Zaczęło się od małych zielonych ludzików, ale nie wiadomo na czym się skończy. Wizje przybyszów z obcych światów od dawna podsycają wyobraźnię nie tylko autorów fantastyki naukowej, ale również tych, którzy całkiem na poważnie zastanawiają się nad tym, z kim lub z czym przyjdzie stanąć człowiekowi oko w oko w czasie pierwszego kontaktu. Czy będą to niewysocy humanoidzi rodem z „Archiwum X”, potwory z mackami a może ktoś zupełnie zupełnie inny…
Na chwilę obecną odpowiedź na pytanie jak wyglądają istoty pozaziemskie może przynieść nam jedynie wyobraźnia. Anatomia pozaziemian ciągle czeka na dane w postaci okazów kosmitów i nikt do końca nie wie, z czym lub kim przyjdzie stanąć człowiekowi w czasie pierwszego spotkania z obcą rasą. Mimo braku twardych dowodów, astronomia i biologia oferują nam nieco wskazówek odnośnie tego, czego możemy się spodziewać.
Wygląd pozaziemskich organizmów będzie uzależniony od środowiska, w którym wyewoluowały. Pominąwszy historie o odwiedzinach latających spodków można założyć, że do pierwszego kontaktu dojdzie albo w czasie eksploracji kosmosu, albo też będzie to niebezpośrednia wymiana informacji, np. drogą radiową. Jeśli na ślad obcych organizmów natrafimy w Układzie Słonecznym, będziemy mieli do czynienia z istotami, których biologia opiera się o węgiel i wodę. Warunki odpowiednie do rozwoju mikrobów mogą istnieć w marsjańskiej glebie czy na Europie – księżycu Jowisza, gdzie znajduje się prawdopodobnie płynny ocean skuty warstwą lodu.
Na przestrzeni lat znacznie zmieniały się wyobrażenia o przybyszach z kosmosu, co uwidaczniało się również w doniesieniach o pasażerach z UFO.
Astrobiolog Dirk Schulze-Makuch z Washington State University twierdzi, że energia dostarczana Europie przez procesy wulkaniczne może sprzyjać rozwojowi kolonii mikrobów, zaś te mogą przyczyniać się do ewolucji drapieżników. Według niego, na satelicie Jowisza mogą istnieć organizmy w rozmiarach krewetek. Biorąc pod uwagę zróżnicowanie ziemskiego życia, trudno powiedzieć jak może wyglądać hipotetyczne „zwierzę europiańskie”, choć Schulze-Makuch wyobraża sobie je na podobieństwo insektów.
Steven Benner z oundation for Applied Molecular Evolution w Gainesville na Florydzie twierdzi jednak, że życie w Układzie Słonecznym niekoniecznie musi opierać się o wodę. W większości miejsc jest zbyt zimno lub gorąco, aby utrzymać ją w stanie ciekłym. Chmury na Wenus zawierają przykładowo krople kwasu siarkowego; w przeszłości mogły istnieć tam nawet naturalne zbiorniki z kwasem. Choć nieprzyjazne dla nas, mogły być zamieszkane przez organizmy odporne na jego działanie. Benner, zatapiając się w swoich rozważaniach twierdzi, że hipotetyczni mieszkańcy kwasowych sadzawek mogli mieć naczynia krwionośne ze szkła, które jest tylko jedną z opcji. Inne to polimery, takie jak teflon, polietylen czy silikon.
Na Tytanie, księżycu Saturna, istnieją z kolei zbiorniki wypełnione etanem i metanem mogące, w opinii Schulze-Makucha, stanowić dom dla znacznie większych organizmów. Powodem tego jest fakt, że „woda posiada wysokie napięcie powierzchni, co ogranicza objętość pojedynczej komórki. To dlatego ziemskie bakterie są tak małe” – mówi. Mieszanka metanu i etanu pozwala na istnienie większych komórek. Wizję takiego świata uczony przedstawił w powieści „Voids of Eternity”, gdzie opisał świat zamieszkiwany przez wielkie „mikroby poruszające się po jego powierzchni i żywiące się węglowodanami. Oczywiście to tylko fikcja, jednak mogąca kryć w sobie coś więcej.”
