W 1965 roku amerykańscy ufolodzy zwrócili uwagę na postać Paula Villi, który twierdził, że jest w kontakcie z istotami przybywającymi z gwiazdozbioru Warkocza Bereniki. Ale to co łączy go z Billym Meierem (jego kolegą po fachu) to zdjęcia, które wykonał statkom tajemniczych Nordyków…
Paul (a dokładnie Apolinar) Villa zamieszkały w Nowym Meksyku był kolejną z barwnych postaci światka kontaktowców, z których najlepiej znanym jest Szwajcar Eduard Meier. Z tą postacią Villę wiąże jednak znacznie więcej, w tym przede wszystkim fotografie obiektów istot, z którymi rzekomo się kontaktował.
Zapoczątkowane niedługo po obserwacji Kennetha Arnolda zjawisko tzw. kontaktowców w okresie Zimnej Wojny kwitło w najlepsze. Przyczyn pojawienia się kontaktowców, wśród których pionierem był pochodzący z Polski George Adamski było najprawdopodobniej wiele, od prób zarobku po manię latających talerzy, sterowanie i dezinformowanie środowiska ufologicznego przez służby, z którymi w ścisłym kontakcie współpracować miał m.in. Adamski. Sam Villa pojawił się na scenie w 1965 roku i choć dziś kontaktowcy jawią się nam jako nieco naiwna choć jakże barwna część historii ufologii, na mieszkańca Nowego Meksyku zwrócił uwagę jeden z aspektów jego historii – zdjęcia.
Cześć z nich możemy podziwiać do dziś nie wiedząc nic o ich autorze. Prawdą jest jednak, że już na początku sami ufologowie podchodzili z rezerwą do jego zdobyczy. Villa utrzymywał tymczasem, że jego sprawa jest znacznie bardziej złożona…
Paul Villa (fot. za: ufoevidence.org)
Z istotami pozaziemskimi miał spotykać się już dzieciństwa. Co więcej, pobierał u nich „telepatyczne nauki”, mimo że nie skończył 10 klas „ziemskiej” szkoły. Widywał też wiele latających spodków. Jedno ze spotkań z pozaziemianami miało miejsce w 1953 roku, kiedy to pewnego dnia (będąc w pracy) poczuł przedziwne uczucie, które skłoniło go do udania się w ustronne miejsce, gdzie natknął się na olbrzymiego człowieka i jego latający talerz. W czasie rozmowy z nim uświadomić miał sobie, że istota nie tylko wie o nim bardzo dużo, ale również przypomina z grubsza typowego mieszkańca Ziemi, poza wzrostem i bardziej „doskonałym” wyglądem. Oprócz tego otrzymał informacje o bazach owych istot na Księżycu i Marsie a także typowe dla większości kontaktowców zapewnienie o pomocy Ziemianom. Oprócz wielu innych rzeczy podali miejsce swego pochodzenia – był to gwiazdozbiór o nazwie Warkocz Bereniki.
W jego historii odzwierciedliło się wiele innych szczegółów z życia osób kontaktujących się z „kosmicznymi braćmi”, w tym trudności na jakie zwykle napotykali, brak akceptacji czy prześladowania ze strony wszelkiej maści agentów próbujących ich rzekomo uciszyć. Tymczasem wydaje się, że wszelkiego rodzaju agencje były raczej zainteresowane pracą i dorobkiem kontaktowców, za pomocą których mogły skutecznie ingerować w środowiska ufologów oraz entuzjastów UFO.
UFO z jednego z najsłynniejszych zdjęć Paula Villi (fot. za: ufoevidence.org)
Villa mówił ponadto, że jak inni wybrańcy miał otrzymywać telepatyczne wskazówki wiodące go do określonych miejsc, gdzie znajdował się „pozujący” dla niego statek kosmiczny, który fotografował japońskim aparatem. Fotografie na pierwszy rzut oka wyglądały ciekawie i dostrzec można było na nich liczne szczegóły domniemanych pozaziemskich statków. Dla niektórych były one jednak po prostu „zbyt dobre”, aby przyjmować je bezkrytycznie.
W ten też sposób z Villą skontaktowali się badacze z organizacji APRO pytając go wprost, w jaki sposób „tworzy” swe fotografie, na co ten z przekąsem odpowiedział:
– Droga pani – najpierw potrzeba wykonać model, który potem podrzuca się w powietrze…
Dla wielu sarkastyczna odpowiedź Villi była potwierdzeniem tego, że zdjęcia mają bardziej tajemnicze pochodzenie. Rzekome kontakty Villi sprawiły, że stał się sławny, a jego zdjęcia coraz bardziej rozpoznawalne i coraz dalej rozpowszechniane. Problem ich autentyczności poruszany jest także dziś, jednak nie oznacza to, że we wspaniałej karierze Villi jako łącznika z istotami pozaziemskimi nie pojawiły się problemy. Te zauważono już dawno.
Wiliam Spaulding – jeden z pionierów analizy zdjęć NOL przyjrzał się im dogłębnie odkrywając kilka szczegółów. Szczególną uwagą obdarzył zdjęcie z 1963 roku, gdzie UFO znajduje się koło drzewa. Analizy wykazały pewien szczegół – sznurek. To prawdopodobnie na nim umieszczony był model o średnicy ok. metra. W przypadku innych zdjęć ustalono, że Villa nie kłamał mówiąc, że rzuca modele w powietrze.
„Amerykański Meier” nie był oczywiście wyjątkiem. Fotografie starannie preparowali już przed nim inni kontaktowcy, w tym wspomniany już Adamski. Fotografie jednorękiego Szwajcara, Billy’ego Meiera cieszą się z kolei nieustannym zainteresowaniem do dziś.
Po analizie zdjęcia okazało się, że Villa to utrzymania modelu w powietrzu użył linek
Zjawisko kontaktowców w całej swej rozciągłości pozostawało i pozostaje kwestią ufologicznego folkloru, stanowiąc w dzisiejszych czasach raczej barwny i naiwny element z początków ufologii. Ta bowiem zmienia się wraz z mijającymi dekadami. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że zdjęcia dziś eksponowane jako „mocne” dowody ufologiczne mają czasem bardzo kruche podstawy, a sam fakt wystąpienia osób utrzymujących rzekomy kontakt z „kosmicznymi braćmi” był wytworem nastrojów epoki pozostając dziś elementem w bogatej UFO-kulturze i tradycji. Poznając bowiem historie zjawiska i zmiany zachodzące na przestrzeni dekad możemy dowiedzieć się na jego temat bardzo wiele.
INFRA
Fotografia w nagłówku: Paul Villa, za: ufodigest.com