Dzikie i tajemnicze Bieszczady jak się okazuje posiadają swoją własną historię związaną z obserwacjami UFO, z których kilka wydaje się szczególnie ciekawych. Mało kto wie, że w tym samym czasie, gdy swej obserwacji (która zapoczątkowała tzw. współczesną erę UFO) dokonał K. Arnold, nad Sanokiem zaobserwowano coś znacznie bardziej ciekawszego. A był to dopiero początek…
Obserwacje UFO z terenu Bieszczadów są rzadkie wręcz unikatowe w skali kraju. Pamiętam osobiste rozmowy z Bronisławem Rzepeckim czy Krzysztofem Piechotą o braku zgłoszeń z tego terenu. Biała plama na „ufologicznej mapie Polski”? Mogło to wynikać z wielu przyczyn, takich jak wielkie niezamieszkałe obszary czy brak chęci świadków do składania relacji. W ciągu 15 lat, podczas których badam i dokumentuję zgłoszenia potencjalnych UFO z terenu Podkarpacia zgromadziłem w swoim archiwum ponad 15 obserwacji określanych mianem UFO. Oczywiście sadzę, że to niewielki procent tego typu zdarzeń, ponieważ z drugiej lub trzeciej ręki posiadam inne relacje, ale z uwagi na brak mały stopień wiarygodności nie ich opisuję w poniższym wykazie.
Większość obserwacji dotarło do mnie drogą telefoniczną lub elektroniczną. Prawdziwą „perełką” jest tu zdarzenie z lipca 1947 roku z Sanoka, które dotyczy obserwacji typu DD/CE-1 przez około 8-9 świadków, z których do tej pory żyją jeszcze dwie osoby. Jest to druga obserwacja UFO z 1947 rok ujęta w katalogu Polskich obserwacji UFO po II Wojnie Światowej. Opisane poniżej zdarzenia są tylko zasygnalizowaniem tematu a nie pełnymi raportami.
Sanok, lipiec 1947 (DD/CE-1)
Poniższe zdarzenie otrzymałem od córki głównego świadka w zimie 2009 roku. Z opisu wynikało, że świadek z grupą innych osób zaobserwowały obiekt w kształcie dysku, który znajdował się tuż nad ich głowami. Szczegółowy opis mogłem poznać od ponad 70-letniej Pani Zofii, która telefonicznie dokładnie opisała cały przebieg zdarzenia.
Z relacji świadek wynika, że w wieku 13 lat pewnego lipcowego ranka wybrała się do sadu z grupą dorosłych oraz innych dzieci na zbiór śliwek. Dzień był upalny a niebo błękitne. O nieokreślonej godzinie, ale najprawdopodobniej przed południem właściciel sadu zaczął krzyczeć do wszystkich aby patrzyli do góry, gdzie coś „wisi”.
Nad ich głowami na wysokości nie większej niż około 50 -100 metrów wisiał w bezruchu obiekt o okrągłym kształcie i złocistym kolorze, który posiadał według świadka kilka metrów średnicy. Świadkowie obserwowali obiekt jedynie od spodu. Ten co chwilę chwiał się na boki przez co było widać że jest płaskim krążkiem. Nie słychać było żadnego dźwięku. Po chwili bardzo powoli wzniósł się w górę po czym nagle znikł. Było to ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich tam zgromadzonych. Starsze osoby nieśmiało twierdziły, że być może to coś ze strony Sowietów, niemniej jednak Pani Zofia wykluczyła samolot ponieważ tych sporo widziała w czasie wojny. Obserwacja mogła trwać około dwóch minut. Niestety drugi żyjący 80-letni świadek zdarzenia jest obecnie sparaliżowany i nie wniesie nic do relacji.
Osobiście znam lokalizację tego niegdyś sadu w Sanoku. W tej chwili jest tam ulica Daszyńskiego i jest zabudowania. Pani Zofia w rozmowie była pewna, że obiekt był bardzo nisko twierdziła, że nie wyżej jak 50-100 metrów. Był duży i najprawdopodobniej cały plaski – tak przynajmniej się wszystkim wydawało. Niestety nie zauważono górnej części czy była jakaś „kopuła” i tym podobne cechy.
