50 lat temu znajdujący się na odciętej od reszty świata wyspie misjonarz zaczyna zauważać rosnącą aktywność niezidentyfikowanych obiektów latających. Świadkami jest nie tylko miejscowa ludność, ale i przedstawiciele władz. Pewnego dnia także on sam staje się świadkiem obserwacji, która przeszła do historii ufologii, ale mimo upływu półwiecza wciąż budzi żywe kontrowersje…
W 1959 roku Papua Nowa Gwinea stanowiła ciągle terytorium wchodzące w skład Australii. W czerwcu tego roku miało tam miejsce spektakularne wydarzenie, którego świadkiem był ojciec William Gill, australijski misjonarz anglikański i 37 innych osób. Gill sporządził notatki odnośnie swego przeżycia, które następnie dotarły do mediów. Pierwsze historie pojawiły się jeszcze w tym samym miesiącu, w którym doszło do wydarzenia.
Na dzień przed obserwacją Gill napisał list do wielebnego Davida Durie, przełożonego zgromadzenia św. Michała w Dogra, w którym zawarł relację dotyczącą obserwacji UFO, której dokonał Stephen Moi – asystent Gilla.
„Drogi Davidzie. Przyjrzyj się tym niezwykłym informacjom. Jestem niemalże w pełni przekonany o teorii odwiedzin. Przez ostatnie miesiące napływają liczne relacje od wiarygodnych świadków. Ciekawe jest to, że najnowsze z nich mówią o UFO, które albo zawisało nad Boianai albo też nadlatywało z Boianai. Obszarem, gdzie pojawiały się obiekty była góra Pudi. Sam 9 kwietnia widziałem dwukrotnie stacjonarne światło, choć doszło do tego w dwóch różnych miejscach i porach tej samej nocy.
Wiem też, że Twoi uczniowie widzieli jeden z obiektów nad Boianai. Asystent oficera dystryktu, Bob Smith oraz pan Glover również wiedzieli ten sam obiekt, albo mu podobne nad Boianai, choć sam myślę, że lud Baniara mówił o tym, że widzieli je nadlatujące od naszego kierunku.
Nie wątpię w istnienie tych „rzeczy” (w rzeczywistości nie mogę po tym, jak sam jednego widziałem), jednakże mój prosty umysł wymaga dowodów naukowych zanim będę mógł zaakceptować hipotezę o ich pochodzeniu z kosmosu. Skłaniam się do uznania, że prawdopodobnie wiele obiektów UFO to najprawdopodobniej swego rodzaju zjawiska elektryczne albo coś, co jest skutkiem eksplozji atomowych itp. […]
Dla mnie jest to bardzo trudne do zrozumienia i wolę poczekać, aż znajdzie się ktoś na tyle sprytny, że złapie jednego z nich i wystawi potem na Martin Square.”
Swój list Gill podpisał jako „niewierny William”, jednakże dzień potem miało stać się coś, wskutek czego przestał być już wątpiącym misjonarzem.
„Drogi Davidzie. Czy życie nie jest dziwne? Gdy wczoraj pisałem do Ciebie list (który wciąż mam zamiar wysłać) i w którym wyrażam swe opinie na temat owego UFO, dziś, mniej niż 24 godziny później, mój punkt widzenia wygląda zupełnie inaczej. Ostatniej nocy w Boianai doświadczyliśmy aktywności UFO trwającej przez 4 godziny. Nie ma wątpliwości, że czymkolwiek są te obiekty są sterowane przez pewnego rodzaju stworzenia.”
