Przed jedną trzecią wieku, pod koniec lipca 1976 roku Sonda Viking 1 przesłała na Ziemię zdjęcie, na którym uchwycono formację określoną na konferencji, która odbyła się kilka dni potem jako podobizna ludzkiej głowy. Słynna „marsjańska twarz” z Cydonii żyje od tej pory swym własnym życiem, posiadając nienaruszalny status legendy.
Gdy przyglądamy się jej widzimy pomnikowe dzieło – marsjańską wersję Sfinksa lub Wielkiego Muru, nieco posępną wpatrującą się w niebo twarz – dla niektórych jeden z wielu cudów świata, ale marsjańskiego. Gdzie pozostałych siedem cudów Czerwonej Planety? Z pewnością czeka na odkrycie. Tak uważali przynajmniej (a kto wie, może i nadal uważają) ci, którzy w sfotografowanej w 1976 roku formacji dopatrywali się szczątków wielkiej cywilizacji kwitnącej niegdyś pod naszym nosem, ale dziś zatopionej w czerwonawym pyle. Obiekt uchwycony na zdjęciu przez sondę Viking 1 poruszył wyobraźnie i serca niektórych mając być potwierdzeniem wielu kontrowersyjnych teorii. Pewnie zmieniłby wiele, gdyby nie szara rzeczywistość.
Cydonia leży w marsjańskim regionie Arabia Terra i formuje strefę przejściową między południowymi wyżynami a położonymi na północ równinami. Charakteryzują ją duże wypełnione skalnym rumoszem doliny oraz samotne skalne formacje o zróżnicowanych kształtach – wśród nich słynna „cydońska twarz”, ale i nie tylko. W jej sąsiedztwie wprawne oczy dopatrzeć mogły się bowiem innych struktur mających być pozostałościami monumentalnych budowli, w tym piramid, świątyń a nawet fortyfikacji. Wszystko to na podobieństwo naszego ziemskiego kompleksu w Gizie, albo też naziemnych „rysunków” i piramid w Nazca. Tylko kto to stworzył? Zapewne jakaś cywilizacja, bo tylko ta jest zdolna pozostawić po sobie ślad, który sam w sobie może nie jest najbardziej praktycznym osiągnięciem, ale za to jak oddziałuje na widza. Marsjańska twarz spogląda w niebo, wita potencjalnych lotników i obserwatorów przybywających z chmur. Cóż chcieć więcej. Pozostawało jedynie pytać, kto ją stworzył. Tak też tworzyło się coś względnie nowego o eleganckiej nazwie – kosmiczna legenda.
Twarz, która pojawiła się na zdjęciach wykonanych 25 lipca 1976 roku uznana została początkowo przez jednego z naukowców kierujących projektem, Gerry’ego Soffena, za grę światła i cienia, jednakże jak się później okazało, wizerunek pojawił się znowu. Ostatniego dnia lipca 1976 roku NASA wydało oświadczenie, w którym mówi o odkryciu formacji „przypominającej ludzką głowę”. Mimo, że naukowcom z agencji wydawała się ona niczym więcej, jak optyczna iluzją, na którą składało się odpowiednie oświetlenie charakterystycznie ukształtowanego terenu, legenda zaczęła żyć własnym życiem. U jej podstaw leżało to samo pragnienie, które ludzie żywią odwiecznie, a mianowicie chęć odnalezienia ostatecznego dowodu potwierdzającego realnie istniejącą tajemnicę szczególnie, że w tym przypadku dowód był tak ogromnych rozmiarów. Z kolei echa dawnych przekonań ludzi o niegdysiejszym istnieniu na Czerwonej Planecie cywilizacji przypominającej naszą żywe są do dziś w postaci używanego powszechnie określenia „Marsjanin”.
Wśród zaciekłych propagatorów sztucznego pochodzenia „cydońskiej twarzy” był m.in. Richard Hoagland – człowiek, którego profesję trudno określić, choć najlepiej pasuje tutaj „twórca (kosmicznych) teorii spiskowych”. Twierdził on, że NASA zataja fakt, iż twarz jest w rzeczywistości częścią wielkiej struktury będącej dziełem nieznanej potężnej cywilizacji z Czerwonej Planety. Pojawiały się tutaj również wszelakie korelacje z teoriami o starożytnych astronautach, pozaziemskim rodowodzie człowieka, bogach z kosmosu i innych znanych dobrze elementach, mimo że naukowcy studzili zapały, a nadchodzące relacje potwierdzać miały bolesny fakt, że cydoński twór jest w rzeczywistości zwyczajną skalną formacją. Zapewnienia te, niezależnie jak szczere, przez wielu odczytywane były jako próba zafałszowania prawdy o historii Czerwonej Planety. Pojawił się spiskowy problem, którego zwykle nie sposób ominąć i który żyje sobie do dziś w postaci rzekomych pozostałości sztucznych struktur na Marsie. Poświęcone temu liczne strony internetowe zajmują się nie tylko analizowaniem fotograficznych detali trudnych do analizy, ale również podkreślają upór wyrażający się w konsekwentnym podważaniu opinii naukowców. W tym świetle nawet niepowodzenie misji Mars Observera z 1993 poczytane zostało za specjalny ruch mający zapobiec dalszym badaniom nad „twarzą” oraz uniemożliwić wywołanie ogólnoplanetarnej paniki, którą spowodować mogłoby ujawnienie szeroko rozumianej „prawdy”. Teoria o zaawansowanych technologicznie mieszkańcach Marsa, których dzieła z „twarzą” na czele okrył kurz stawały się coraz popularniejsze, zaś sam motyw fotograficznej kontrowersji był często wykorzystywany w popkulturze, dając o sobie znak po obu stronach żelaznej kurtyny.
