– czyli przypadek Cash-Landrum. 29 grudnia 1980 r. niedaleko miejscowości Huffman w stanie Teksas rozegrał się niezwykły ufologiczny incydent z tragicznym finałem. Trójka pasażerów zmierzająca do Dayton napotkała na swej drodze obiekt w kształcie „diamentu”, z którego dolnej części buchał ogień. Wokół zapanowała prawdziwie nieznośna temperatura. Kwadrans później obiekt zniknął w towarzystwie wojskowych helikopterów, a świadkowie wrócili do domów. Tamtą noc zapamiętają do końca życia, gdyż efektem spotkania z UFO były dolegliwości przypominające… chorobę popromienną.
____________________
NICAP
Wieczorem 29 grudnia 1980 roku, Betty Cash, Vickie Landrum i Colby Landrum przemierzali region Piney Woods w Teksasie w poszukiwaniu klubu do gry w bingo. Niestety wszystko lokale były zamknięte z powodu przygotowań do Sylwestra. Wszyscy udali się więc przed powrotem do domu na posiłek do przydrożnej restauracji w New Caney.
Betty Cash była 51-letnią żoną biznesmena, właściciela restauracji i sklepu spożywczego (z którym się potem rozwiodła). Vickie Landrum (lat 57) opiekowała się swoim 7- letnik wnukiem, Colbym.
Po opuszczeniu restauracji (ok. 20:20-20:30) Betty skierowała samochód na szosę FM 1485. Obszar, choć oddalony jest od Houston o zaledwie 50 kilometrów, jest rzadko zaludniony i pokryty lasami, bagnami i jeziorami.
Po około 30 minutach Betty i jej pasażerowie znajdując się nieopodal miejscowości Huffman zauważyli jasny obiekt, który wzięły początkowo za samolot z pobliskiego lotniska w Houston. Colby zauważył obiekt jako pierwszy i wskazał go kobietom. Wraz ze zbliżaniem się do miejsca, gdzie znajdowało się UFO wydawało się ono co raz większe. Po chwili świadkowie, że dziwny obiekt zbliża się do drogi dlatego przyspieszyli, aby go minąć, jednak nie udało im się to – UFO zawisło nad drogą blokując im przejazd. Tu rozpoczyna się pierwszy akt tej niezwykłej obserwacji.
Akt pierwszy
Betty Cash (z prawej) i Vicky Landrum (fot. Analytic Network Archives, za: science.howstuffworks.com)
Vickie krzyknęła: „Zatrzymaj się bo to nas spali!”. Obiekt wielokrotnie większy od samochodu unosił się na wysokości czubków drzew, od czasu do czasu posyłając w dół wiązkę ognia przypominającą płomień odpalanej rakiety. W odstępach pomiędzy tymi rozbłyskami obiekt opadał o około 7.5 metra nad ziemię, a po rozbłysku znowu się unosił. Vickie opisała go jako „płonący diament”.
Kiedy Betty w końcu zatrzymała samochód obiekt znajdował się w odległości 40-60 metrów od nich. Wyglądał jakby był wykonany z szarego aluminium i emitował na tyle silny blask, że oświetlał okoliczny las. Cztery końce diamentu był stępione natomiast przez jego środek przechodził rząd niebieskich punktów czy też świateł. Obiekt emitował także krótki przerywany dźwięk.
Cała trójka wyszła z samochodu, aby przyjrzeć się niezwykłemu zjawisku. Vickie stała przy otwartych prawych drzwiach a jej lewa ręka spoczywała na dachu samochodu. Vicki była praktykującą chrześcijanką, która nie wierzy w UFO i życie pozaziemskie, dlatego kiedy zobaczyła obiekt pomyślała o nadejściu końca świata. Oczekiwała, że ze światła wyjdzie do nich Jezus i wpatrywała się w nie.
Colby namawiał babcię, aby powróciła do wozu co Vickie w końcu uczyniła. Powiedziała wnukowi aby się nie obawiał bowiem „ten wielki człowiek, który wyłoni się z płonącego obłoku będzie Jezusem” i krzyknęła do Betty, aby wracała do samochodu. Ta jednak była tak zafascynowana widokiem UFO, że podeszła do przodu samochodu nie odrywając wzroku od obiektu. Skąpana w blasku światła stała nieruchomo mimo, iż zaczynała odczuwać pieczenie skóry. Następnie, kiedy obiekt uniósł się i zaczął przesuwać, wróciła do auta. Gdy dotknęła drzwi okazało się, że są tak gorące, iż musiała owinąć dłoń w kurtkę aby otworzyć klamkę i dostać się do środka.
Akt drugi
Następny akt tej historii rozegrał się, kiedy UFO zaczęło oddalać się znad drogi. Kiedy cała trójka przyglądała się odlatującemu UFO nagle na niebie pojawiła się grupa helikopterów. – Wyglądało to tak jakby latały w różnych kierunkach starając się otoczyć obiekt – powiedziała Betty. Po kilku kolejnych sekundach UFO znikło za linią drzew. Wtedy dopiero uświadomili sobie jak bardzo nagrzane było wnętrze samochodu.
Betty włączyła klimatyzację, odpaliła silnik i ruszyła ciemną już teraz szosą. Po około mili wjechała na autostradę i skręciła w kierunku, w którym oddaliło się UFO. Po pięciu minutach znowu ujrzeli obiekt, który z dużej odległości przypominał jasny cylinder światła. Wciąż rozświetlał okolicę jak też krążące wokół niego helikoptery.
Helikoptery rozrzucone były na dystansie około 8 kilometrów. Główna grupa krążyła wokół UFO. Świadkowie naliczyli ich ponad 20, przy czym głównie były to maszyny typu CH-47 Chinook (o charakterystycznej sylwetce, posiadające dwa wirniki) oraz kilka mniejszych i zwrotniejszych helikopterów.
Po pewnym czasie Betty dojechała do skrzyżowania i skręciła w przeciwną stronę niż poruszało się UFO, w kierunku Dayton gdzie cała trójka mieszkała. Około 21:50 podrzuciła Vickie i Colbiego do ich domu i wróciła do siebie, gdzie czekał na nią znajomy oraz dzieci. Czuła się jednak na tyle źle, że nawet nie opowiedziała im o niezwykłym zdarzeniu. Po kilku godzinach jej skóra zrobiła się czerwona, taka jak w przypadku oparzenia słonecznego. Jej szyja spuchła a na twarzy pojawiły się pęcherze. Zaczęła wymiotować co trwało do rana, kiedy to znalazła się prawie w stanie śpiączki. Pomiędzy północą a godziną drugą nad ranem Vickie i Colby zaczęli odczuwać podobne symptomy aczkolwiek słabsze. Wpierw pojawiły się poparzenia skóry, później wymioty i biegunka. Dla całej trójki była to straszna noc.