Jak pisze Gill, ujrzał on coś w rodzaju białego światła znajdującego się w północno-zachodniej stronie nieba. Zdawało się, że obiekt zbliża się do jego placówki i zawisa na wysokości ok. 100 m. Wówczas 38 osób, w tym Gill, nauczyciele Steven Gill Moi oraz Ananias Rarata oraz pani Nessle Moi, zgromadzili się, aby obserwować obiekt, który swym kształtem przypominał dysk. Miał on wyraźnie materialną formę o okrągłej szerokiej podstawie i węższej górnej części. Posiadał pod spodem także coś w rodzaju czterech „nóżek”. Po boku znajdowały się także struktury przypominające swą formą cztery „panele” lub „bulaje”, które emitowały blask większy od reszty. Z różnymi przerwami obiekt emitował także słup niebieskiego światła, który skierowany był w górę pod kątem ok. 45 stopni.
Obok obiektu widoczni byli także i jego pasażerowie, którzy znajdowali się na czymś w rodzaju pokładu umieszczonego na czubku. Było ich w sumie czworo, jednakże liczba widocznych zmieniała się – zarówno istoty, jak i świetlne promienie znikali. Obiekt następnie przebił się przez chmury. W czasie tej nocy dokonano też innych obserwacji. Gill mówił, że chmury tego dnia znajdowały się na wysokości ok. 600 m. Pierwsza obserwacja obiektu NOL, który widziano nam morzem ujawniała, że obiekt niemal przez cały czas poruszał się ok. 150 m. nad wodą. Z kolei w przypadku głównej obserwacji obiekt pozostawał doskonale widoczny i unosił się w górze przez cały czas jej trwania, tj. ok. 25 minut.
Rysunek obiektu i jego pasażerów widzianych w Boianai
Co ciekawe, powietrzni goście pojawili się po raz kolejny następnej nocy, tj. 27 czerwca. Gill przygotował z tego kolejną notatkę.
„Wielkie UFO widziane było przez Annie Laurie ok. 18 w tej samej pozycji, co nocy poprzedniej. Wydawało się jednak być odrobinę mniejsze kiedy zobaczył je ok. 18:02 świadek W.B.G. Zawołałem Ananiasa i innych. Słońce już zachodziło było wciąż dostatecznie jasno. Widzieliśmy jak na szczycie obiektu pojawiły się sylwetki czterech z nich. Bez wątpienia wyglądali jak ludzie. Prawdopodobnie był to ten sam obiekt, który poprzedniej nocy nazwałem statkiem-matką. W tym samym czasie obserwowane były dwa małe stacjonarne obiekty.
Jeden z nich znajdował się nad wzgórzami położonymi na zachodzie, drugi unosił się nad nami. Wydawało się potem, że jedna lub dwie z postaci robią coś pośrodku owego pokładu, okazjonalnie zginając się i podnosząc ręce w górę, starając się jak gdyby coś „ustawić” (jednak nie było tego widać). Jedna z postaci zdawała się spoglądać z góry na nas (na grupkę kilkunastu osób).
Wyciągnąłem rękę i pomachałem. Ku naszemu zdziwieniu on zrobił to samo. Ananias machał obiema rękami, co powtórzyły dwie postaci stojące z boku. Kiedy do machania włączyłem się ja, wszystkie istoty odpowiedziały tym samym. Nie ma zatem wątpliwości, że pojawia się odpowiedź na nasze sygnały.
Gdy zaczęło robić się ciemno wysłałem Erica Kodowarę po latarkę i skierowałem serię błysków w stronę UFO. Po minucie obiekt zaczął wykonywać faliste ruchu w przód i w tył. Zaczęliśmy machać i kilka razy błysnąłem w jego kierunku. Obiekt jednak zaczął robić się coraz większy – kierował się w naszą stronę. Zniżał się przez około pół minuty i znowu zawisł. Po dalszych dwóch lub trzech minutach postaci zniknęły gdzieś pod pokładem i jakby straciły zainteresowanie nami. O 18:25 pojawiły się znowu wykonując to samo zajęcie co przedtem. Wówczas dwukrotnie pojawiło się niebieskie światło.”
Gill mówił następnie, że wraz z innymi próbował zawołać owych ludzi a nawet na nich krzyczeć prosząc o lądowanie. Z ich strony nie pojawiła się jednak żadna odpowiedź. Dwa mniejsze obiekty pozostawały cały czas nieruchome i do ok. 18:30 cała scena niewiele się zmieniła. Gill postanowił zjeść posiłek i właśnie to podkreślali potem krytycy – dlaczego zdecydował się odejść widząc coś tak niezwykłego?