Choć powyższe scenariusze są tak samo niezwykłe, jak i interesujące, występujące w nich stworzenia nie wydają się najlepszymi towarzyszami do inteligentnej konwersacji. Istot o wysokim poziomie intelektualnym należy poszukiwać poza naszym układem gwiezdnym. Obecnie dyskutuje się nad tym, czy faza poszukiwania obcych cywilizacji nie powinna wejść w fazę aktywną, którą charakteryzuje wysyłanie wiadomości w kosmos. Nikt nie jest jednak w stanie powiedzieć, kogo możemy się spodziewać po drugiej stronie.
Wizerunek kosmity znacznie zmienił się od połowy ub. wieku, na co wpływ miała m.in. kultura masowa. Postaci w skafandrach i zmutowane potwory ustąpiły miejsca mizernym kosmitom o wielkich oczach. Taka sama zmiana zaszła w relacjach o spotkaniach z rzekomymi pasażerami UFO, co pozwala przypuszczać, że decydującą rolę w nich odgrywają czynniki kulturowe. (Na zdjęciu: plakat reklamujący film „Człowiek z planety X” z lat 50-tych.)
Zdaniem Lynn Rothschild z Centrum Badawczego NASA w Moffett Field w Kalifornii, istnieje prawdopodobieństwo, że inteligentni obcy będą drapieżnikami. Rozwój intelektu stymuluje fakt życia w środowisku, w którym muszą przechytrzyć lub kontrolować inne istoty. Sam kontakt wymaga z kolei dwóch rzeczy: skonstruowania urządzeń do komunikacji międzygwiezdnej lub statków kosmicznych umożliwiających pokonywanie wielkich odległości. Liczy się w tym nie tylko inteligencja. Jak mówi Schulze-Makuch, w przypadku człowieka ważną cechą jest umiejętność życia społecznego i współpracy, która doprowadziła do wynalezienia radioodbiornika i podróży na Księżyc. Hipotetyczne kosmiczne społeczeństwa nie muszą jednak wcale przypominać naszego.
– Charakterystycznym przykładem są kolonie pszczół i termitów. Można wyobrazić sobie coś w rodzaju kolonii, która staje się inteligentna – mówi Schulze-Makuch. Nie wiemy jednak, jak będą wyglądać tworzące ją istoty i czy będą włochate, łuskowate czy lepkie.
Według Jacka Cohena, biologa, który działa jako konsultant dla twórców science-fiction, ziemska biologia jest dobrym przykładem na to, jak różnie mogą ewoluować poszczególne narządy. Jak dodaje, gdyby na Ziemi życie powstało raz jeszcze, mogłyby pojawić się na niej zupełnie inne stworzenia.
Nie wiadomo, czy inteligentne istoty mogą żyć w środowisku wodnym. W przypadku człowieka, większość technologicznych sukcesów (od pieczenia mięsa po wytop stali) wiązała się z wykorzystaniem ognia. Dopóki jednak nie pojawi się pozaziemska antropologia opierająca się o badania realnej, obcej kultury, dopóty jesteśmy skazani na czyste dywagacje, nawet ze strony szanowanych astrobiologów. Choć możliwe, że kiedyś odwiedzą nas kosmiczne, dwunożne, rozdzielnopłciowe drapieżniki, równie realny wydaje się scenariusz, w którym bardziej zaawansowane rasy zdolne do podróży w kosmosie, modyfikowały swe ciała przy pomocy biotechnologii. Ale ponieważ każdy scenariusz ma taką samą wartość, równie dobrze możemy spodziewać się fantastycznych stworów, mizernych humanoidów czy stworzeń z czystej energii…
Na podstawie: S.Battersby, The face of first contact: What aliens look like, newscientist.com, 25/01/10.
Grafika w nagłówku: Ilustracja do „Wojny światów”, H.G. Wellsa (1927), Wikimedia Commons