Mroźnym wieczorem 18 grudnia 1980 r. mieszkaniec wsi Szklarnia zauważył na niebie dziwną łunę. Pobiegł szybko do domu, aby powiedzieć o tym innym. Kiedy świadkowie znaleźli się na zewnątrz dostrzegli kierującą się z hałasem w dół formację kilku kulistych obiektów, które wkrótce rozpoczęły szereg bardzo oryginalnych manewrów. Nazajutrz okazało się, że po obserwacji nie ma żadnych śladów, za wyjątkiem bardzo tajemniczej „rurki”…
____________________
INFRA
W swej książce pt. „Bliskie Spotkania z UFO w Polsce” Bronisław Rzepecki wyróżnił ten przypadek jako szczególny. Mało jest bowiem na świecie historii, w których obiekty UFO pozostawiają po sobie materialne ślady, a jeszcze mniej tych, gdzie są to ich… fragmenty. To, czy znaleziona w Szklarni rzecz była rzeczywiście w jakiś sposób związana z obserwowanymi tam obiektami pozostaje jednak kwestią sporną i kto wie, czy nie jest to jedynie kojarzenie ze sobą na siłę dwóch zagadkowych elementów. Nawet bez tego wątku historia ta jest niezwykle interesująca. Ale wszystko po kolei.
Łuna i jargot
Okładka książki B.Rzepeckiego, w której opisano przypadek ze Szklarni.
18 grudnia około godziny 17:00 syn gospodarzy zamieszkałych na skraju wsi Szklarnia w ówczesnym województwie zamojskim (dziś lubelskie) ujrzał na niebie „jasność” – świetlną łunę o nieregularnych kształtach i przeraziwszy się pobiegł do domu, aby poinformować o tym innych. Wewnątrz oprócz państwa P. znajdowali się czterej inni mężczyźni z pobliskiej Bychawy, którzy dokonywali tam prac hydraulicznych. Kiedy padły słowa o niezwykłym obiekcie, świadkowie wyszli na zewnątrz.
Wysoko na niebie dostrzegli oni pięć lub sześć kul ułożonych w kształt trójkąta skierowanego podstawą w dół, które stopniowo kierowały się w dół. Grupa świateł znajdowała się dość wysoko, bo początkowo obserwatorzy patrzyli na nie pod kątem 75-80 stopni. Od obiektu dobiegał dźwięk przypominający gwizd i metaliczny stukot („jargot” – jak to określili świadkowie) a następnie głośny huk, który przeraził wszystkich na tyle, że zbiegli z powrotem do domu, aby obserwację dokończyć z okna w pokoju.
Następnie stałą się rzecz dziwna. Obiekt opadając ku ziemi nie zmieniał swej formy, tzn. tworzące go kule zachowywały wobec siebie taką samą odległość, kiedy jednak obiekt znalazł się tuż przy ziemi, kule znajdujące się najniżej zostały jakby oderwane, a następnie wyrzucone w górę na wysokość ok. 10 m. Wyglądało to tak, jakby zostały odepchnięte od ziemi. Wkrótce potem manewr ten wykonały kule znajdujące się wyżej.
Będąc na rzeczonej wysokości, kule, tym razem bezładnie rozrzucone w powietrzu, zaczęły ponownie opadać, po raz kolejny odbiły się i wznosiły na mniejszą wysokość. Sekwencja ta powtórzyła się ośmiokrotnie, przy czym za każdym razem kule „odbijały się” na coraz mniejszą wysokość. Po ósmej powtórce, obiekty nagle zgasły, choć nikt nie miał odwagi, aby wyjść i zobaczyć co się z nimi stało.
Od domu do miejsca obserwacji było ok. 200 m. Jakiś czas po zakończeniu dziwnego spektaklu z domu wyszli mężczyźni z Bychawy, jednak również nie zbliżali się do miejsca zdarzenia. Gospodarze wrócili z kolei do swych obowiązków, a jakieś półtorej godziny później, przebywający na zewnątrz pan P. ujrzał na niebie nad horyzontem wolno poruszającą się w dół „łunę”, która znajdowała się w odległości ok. dwóch kilometrów od jego gospodarstwa. Po pewnym czasie, podobnie jak unoszące się nad polem kule, zgasła. Była to zatem drugie spotkanie z „łuną”, być może związaną w jakiś sposób z głównym elementem obserwacji.
