Choć wydaje nam się, że wiemy wiele o historii cywilizacji, pewne odkrycia rzucają cień na nasz stan wiedzy. Brad Steiger w swym artykule porusza temat dziwnych i niecodziennych odkryć dokonywanych na terytorium Ameryki Północnej, które mogłyby zmienić historię. Mogłyby, gdyby zostały odpowiednio potraktowane przez naukę. Skąd na terenie USA wzięły się zatem tak niecodzienne przedmioty, jak osadzone w kamieniach metalowe misy, gwoździe, ściany z hieroglifami czy tajemnicze mumie.
Słowo wstępu: Artykuł Brada Steigera bez wątpienia porusza interesująca kwestie anomalnych znalezisk, jednakże przed rozpoczęciem lektury, warto rozważyć kilka ważnych kwestii. Pierwsza z nich to stosunek nauki do owych odkryć, jak i fakt, że większość z nich nie zyskała odpowiedniej uwagi, zajmując miejsce w muzealnych magazynach. Drugą kwestią jest jednak to, że dla zwolenników kreacjonizmu dowody tego typu mają ważne znaczenie. Dziś nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak wiele raportów o XIX –wiecznych anomalnych znaleziskach archeologicznych z terenu USA rzeczywiście miało znaczną wartość, a jaka część z nich potraktowana została jako znalezisko mające wspierać prawdomówność biblijnych przekazów o stworzeniu czy potopie.
W połowie lat 50-tych pani Alleyne K. Ecker wyciągnęła z gliny z kopanej na jej farmie przez robotników studni dziwny obiekt. Po wyczyszczeniu go zauważyła, iż to figurka przedstawiająca brodatą postać w szacie, trzymającą baranka. Ekspert od rzeźbienia w drewnie powiedział jej, że wykonano ją z materiału twardszego niż kość słoniowa, z drewna pochodzącego z drzewa, które wyginęło przed setkami lat. Nikt ponadto nie potrafił zidentyfikować postaci, którą przedstawiała figurka.
Tzw. artefakt z Coso – jedno z najbardziej tajemniczych znalezisk z terenów USA. Jest to świeca zapłonowa otoczona kamieniem lub stwardniałą gliną, odnaleziona w roku 1961 w Olancha w Kalifornii. W jaki sposób możliwe jest, że twór współczesnej techniki dostał się do wnętrza kamienia? Niektórzy twierdzą, że to dowód na istnienie zaawansowanej cywilizacji w przeszłości. Inni z kolei w artefakcie z Corso widzą jednakże świecę zapłonową z lat 20-tych XX wieku, która w niezwykły sposób skorodowała w ziemi.
Po pewnym czasie, dwaj chińscy studenci pobliskiego college’u powiedzieli pani Ecker, że w figurce rozpoznają postać Shou Hsing – chińskiego boga długowieczności. Według studentów była to najwcześniejsza reprezentacja boga, którego czczono na setki lat przez Jezusem.
Około 1910 roku, dwaj mali chłopcy bawiący się w niewielkiej osadzie Flora Vista w Nowym Meksyku (USA) wykopali dwie pokryte żłobieniami płyty kamienne, które do dziś wywołują kontrowersje. Wśród symboli starożytnego języka, którego dotąd nikt nie potrafił odczytać, znajdują się przedstawienia licznych zwierząt, w tym dwóch słoni. Bez wątpliwości te wizerunki z trąbami, kłami i dużymi uszami prezentują właśnie te zwierzęta. Chłopcy odnaleźli tablice w ruinach położonych nad rzeką Animas, naprzeciw Flora Vista.
Czy ktoś mógł stworzyć podobiznę słonia, nie widząc nigdy żadnego słonia?
Kiedyś wysunięto teorię, iż jeśli umieścić dostatecznie dużo małp w pokoju wypełnionym maszynami do pisania z odpowiednio dużą ilością papieru, jedna z nich kiedyś stworzy ponownie Hamleta.
