O Zielonej Wyspie leżącej na rzece Don, który przecina miasto Rostów, krążą dziwne opowieści. Niektórzy nazywają nawet ten rejon „trójkątem bermudzkim”. Złą sławą cieszy się on z dawien dawna, choć najnowsze relacje mówią m.in. o spotkaniach z tajemniczym lewitującym czarnym obiektem, którego sąsiedztwo wpływa na zmianę zachowania człowieka a także obserwacjach UFO.
O Zielonej Wyspie rozdzielającej rzekę w mieście Rostów nad Donem od dawną krążą mrożące krew w żyłach opowieści. Lokalna prasa wręcz nazwała to miejsce odpowiednikiem „trójkąta bermudzkiego”. Starsi mieszkańcy opowiadają, że historia ponurej sławy tej wyspy sięga lat 20-tych XX wieku kiedy to zaczęły krążyć plotki o pojawieniu się zjaw, wracających do życia topielcach a nawet o rusałkach. Bardziej współczesne historie mówią o katastrofie UFO i upadku meteorytu. Przed II WŚ wyspa została zajęta przez NKWD. Widziano ciężarówki wywożące coś z terenu wyspy. Jesienią 1941 roku wojska hitlerowskie przedarły się do Rostowa. Pułk wojsk NKWD walczył o utrzymanie wyspy do ostatniego żołnierza, tym samym umożliwiając dalszy wywóz z terenu czegoś tajemniczego, ale co to było, do dziś nie wiadomo.
Zielona wyspa znajduje się na południa miasta Rostów nad Donem, z którym połączona jest sezonowym mostem pontonowym oraz kolejowym. Jest to przede wszystkim lubiane przez mieszkańców miejsce wypoczynku zwłaszcza w sezonie letnim. Można ją podzielić na trzy części: wschodnią, środkową i zachodnią. We wschodniej znajdują się miejsca wypoczynkowe, plaże oraz przystanie. Centralna część to przede wszystkim słabo zalesiony teren poprzecinany kilkoma gruntowymi drogami. Tymczasem zachodnia część to głównie gęsty las oraz bagna.
Wyspa cieszy się nie tylko powodzeniem wśród mieszkańców miasta lubiących wypoczynek nad wodą czy też wędkowanie ale jest także tematem krążących legend o dziwnych zjawiskach. Nie dziwi więc, że znalazła się na liście anomalnych miejsc Rosji.
Wyspa Zielona na Donie (za: Google Earth)
Klasyczna opowieść jaką możemy usłyszeć wygląda mniej więcej tak jak ta relacja jednego z mieszkańców Rostowa:
– Dopłynąłem do wyspy pod wieczór, już zachodziło słońce. Zostawiłem łódkę przy piaszczystym w tym miejscu brzegu i wyruszyłem do lasu w poszukiwaniu chrustu aby rozpalić ognisko. Odszedłem od rzeki całkiem niedaleko cały czas kierując się na wprost, w kierunku przeciwnym do miejsca gdzie zostawiłem łódkę. Jakież było moje zdziwienie kiedy po kilkunastu minutach znalazłem się na brzegu przy mojej łódce! Nie mogąc pojąć jak to mogło się stać wyruszyłem jeszcze raz do lasu, idąc tym razem w inną stronę. Historia się powtórzyła. Pięć razy powtórzyłem eksperyment i za każdym razem wychodziłem na to samo miejsce dokąd przypłynąłem!
W większości opowieści mieszkańców przewija się motyw tajemniczego, „wirtualnego” czarnego kamienia. Dlaczego wirtualnego? Bowiem ani badaczom tajemnic ani naukowcom nigdy nie udało się go odnaleźć. Tymczasem świadkowie twierdzą, iż nie tylko go widzieli ale też odczuwali jego oddziaływanie w postaci zaburzeń psychosomatycznych.
Dla przykładu, grupa młodych mieszkańców Rostowa utrzymuje, że po przybyciu na wyspę łódką, natknęli się oni na czarny kamień lewitujący kilka centymetrów nad ziemią. Kamień emitował nieprzyjemny, buczący dźwięk. Następnie uczestnicy wycieczki poczuli drgania ziemi oraz zaczęli odczuwać zaburzenia wzroku, bóle głowy, poczucie paniki. Ostatecznie wszyscy rzucili się do ucieczki w różne strony. Uspokoili się dopiero po godzinie kiedy spotkali się przy łódce i odpłynęli na bezpieczną odległość od wyspy. Po kilku dniach chłopcy odważyli się jeszcze raz wybrać się na wyspę jednak tym razem nie odnaleźli kamienia ani nie odczuli niczego niezwykłego.
Coś innego przytrafiło się pewnej rodzinie z Rostowa. Ojciec, matka i sześcioletnia córka wypoczywali na Zielonej Wyspie. Podczas gdy rodzice zajęci byli rozpalaniem ogniska ich córka znikła. Przerażeni dorośli kilkukrotnie obiegli wyspę, przeszukali namiot jednak dziecka nigdzie nie było. Po dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań okazało się, że dziewczynka śpi… w namiocie. Po przebudzeniu się córka opowiedziała, że kiedy zbliżyła się do brzegu zobaczyła „buczący czarny kamień”. Kiedy tylko dotknęła jego ręką natychmiast zasnęła. Co stało się z nią później i jakim sposobem znalazła się w namiocie nie była w stanie sobie przypomnieć. Z innych opowieści można się dowiedzieć o tajemniczych dźwiękach wydobywających się jakby spod ziemi. Wiele osób wskazuje też na dziwnie bujną roślinność porastającą wyspę.