Akt trzeci
Ślady oparzeń widoczne na ręce jednej z kobiet, powstałe po spotkaniu z NOL-em (fot. Analytic Network Archives, za: science.howstuffworks.com)
Rankiem następnego dnia Betty przewieziono do domu Vickie, gdzie roztoczono opiekę nad całą trójką. Stan Betty pogarszał się jednak i po trzech dniach trafiła do szpitala. Ślady poparzeń i opuchlizna tak bardzo zmieniły jej wygląd, że znajomi przychodzący w odwiedziny nie rozpoznawali jej. Zaczęły jej wypadać włosy a powieki były tak spuchnięte, że przez tydzień niczego nie widziała. Obecność helikopterów podczas obserwacji UFO nie jest czymś wyjątkowym choć akurat w tym przypadku ich duża liczba może być zastanawiająca. Jedno jest pewne, nie sposób pomylić helikoptery CH-47 z innymi typami szczególnie gdy widzi się z bliskiej odległości te olbrzymie i hałaśliwe maszyny. Zeznania świadków są spójne. Relacje od nich zbierane były oddzielenie zarówno w odniesieniu do UFO jak i helikopterów. Opisy oraz szkice wykonane przez niech nie pozostawiają wątpliwości, że widzieli dużą ilość CH-47.
Określenie skąd śmigłowce tam się znalazły okazało się dużo trudniejsze od ustalenia ich typu. Zgodnie z oficjalnymi danymi lotniska w Houston, w okolicy operuje od 350 do 400 komercyjnych maszyn, ale żadna z nich nie jest CH-47. Dodatkowo, ponieważ helikoptery poruszają się po ustalonych trasach powietrznych, nie muszą kontaktować się z wieżą lotniska. W promieniu 24 kilometrów od lotniska nie mogą latać powyżej 500 metrów, natomiast ze względu na ograniczenia techniczne radaru w rejonie Huffman ich minimalna wysokość powinna wynosić 600 metrów.
Major Tony Heishauser, oficer prasowy US Army z Fort Hood powiedział, że tej nocy, żadna z maszyn wojskowych nie operowała w rejonie Houston: – Nie znam żadnego miejsca w tej okolicy, które posiadałoby tyle takich śmigłowców. Chyba że jest to coś ściśle tajnego o czym niekoniecznie muszę wiedzieć.
Również z innych baz wojskowych w Teksasie i Luizjanie nadeszły zaprzeczenia, aby ich helikoptery latały tej nocy w rejonie gdzie doszło do incydentu.
Betty, Vickie i Colby nie byli jedynymi świadkami wydarzeń w Huffman. Pewnien policjant (po służbie) wracał wraz z żoną z Cleveland i również zaobserwował sporą liczbę helikopterów. Mieszkaniec Crosby także donosił o obserwacji ciężkich, wojskowych śmigłowców przelatujących nad jego domem tej nocy. Farmer Jerry McDonald przebywał w swym ogrodzie, gdy zobaczył przelatujące olbrzymie UFO. W pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś lampion lub balon ale szybko zrozumiał, że to musiało być coś innego. – To było w kształcie diamentu i miało dwa błękitnawe płomienie wydobywające się z tyłu – powiedział. Kiedy obiekt znalazł się około 45 metrów nad nim, farmer dostrzegł dwa jasne światła i jedno czerwone.
Od czasu bliskiego spotkania zarówno Vickie jak i Colby dręczeni byli przez nawracające problemy dermatologiczne oraz stali się bardziej podatni na infekcje. Jednak najbardziej ucierpiały ich oczy, najbardziej narażone na stany zapalne. Vickie na przestrzeni lat po wydarzeniu w Hoffman musiała wielokrotnie zmieniać okulary, gdyż jej wzrok gwałtownie się pogarszał. Na podobne dolegliwości cierpiał Colby. W kilka tygodni po incydencie Vickie straciła ponad 30% włosów. Colby stracił ich stosunkowo niewiele i po jakimś czasu włosy mu odrosły.
Najciężej ucierpiała Betty. Doznała rozległych oparzeń, na jej twarzy i szyi powstały pęcherze wielkości piłki golfowej. Nabrała długotrwałego wstrętu do ciepłej wody, słońca i wszelkich źródeł ciepła, które powodowały nawroty skórnych dolegliwości. W przeciągu roku po wydarzeniu pięciokrotnie była hospitalizowana, w tym dwa razy na oddziale intensywnej terapii. Straciła połowę swych włosów i również miała poważne problemy skórne, po których pozostawały widoczne blizny.
Lekarze nie potrafili rozwiązać zagadki pochodzenia tych dolegliwości sugerowali jednak, iż mogą być spowodowane promieniowaniem. [Nie wszyscy zgadzali się jednak z tą opinią. Choć radiolog dokonujący analizy dla potrzeb MUFON-u stwierdzył, że źródłem przypadłości świadków mogło być promieniowanie jonizujące z elementami podczerwonego i ultrafioletowego, Brad Sparks uznał, że przyjęta dawka (sądząc po szybkości reakcji organizmu) była na tyle wielka, że mogła okazać się śmiertelna. Tymczasem wszyscy świadkowie przeżyli, stąd też wysnuł on hipotezę o skażeniu chemicznym, jako możliwym źródle choroby świadków.]
Epilog
Okładka książki Johna Shuesslera poświęconej incydentowi Cash – Landrum.
W kwietniu 1981 roku helikopter CH-47 przyleciał do Dayton, co bardzo zainteresowało Colby’ego. Vickie postanowiła zabrać wnuka na miejsce lądowania maszyny mniemając, że Colby mniej będzie się go bał widząc stojącego na ziemi. Kiedy przybyli na miejsce było tam już bardzo wiele osób i musieli długo czekać zanim będą mogli wejść do środka i porozmawiać z pilotem. Vickie i jeszcze jeden świadek utrzymują, że pilot stwierdził otwarcie, iż jakiś czas wcześniej został wysłany w okolice Huffman w celu sprawdzenia doniesień o UFO. Kiedy Vickie przyznała mu jak bardzo się cieszy ze spotkania bowiem jest jedną z osób oparzonych przez UFO, pilot odmówił dalszej rozmowy i wręcz wyprosił ją z helikoptera.