Prześwietlenie artefaktu z Coso. Mimo, że sprawa wydaje się tajemnicza, uznaje się, że da się wyjaśnić.
Czy możliwe jest, iż niezliczeni indiańscy artyści, którzy wyryli równie niezliczoną ilość podobizn zwierząt, mogli wśród nich „wymyślić” słonia? Aby bliżej przyjrzeć się możliwości pojawienia się tego wizerunku, powiedzieć możemy, że:
1) Mamuty współistniały w tej części świata z ludźmi, którzy byli na tyle rozwinięci, aby stworzyć ich wizerunki.
2) Inwazja pochodzącego z Azji/Afryki ludu dotarła do nowego świata ze słoniami bojowymi, co widział jeden z plemiennych artystów.
3) Tablice są dziełem fałszerza, który ukrył je w ruinach, gdzie prędzej czy później zostałyby odnalezione.
4) Tablice dotarły do Nowego Meksyku poprzez Fenicjan lub ludy Afryki między 900 a 200 rokiem p.n.e.
13 września 1924 roku niedaleko Tucson w Arizonie, Charles E. Manier odkrył pierwsze z serii kilku przedmiotów, wśród których znajdowało się m.in. 6 krzyży, 9 fragmentów mieczy. Zgodnie z władzami, język, w którym umieszczono inskrypcje na przedmiotach był łaciną używaną do 900 roku naszej ery. Jednakże łacińskie napisy tworzą nam rodzaj historii, który nie ma sensu, zaś kilka hebrajskich słów, które się tam znalazły nie pomagają w rozwiązaniu zagadki.
Po raz kolejny zatem musimy postarać się o wyjaśnienie dla tych dziwacznych przedmiotów.
1) Miecze i krzyże z łacińskimi napisami to fałszerstwo.
2) Grupa odkrywców (prawdopodobnie z krajów śródziemnomorskich), z wiedzą na temat chrześcijaństwa, łaciny oraz hebrajskiego, w jakiś sposób dotarła na tereny dzisiejszego USA, zakładając tam kolonię, która potem została zmazana z kart historii. Niektóre z hebrajskich słów pomieszanych z łaciną brzmiały: „Jahwe”, „Pokój” oraz „Potężne Imperium”. Czy zatem domniemani odkrywcy sami pochodzili z owego imperium, czy dopiero napotkali je w Nowym Świecie?
Wydanie „Scientific American” z 22 lipca 1882 roku mówi o ciekawym znalezisku pre-inkaskich artefaktów z Wirginii.
Obiekty te (odnalezione między szczytami Blue i Allegheny, niedaleko Mount Pisagh), były zupełnie unikatowe, składając się z figur przedstawiających zwierzęta i ludzi. Niektóre były urządzeniami domowymi wykonanymi z wielką precyzją przy pomocy metalowych narzędzi.
Te kamienne przedmioty odnaleziono w czasie kopania tunelu pod Table Mountain w 1877 roku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zostały w warstwach skalnych sprzed 33 – 50 milionów lat. Nie wiadomo, jak się tam znalazły.
Korespondent „Scientific American” zauważa następnie, iż nie przypominały one przedmiotów wykonanych przez rdzennych Amerykanów. Można stwierdzić, iż to dzieło obdarzonego fantazją mistrza. Potem jednak pojawia się następny szczegół. Niektóre z postaci przedstawiono na dwugarbnych wielbłądach, nosorożcach i hipopotamach. Zatem albo podobne stworzenia były widziane przez tworzącego je artystę, albo był nie był on obdarzony tylko fantazją, ale i zdolnością widzenia na odległość.
Magazyn zaryzykował wówczas teorię, iż przedmioty te „wykonała wcześniejsza rasa, bardziej cywilizowana, którą częściowo zniszczyli lub podporządkowali sobie” Indianie.
Rzymskie monety odkopano w kurhanach w stanie Illinois. Niedaleko Eddyville w Kentucky w dawnej osadzie odnaleziono żelazny widelec.
