez prawie 16 lat świadkowie spotkali jedynie jedną osobę, która widziała jedynie dziwną jasność nad polami i słyszeli o kierowcy autobusu który coś podobno widział. Jak to możliwe że sąsiad państwa S., którego stodoła oświetlana była przez kilka godzin niczego nie dostrzegł?
Dlaczego mieszkańcy w okolicy których pojawił się ogromny „ognisty’’ trójkąt nie zareagowali w żaden sposób?
Wydaje się, że na to pytanie nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Oczywiście istnieją pewne hipotezy jak np. oddziaływanie na świadomość, pewnego rodzaju kamuflaż itp., jednak na dzień dzisiejszy stan wiedzy dostarczanej przez naukę, jak i tej wypływającej wprost z ustaleń badaczy tego zjawiska nie pozwala nam podać przyczyn takiego przebiegu sprawy. Bez wyjaśnienia pozostaje też kwestia zdrowotna Pana Kazimierza, który nie jest pewien, czy to właśnie całe zajście było powodem jego pogorszenia.
Kolejnym interesującym aspektem tej sprawy jest relacja świadka mówiąca o przelocie kilka dni po zdarzeniu samolotu wojskowego o którym mówiono w całej wsi. Tutaj również nie można nic dodać, poza odnotowaniem tego faktu. Przechodząc do analizy zdarzenia, którego świadkami był Pan Kazimierz i jego córki, należy odnotować kilka istotnych uwag. Według Pana Kazimierza jego dostrzeżenie miało miejsce kilkanaście sekund po tym, jak świadkowie dojechali na miejsce i zeszli z motoru. Zupełnie inny czas obserwacji okolic przed pojawieniem się obiektu podaje jego córka, gdyż według niej trwało to 15 – 20 minut. Według pana Kazimierza obiekt w pierwszej chwili znajdował się w odległości około kilometra, co stoi w sprzeczności z relacją pani Barbary, która określa tą odległość na około 300 metrów. Poza tym świadek wskazywał nam że obiekt został zauważony nad domami, które znajdują się mniej więcej w odległości około 300 metrów, dlatego odległość podana przez ojca Pani Barbary jest mało prawdopodobna. Dzięki podanej wielkości pozornej obiektu przez panią Barbarę ustaliliśmy jego rzeczywistą wielkość, która była imponująca. Pani Barbara po wcześniejszym zapoznaniu się z określaniem wielkości pozornej podała wynik 5 cm. Proste przeliczenie wskazuje na to że przy odległości około 300 metrów „obiekt” miał około 25 metrów. Tym samym sposobem określiliśmy wysokość widocznych istot na tle zmieniających się figur, które wynosiły według pani Barbary 0,5 cm. Po obliczeniu wynika że miały 2,5 metra wzrostu. Pan Kazimierz stwierdził, że obiekt poruszał się bardzo szybko i że w ułamku sekundy znajdował się w bliskiej odległości od świadków, która wynosił około 150 metrów. Jednak wydaje się że obiekt poruszał się w rzeczywistości znacznie wolniej, na tyle wolno że mógł on przez kilka sekund obserwować ekran z istotami, wsiąść na motor i odjechać. W momencie odjazdu stwierdził że motor nie mógł ruszyć z miejsca i przygasał. „Motor nie chciał jechać, puszczam sprzęgło a tu nic”. Dopiero po kilku sekundach praca motoru zaczęła wracać do normy a wspomniane wcześniej dziwne odczucia psychosomatyczne ustąpiły. Wygląda na to że jedynie pan Kazimierz odczuwał tego typu dolegliwości ponieważ w trakcie rozmów z jego córkami żadna nic takiego sobie nie przypominała. Świadkowie podczas jazdy cały czas oglądali się za siebie i obserwowali obiekt, który był coraz bliżej. Świadek twierdzi że odczuwał z tego powodu duży lęk i w obawie o bezpieczeństwo swoje i córek chciał jak najszybciej stamtąd uciec. Innym ciekawym elementem jest również to, że świadkowie przez cały czas obserwacji widzieli tylko „przód” obiektu. Pan Kazimierz twierdzi, że zarówno podczas postoju jak i jazdy nie mógł dostrzec jego boków. Dodatkowo wysunął stwierdzenie że można na niego było patrzeć tylko pod określonym kątem, co sugerowało by, że mogli mieć do czynienia z pewnego rodzaju „hologramem”. To bardzo możliwe jeśli weźmie się pod uwagę fakt że istoty przez cały czas stały w bezruchu zmieniając swoje położenie niczym zaprogramowane automaty. Tłumaczyło by to dlaczego było widać tylko ,,przód’’ ekranu. Kolejnym elementem w wyglądzie ekranu były widoczne około 30 cm czarne ramy. Otaczały one ekran z każdej strony i kontrastowały z rozświetlonym otoczeniem spowodowanym przez ciągle widoczne kule. Jeżeli chodzi o wygląd istot to właściwie do tej sprawy nie można nic więcej dodać poza tym, co podali świadkowie. Zastanawiający jest jedynie fakt że pan Kazimierz inaczej widział istoty i obiekt w porównaniu z jego córkami z tym że najmłodsza z córek bardzo słabo pamięta cały przebieg. Tym niemniej potwierdziła że obiekt zmieniał się w inne figury. Poza tym pan Kazimierz nie był w stanie określić wyglądu dłoni istot. Niestety świadkowie nie dostrzegli samego zniknięcia bądź odlotu obiektu, bo mogło by to po części pomóc nam z określeniem charakteru tego zjawiska.
Nie jest to jedyny przypadek gdzie zaobserwowano obiekt w kształcie „ekranu”. Podobny obiekt zaobserwowano w lipcu 2000 roku w Nosówce koło Rzeszowa i w okolicach Wylatowa. Jest to więc nietypowa obserwacja, chociażby ze względu na czas trwania, liczbę i rodzaj widzianych obiektów. Sporo kwestii nie zostało wyjaśnionych, niemniej można stwierdzić, że pojawienie się tych obiektów było faktem a całe zdarzenie to cały szereg obserwacji NL, CE – II i być może CE – III, zakładając, że istoty widziane przez świadków nie były tylko obrazem.
Autorzy: Arkadiusz Miazga, Grzegorz Dawid
Zdjęcia i rysunki: Archiwum A. Miazgi