Organizacji ufologicznej VISIT udało się później zidentyfikować tego pilota i porozmawiać z nim. Przyznał, że zna historię spotkania Betty i Vickie, jednak utrzymywał, że nie było go w tej okolicy w grudniu 1980 roku i nie ma żadnego związku z UFO. Dopóki nie pojawi się jakikolwiek inny pilot zdecydowany mówić o tym co się wtedy wydarzyło, pochodzenie helikopterów pozostanie tajemnicą.1
[Kobiety nigdy nie twierdziły, że zostały zaatakowane przez kosmitów. Domagały się jedynie odpowiedzi na dręczące ich pytania, z którymi nikt nie potrafił sobie poradzić. W poczuciu bezradności postanowiły one zaskarżyć państwo o odszkodowanie twierdząc, że nie zapewnia ono skutecznej obrony swym mieszkańcom. Sąd jednak odrzucił pozew.
Historia przypadku Cash-Landrum pozostaje niewyjaśniona do dziś. Jak podkreślali świadkowie, ich cierpienie było całkiem realne, mimo że cała historia mogła brzmieć jak scenariusz z filmu science – fiction. Nie doczekawszy się odpowiedzi, Betty Cash zmarła dokładnie w 18. rocznicę spotkania z tajemniczym obiektem w lesie niedaleko Huffman…- przyp.INFRA
___________________________________
Rozmowa z Betty Cash oraz Vickie i Colby’m Landrum
przeprowadzona w Bazie AFB Bergstrom (sierpień 1981)2
Oto zapis przesłuchania Betty Cash oraz Vicki i Colby’ego Landrum, które odbyło się w budynku 2102 Bazy Wojsk Powietrznych w Bergstrom, 17 sierpnia 1981. Przedstawicielami z ramienia lotnictwa byli: kpt John Camp, kpt Terry Davis raz Pat Wolf. Skróty: BC – Betty Cash, CL – Colby Landrum, JC – kpt John Camp, PW – Pat Wolf, TD – kpt Terry Davis, VL – Vickie Landrum.
JC: Nasz funkcjonariusz zarejestruje treść tego spotkania na taśmie. Macie państwo coś przeciwko?
Betty Cash
(fot. za: ufocasebook.com)
BC: Nie.
VL: Ja również.
JC: Zatem dobrze. Zadam paniom teraz kilka śmiesznych pytań, na wypadek gdyby ktoś kiedyś jeszcze raz słuchał tej taśmy i nie wiedział, czego ona dotyczy.
BC: Dobrze.
JC: Nasze spotkanie ma miejsce w Bibliotece Prawnej w Budynku 2102, 17 sierpnia 1981 r. o godzinie 10:40. Obecni są: kpt John Camp, kpt Terry Davis, pani Pat Wolf. Państwa proszę o przedstawienie się.
BC: Betty Cash.
JC: Jaki jest pani adres? Gdzie pani mieszka
BC: Router 1, Box 127B, Dayton w Teksasie.
JC: Przybyła do nas także…
VL: Vickie Landrum.
CL: Jesteście panie spokrewnione?
BC/VL: Nie. […]
JC: Proszę przedstawić się raz jeszcze i powiedzieć, gdzie pani mieszka.
VL: Nazywam się Vickie Landrum i mieszkam na West Clayton w Dayton w Teksasie.
Vickie Landrum
(fot. za: ufocasebook.com)
JC: A Colby?
VL: Niech powie sam.
JC: Colby, gdzie mieszkasz ty i twoi rodzice?
CL: Też na 506 przy West Clayton.
JC: A ile masz lat?
CL: Siedem, prawie osiem […]
JC: Zatem dobrze… Jak wynikło z wcześniejszej naszej rozmowy, twierdzicie państwo że doświadczyliście spotkania z UFO, którego skutkiem były odniesione obrażenia. Proszę panią Cash, aby jako pierwsza powiedziała, co dokładnie się wtedy stało.
BC: Miało to miejsce się przy Market Road, między New Caney a Huffman, między godziną 21:00 a 21:30, dnia 29 grudnia 1980 r.
JC: Przed panią znajduje się mapa stanu Teksas. Czy może pani wskazać dokładnie, gdzie miało miejsce to wydarzenie?
BC: To zależy od okularów. Od czasu incydentu mam ze sobą trzy pary, ale wciąż mój wzrok nie wrócił do normy. […]
JC: Twierdziły panie, że wracały z Houston. Co panie tam robiły i czy mogą nam o tym opowiedzieć?
BC: Po długich świętach, w poniedziałek, udałyśmy się do Cleveland, aby zagrać w Bingo. Nie mogłyśmy jednak znaleźć lokalu, więc uznałyśmy, że zostały one zamknięte z powodu świąt. Postanowiłyśmy pojechać następnie do New Caney i zaparkowały auto przed restauracją.
JC: Która była godzina?
Colby Landrum (fot. za: noufors.com)
BC: Musiało to mieć miejsce między 20-20:30. […] Po spożytym posiłku wsiedliśmy do samochody i kierowali się do domu. Po przejechaniu ok. 12 mil, pojawił się ten obiekt. Obserwowaliśmy go, ale nie mogli dojść do wniosku, czym jest. Nie podejrzewaliśmy, co się wówczas stanie. Kiedy zjechałyśmy na inną drogę, obiekt zniżył się i wisiał niemal nad drzewami. Oświetlał przy tym całe niebo. Początkowo wydawało się, że jest daleko, jednak później światła były tak jasne a ciepło tak intensywne, ż wysiadłam z auta. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Może było to instynktowne i pomyślałam, że na zewnątrz będzie bezpieczniej niż w samochodzie. Ale mówiąc prawdę, myśleliśmy że zbliża się koniec świata, tzn. nigdy w życiu nie stanęliśmy przed podobną sytuacją.
JC: Kto był wówczas w samochodzie?
BC: Vickie, Colby i ja. […]
JC: Dobrze. Czy mogłaby pani naszkicować to, co wówczas widziała, z uwzględnieniem kształtu i podaniem daty? Dobrze zdaję sobie sprawę, że nie jest pani artystką, więc proszę nie starać się za mocno.