W 1966 roku w Ekwadorze odnaleziono porcelanę z okresu Jommon (3000 p.n.e.).
Pedro – znaleziona w 1932 roku w jaskini w Górach Pedro w stanie Wyoming. Mierzy jedynie 40 cm wzrostu. Pedro zaginął w niejasnych okolicznościach i nigdy nie udało ustalić, czy był to zdeformowany płód (z bezmózgowiem), czy osobnik bliżej nieokreślonego gatunku. Pikanterii całej sprawie dodają legendy miejscowych Indian mówiące o niewielkich złośliwych istotach zwanych Nimerigar.
Kamienie z inskrypcjami w runach odnajduje się w USA oraz Kanadzie.
Ogromne kamienne głowy porozrzucane w dżunglach Veracruz mają twarze przedstawiające osoby rasy czarnej.
Gliniana tabliczka znaleziona w pobliżu rzeki Susquehanna w Pensylwanii zawiera napis sporządzony przy pomocy pisma klinowego, który mówi o krótkoterminowej pożyczce zaciągniętej przez asyryjskiego kupca w Kapadocji w roku 1900 p.n.e.
Zgadzam się z Patrickiem Huyghe, który w swej książce pt. „Columbus Was Last: From 200,000 BC to 1492, A Heretical History of Who Was First” prezentuje wiele dowodów mówiących, że przed tym, nim pierwsi Europejczycy ujrzeli wybrzeża Ameryk, docierali tam inni żeglarze. Mimo to, na całym świecie odnajdywano przedmioty, które nie wpasowywały się w ustalone z góry ramy czasowe. Wydaje się zatem, że wszystkie one razem wzięte wskazują, że na to, że na terenie obu Ameryk, nim pojawili się tam Europejczycy istniały dotąd nieznane cywilizacje.
Z kopalń rudy miedzi na Isle Royale w Michigan w okresie prehistorycznym wydobyto i przetransportowano około 1000 ton rudy. Dokonał tego lud, który nie tylko posiadał zdolność obróbki metalu, ale też możliwość odpowiedniego przetransportowania go z miejsca wydobycia.
Niekiedy żelazne przedmioty odnajdywane były przez amerykańskich farmerów na polach. Spekulacje odnośnie ich twórców obejmowały m.in. Wikingów, tajemniczych twórców kurhanów lub też inne zapomniane cywilizacje istniejące niegdyś w Ameryce.
W 1953 roku górnicy z kopalni węgla w Wattis (Utah) natknęli się na sieć wąskich tuneli, w których znajdował się węgiel tak stary, że zwietrzał nie nadając się do jakichkolwiek celów. Poszukiwania na zewnątrz nie pozwoliły natrafić na wejście do systemu tuneli. Ponieważ tunele odkryte zostały na znacznej głębokości był to niezbity dowód na to, że ktoś przeprowadził ambitny projekt wydobywczy, jednakże czas zatarł wszelkie inne ślady po jego twórcach.
Profesor John E. Wilson z Wydziału Inżynierii na Uniwersytecie Utah mówił w 1954 roku, że tunele są nie tylko niewątpliwym dziełem człowieka, ale też tworem, w przypadku którego określenie daty powstania wydaje się trudne do ustalenia.
Na jeszcze jedno ciekawe znalezisko natrafili robotnicy pracujący w kamieniołomie niedaleko Norristown (Pensylwania). Podczas przecinania marmurowego bloku wydobytego z głębokości ok. 20 m. i powstałego przed około milionem lat, jeen z nich ujrzał prostokątną szparę, w której znajdowały się dwa znaki przypominające greckie litery „pi” oraz „jota”, lub łacińskie „i” oraz „u”. W jaki sposób powstały, nie wiadomo.