Tak mniej więcej wyglądało zdarzenie z grudnia 1980, choć jak mówi B.Rzepecki, rozmowę ze świadkami przeprowadzono dopiero w 1989 r., stąd też wiele szczegółów mogło zatrzeć się w ich pamięci. Tak było np. ze sprawą barwy widzianych wówczas kul, które miały być ciemnoczerwone, niebieskawe lub zielone. Z kolei dźwięk dochodzący od obiektu przypominać miał potrząsanie skrzynki z narzędziami. Po huku, który wkrótce się rozległ, choć zdawał się dobiegać z miejsca oddalonego od trójkątnego obiektu, świadkowie schronili się w domu, gdzie niczego już jednak nie słyszeli. Cała obserwacja trwała ok. 15-20 minut.
Faza druga, czyli „rurka”
Fotografia wykonana z okna, przez które świadkowie obserwowali grupę obiektów znajdującą się w odległości ok. 100 m. za drzewami. (fot. za: B.Rzepecki, Bliskie spotkania…) Fotografia w nagłówku artykułu nie przedstawia obiektu widzianego w Szklarni, ale jest fragmentem zdjęcia rzekomych obiektów UFO wykonanego w Salem (USA) w 1952 r.
Przypadek ze Szklarni wcale się tu nie kończy, choć trudno ustalić, czy przedmiot znaleziony na polu był „artefaktem” pochodzącym z UFO. Zwykle tego typu historie brzmią nieco naiwnie, jednakże niezależnie od tego, czym była znaleziona tam „rurka”, od razu połączono ją z obserwacją kul. Przedmiot znaleźć miał na polu nazajutrz po obserwacji jeden z mieszkańców Bychawy, a o jego istnieniu poinformował ufologa Lucjana Znicza syn znalazcy. Sam incydent nie pozostawił na wciąż wolnym od śniegu polu żadnych innych zauważalnych śladów. Rzeczoną „rurkę” znaleziono jakieś 250 m. od miejsca pojawienia się kul. Tak opisuje ją B.Rzepecki: „Wykonana ona była ze srebrzystobiałego materiału przypominającego wyglądem aluminium. Jeden jej koniec był „ślepy” drugi zaś miał kształt typowej rurki, z tym, że wyglądał jakby rurka została w tym miejscu oderwana pod wpływem działania wysokiej temperatury lub dużej siły […]. Wewnętrzna powierzchnia „rurki” pokryta była warstwą izolacyjną, która na brzegu noszącym ślad „urwania” była nadpalona i kruszyła się. „rurka” miała 150 mm długości i 33 mm średnicy. Na zewnętrznej powierzchni znajdowały się cztery niewielkie wgniecenia o głębokości ok. 0.5 mm, nasuwające przypuszczenie, że mogły to być miejsca w których była do czegoś przymocowana.”1
Świadek W.G, który znalazł rurkę twierdził, że była ona gorąca i nie dało się wziąć jej w rękę. Jako najbardziej zaangażowany w sprawę obserwator, postanowił on spróbować ustalić jej pochodzenie poprzez swego syna – zawodowego oficera lotnictwa. Przedmiot rzekomo przebadano, a oficer M.G. otrzymał na ten temat informację, że „nie pochodzi z aparatów latających nam znanych”2.
Tajemniczy przedmiot oczywiście zaginął w dziejowej zawierusze. Świadkowie nie byli w stanie powiedzieć, co się z nim dokładnie stało, choć przypuszczali, że syn znalazcy zgubił ją podczas przeprowadzki. Nie zachowały się także żadne zdjęcia czy rysunki tego obiektu, którego przeznaczenie i związek z obserwacją UFO w Szklarni nadal pozostaje tajemnicą.
Długi czas, jaki minął od czasu wydarzenia do momentu rejestracji sprawił, że pochłonięci pracą świadkowie zapomnieli o tym intrygującym wydarzeniu, które nawet po oddzieleniu odeń historii o magicznej rurce pozostaje niezwykle intrygujące. Co zobaczyć bowiem mogli mieszkańcy Szklarni? Oczywiście nie sposób odpowiedzieć na to pytanie, jednak biorąc pod uwagę szereg ciekawych elementów tego przypadku, uznać można go za jeden z najciekawszych w dziejach polskich spotkań z UFO.
_____________________
INFRA
Przypisy:
1) B. Rzepecki, Bliskie spotkania z UFO w Polsce, Tarnów 1995, s. 75-76.
2) Ibidem, s. 76.
Zdjęcie w nagłówku: UFO nad Salem (1952), za: ufocasebook.com