BC: Artystką jestem chyba najgorszą na świecie. […] Wydawało się, że obiekt miał kształt rombu, ale tu nie wyszedł dobrze.
JC: Proszę pokazać rysunek pani Landrum i jej wnukowi. Czy zgadzacie się, że widzieliście coś o podobnym kształcie?
VL: Tak proszę pana, ale od spodu tego obiektu wydobywał się ogień.
JC: Jak duży był ten obiekt? Czy możecie go do czegoś porównać?
BC: Jedyne, co mogę powiedzieć, to że był duży. Mogę go porównać np. do wieży ciśnień.
JC: To znaczy, że był wysoki? BC: Tak, dokładnie. […] TD: Mówiła pani, że obiekt znajdował się nad drzewem?
BC: Był nad drogą… Rosną tam naprawdę wysokie sosny a on wisiał nad kilkoma z nich.
TD: Zatem musiał je przypalić.
BC: Prawdę mówiąc, były one bardzo zbrązowiałe. Nie wiem, jak to ująć. […]
JC: Pani Landrum, po uzyskaniu od pani szkicu, chciałbym dowiedzieć się, co wydarzyło się po tym, jak opuściła pani samochód.
BC: Przeszłam do przodu auta. Światło było bardzo intensywne, podobnie jak promieniujące ciepło. Nie wiedziałam, czy uciekać, czy wracać do środka i stałam tak przez kilka minut, ale niedługo, bo światło było za jasne. Potem jednak uznałam, że muszę wejść do auta i gdy chwyciłam klamkę w drzwiach okazało się, że jest ona gorąca. Nie mogłam utrzymać jej w ręce i musiałam otworzyć ją przez kurtkę. Potem znowu z obiektu wystrzelił ogień i ten uniósł się w górę wydając… pewien rodzaj dźwięku przypominający odgłos hamulców. W każdym bądź razie brzmiało to jak świst.
JC: Czego jeszcze możemy się od pani dowiedzieć?
BC: Okazało się, że samochód nie jest sprawny. Radio grało cicho, ale samochód nie reagował. Wyglądało to tak, jakby ktoś zwyczajnie go wyłączył. Kiedy to coś zaczęło wznosić się w górę, byliśmy przerażone, do tego stopnia, że chciałam się schować pod obiekt, ale Vickie krzyknęła na mnie. Tam, gdzie położyła ona swą dłoń, wycisnęła na desce rozdzielczej ślad, który jest w niej do dziś. Ostatecznie udało się uruchomić samochód i żeby nas ochłodzić, musiałam włączyć klimatyzację. Dosłownie płonęliśmy. To było jak… właściwie to nie da się tego w żaden sposób opisać.
JC: Jak długo obiekt znajdował się nad waszym autem i jak wysoko wisiał?
BC: Pomiary wykazały, że było to od 20 do 24 m. Zatrzymaliśmy się kilkadziesiąt metrów przd obiektem.
JC: To znaczy, że byłyście od niego oddalone. Na jakiej wysokości się znajdował?
BC: Od 20 do 24 m.
JC: A jak długo trwało to spotkanie, tzn. jak długo wystawieni byliście na oddziaływanie ze strony obiektu?
BC: Według mnie było to 15-17 min., ale zdawało się, że mijają godziny. Trwało to jednak mniej więcej tyle sądząc po tym, że do domu dotarłam ok. 21:50, a z tego miejsca jest jeszcze jakieś 20 minut jazdy.
JC: Czy zgłosiła pani incydent władzom?
BC: Oczywiście, że tak.
JC: W jaki sposób zareagowały?
BC: Próbowałyśmy dzwonić do Waszyngtonu. Nawet do dziś mam gdzieś zapisany ten numer. Powiedziano nam tam, że być może da się coś w tej sprawie zrobić a potem skontaktował się z nami Bill English z APRO. […]
JC: A czy sprawa była zgłaszana służbom porządkowym?
BC: Tak.
JC: Kto złożył zawiadomienie?
BC: Ja nie mogłam tego zrobić. Byłam wówczas zbyt chora. Na całej twarzy, plecach i szyi miałam piekące pęcherze. Sprawę zgłosiła Vicki szukając dla mnie pomocy. Nie mogła znaleźć dla mnie lekarza, a numer dał jej dopiero policjant z Dayton. Co nie, że tak było? […]
JC: Ma pani teraz szansę rozszerzyć swą wypowiedź o dodatkowe szczegóły. Jak wspominałem niedawno pani Wolf, skontaktowała się pani z kongresmanem, który panią do nas odesłał. Proszę powiedzieć, jak to się stało.
BC: Dobrze. Skontaktował się ze mną Alan Hedry z Atlanty, którego nie znałam i o którym nigdy nie słyszałam. Zaoferował mi pomoc i to on poprosił, abym napisała do Charlesa Wilsona, Lloyda Bentsena i Johna Towera, którzy również mogą coś w tej sprawi zdziałać. Pan Wilson odesłał mnie do pana Glassa, który jest badaczem UFO, a [senator] Lloyd Bentson napisał miły list, w którym prosi o rozmowę z panami. […]
JC: A co może powiedzieć nam pani o sprawie helikopterów?
BC: Latały one wokół obiektu. […] Były to takie śmigłowce, jakich nigdy nie widziałam, z dwoma wirnikami. Było ich sporo. Zatrzymaliśmy się potem na poboczu i naliczyłam ich aż 23.
JC: Czy były one jakoś oznakowane?
BC: Tak […], posiadały napis „United States Air Force” (Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych). […] Vickie naliczyła ich 26. Było nam jednak niedobrze i wszystko nas paliło. Wciąż też czuliśmy przerażenie.
JC: A czy widziane UFO posiadało jakieś oznaczenia?
BC: Jeśli tak, to nie były widoczne z racji jaskrawego światła.
JC: A jak zachowywały się helikoptery względem obiektu?
BC: Pierwszą rzeczą, jaka przemknęła mi przez głowę była myśl o pilotach śmigłowców i bałam się, co może się stać, gdyż dookoła panowała tak wysoka temperatura.
JC: A jak daleko znajdowały się one od obiektu?
BC: Niezbyt daleko. […]
JC: Kiedy używa pani porównania z wieżą ciśnień, ma pani na myśli jakąś konkretną budowlę? […] Istnieją ich różne typy i staram się ustalić, jakiej wielkości mógł być obiekt. Jeśli przypominał wierzę ciśnień, to którą?
