Prezentujemy państwu kolejny fragment nowej książki pt. „Kręgi, cuda, kwanty…” będący tym razem próbą odpowiedzenia na pytanie dotyczące zjawiska cudów. Czy jest to podejście optymalne czy też może jednostronne, oceńcie sami. Warto zadać sobie pytanie: komu wierzyć? Mistykom czy psychologom. A może cuda generuje globalna świadomość, której tajemnice dopiero odkrywamy?
Niniejszy artykuł stanowi fragment nowej książki Wojciecha Chudzińskiego i Przemysława Nowakowskiego pt. „Kręgi, cuda, kwanty” (więcej informacji poniżej). Tekst opublikowano za zgodą autora. Redakcja portalu INFRA nie utożsamia się z poglądami głoszonymi przez autorów uznając je jednak za ciekawy i oryginalny pogląd w omawianej kwestii tym bardziej, że publikacja książki obydwu panów jest ważnym wydarzeniem na krajowym rynku wydawniczym, gdzie literatura dla osób zainteresowanych zjawiskami nadprzyrodzonymi zdominowana jest przez naiwną literaturę ezoteryczną bardzo niskich lotów.
Płaczące krwią figury i obrazy Matki Bożej, Jezusa oraz świętych. Hostie przemieniające się w ustach w żywą tkankę. Stygmaty i poruszające się posągi. Objawienia.
Tego rodzaju „cuda” oraz wizje odnotowuje się w tradycji Kościoła rzymskokatolickiego od setek lat. Nieodmiennie też wzbudzają one dyskusje wśród teologów. Od XIX wieku, z racji istnienia fizycznego materiału dowodowego, przykuwają również uwagę badaczy – scjentystów, starających się ustalić naturalną przyczynę ich powstawania. Nie wnikając w naturę owych zjawisk można stwierdzić, że odgrywają one w życiu ludzi niezwykle istotną rolę. Bowiem ilekroć natykamy się na fenomen trudny do wyjaśnienia, a objawiający się w rzeczywistości fizycznej, musimy zweryfikować obraz świata, przyjęty przez nas za coś oczywistego. Musimy od nowa przyjrzeć się wzniesionej z mozołem konstrukcji i poszukać tam braków, których wcześniej nie dostrzegaliśmy.
Cuda więc, tak naprawdę, służą postępowi myślenia, wybudzają nas skutecznie ze stanu samozadowolenia i nakazują bezustanną weryfikację, analizę i demaskowanie tego, co nie mieści się w akceptowanym przez naukę modelu rzeczywistości. Poza tym, zjawiska cudowne uświadamiają nam złożoność ludzkiej egzystencji, której – choć byśmy bardzo tego pragnęli – nie da się do końca wytłumaczyć w sposób czysto racjonalny.
Co jest cudem, a co nim nie jest? To dylemat niełatwy do rozwiązania. Problem z definicją manifestacji mirabilicznych miał również Kościół katolicki. W artykule Paradoksy objawień prywatnych Artur Sporniak pisze:
„Spowiednicy św. Teresy z Avila przez dwa lata z premedytacją wmawiali świętej, że jej wizje pochodzą od złego ducha. Jeden z nich nakazał Teresie, by zawsze czyniła znak krzyża i pokazywała Zjawie… figę. Święta czyniła to posłusznie, choć była przekonana, że ukazuje jej się Chrystus. Raczej byłabym dała się porąbać na sztuki, niżbym potrafiła uwierzyć, że to zły duch – pisała w Księdze życia. Z wielkim zażenowaniem prosiła więc Pana, by wybaczył jej zniewagi, które Mu niechcący wyrządza”.
Okładka książki, w której opublikowano niniejszy wywiad. Więcej informacji na jej temat znajdziecie państwo poniżej. Jako pierwszy fragment zaprezentowany na łamach naszego serwisu ukazał się wywiad z prof. S.Gorgolewskim.
I w innym miejscu: „Być może dominikańska mistyczka [Katarzyna] ze Sieny znała starą zakonną legendę, opowiadającą o bracie, który zaniedbywał studium na rzecz modlitwy. W postępowaniu takim umacniała go Zjawa ukazująca się w postaci Najświętszej Dziewicy. Gdy to wyszło na jaw, pewien święty współbrat tak mu polecił: Synu, kiedy ta zjawa przyjdzie, pluń jej w twarz. Jeśli to jest Błogosławiona Dziewica, jest Ona pokorna i nie będzie ci miała za złe twojego posłuszeństwa. Jeśli zaś diabeł przybiera Jej postać, jest on pyszny i nie zniesie upokorzenia”.
Trzeba przyznać, iż tego rodzaju „weryfikacja” cudownych zdarzeń ma prawo wywoływać rozliczne kontrowersje, a nawet niesmak. Nie wydaje się jednak, by od czasów włoskiej mistyczki, a zarazem doktora Kościoła katolickiego, coś w tej materii się zmieniło. Najdobitniej świadczy o tym casus objawień w hiszpańskim Garabandal, gdzie różni przedstawiciele duchowieństwa zdawali się mieć całkowicie odmienne podejście do doświadczanych fenomenów. Dla jednych było to obcowanie z Sacrum, dla innych – mamienie szatańskie, przynoszące społeczności miasteczka, a może nawet całemu Kościołowi, duchowy zamęt.