Współczesny trójwymiarowy model „cydońskiej twarzy”
Carl Sagan, który sprawie cydońskiej twarzy poświęcił rozdział swej książki „Świat nawiedzany przez demony…” pisał w tych słowach o odkryciu Vikinga: „Mars ma powierzchnię ponad 150 milionów kilometrów kwadratowych, porównywalną z powierzchnią lądów na Ziemi. Obszar, który zajmuje marsjański „sfinks” ma powierzchnię jedynie kilometra. Czy nie wydaje się zdumiewające, że tylko jeden niewielka cząstka wśród 150 milionów innych wygląda na wykonaną sztucznie, szczególnie jeśli uświadomimy sobie naszą skłonność do odnajdywania twarzy, którą wykazujemy od dziecka? Kiedy przyjrzymy się masie pagórków i innych złożonych form geologicznych rozpoznamy, że pełno tam form, które nie przypominają w żaden sposób ludzkiej twarzy. Skąd zatem to podobieństwo w przypadku „twarzy”? Czy starożytni marsjańscy inżynierowie zajęli się tylko i wyłącznie jednym miejscem? A może też i inne formy uzyskały swoje własne twarze, jednakże dziwne i takie, których na Ziemi nie rozpoznamy.”
Marsjańskie wzgórze przypominające kształtem piramidę
Sagan był jednak wrogiem pseudonaukowych legend, w tym zjawiska UFO, ale przypadek twarzy cenił dość wysoko twierdząc, że „potrzeba w tej kwestii badań”, choć z drugiej strony nie wykazując zbyt wielkiego entuzjazmu i krytykując sensacje pojawiające się w mediach, które nazwał „współczesnymi cudami […] – dostępnymi za niską cenę w każdym supermarkecie” w postaci tabloidów.
Sonda Mars Globar Surveyor pod koniec XX wieku dostarczyła kolejnych dowodów na to, że oblicze Marsa jest niczym więcej niż zwykłą skalną formacją, nie przypominającą z bliska twarzy ludzkiej nic a nic. To, czego istnienie dostrzeżono w 1976 roku miało swe źródło w tym, o czym mówił Sagan, czyli zdolności do dopatrywania się twarzy w układach, gdzie rzeczywiście ich nie ma. Pareidolia, bo tak zwie się owa skłonność towarzyszy nam od zawsze i to częściej niż nam się zdaje. To ona nadaje kształt chmurom i ona sprawia, że od czasu do czasu tu i ówdzie w zupełnie najmniej spodziewanych miejscach pojawiają się zarysy świętych postaci. Wystarczy bowiem, że dany układ posiada charakterystyczny zarys, aby odczytany został jako twarz. Co więcej, Mars Globar Surveyor nie dostrzegł także w pobliżu szczątków cywilizacji. Nadzieja na odnalezienie śladów Marsjan zaczynała blednąć. NASA orzekła wówczas, że „szczegółowa analiza licznych wizerunków formacji ukazała wyglądające na naturalne marsjańskie wzgórze, którego iluzoryczny kształt twarzy zależy od kąta, pod którym się spogląda, jak i kąta, pod jakim pada światło.”
Zdjęcie formacji wykonane przez Mars Recconaissance Orbiter
Na potwierdzenie tego, że hipoteza o pareidolii jest równie dobra, co historie o marsjańskich monumentach przyjrzymy się innym cechom krajobrazu, ziemskiego i marsjańskiego, które dają podobny iluzoryczny efekt. Pierwszym z nich może być krater o średnicy 230 km, który wygląda niczym uśmiechnięta twarz. Innymi są już zupełnie ziemskie formacje skalne, m.in. słynny Old Man of the Mountain czy zdjęcie terenu, który formuje charakterystyczny układ przypominający gigantyczną głowę Indianina. Nikt nie wysunął kwestii ich nienaturalnego pochodzenia, a przecież są tworem bliźniaczym do marsjańskiej twarzy.
Wśród innych pojazdów, które próbowały sfotografować twarz z Cydonii były również m.in. Mars Recconaissance Orbiter oraz Mars Express. Dzięki obrazom otrzymanym z tych dwóch źródeł udało się stworzyć trójwymiarowy model „marsjańskiej twarzy”. Mimo znacznych współczesnych osiągnięć na tym polu werdykt naukowców pozostał niezmieniony – twarz to jedynie twór wyobraźni człowieka wspierany przez marsjańskie procesy geologiczne.
Czy zapewnienia te zmieniły wiele? Z pewnością tak, ale nie zmieniły statutu „legendy o marsjańskiej twarzy”, paradoksalnie podsycanej przez niechęć i nieufność niektórych kręgów społecznych do nauki, jej osiągnięć i słów jej reprezentantów, w których w wieku wszechobecnej informacji niełatwo się pogubić.
INFRA
Autor: Piotr Cielebiaś, INFRA
* cyt. za: Sagan C., The Demon Haunted World – Science as a Candle in the Dark.