BC: Widywałam je w całym kraju. Nie mam na myśli żadnej konkretnej
TD: Co dokładnie widziała pani na helikopterach? Co mówiły napisy?
BC: „Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych”.
Wśród zaobserwowanych śmigłowców znajdowały się także CH-47 Chinook (fot. Wikimedia Commons)
TD: Napis był ciągły?
BC: Nie, […] okrągły.
JC: Napis był namalowany, czy naniesiony fabrycznie? Proszę powiedzieć wszystko, co pani wie.
BC: Był umieszczony fabrycznie. […]
JC: Obserwowaliście całe zajście do odlotu UFO?
BC: Tak, oczywiście.
JC: Czy helikoptery odleciały za nim?
BC: Tak. Skręciły one nieco w stronę, gdzie znajduje się lotnisko. Gdy to coś kierowało się w tamtą stronę, helikoptery znajdowały się po bokach i wyglądało to tak, jakby chciały otoczyć obiekt od góry. To wszystko wyglądało nierealnie. […] Wkrótce dojechaliśmy do placu budowy First National Bandk w Dayton i nadal widzieliśmy nadlatujące helikoptery. Nie wiedzieliśmy jednak, czy lecą one z pomocą, czy ze wsparciem.
JC: Przejdźmy do rezultatów spotkania i problemów, jakie z niego wynikły.
BC: Chce pan przejrzeć zdjęcia? […] Tak wyglądało na drugi dzień po zdarzeniu.
JC: Oglądam właśnie zdjęcie pani Cash wykonane dzień po spotkaniu z UFO, na którym widać znaczną utratę włosów po boku głowy, tuż nad prawym uchem.
BC: A oto miejsce, gdzie wszystko się wydarzyło.
JC: Jaki czas po incydencie zostały wykonane te zdjęcia? Rozumiem, że pokazane zdjęcie zostało zrobione dzień później?
BC: Niektóre nie zostały zrobione przeze mnie […] Trzeba pamiętać, że byłam w całości pokryta pęcherzami. Jeden z nich znajdował się na okiem i nie chciał się zaleczyć, nieustannie się odnawiając. Ciekło z niego jak z kranu i nie była to ropa, tylko coś w rodzaju lepkiej wody. W szpitalu spędziłam miesiąc, może więcej. Był to Parkway Hospital w Houston.
JC: Chce pani coś dodać?
BC: Tak. Wciąż cierpię na rozstrój żołądka, jestem osłabiona, zmęczona, nie mam tyle energii co dawniej i cierpię na migreny. Od tego czasu głowa bolała mnie tak często, jak nigdy w życiu i nie da się opisać tego bólu. Ponadto coś stało się z słuchem w prawym uchu. To przez ten dźwięk, który wydawał z siebie obiekt. Był on ogłuszający.
JC: Ma pani jeszcze coś do dodania?
BC: Wiem, że rozchorowałam się już pół godziny po obserwacji. Cała pokryta byłam pęcherzami, jakbym spędziła nie wiadomo ile czasu na pełnym słońcu. A wszystko to wydarzyło się już 30 min. po spotkaniu z UFO. Czułam się wspaniale, po czym wydarzyło się właśnie to. Przy okazji pojawiło się odwodnienie, ale nie byłam w stanie podnieść się z łóżka, aby napić się wody.
JC: Czy czuła pani w ustach jakiś posmak?
BC: Nic oprócz okropnej suchości. […] Moje usta spuchły i były niemal trzykrotnie większe, podobnie jak całe moje ciało. Nikt z rodziny nie mógł mnie poznać. Kiedy przyjechali do szpitala, musieli pytać o pokój, w którym leżałam, bo nie byłam do siebie podobna.
JC: Czy przed 29 grudnia 1980 roku była pani kiedykolwiek hospitalizowana lub leczona?
BC: Tak, przeszłam operację serca. […]
JC: A czy potem była pani leczona na chorobę, która wymagała kontaktu z… materiałami radioaktywnymi?
BC: Nie.
JC: Coś jeszcze?
BC: W zasadzie nic. Przeszłam każde możliwe badanie i stwierdzono jednoznacznie, że nie widać przyczyn w moim ciele, które mogłyby odpowiadać za mój stan.
Świadkom wydarzenia wypadały także włosy. Najmniej stracił Colby, najwięcej Betty Cash (fot. za: noufors.com).
JC: Kto tak orzekł?
BC: Lekarze z Parkway Hospital.
JC: A konkretniej?
BC: Dr Shoney […] ze Szpitala Parkway w Houston. […]
JC: Jak rozumiem, wciąż cierpi pani na zaburzenia żołądkowe, utratę włosów i pogarszający się słuch, tak?
BC: Cierpię na rozstrój żołądka, poważne migreny i nie mogę brać gorących kąpieli, bo wyglądam po takich jak osoba z ciężkim stopniem poparzeń. Nie mogę znieść wyższych temperatur. […]
JC: Proszę o tym opowiedzieć? Co z działaniem światła słonecznego?
BC: Jestem na nie bardzo wrażliwa. Muszę zostawać w domu, aż nie zrobi się chłodniej, albo nie zajdzie słońce. W innym wypadku na drugi dzień choruję.
JC: A czy są jakieś szczególnie nadwrażliwe obszary?
BC: Objawy pojawiają się na całym ciele.
JC: Ile pani ma lat?
BC: Pięćdziesiąt dwa.
TD: Czy mogę zadać pewne pytanie? […] Mówiła pani coś o palcach odbitych w desce rozdzielczej. Czy coś ją stopiło? O to pani chodziło?
BC: Uważam, że deska rozdzielcza zaczęła się topić, a Vickie dotknęła jej, kiedy zahamowałam, aby nie wjechać pod obiekt.
CT: Przyjechała pani tym samochodem?
BC: Nie, jest w Alabamie. Nie jestem w stanie tak daleko jeździć. Matka zabrała mnie do Alabamy, ponieważ nie jestem w stanie sama się sobą zaopiekować. […]
JC: Zadajmy teraz kilka pytań pani Landrum. Czy zauważyła pani jakieś szczegóły, w których nie zgadza się pani z panią Cash?
VL: Właściwie nie, ale jest coś, o czym nie wspomniała.
JC: A co to?