W eseju „O cudach” wielki szkocki myśliciel David Hume tak pisze na temat weryfikacji zjawisk cudownych: „Żadne świadectwo nie wystarcza do wykazania autentyczności cudu, jeżeli nie jest ono tego rodzaju, że jego fałszywość byłaby większym cudem aniżeli fakt, który ma być na jego podstawie wykazany” .
Obecnie w trudnej sztuce rozróżniania sztucznej biżuterii od prawdziwej pomaga Kościołowi całe grono ekspertów z różnych dziedzin wiedzy. Przedstawiciele duchowieństwa bardzo dokładnie zapoznają się z ich opiniami.
Jak pisze ks. Artur Katolo, dr nauk teologicznych i bioetyk, w badaniach tych biorą udział przedstawiciele nauk empirycznych. Historycy ustalają, czy takie zdarzenie miało już miejsce w historii, psychologowie eliminują patologiczną aktywność ludzkiej wyobraźni, a teologowie i filozofowie obwieszczają, czy mirabiliczna manifestacja nie przeczy Objawieniu.
Dziś zakłada się, że cud nie jest wyzwaniem rzuconym prawom natury, ponieważ wszechmocny Stwórca nie działa w sposób, który przeczy prawom, które sam ustanowił. Ks. Katolo podkreśla: „Cud nie sprzeciwia się siłom stworzenia, lecz ułatwia w nadzwyczajny sposób ich pełną realizację. Nie chodzi o łamanie praw natury, lecz o ich doskonalenie zgodnie z tendencją całego stworzenia”.
Co ciekawe, podobnie uważają parapsycholodzy. Odnoszący się do tradycji ezoterycznej rosyjski psycholog Aleksander S. Markon pisze: „Prawidłowo przeprowadzona i udokumentowana obserwacja powinna wystarczyć. Kwestie statystyki, częstotliwości powtórzeń czy rejestracji zjawisk pozostają drugorzędne. Gdyby było inaczej każdy rekord (a szczególnie sportowy) musielibyśmy uznać za fakt antynaukowy: albo jest unikalny, albo przestaje być rekordem. Mówiąc o zjawiskach unikalnych Pierre Teilhard de Chardin napisał: Fenomen przyrodniczy jest zawsze wyraźną intensyfikacją właściwości występującej wszędzie w natężeniu niewyczuwalnym. Jakikolwiek fenomen stwierdzony wyraźnie w jednym miejscu siłą fundamentalnej jedności świata musi mieć powszechne korzenie i znaczenie uniwersalne” .
W tym momencie docieramy do zasadniczego pytania, dlaczego cuda, stygmaty, wizje i objawienia przydarzają się wyłącznie niektórym jednostkom? Co różni mistyka od osoby głęboko wierzącej, która nigdy nie doświadczyła namacalnej obecności Sacrum?
Zajmujący się zjawiskami parapsychicznymi angielski pisarz Hilary Evans podkreśla (co łatwo ustalić zapoznając się z zamieszczonymi w tej książce przykładami), że wizjonerów na ogół cechuje fakt ubóstwa oraz skromne warunki egzystencji (często objawienia dotyczą dzieci żyjących w nędzy, tudzież niczym nie wyróżniających się niczym nastolatków). […]
Z drugiej strony – uzupełnia Evans – „frustracje, jakich doznają ubodzy i pobożni, mogą wyczarowywać tę wzniosłą postać, tak by przyniosła im pocieszenie i podniosła ich status w oczach świata” .
Wiele wskazuje też na to, iż doznawane podczas objawień wizje są „nieprzekładalne” na język obrazu, a mistycy, święci i wizjonerzy stają się świadkami manifestacji czegoś, co wykracza daleko poza ramy ludzkiej percepcji.
Dobrym tego przykładem jest „rozczarowanie siostry Faustyny, gdy zobaczyła wizerunek Jezusa Miłosiernego namalowany według jej wskazań – stwierdza dr Izolda Topp – Wójtowicz, prowadząca badania nad kultem maryjnym na Uniwersytecie Wrocławskim. – Najczęściej ci, których udziałem staje się mistyczne doświadczenie, uznają wizerunek za jego odzwierciedlenie dopiero pod wpływem presji otoczenia” .
„Nawet jeśliby uznane przez Kościół wizje okazały się halucynacjami – puentuje dr Topp – nie wyklucza to Bożego działania. Bóg bowiem może posługiwać się także naszymi przeżyciami psychicznymi. Wyjaśnienie nadprzyrodzone danego zjawiska nie musi wykluczać takich czy innych wyjaśnień naturalnych – napisał o objawieniach prywatnych o. Jacek Salij OP (…), przekonując, że absolutna pewność ich autentyczności nie jest tak istotna. Dużo ważniejsze jest pytanie, czy dane orędzie przybliża do Chrystusa” .