Połonina Caryńska, marzec 1974 (NL/CE-2)
Mężczyzna wracający pod wieczór z pracy do schroniska skręcając z Dwernika na Kolibę Przysłup Caryński i zbliżając się do niewielkiego opuszczonego cmentarza, poczuł nagle dziwny nieoczekiwany strach, który dosłownie go sparaliżował. Jego wzrok przykuły dwa owalne jasno-białe obiekty spoczywające na ziemi w odległości około 60 metrów od przerażonego obserwatora.
Obydwa obiekty emanowały wokół siebie jasną poświatę. Świadek chciał uciekać, ale czuł się jak włosy „stanęły mu na głowie” dęba. Siłą woli bardzo chciał, aby oddalić się z tego miejsca, skierował wzrok przed siebie. Gdy stopniowo się oddalał poczuł nagle jakby coś go „puściło”. Wówczas mógł poruszać się bez trudu. Do schroniska dotarł szybko nie oglądając się za siebie. Ludzie będący w tym czasie w Kolibie widzieli, że coś z nim nie tak, zanim wszystko opowiedział był blady jak ściana.
Przeprowadziłem długą rozmowę telefoniczną ze świadkiem, którą również nagrywałem na dyktafon. Z relacji wynika, że świadek przypadkiem natknął się na dwa owalne obiekty, które ocenił na około 3 metry długości oraz 1.5 wysokości. Obydwa obiekty były w linii prostej jeden koło drugiego i emanowały wokół siebie jasną poświatę. Na drugi dzień nie stwierdzono w miejscu obiektów żadnych śladów, wypaleń itp.
Bieszczady, lipiec 1974 (NL/CE-1)
„Mam ciekawą relację z 1974 roku, kiedy byłem jeszcze studentem. Byłem na wycieczce w Bieszczadach. Był sierpień, moim zdaniem ostatnie dni sierpnia. Wieczorem ok. godz. 21.00 nad naszym pensjonatem na bardzo niskiej wysokości, to mogło być najwyżej 100 metrów przeleciała kula ognia, która ciągnęła za sobą ogon. Myślałem wtedy, że to meteoryt, ale to coś nagle wyparowało w powietrzu, po czym pojawiło się ponownie, ale tym razem już nad chmurami. Stało nieruchomo. Znalazłem nawet fotografię w sieci, która mniej więcej pokazuje to, co my wtedy widzieliśmy. Żałuję, że nie miałem aparatu, ale w tamtych czasach aparat fotograficzny to był rarytas.”
Szkoda, że dysponuję jedynie szczątkowym informacjami ponieważ być może obserwacja była typu CE-1.
Sanok, lato 1976 roku (NL)
W 2001 roku otrzymałem list od Genowefy O. z Sanoka z opisem ciekawej obserwacji NOL w nocy.
„Mieszkaliśmy wtedy przy ulicy Cegielnianej 34 w bloku. Na pewno wiem, że nie była to zima ani jesień lecz późna wiosna lub wczesne lato 1976 roku. Był tam wówczas tylko ten jeden blok i kilka domów. Spałam sama w pokoju od strony zachodniej twarzą do okna. Nagle coś mnie obudziło lecz nie wiem co. Wtedy też nie wiedziałam co. Zawsze miałam lekki sen. Popatrzyłam na okno i nie wierzyłam w to, co widzę. Była noc, a na dworze zupełnie jasno jak w dzień.. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie była 2:10, lecz nie pamiętam czy była ta sama godzina, gdy odchodziłam od okna. Wstałam i podeszłam do okna wszystko było widać niczym w dzień, a nie było tam wówczas żadnych świateł ulicznych. Jakieś 500 metrów patrząc w lewo od miejsca gdzie stałam zobaczyłam złoto-pomarańczową kulę światła, która powoli sunęła w kierunku zachodnim. Wydaje mi się że nie emanowały od tej kuli promienie świetlne. Po prostu świeciła jak Księżyc, tylko inaczej i jaśniej, innym blaskiem.