VL: Kiedy mówiła o ogniu, tzn. kiedy obiekt pojawił się i zawisł nad drzewami… Kiedy ogień przygasał, obiekt podnosił się w górę […] Ostatecznie, gdy w dół poszybował podmuch ognia, dźwięk stał się nie do zniesienia. Następnie obiekt uniósł się i odleciał.
JC: Czy i u pani zaznaczyły się jakieś skutki tego spotkania?
VL: Na moich rękach znajdują się rany, a kiedy wystawie je na słońce, pojawiają się na nich pęcherze. […] Mój okulista powiedział, że w czasie roku będzie musiał mnie operować […], poza tym moje oczy strasznie piekły i łzawiły niemal przez trzy miesiące. Dosłownie lały się z nich łzy i spuchły tak, że mało co widziałam. Doktor powiedział, że ma nadzieje, że mam typową formę zaćmy i będzie mógł on ją usunąć. Jeśli nie, mogę stracić wzrok.
JC: Proszę mi powiedzieć, czy wpatrywała się pani bezpośrednio w obiekt UFO?
VL: Tak, tak…
JC: Jak długo?
VL: Wnuk krzyczał i płakał, myślałam, że nadchodzi koniec świata i prędzej czy później się z kimś spotkamy. Wróciłam do auta. Mówiłam do niego, cały czas wpatrując się w obiekt […], który był jakby wykonany z aluminium. Mówiłam mu, że jeśli zobaczy człowieka, to pewnie będzie to Jezus. Cały czas mu to powtarzałam. Patrzyłam na obiekt cały czas odkąd moja koleżanka wysiadła z auta. Trzymałam wnuka w ramionach, ale chyba obserwowałam UFO przez zbyt długi czas. Chciałam go uspokoić i zwrócić jego uwagę na coś innego.
JC: Wspominała pani o swego rodzaju poparzeniach?
VL: Udałam się do lekarza w Houston. Byłam chora, miałam biegunkę i inne dolegliwości, ale zajmowałam się Betty i Colbym – nie miałam czasu na chorowanie. Był on wówczas jak niemowlę, tzn. stracił władzę w ciele. Nie mogłam go tak zostawić. Lekarze zapytali mnie potem, czy nie zbliżałam się do jakiejś trującej rośliny ze względu na ślady na rękach. Wkrótce pojawiły się pęcherze.
JC: Na pani ręce, tj. w okolicach śródręcza lewej ręki widać fioletowy siniak, który jak pani twierdzi, pojawił się w ostatnią sobotę?
VL: Tak, wyszłam na chwilę na słońce i to jest tego skutkiem. W innym miejscu też utworzył się podobny pęcherz, który powraca raz za razem.
JC: Twierdzi pani, że posiada rany i pęcherze na przedramionach i rękach…
VL: Zeszły mi też paznokcie. Odrosły mi, ale zniknęły całkowicie… Zachowałam je nawet do zbadania… […]
JC: A co ze skórą? Czy cierpi pani na jakieś problemy związane z nadwrażliwością?
VL: Ja i mój wnuk byliśmy pokryci pęcherzami. Na twarzy miał on jątrzące się rany, podobnie na policzku, gorzej po jednej stronie, wystawionej na działanie obiektu, ponieważ drugą stroną twarzy był do mnie zwrócony. […] Na nadwrażliwość cierpią moje ręce i oczy – cały czas czuję, jakbym miała w nich piach. Nie mogę też wychodzić na słońce, gdyż zaczynają swędzieć. […]
JC: Czy wypadały pani włosy?
VL: Tak, wypadły mi włosy, ale jakiś miesiąc później zaczęły odrastać. Jednak wyglądają one dziwnie, przypominają włosy dziecka, są faliste, a teraz wstydzę się nawet wyjść do warzywniaka.
JC: czy doświadczyła pani też innych dolegliwości, np. od strony przewodu pokarmowego.
VL: Byłam tak chora, że nie zdaje sobie pan z tego nawet sprawy. Leżałam na podłodze w łazience i nie miałam siły, aby doczołgać się do łóżka.
JC: Co może powiedzieć nam pani o obiekcie? Co wówczas pani widziała i jakie on miał rozmiary.
VL: Też mogę porównać go do wielkiej wieży ciśnień – nie zbiornika na górze, ale całej wieży. Nie był on krótki, ale dość długi.
JC: Ile płomieni znajdowało się u dołu?
VL: Wszystko było bardzo, ale to bardzo jasne. Mówiąc szczerze widziałam jeden. Wyglądało to jak rakieta, startująca rakieta.
JC: Jak dużo oddzielnych płomieniu udało się pani dostrzec? Widziała pani więcej niż jeden w jednym czasie?
VL: Nie rozglądałam się za nimi – byłam zbyt przerażona. Nie da się powiedzieć, że nie była. Nie jestem tchórzem, ale bałam się.
JC: [do Betty Cash] A czy pani przypomina sobie obserwację więcej niż jednego płomienia naraz?
BC: Nie myślałam o płomieniach, ale o ucieczce.
JC: Rozumiem… Pytam dlatego, bo chcę dowiedzieć się, czy obiekt miał silnik, albo też silniki, z których mógł on wystrzeliwać?
BC: Żałuję, że nie zapytano mnie o to w czasie hipnozy.
JC: Pani Landrum, czy przed incydentem leczyła się pani na coś?
VL: Nie […]
JC: Proszę powiedzieć, gdzie pani mieszka.
VL: Obecnie przy West Clayton w Dayton. Mam 57 lat.
JC: Ma ktoś jeszcze jakieś pytania? Jak nazywał się doktor, u którego się pani leczyła?
VL: To dr Chandler z Liberty […]. To okulista, ale odesłał mnie do innego doktora. Powiedział mi, że nie może nic więcej zrobić w kwestii mojego wzroku i skieruje mnie do swojego kolegi.
JC: Czy w przypadku problemów skórnych, utraty włosów i innych dolegliwości kontaktowała się pani z innym lekarzem?
VL: […] Jedynie z dr Shoneyem […], ale nie jako pacjentka. Rozmawiałam z nim często w czasie wizyt z Becky, ale przypominam sobie, że badał mnie jeszcze jeden lekarz o nazwisku Easley…
BC: Dr Easley, radiolog z Centrum Medycznego w Houston. […]
JC: Co pani powiedział?