Jeske D. Jennings – profesor antropologii z tej samej uczelni nie potrafił zidentyfikować twórców tuneli górniczych twierdząc, że zarówno one, jak i podziemne komory nie mogły być dziełem rdzennych Amerykanów. „Na pierwszym planie” – mówił – „znajdują się potrzeby. Jeśli chodzi o lokalne zapotrzebowanie na węgiel, w okolicach Wattis nie odnaleziono śladów na jego masowe wykorzystywanie.”
Wydawana w Morrisonville w stanie Illinois gazeta 24 grudnia 1851 roku zawierała artykuł o „geologicznej zagadce”. Według relacji, Hiram de Wirr, który wrócił z Kalifornii, przywiózł ze sobą kawałek kwarcu w rozmiarach pięści mężczyzny. Gdy zamierzał pokazać okaz przyjacielowi upuścił go na podłogę i gdy bryła pękła, w środku jak się okazało znajdował się lekko skorodowany, ale wciąż doskonale prosty żelazny gwóźdź z doskonale zachowaną główką. Kto go wykonał i w jaki sposób znalazł się w bryle kwarcu? Jeśli gwóźdź posiadałby dar mowy, z pewnością moglibyśmy dowiedzieć się wiele o nieznanej nam historii…
W liście do pisma „The American Antiquarian” datowanym na 5 grudnia 1879 roku, Hannibal Fox z Milton pisze o odkryciu dwóch masek – żelaznej i srebrnej – podczas orania pola. Redakcja stwierdziła, że wykonywanie podobnych, prawdopodobnie pośmiertnych masek, nie leżało w tradycji żadnego z rdzennych ludów.
9 czerwca 1891 roku S.W. Culp rozbiła bryłę węgla, której części zamierzała włożyć do pieca. Wykonując tą czynność po raz tysięczny nie spodziewała się zapewne, że kawałek węgla może skrywać coś niezwykle dziwnego.
„Początkowo pani Culp myślała, że ktoś przypadkowo wrzucił do węgla łańcuch, jednakże zmieniła zdanie, gdy go podniosła” – czytamy w prasowej relacji. Okazało się, że łańcuch osadzony był w środku bryły węgla. W magazynie o nazwie „Creation Research Society Quarterly” z 1971 roku, Wilbert H. Rusch – profesor biologii cytuje list, który jego znajomy otrzymał od Franka J. Kenwooda – strażaka z elektrownii w Thomas w Oklahomie, który twierdził, że w 1912 roku rozbił bryłę węgla, odnajdując osadzone w nim żelazne naczynko. „Naczynie wypadło z środka, zostawiając po sobie wgłębienie. Dowiedziałem się potem, że węgiel pochodził z kopalń w Wilburton w Oklahomie” – pisał Kenwood.
Ustalenie dokładnego wieku opisanych powyżej przedmiotów nie jest łatwe, bowiem powszechnie wykorzystywana metoda radiowęglowa odnosi się do materiałów organicznych, jak kości, drewno, węgiel czy tkaniny.
17 grudnia 1869 roku „Los Angeles News” opublikował relację o odnalezieniu ściany z tajemniczym pismem. Autorem relacji był korespondent gazety „Cleveland Herald” piszący z Wellsville w Ohio. Według jego relacji, kpt. Lacy z Hammondsville podczas prac w kopalni węgla odnalazł dużą płaską tablicę, na której widniały wyraźne znaki przypominające hieroglify. Nikt jednak nie potrafił ich zidentyfikować. Pierwsza linia zawierała 25 znaków. Ponieważ znaleziska dokonano 100 m. pod ziemią, korespondent sugerował, że mogły one pochodzić sprzed setek milionów lat.
Innym przykładem niecodziennego znaleziska jest aluminiowy przedmiot odnaleziony w Rumunii, niedaleko miasta Aiud. Miał zostać odkryty obok kości mastodonta. Nie udało się ustalić, czym tak naprawdę jest.