Obiekt ten był dość nisko bo dwa kominy starej nieistniejącej dziś cegielni było dokładnie widać. Leciał w połowie wysokości komina. Cisza za oknem była jakaś dziwna, inna niż zwykle, jakby przygaszona. Pomyślałam że to jakaś kometa czy coś w tym rodzaju i że napiszą o tym w gazetach. Ale nie napisali. Wtedy nie przyszło mi do głowy ze to może być UFO. Jakoś nagle straciłam zainteresowanie tym zjawiskiem i po dwóch minutach odeszłam od okna. Poszłam do łazienki i wyszłam i położyłam się ale nie pamiętam tego momentu położenia się ani czy było jasno. Być może szybko usnęłam? ”
W zdarzeniu tym wystąpiły niewytłumaczalne anomalie, pomijając sam fakt obserwacji kuli wielkości księżyca w pełni jak ustalono podczas rejestracji. Dlaczego pomimo nocy, było jasno jak w dzień, czy było to spowodowane obecnością obiektu czy oddziaływaniem na świadomość pani Genowefy? Czy dziwna cisza to tzw. czynnik Oz przejawiający się w wielu obserwacjach? Osobiście sądzę, że UFO nie tyle wpłynęło na otoczenie robiąc z nocy dzień, ale na świadomość świadka, która odebrała to właśnie w taki sposób. Ustaliłem ponadto, iż w rejonie przelotu kuli znajdują się dwa cmentarze oraz linia wysokiego napięcia, a więc kolejna ewentualna przyczyna powstania anomalii naturalnych pól siłowych.
Kilka tygodni po tym dziwnym zdarzeniu pani Genowefa miał dziwne sny, w których widziała i rozmawiała z postacią, której nie umiała opisać. Często po takich „snach” budząc się rano stwierdzała, że jej stopy są brudne, jakby gdzieś w nocy chodziła? Czyżby pani Genowefa mogła mieć znacznie bliższy kontakt z UFO? Tego nie wiadomo, regresja hipnotyczna mogła by to potwierdzić, ale ona również nie jest pewnikiem. Warto dodać, że zdarzenie rozegrało się tylko 300 metrów dalej od obserwacji UFO w 1947 roku.
Sanok, 24 grudnia 1976 (NL)
W Sanoku po raz kolejny UFO widziano 24 grudnia 1976 roku po godzinie 19:00, gdy wiele osób wychodziło z kościoła. Według jednego ze świadków, który składał mi tą relację w sposób telefoniczny był to cylindryczny obiekt świecący różnymi światłami i przemieszczający się w całkowitej ciszy z kierunku wschodniego na zachodni. „Wielu świadków tego zdarzenia wykluczyło przelot samolotu ale oczywiście nie sposób od razu stwierdzić, że to UFO.”
Mokre, 6 marca 1985 (DD)
Kolejna relacja pochodzi z archiwum Pana Krzysztofa Piechoty, którą otrzymałem wraz z całą dokumentacją. Przytoczę najważniejsze fragmenty listu 24-letniego (wówczas) Władysława G.:
„Chciałbym zgłosić Panu własną obserwację UFO. Było to 6 marca 1985 roku o godzinie 11:40 podaję przybliżony czas, w miejscowości Mokre gm. Zagórz, w której pracuję na terenie kopalni nafty. W pewnym momencie zauważyłem na niebie nieruchomy czarny obiekt, który wisiał tak przez około 13 sekund. Znajdował się w pozycji poziomej. Nagle przechylił się na ukos i w ciągu 2-3 sekund znikł. Nie pozostawił po sobie żadnych śladów, nie było słychać też żadnych dźwięków. Niebo było całkowicie bezchmurne, widoczność była bardzo dobra. Obiekt widoczny był na zachodniej części nieba ok. 40 stopni nad horyzontem. Jego zarysy nie były rozproszone lecz bardzo wyraźne. Obiekt wisiał nad terenem, na którym nie ma żadnych osiedli ludzkich, są tam góry i lasy.”
Szczegółowa rejestracja przeprowadzona przez Krzysztofa Piechotę, wykazała, że obserwowany obiekt był w kształcie czarnego „klasycznego latającego spodka” z wypukłą kopuła na górze i dole. UFO miało wielkość pozorną 1 cm, i było obserwowane z odległości około 630 metrów. Uwzględniając powyższe dane obliczono, iż obiekt posiadał około 10 metrów średnicy i znajdował się nad ziemią na wysokości około 210 metrów. Przypadek jest również interesujący, gdyż świadek wyraźnie stwierdził, że obiekt nie odleciał lecz najzwyczajniej znikł.