VL: Nikt nie był w stanie mi nic powiedzieć, za wyjątkiem lekarza rodzinnego, który nie chciał mnie zbadać, bo bał się, że wyrządzi mi więcej szkody niż pożytku.
JC: Czy muszą panie spłacać teraz długi związane z opieką medyczną?
VL: Tak!
JC: Jak duże to kwoty?
VL: To około 600-700 dolarów za nasze wizyty u okulisty.
JC: A w przypadku pani Cash?
BC: Uważam, że było to ok. 10 tys. dolarów, lub nawet więcej. […]
JC: Czy może pani podać swoje wymiary na potrzeby raportu, tj. wzrost i wagę?
BC: Mam ok. 160 cm wzrostu, ważę ok. 54 kg, ale straciłam kilka kilogramów.
JC: Ile wynosiła pani waga w czasie incydentu?
BC: Ok. 56 kg.
JC: A pani Landrum?
U Vickie Landrum głównym skutkiem spotkania z UFO było pogorszenie się wzroku i nawracający stan zapalny oczu (fot. za: noufors.com).
BC: Mierzę 152 cm wzrostu, ważę ok. 62 kg. […] Trudno powiedzieć, ile straciłam na wadze po spotkaniu ponieważ podjęłam decyzję, że lekka strata kilogramów dobrze mi zrobi. […] Najgorsze było jednak to, co powiedział mi ten lekarz z Houston oraz dr Rank z Wisconsin. Mówili, że istniej możliwość, że w czasie następnych 8-12 lat Colby może zapaś na rodzaj choroby przypominającej białaczkę, ale nie będzie to białaczka i leczenie na nią mogłoby go zabić.
JC: Kim był lekarz, który o tym mówił?
VL/BC: Dr Peter Rank stwierdził, że jest taka możliwość, ponieważ nie wie… tzn. nikt ni wie, jaką dawkę promieniowania pochłonęliśmy i jaki miało ono charakter. Musiało to być jednak promieniowanie, skoro poparzyło nas w taki sposób.
JC: Pani Landrum, czy w pani rodzinie ktoś chorował na raka?
VL: Nie.
JC: Ani jeden krewny nie zmarł z tej przyczyny?
VL: Nie.
JC: A w pani przypadku pani Cash?
BC: Też nie.
VL: Mój syn ma cukrzycę, chorowała na nią też moja matka, ale nikt nie zmarł na raka.
JC: Przejdźmy teraz do Colby’ego […] Czyim jest dzieckiem?
VL: Jego ojcem jest mój średni syn, Paul Landrum, który rozwiódł się z żoną, kiedy Colby miał 7 miesięcy. Nie mógł się nim zająć, tak samo jak matka, więc…
JC: Zatem to pani wnuk, mieszkający u pani.
VL: Tak, posiadam prawa rodzicielskie i jestem za niego odpowiedzialna.
JC: Kto jeszcze z wami mieszka?
VL: Mój mąż.
JC: Czy jest coś, co jeszcze możemy w tej sprawie dodać? Czy po incydencie kontaktował się z paniami ktoś z rządu?
VL: Nie. Napisałam do Charlesa Wilsona […], który podał mi listę osób, z którymi mogę się skontaktować. Prosiłam Colby’ego, aby nikomu o tym nie mówił.
BC: Leżałam w szpitalu i dopiero trzynastego dnia powiedziałam lekarzowi, co się stało. Nie chciałam, aby uznali, że jestem szurnięta, bo wierzę w takie rzeczy, choć nie byli to mali ludzie z czułkami.
JC: Nie widziałyście panie w czasie spotkania żadnych postaci?
VL/BC: Nie.
JC: Pomówmy chwilkę z Colbym. Ile masz lat?
CL: Siedem, prawie osiem.
JC: […] Powiedz, co widziałeś tamtej nocy.
CL: Nie wiem, co to było, ale był to jakiś obiekt.
JC: Jaki miał kolor.
CL: Jakby żółty i czerwony.
CJ: A jak długo go widziałeś?
CL: Przez jakieś 15-20 minut.
JC: A co stało się, jak go zobaczyłeś? Co poczułeś?
CL: Zastanawiałem się co to może być.
JC: Co działo się z twoim ciałem?
CL: Nic aż do następnego ranka.
JC: A co się wtedy stało?
CL: Źle się czułem. […] Strasznie bolał mnie brzuch.
JC: Wymiotowałeś?
CL: Nie pamiętam.
JC: A co się stało z twoimi włosami?
CL: Zaczęły wypadać.
JC: Straciłeś wszystkie włosy, czy tylko część?
CL: Część […], a nawet nie część, tylko te rosnące tutaj.
JC: Na samym czubku głowy?
CL: Tak.
JC: A co z oczami?
CL: Za każdym razem, jak wchodziłem do basenu stawały się bardzo czerwone.
JC: A co kiedy wychodziłeś na słońce?
CL: Miałem oparzenia. […]
JC: A co stało się z twoją twarzą po spotkaniu z tym obiektem?
CL: Nie pamiętam, to było dawno.
JC: Jak dawno? Sześć miesięcy, czy więcej? Czy miałeś jakieś problemy lub pęcherze na twarzy?
CL: Tak […] zaczynają się pojawiać za każdym razem, gdy wyjdę na słońce. […]
JC: Dziękuję ci. Czy w związku z leczeniem Colby’go pojawiły się jakieś wydatki?
VL: Tak, głównie w związku z jego problemami z oczami. Zawsze pracowałam, ale kiedy przestałam, ciężar utrzymania domu spadł na męża, który ma dobrą pracę, może nie bardzo dobrą, ale zawsze to coś. Po opłaceniu wszystkich rachunków okazuje się jednak, że mało co zostaje na jedzenie, nie mówiąc już o lekarzach. […]
JC: Spytam jeszcze raz o wasze wzajemne stosunki. Jesteście panie krewnymi czy tylko przyjaciółkami?
VL/BC: Przyjaciółkami.
VL: […] Jechałyśmy razem, jak to czasem bywa, i trafiły na to coś. Wszystko było taj, jak już to opisywałam. […] Myślę, że jeśli rząd nie wie, co wtedy spotkałyśmy, to jest z nami źle. Ktoś to musiał wytorzyć?
JC: Co ma pani na myśli?
VL: Nie wierzę, że istnieją małe zielone ludziki, które mogły coś takiego wyprodukować.
JC: Nie wierzy pani zatem w życie na innych planetach.