Na początku lat 80-tych miejscowe władze postanowiły stworzyć na wyspie ośrodek wypoczynkowy dla młodzieży szkolnej. Dostarczono materiały budowlane, wykopano fundamenty dla budynków i sportowych boisk. Jednak prace nagle przerwano i nigdy ich nie wznowiono. Moskiewski pisarz Aleksiej Prijma, który do 1973 żył w Rostowie i do tej pory zajmuje się problemami miasta uważa, że prace przerwano z powodu odnalezienia w glebie niebezpiecznych dla zdrowia związków chemicznych, miedzy innymi takich, które nie występują naturalnie. Prawdopodobnie to one są odpowiedzialne za swego rodzaju mutację roślinności.
Badaczom nigdy nie udało się natknąć na choćby ślady dokumentów, które potwierdziłyby twierdzenia Prijmy. Jeżeli jednak budowa kompleksu wypoczynkowego została przerwana rzeczywiście z powodu odnalezienia niezwykłych związków chemicznych nasuwają się pytania: jak one tam się znalazły?
Być może historia z czasów II WŚ nasunie pewne odpowiedzi. Na Zielonej Wyspie znajduje się tablica upamiętniająca 230 pułk NKWD broniący w 1941 roku tego miejsca przed hitlerowcami do ostatniej kropli krwi. Wspomniany wcześniej Prijma twierdzi, że dotarł do wspomnień jednego z funkcjonariuszy NKWD. Według nich, przed wojną doszło na wyspie do lądowania „latającego urządzenia bez skrzydeł”. Natychmiast w rejon przerzucono oddział specjalny NKWD bowiem przyjęto, że NOL jest jakimś tajnym niemieckim samolotem bądź rakietą. Części owego urządzenia wywożono następnie w głąb kraju aby zdążyć przed nadejściem Niemców.
Wyspa Zielona wydaje się być spokojnym miejscem. W rzeczywistości stanowi jedno z ulubionych miejsc wycieczek mieszkańców Rostowa nad Donem – jednego z największych rosyjskich miast. Czy rzeczywiście kryje w sobie coś tajemniczego? (fot.: donrise.ru).
Badacze zwrócili się do archiwum FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) o oficjalną informacje nt. działalności 230 pułku NKWD w związku z katastrofą NOL na Zielonej Wyspie. Nie otrzymano ani potwierdzenia ani zaprzeczenia ze względu na brak dokumentów. Jak powiedział dyrektor archiwum, wszystkie materiały zostały przekazane w 1991 roku do ukraińskiego instytutu historycznego, a po rozpadzie ZSRR zaginęły.
Tym nie mniej zachował się dokument pod tytułem „Charakterystyka działań bojowych 230 pułku NKWD” podpisany przez dowódcę sztabu 56 armii generała Aruszanjana oraz komisarza pułku Branzburga. W dokumencie tym czytamy m.in. „Pułk w przeciągu 7 dni prowadził ciężkie walki o utrzymanie Zielonej Wyspy, na którą przeciwnik kierował swoje najbardziej zaciekłe ataki. Pomimo zdecydowanej przewagi liczebnej i sprzętowej przeciwnika pułkowi udawało się utrzymać ten odcinek obrony. Straty pułku wyniosły ponad 90%”.
W dokumencie nic nie wspomina się o innych zadaniach pułku ani o „latających talerzach”. Świadczy on jednak o olbrzymiej zaciętości z jaką broniono Zielonej Wyspy. Być może żołnierze NKWD bronili przed hitlerowcami czegoś niezwykłego?
Borys Panasjuk zajmuje się badaniem niezwykłych miejsc w okolicach Rostowa i w całym regionie. Zieloną Wyspę odwiedza regularnie od 1968 roku. Panasjuk doskonale zna powyższe historie i twierdzi jednoznacznie, że to… bzdury. Jego zdaniem historie o tajemniczych zaginięciach, „czarnych kamieniach” czy też niezwykłych dźwiękach są typowymi lokalnymi legendami dobrze znanymi w wielu rosyjskich miejscowościach. Lądowanie UFO przed wojną na Zielonej Wyspie ani też sekretna działalność 230 pułku NKWD nie znajdują potwierdzenia w żadnych dokumentach. Panasjuk sam będąc częstym gościem na wyspie nigdy niczego niezwykłego nie doświadczył jak też nie natrafił na żadną wiarygodną relację świadka.
Kręgi na Wyspie Zielonej widoczne z Google Earth. Przypominają formą te widziane w innych częsciach świata, m.in. w Kanadzie oraz samej Rosji. Według naukowców, da się wyjaśnić ich pochodzenie jako rzadkie zjawisko naturalne. (fot. za: Google Earth)
Tymczasem badacz wskazuje na coś innego. Na łąkach Zielonej Wyspy co jakiś czas pojawiają się zagadkowe kręgi w trawie (można je dostrzec w programie Google Earth). Panasjukowi udało się odnaleźć te kręgi i wykonać zdjęcia z ziemi. Trawa istotnie jest „położona” koncentrycznie w kierunku południowo-zachodnim. Gleba i w ogóle całe otoczenie nie wskazują na żadną przyczynę pojawienia się takich kręgów. Zdaniem Panasjuka to właśnie jest prawdziwa zagadka Zielonej Wyspy, którą należy rozwikłać.
INFRA
Fotografie Wyspy Zielonej: terra.donrise.ru