Jezioro Solińskie, jesień 1991-92 (NL)
Kolejna relacja pochodzi z 1991 lub 1992 roku: „Opiszę tutaj to co ja widziałem. Jesienią prawdopodobnie 1991 lub 1992 roku w nocy, ale chyba przed dwunastą zaobserwowaliśmy na niebie obiekty lecące miarowym tempem, niezbyt szybko. Obiekty kierowały się z nad Zalewu Solińskiego w kierunku wschodnim po pewnym czasie jednak znikły za grzbietem Otrytu, co wskazywałoby że tor lotu mógłbym bardziej określić jako północno-wschodni. Obiekty wyglądały bardzo podejrzanie… Zapamiętałem tą obserwacje dobrze choć miałem naście lat. Obiektów było ok. 10, większych i mniejszych. Dokładnej liczby nie podam gdyż nawet wtedy z emocji ich nie policzyliśmy. Było ich co najmniej 3 lub 4 duże i drugie tyle tych mniejszych. Zdawało się, że obiekty lecą relatywnie blisko ale to było chyba złudzenie (brak skali porównawczej). Jak już wspomniałem leciały gromadą zachowując odstępy, ale bez szyku, kształt formacji najbardziej przypominał łzę jej front był najszerszy. Obiekty te żywcem przypominały księżyc ze swoja poświatą. Najjaśniejsze można powiedzieć kremowo żółte były owale obiektów otoczone aurą czy poświatą. Do niczego mi to nie pasuje widziałem trochę zdjęć i filmików NOL.-i ale to nie to. Pamiętam, że nazajutrz w szkole dowiedziałem się że ludzie co siedzieli nocą przy wędkach nad Soliną widzieli to i podobno było o tym w prasie, ale nie wiem w jakiej gazecie.”
Sękowiec, sierpień 2005 (NL)
„Miedzy Ustrzykami Górnymi a Dolnymi. Jest tam ośrodek wypoczynkowy (mała miejscowość łatwo znaleźć. Swoja droga polecam na wakacje). Dokładnego dnia obserwacji nie jest w stanie sobie przypomnieć wiem ze to była sobota w 2 tygodniu sierpnia 2005 roku. Co do samej obserwacji to poza tym co napisałem to trwała ok. 30 minut. Sam punkt był dość mały, dużo mniejszy niż Księżyc. Wielkością przypominał gwiazdy na niebie. Nie był to na pewno samolot ani śmigłowiec bo ten ma parę migających świateł to było tylko jedno. Jak pisałem wykonywało ruchu najpierw pionowe później poziome i zgasło.
Ustrzyki Dolne, 2007 (DD)
„W roku 2007 widzieliśmy z kolegą z balkonu jego mieszkania dziwny obiekt przelatujący nad lasem. Wyglądało to tak jak plama jasnego światła a w środku widać było jakiś obiekt. Trwało to około minuty. Niestety za późno pomyśleliśmy o zrobieniu zdjęcia, szkoda. Zjawisko obserwowaliśmy nad górą Gromadzyń , miejscowość Ustrzyki Dolne.”
Sanok, 13 październik 2008
Kobieta jadąca samochodem około godziny 7:20 zaobserwowała w kierunku południowym nietypowe obiekty na horyzoncie. Na bezchmurnym niebie tkwiły nieruchomo trzy jasne owalne obiekty usytuowane w formację przypominającą kształtem trójkąt.
Obiekty nie wisiały nad Sanokiem, ale znajdowały się prawdopodobnie nad Soliną, Polańczykiem, a może nawet dalej. Obserwacja była prowadzona z przerwami (z uwagi na jazdę samochodem) przez okres około 5 minut. Po chwili gdy popatrzyła w kierunku obiektów nic już tam nie było.
Opracowanie: INFRA
Autor: Arkadiusz Miazga
Źródło: Spotkania z nieznanym
Fot. w nagłówku: Widok z Połoniny Caryńskiej, za: Wikimedia Commons