Wydanie Scientific American z 14 stycznia 1886 roku zawiera raport z Lexington w Kentucky, który mówi o masywnej kamiennej ścianie odsłoniętej przez pracowników kamieniołomu w pobliżu miasta Frankfort.
„Nosiła niezwykłe podobieństwo do tworu rąk ludzkich, a ślady murarskiej zaprawy były doskonale widoczne. […] Ściana była zatem dobrze osadzona w pokładzie wapienia, który sformował się najprawdopodobniej po jej wybudowaniu. Masywny wygląd ściany sprawiał wrażenie, że to dzieło rąk ludzi, którzy zniknęli przed wiekami, ale mogli konkurować z najlepszymi murarzami.”
27 czerwca 1969 roku robotnicy odnaleźli w Oklahomie formację skalną, która spowodowała wiele kontrowersji i zamieszania wśród władz. Dla laika miejsce przypominało podłogową mozaikę ułożoną z płytek. Co ciekawe, podobnego zdania byli również eksperci…
– Jestem pewien, że to dzieło ludzkie, ponieważ ułożone tu linie z kamieni przecinają się tworząc romb – powiedział Durwood Plate, geolog badający to miejsce.
Dr Robert Bell, archeolog z University of Oklahoma stwierdził jednak, że to najprawdopodobniej naturalna formacja, w której nie może dopatrzeć się śladów umyślnie zastosowanego spoiwa. Przeciwnego zdania był Plate, któremu udało się dopatrzeć śladów substancji przypominającej muł, która znajdowała się między kamieniami.
Delbert Smith, inny geolog i przewodniczący Kompanii sejsmograficznej stanu Oklahoma stwierdził, że formacja, która odkryta została na głębokości ok. metra mogła mieć w sumie powierzchnię kilku tysięcy stóp kwadratowych. „The Tulsa World” pisał 29 czerwca 1969: „Nie ma wątpliwości co do tego, że zostało to umyślnie położone. Nie wiadomo jednak przez kogo.”
5 listopada 1967 roku Frank Tolbert pisał w „Dallas Morning News” o mieście ukrytym pod dzisiejszym Rockwall w stanie Teksas. Dowiedział się, że ściany budowli w tajemniczym mieście miały grubość kilkunastu centymetrów i odznaczały się wysoką klasą pod względem konstrukcji. Znajdujące się tam pozostałości miały zbyt regularny charakter, aby mogły być tworami natury. Co więcej, miały się tam znajdować również ślady pisma.
Figurki z Acambaro – odnalezione w Meksyku w 1944 roku miały przedstawiać dowód na to, że ludzie współistnieli z dinozaurami. Ich historia pełna jest niejasności i sprzecznych informacji. Za ich peruwiański odpowiednik można uznać tzw. kamienie z Ica – również przedstawiające wymarłe gady w towarzystwie ludzi, będące jednak współczesnymi fałszywkami.
W marcu 1964 roku Frank McNamara Jr., podczas prac w piwnicy swego domu w Bostonie, gdzie próbował naprawić pękniętą rurę, natknął się na wyrzeźbioną kamienną głowę o wadze ok. 5 kg. Dziwne znalezisko przedstawiające człowieka o kręconych włosach i skośnych oczach zdumiało naukowców z Harvardu i innych placówek. Jedyny wniosek mówił, że nie jest to dzieło rdzennych Amerykanów, a prawdziwe pochodzenie głowy nie jest znane. Jeden ze znawców stwierdził, że może ona pochodzić z terenów Bliskiego Wschodu i bez wątpienia jest to dzieło starożytnych. Nikt nie wie jednak, w jaki sposób znalazło się pod piwnicą domu w Bostonie.
Jak dotąd, niewielu archeologów i innych członków naukowej społeczności zainteresowało się ustaleniem prawdziwej natury wielu anomalnych znalezisk, które w znaczny sposób mogłyby zmienić nasz pogląd na historię Ziemi.
INFRA
Autor: Brad Steiger
Odwiedź stronę internetową autora
Opublikowane za zgodą autora