VL: Nie.
JC: A pani Cash?
VL: Ja też nie.
JC: Niech pani zatem przyzna, czy zgadza się z następującym zdaniem, że widziała pani obiekt na nibie, któremu towarzyszyły helikoptery USAF-u…
VL: Nie twierdzę, że należały do Sił Powietrznych, bo nie widziałam żadnych znaków, ani napisów. Byłam zajęta dzieckiem, ale zauważyłam, że miały po dwa wirniki. […]
JC: Jak dużo ich było?
VL: Nie liczyłam dokładnie, widziałam tylko śmigłowce po kolei zbliżające się do obiektu. Niektóre były innego typu, nie posiadały dwóch wirników.
TD: A te z podwójnymi wirnikami nosiły oznaczenie „USAF”?
BC: Tak.
TD: Czym się zajmuje pani mąż, pani Landrum?
VL: On robi…
CL: Hamulce…
VL: Tak, pracował nad testami, teraz jest starszy i nadzoruje ich przebieg, jeśli znajdzie jakąś wadę, odsyła ją do kogoś innego.
TD: Czy mąż ma ubezpieczenie medyczne?
VL: Tak. […]
TD: A co obecnie pani porabia?
VL: Jestem na rencie.
TD: A czy pani Cash gdzieś wówczas pracowała?
VL: Nie…
TD: Jest pani na emeryturze…?
BC: Nie, ale nie jestem w stanie wrócić do pracy.
VL: Kiedyś miała własny biznes…
BC: Ja nie, właściwie to mój mąż, ale wzięliśmy rozwód.
TD: Czyli rozwiodła się pani? Jak dawno temu?
BC: Tak, złożyłam pozew na początku roku, a rozwód dostałam w lipcu czy sierpniu 1980 r. […]
JC: Czy chcą się panie dowiedzieć czegoś szczególnego od przedstawicieli Sił Powietrznych?
BC: Właściwie po to tu przyszłyśmy. […] Chcemy wiedzieć, czym był ten obiekt, do czego służył itp. Nie chcę, aby coś podobnego przydarzyło się kiedyś członkom mojej rodziny lub przyjaciołom. Wystarczą mi informacje nt. tego, co to był i co tam robiło. Wierzę, że rząd ma jakieś sekrety […], ale to coś krzywdzi obywateli i należy to powstrzymać.
JC: A czego w tej sprawie chce dowiedzieć się pani Landrum?
VL: Nie ma lepszego miejsca, aby dowiedzieć się o tym, co się stało, ponieważ waszym zadaniem jest nas bronić. Mój mąż walczył na wojnie przez dwa i pół roku, został dwukrotnie odznaczony. Jeśli wy nas nie jesteście w stanie obronić, może wyślemy weteranów?
JC: Dobrze… Muszę paniom powiedzieć to, o czym mówił już chyba deputowany Williamson. Wojsko od 1969 r. nie zajmuje się aktywnie sprawą badania zjawiska UFO. Przed 1969 r. istniał Projekt Blue Book, który zawierał spis obserwacji. Potem Kongres ustalił, że Lotnictwo ma się tym nie zajmować. Potem w okresie 1974-74 prezydent zlecił agencji NASA, aby rozpatrzyła, czy warto otwierać projekt na nowo, ale zdecydowano, że nie. Powodem, dla którego to paniom mówię jest to, że po opowiedzeniu nam takiej historii, nie możemy z tym nic zrobić, gdyż nie mamy do tego upoważnień.
BC: To co teraz mamy robić?
JC: Powiedzmy, że nie czuje się wyznaczony do udzielania paniom takich czy innych rad, ale tego, co tu dziś usłyszałem nie mogę przekazać żadnym przełożonym. […] Było kiedyś tak, że rząd zajmował się takimi sprawami i zbierał informacje, ale teraz jest tak wiele prywatnych grup, które wyręczają rząd, że nie ma co między sobą rywalizować. Innymi słowy, nie ma potrzeby, aby na użytek jednej obserwacji UFO sporządzać dwa raport, jeśli odpowiednie grupy odwalają dobrą robotę. […] Mogę przekazać wam adres do pewnej agencji w Waszyngtonie, która rozpatrzy wasze skargi… […]
VL: Myślałyśmy, że być może udzielicie nam informacji, co dalej robić, bo zamierzam się tego dowiedzieć. Może to mi zabrać sporo czasu, ale…
JC: Nie miałem zamiaru pani denerwować…
VL: Zamierzam dowiedzieć się, co o tym sądzi rząd i mam nadzieję, że to mi się uda. […]
BC: A kto odpowiada za nasz stan zdrowia i obrażenia?
JC: Obawiam się, że nie mogę znowu udzielić tutaj odpowiedzi. Mogą pani wynająć prawnika i zobaczyć, co doradzi. Nie wiem, ani nie mam uprawnień, aby to ustalić, podobnie jak też nie jestem w stanie określić, czy do opisywanego wydarzenia w ogóle doszło.
Panie Cash i Landrum po latach (kadr z programu „Unsolved Mysteries”, YouTube)
VL: Myślałam, że udzieli się nam tu pewnych wyjaśnień, ale jak widać jechałyśmy tak daleko po nic.
JC: Mogę zapewnić panie…
BC: Ale przynajmniej było miło, trzeba to docenić.
VL: Wiem to i doceniam, ale nie chcę więcej badaczy, którzy nie umieją odpowiedzieć mi na moje pytania odnośnie tego, przez co byłam niemal zahipnotyzowana.
JC: Zapewniam panią, że kilku prawników…
VL: Nie chcę ich i nie wynajmę. Jest cała masa ludzi, którzy próbują ustalić istnienie czegoś, co jest nierealne, ale to jest i co więcej, zraniło nas. […]
JC: Sam mam syna w wieku Colby’ego. Dziś moim zadaniem było wysłuchać panie i skierować do agencji, która się tym zajmuje, jednak muszę szczerze przyznać, że nie znam takiego lotniczego wydziału, który badałby takie sprawy. Same muszą panie zadecydować, co z tym zrobić. Niestety, mimo, że skierował was tu Senator Bentsen, nie jesteśmy agencją badającą UFO od co najmniej 11 lat.
_____________________
Tłumaczenie i opracowanie: INFRA
Źródło: 1) NICAP / 2) CUFON
Grafika w nagłówku: ufoevidence.org