– Zawsze mnie o to pytają – przyznał potem. Obserwując ich w piątek przez ok. 4 godziny nie byliśmy już tak bardzo zdziwieni sobotnią obserwacją, tym bardziej, że nie udało się ich przekonać do lądowania. Należy też pamiętać, że w tym przypadku nie było jakby nic nie z tego świata. Wszystko wyglądało zwyczajnie, jak np. obserwacja samochodu. UFO wyglądało jak ziemski obiekt. Uświadomiłem sobie oczywiście, że niektórzy uznają to za latający spodek, ale dla mnie wydawało się bardziej, że to latająca maszyna zbudowana przez Amerykanów a kto wie, może i Australijczyków. Postaci widziane na obiekcie wyglądały na zwykłych ludzi. Myślałem nawet, że nimi są i że gdy wylądują okażą się pilotami – zwykłymi ludźmi w mundurach, z którymi będziemy mogli zjeść obiad.
O 19:00 sprawa wyglądała tak: „Główny obiekt był wciąż obecny, chociaż wydawał się mniejszy. Grupa obserwatorów udała się do kościoła, zaś po nabożeństwie okazało się, że warunki do obserwacji pogorszyły się, bowiem niebo przykryły chmury. Ok. 22:40 ludzi znajdujących się w placówce zbudziła przenikliwa eksplozja.”
Wydawało się, że dźwięk dochodzi wprost z wnętrza domu. Według Gilla nie był to zwyczajny grzmot. Nic nie było widać, bowiem całe niebo było zachmurzone. Następnej nocy nie zdarzyło się już nic tak spektakularnego i wydawało się, że goście z Boianai zniknęli. Zaczęły się jednak kontrowersje.
Ojciec Gill w czasie, gdy dokonywał swych obserwacji został wyznaczony do wyjazdu do Australii. Dawało to możliwość konfrontacji i określenia wiarygodności doniesień.
Wszyscy badacze zauważyli, że relacje ojca Gilla robią wrażenie. Jedna z grup o nazwie Victoria Flying Saucer Research Society (Towarzystwo badań nad latającymi spodkami stanu Victoria) uznało nawet, że jego relacja jest najważniejszym jak dotąd przypadkiem, który znalazł się w rękach badaczy. Był to niezwykły przypadek z tego m.in. względu, że wiarygodni świadkowie mówili o obecności zarówno obiektu, jak i istot. Niesieni duchem obserwacji z Boianai ufolodzy przekazali nawet kopie materiału dotyczące obserwacji Gilla przedstawicielom jednej z izb australijskiego parlamentu. List, który im towarzyszył prosił ich o nacisk na Ministra Lotnictwa, który miał publicznie ustosunkować się do doniesień z Nowej Gwinei.
24 listopada 1959 roku parlamentarzysta E.D. Cash z Zachodniej Australii zapytał ministra F.M. Osborne’a czy jego resort (a dokładniej Wywiad Lotniczy) zajmuje się badaniem tych przypadków. Odpowiedź ministra nie dotykała problemu, ale zwrócił on uwagę na to, że tylko niewielki odsetek obserwacji UFO nie znajduje wyjaśnienia. Inne jak najbardziej. Członek jednej z grup uzyskał nawet informacje, że ministerstwo oczekuje „poważnych dowodów” na temat nowogwinejskich obserwacji. Nikt z oficjeli nie porozmawiał jedna z ojcem Gillem. Ostatecznie Minister Obrony wydał oświadczenie, w którym mówi, że RAAF przesłuchał go 29 grudnia 1959 roku, czyli pół roku po obserwacjach. Duchowny mówił jednak, że była to zwykła wizyta ze strony dwóch oficerów, którzy rozmawiali z nim o planetach i gwiazdach a potem wyszli. Nigdy ich już nie widział.
