Choć nauka nie osiągnęła jeszcze konsensusu w sprawie pochodzenia piorunów kulistych, nie słabnie zainteresowanie ich praktycznym wykorzystaniem w celach wojskowych. Kuliste plazmoidy znalazłyby z pewnością wiele zastosowań, nie tylko w wojsku. Jakie zatem postępy uczyniono na tym polu?
200 lat temu okręt wojenny HMS Warren Hastings spotkał dziwny los. Jak pisał wówczas „Times of London”, „trzy kule ognia”, które zstąpiły z nieba uderzyły w statek i zabiły dwóch członków załogi pozostawiając po sobie „mdły zapach siarki”.
Pioruny kuliste przez wiele lat były zjawiskiem ciekawym dla nauki. Podobnie, jak w przypadku innych zjawisk naturalnych o nieokrzesanej sile, także w tym przypadku pojawia się pytanie, czy można zastosować je jako broń? Co ciekawe, pracują już nad tym niektórzy naukowcy.
Nie ustalono jak na razie ani przyczyn ani też natury zjawiska piorunów kulistych, spośród których wyróżniamy kilka ich rodzajów, co zdaje się dodatkowo utrudniać sprawę. Zwykle jednak manifestują się one pod postacią względnie niewielkich kul światła poruszających się powoli w powietrzu, według niektórych wydających z siebie dźwięk przypominający brzęk roju pszczół, po czym wybuchają.
W połowie lat 60-tych amerykańska armia zaczęła przyglądać się możliwości praktycznego wykorzystania zjawiska.
Rzekomy piorun kulisty sfotografowany w Nagano
Raport z 1965 sporządzony przez Centrum Informacji Technicznej Departamentu Obrony podsumowuje i ocenia teorie nt. piorunów kulistych polecając wdrożenie „teoretycznego i eksperymentalnego programu nad badaniem zjawiska jako drogi ku jego zastosowaniu w zbrojeniu”. Doprowadziło to do zapoczątkowania przez Amerykańskie Siły Powietrzne programu „Harness Cavalier”, który jednak nie osiągnął zamierzonych skutków.
Jednakże jakiś czas potem naukowiec dr Paul Koloc przyglądał się metodom kontroli gorącej plazmy w czasie nuklearnej fuzji, czego można dokonać na wiele sposobów przy użyciu urządzenia zwanego Tokamak. Koloc zauważył, że w odpowiednich warunkach masa poruszającej się plazmy może stworzyć odpowiednie warunki pozwalające na jej kontrolowanie. Do stworzenia takiego stabilnego „plazmoida” nie potrzeba żadnych urządzeń. Bliskim odpowiednikiem plazmoida jest krąg dymny – kolejny typ dynamicznego kręgu wirowego, który również pozostaje stabilny przed dany okres czasu w przeciwieństwie do rozproszonego dymu.
Koloc mniemał również, że podobny plazmoid, który powstaje w czasie burzy może również utrzymać się przez kilka sekund lub minut. Według niego właśnie to było przyczyną powstawania piorunów kulistych. Mimo to spotkał się on z oporem ze strony innych teorii, wedle których za zjawisko odpowiadać mógł krzem czy nawet czarne dziury. Do dziś nie ma w tej sprawie naukowego konsensusu.
W latach 80-tych ekipie Koloca udało się stworzyć w warunkach laboratoryjnych niewielkie i krótkotrwałe formy plazmoidów w rozmiarach „od kurzego jajka do piłki”. Było to doskonałe osiągnięcie, jednak nie wystarczyło aby przekonać świat do jego teorii o piorunach kulistych. Ostatecznie jego dorobek mógł doprowadzić do stworzenia podstaw pod kontrolowaną fuzję nuklearną, jednak na drodze pojawiły się pewne problemy natury inżynieryjnej, jak i opór ze strony środowisk naukowych.
W 2002 roku firmie Koloca udało się jednak uzyskać fundusze, dzięki którym miał powstać stabilny „magnetoplazmoid” – twór o średnicy ok. 30 cm., utrzymujący się przez kilka sekund. W następnej fazie „magnetoplazmoid” miał być skompresowany, jak i też przyspieszony do ok. 200 km/h. Ów „skumulowany ładunek impulsów elektromagnetycznych” miał służyć do niszczenia pocisków, generując siły niszczące system naprowadzający pocisku oraz jego cały osprzęt elektroniczny, powodując dodatkowo zniszczenia wywołane wysoką temperaturą.
Wynalazek Koloca uzyskał nazwę PHASER (od Phased Hyper-Acceleration for Shock, EMP, and Radiation).
„Może on mieć cały szereg zastosowań – od ogłuszania personelu po niszczenie urządzeń elektronicznych, mniejszych rakiet, samochodów oraz innych przedmiotów stanowiących bezpośrednie zagrożenie” – pisał Koloc. „Jednym z możliwych zastosowań w siłach porządkowych mogłoby być zakłócanie elektroniki samochodu i zatrzymywanie w ten sposób pojazdów zamiast stosowania pościgów, jak i innych cywilnych zastosowań.”
Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem i jak przyznał naukowiec, choć udało się wytwarzać plazmoidy oczekiwanej wielkości, nie były one wystarczająco stabilne. Aby obejść ten problem potrzeba pieniędzy, o które przedsiębiorstwo wciąż się stara.
Twory przypominające pioruny kuliste generowane w warunkach laboratoryjnych (za: newscientist.com)
– Gdy system stanie się w pełni sprawny, przejdziemy do tworzenia plazmoidów o średnicy od 35 do 45 cm, utrzymujących się od sekundy do pół minuty – powiedział wicedyrektor firmy D.M. Cooper. Twory te będą mogły mieć zastosowanie w celach energetycznych nawet jeśli nie znajdą zapotrzebowania w dziedzinie wojskowości.
Czy zatem „bojowe” pioruny kuliste nadal pozostają poza naszym zasięgiem? Być może lotnicze Laboratorium Philipsa przeprowadzało już podobne badania w 1993 roku. Wówczas również starano się, aby rozpędzona masa plazmy służyła jako broń przeciwko pociskom. Projekt o nazwie MARAUDER (Magnetically Accelerated Ring to Achieve Ultra-high Directed Energy) opierał się na systemie zasilania Shiva. Po 1993 roku zaprzestano jednak publikacji na ten temat, zaś MARAUDER zniknął gdzieś w odmętach historii sekretnych projektów.
Pioruny kuliste nadal pozostają zatem tajemnicą, zaś wszyscy współcześni świadkowie ich obserwacji będą z pewnością nie mniej zdziwieni ich widokiem aniżeli marynarze z pokładu HMS Warren Hastings.
INFRA
Źródło: Wired.com