Hilary Evans opowiada w swej książce o niezwykłym doświadczeniu nieżyjącej już badaczki Rosalind Heywood , która w ramach pewnego eksperymentu zażyła meskalinę. W następstwie doznała wizji „Boskiej Matki”, która „przybyła, by dać jej wgląd w to, czym jest miłość; czymś nieskończenie dalekim od posesywnego zaślepienia, czymś całkowicie niesentymentalnym, a przecież ciepłym i przynoszącym pociechę – przede wszystkim zaś czymś osobistym. Taka była postawa Matki Bożej wobec wszystkich i każdego. Była ona dosłownie przepełniona miłością do całego wszechświata” .
Heywood napisała: „Przedstawiciele różnych szkół myślenia – jungowskiej, freudowskiej i innych – próbowali wyjaśnić tę wizję sięgając do własnych interpretacji. Najpierw mnie to rozwścieczyło, ale potem zrozumiałam, że jest to bardzo śmieszne. To, jaką etykietkę wybierają eksperci, by dać ją temu wytworowi mojej modelowej psychozy, zdaje się nie mieć żadnego znaczenia (…). Wiem, że kimkolwiek ona była, reprezentowała to wszystko, co mogłam pojąć z doskonałości” .
Wracając do wcześniejszych rozważań, powiedzmy, że do dziś nie wypracowano spójnej teorii na temat proweniencji zjawisk cudownych, a akademicy wydają się akceptować fakt, iż sfera mirabiliczna funkcjonuje niejako na marginesie nauki. Tymczasem trzeba jasno stwierdzić, że najnowsze ustalenia dokonane w obrębie fizyki kwantowej są w stanie rzucić nowe światło na to zjawisko, a otwarty umysł dostrzeże tu wiele interesujących elementów.
Skoro obserwator jest w stanie spowodować zapadnięcie się fali światła w pojedynczy foton, oznacza to, że nasza świadomość w jakiś sposób kreuje otaczający nas świat. Można sobie jedynie wyobrażać, jak potężną mocą dysponuje duża grupa osób, których myśli są nakierowane na ten sam cel! Jeśli zamiary różnych ludzi nie znoszą się nawzajem i nie zagłuszają, co podkreślał niemiecki parapsycholog Elmar Gruber – strumień ukierunkowanej świadomości z pewnością wpływa na materię. Być może do tego właśnie doszło w 1917 roku, gdy 70 tysięcy Portugalczyków obserwowało nad Fatimą „cud Słońca”. Możliwe też, że czynnik ten stał za fenomenem materializacji hostii w domu państwa Kim w Naju i za „nadprzyrodzonymi” zdolnościami dziewczynek z niewielkiej hiszpańskiej wioski Garabandal.
Zdjęcie rzekomego cudu materializacji hostii na języku jednego z wizjonerów z Garabandal (Hiszpania, 1961-65)
Niewykluczone, iż siła świadomości jednej zaledwie osoby wystarczy, aby na żywym ciele odcisnęły się stygmaty, a gipsowe statuetki Matki Bożej zaczęły płakać autentycznymi krwawymi łzami. Jeśli fizyka kwantowa nie ukazuje obrazu świata stanowiącego zbiorczą ułudę wykoncypowaną przez „natchnionych” fizyków – nie mamy wyjścia: musimy zaakceptować stwierdzenie, iż obecność cudów w naszym życiu to fakt powszechny i niepodważalny.
Pozostaje pytanie, czy są one tylko przetworzonym odbiciem sygnałów wysłanych przez grupową świadomość ludzi, czy też kryje się za nimi element transcendentny?
Mistycy od stuleci poszukiwali tej części naszej osobowości, która byłaby w stanie komunikować się z Wyższą Jaźnią. Niektórzy nazywają ją wspólnym duchem, inni – Bogiem. […] Czasem wystarczy sama wiara, aby ziściła się żywa obecność Sacrum. Ilość objawień i cudów nasila się z każdym rokiem. Dzieje się tak dlatego, że niezwykły fenomen, który dawniej był rzadkością, obecnie manifestuje się częściej i łatwiej, zmuszając nas do refleksji oraz przemyśleń. Zupełnie jakby nasza zbiorowa podświadomość zaakceptowała jego aktywną obecność, tworząc coś na kształt „jądra koncentracji” transcendentnych doznań, łamiących strukturę materialnego świata.
Kto wie, być może już niedługo takie zjawiska jak krwawiące figury czy kręgi zbożowe doczekają się wyjaśnień, które nie będą kłóciły się ani z wiarą religijną, ani ze zdrowym rozsądkiem. Przy okazji zaś – na czym zyskamy wszyscy – konstrukcja świata stanie się dla nas dużo bardziej zrozumiała.
Jednak nie ulega wątpliwości, że zawsze pozostanie margines rzeczywistości niedostępny dla akademików i materialistów, który bez trudu odnajdą wizjonerzy i mistycy.
Autorzy: W.Chudziński, P.Nowakowski
Artykuł stanowi fragment książki „Kręgi, cuda, kwanty. Pomiędzy fraktalem Mandelbrota a objawieniami w Medjugorie” (wyd. KOS 2009).
Opublikowano za zgodą wydawnictwa i autorów