Można uznać, że relacja Gilla została przez RAAF odrzucona mimo wiarygodności świadka oraz obecności innych obserwatorów. Główny śledczy w tej sprawie, F.A.Lang doszedł do takiego wniosku: „Choć o. Gill wydaje się być wiarygodnym świadkiem, wydaje się, że wydarzenia z czerwca/lipca były niczym więcej jak naturalnymi fenomenami podkoloryzowanymi przez przeszłe wydarzenia oraz podświadomy wpływ ufoentuzjastów. W czasie obserwacji niebo było zachmurzone i pojawiały się burze. Choć trudno wyciągnąć trwałe wnioski wydaje się, że co najmniej część obserwowanych świateł była w rzeczywistości planetami, takimi jak Jowisz, Saturn i Mars.”
Przez szereg lat wysunięto wiele innych teorii na temat incydentów w Boianai, takich jak obserwacja zjawisk astronomicznych, mistyfikacja, echa kultu cargo oraz wady wzroku o. Gilla (który w czasie obserwacji nosił okulary korekcyjne). Żadne z nich nie zostało jednak ostatecznie zaakceptowane. Dr Hynek oraz jego koledzy również zajęli się sprawą z Boianai.
Doszli oni do wniosku, że mniejsze obiekty, o których wspomina Gill w rzeczywistości mogły być gwiazdami i planetami, jednak sprawa wygląda inaczej w przypadku „głównego” obiektu. Jego wygląd i zachowanie, jak i obecność pasażerów oczywiście wykluczyły astronomiczne hipotezy.
Jedna z najbardziej współczesnych hipotez odnośnie incydentów w Boianai mówi, że Gill i inni świadkowie stali się ofiarami obserwacji tzw. fałszywego horyzontu a tym, co obserwowali naprawdę była jasno oświetlona łódź, która była zbyt zajęta pracą aniżeli machaniem ludziom na brzegu. Hipoteza ta nie sprawdza się jednak do końca, jeśli przypomnimy sobie, że według Gilla obiekt znajdował się jakieś 30 stopni nad horyzontem.
Incydent z udziałem Gilla wszedł jednak na stałe do australijskiej fantastyki. Pisarz Randolph Stow w swej wydanej w 1979 roku książce pt. „Visitants” napisał: „26 czerwca 1959 roku w Boianai w Nowej Gwinei goście objawili się o. Williamowi Booth Gillowi, który sam był na tej wyspie gościem od 13 lat, oraz 37 innym świadkom o innym kolorze skóry.”
Artykuł prasowy mówi: „Ksiądz z Nowej Gwinei mówi o latajacych spodkach”.
Gill przez długi czas pozostawał pod wrażeniem wydarzenia. Dr Hynek, który był wielkim autorytetem jeśli chodzi o badania nad UFO sam rozmawiał z nim kilkakrotnie. Odnalezieni w 1973 roku świadkowie zdarzenia potwierdzili wersję misjonarza.
[Jak dziś ocenić przypadek Gilla? Czy jego własne wnioski odnoszące się do ziemskiej latającej machiny są najlepszym rozwiązaniem? Być może. Jak wspomina sam świadek obserwacja pozbawiona była owego pierwiastka niezwykłości, który towarzyszył innym tego typu wydarzeniom. I rzeczywiście – kto wie, kogo ujrzeliby misjonarz i inni, gdyby obiekt tamtego dnia wylądował w Boianai? Być może byliby to zwyczajni żołnierze biorący udział w niezwyczajnej misji, a może nie. Tego się nie dowiemy. Sprawa gości o. Gilla przeszła jednak do historii, zaś sam bohater zmarł w 2007 roku – przyp. INFRA]
Tłumaczenie i opracowanie: INFRA
Autor: Bill Chalker
Źródło: Ufoevidence.org
Rysunek w nagłówku: Obiekt widziany nad Boianai, autor nieznany, za: ufomystic.com