Mistyczne uniesienia, podróże poza ciało, doświadczenia śmierci, obserwacje UFO, uprowadzenia przez obcych – czy za wszystko to odpowiada pewna substancja produkowana przez ludzki mózg? Wieloletnie badania dr Ricka Strassmana nad dimetylotryptaminą (DMT) wskazują na to, że tak właśnie jest. Czy DMT jest zatem odpowiedzią na zagadkę ludzkiej duchowości?
Czym jest DMT?
Pomiędzy 1990 a 1995 rokiem dr Rick Strassman przeprowadził zatwierdzone przez DEA badania kliniczne na Uniwersytecie Nowego Meksyku, podczas których sześćdziesięciu ochotników otrzymało DMT – jeden z najpotężniejszych znanych nam psychodelików. Książka pt. „DMT Molekuła duszy” (wyd. Illuminatio, Warszawa 2011)stanowi niezwykle szczegółowy opis owych sesji, stawiając przy tym pytania dotyczące natury ludzkiego umysłu oraz terapeutycznego potencjału psychodelików. DMT jest substancją występującą głównie w roślinach, ale produkuje ją także ludzki mózg. Wywołała ona u badanych szereg doświadczeń z pogranicza śmierci oraz przeżyć mistycznych. Wielu ochotników opisało niezwykle realistyczne spotkania z inteligentnymi istotami, przy czym na szczególną uwagę zasługują przypadki nawiązania kontaktu z „obcymi”. Niemal wszyscy uznali, że udział w badaniach był jednym z najważniejszych doświadczeń ich życia.
Strassman łączy DMT z szyszynką, a więc miejscem, w którym, według Hindusów, znajduje się siódma czakra i które Kartezjusz nazywał „siedliskiem duszy”. W „DMT: Molekuła duszy” stawia on śmiałą tezę, w myśl której naturalnie uwalniane przez szyszynkę DMT umożliwia duszy wniknięcie do ciała oraz jego opuszczenie, towarzysząc także doświadczeniom narodzin i śmierci, osiąganiu najwyższych stanów medytacyjnych, a nawet seksualnej transcendencji. Strassman uważa także, że przypadkowe uwalnianie DMT może prowadzić do doświadczeń uprowadzenia przez obcych. Substancja ta, używana z rozwagą, może w znaczącym stopniu przyczynić się do dokładniejszego zbadania najbardziej mistycznych obszarów ludzkiego umysłu i ludzkiej duszy.
Niewidzialne światy
R.Strassman, „DMT: Molekuła duszy„, (Illuminatio, 2011) fragm.
Rick Strassman (ur. 1952 w Los Angeles) – amerykański psychiatra, który przez kilka lat wykładał na Uniwersytecie Nowego Meksyku prowadząc badania nad melatoniną – hormonem produkowanym przez szyszynkę oraz substancjami psychodelicznymi, które to przedsięwzięcie finansował rząd USA. Pracował także jako doradca dla amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków, Narodowego Instytutu ds. Narkomanii i inn.
W niniejszym rozdziale zaczniemy podążać za molekułą duszy w kierunku bardziej niesamowitych terytoriów. Nie są one zbyt łatwe do dostrzeżenia ani zrozumienia, ponieważ związane z nimi doświadczenia w mniej bezpośredni sposób dotyczą myśli, odczuć i ciał uczestników naszych badań. Wskazują one raczej na niezależne poziomy egzystencji, z których istnienia zdajemy sobie zazwyczaj sprawę w bardzo niewielkim stopniu. Doniesienia te mogą stanowić wyzwanie dla naszego sposobu postrzegania świata, zmuszając nas do poszukiwania odpowiedzi na pytania: „Czy to jest sen? Halucynacja? A może rzeczywistość?”, „Gdzie znajdują się te miejsca? W naszym wnętrzu czy na zewnątrz nas?”.
Tego rodzaju doświadczenia zdążyły się już pojawić w przytaczanych przeze mnie relacjach badanych osób. Marsha odbyła podróż do „Taj Mahal”, Cassandra natomiast została wciągnięta w „obłąkane przedstawienie cyrkowe”, w którym uczestniczyli klowni i inne istoty. W niniejszym rozdziale skoncentruję się na tym, dokąd zabiera nas DMT. Jest to niezbędne do opisywania przestrzeni otwieranych przez molekułę duszy.
Interesującym aspektem tych doniesień jest fakt, że bardzo rzadko były one motywem dominującym – stanowiły one zazwyczaj niewielki fragment całości sesji. Przestrzenie, do których trafiali ochotnicy, z pewnością były niezwykłe, ale znacznie ważniejszą kwestią były związane z nimi odczucia i przypisywane im przez ochotników znaczenie. Oczywiście, kiedy zaczynały pojawiać się w nich obce „formy życia”, niemal niemożliwe było odwrócenie od nich swojej uwagi, dlatego też istoty te stanowią przedmiot mojego zainteresowania w osobnych rozdziałach.
Pomimo swojej nietypowej natury fragmenty te stanowią pewnego rodzaju przygotowanie gruntu dla kolejnej płaszczyzny istnienia, do której może nas zaprowadzić molekuła duszy. „Gdzie” stanowi zaledwie tło, scenerię; sednem sprawy jest natomiast „kto”. W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się jednak owym niesamowitym krajobrazom.
Na najbardziej podstawowym poziomie biologicznym mieliśmy do czynienia z postrzeganiem DNA oraz innych organicznych związków chemicznych.
Karl był pierwszym uczestnikiem naszych badań dawka-reakcja: DMT-1. Zaczął mówić po dwóch minutach od podania mu pierwszej niskiej dawki:
Widziałem spirale wyglądające jak DNA, były czerwone i zielone.
Dobrze znany model podwójnej helisy ujrzał także Philip, którego straszne doświadczenia wywołane dawką 0,6 mg/kg zostały już opisane wcześniej. Miało to miejsce podczas jego podwójnie ślepej sesji z dawką 0,4 mg/kg.
Efekty wizualne układały się w żelatynowe rurki, które przypominały pierwotniaki lub wnętrze komórek. Widziałem zachodzące w nich procesy i obracające się DNA. Wyglądało to tak, jakbym obserwował je pod mikroskopem.
Cleo, której doświadczenia opiszę dokładniej w dalszej części książki, również zetknęła się z wizjami DNA:
Widziałam konstrukcję o spiralnym kształcie, która przypominała DNA. Była zbudowana z niesamowicie jasnych sześcianów. „Odczułam” te kostki w tym samym momencie, w którym zmieniła się moja świadomość.
W jednym z następnych rozdziałów zaprezentuję także bardziej obszernie przypadek Sary, która doświadczyła kontaktu z obcymi istotami. Warto w tym miejscu przytoczyć jej przeżycia związane z DNA:
Poczułam, że DMT wyzwala energię mojej duszy i przepuszcza ją przez DNA. Stało się to w momencie, w którym straciłam swoje ciało. Ujrzałam spirale przypominające mi to, co widziałam w Chaco Canyon. Mogło to być DNA. Być może nasi przodkowie o tym wiedzieli. DNA jest sprzężone ze wszechświatem w podobny sposób jak podróże kosmiczne. Trzeba je odbywać poza swoim ciałem. Niedorzeczne jest wyobrażanie sobie przemierzania kosmosu w małych statkach.
Niektórzy badani doświadczali przedstawień informacji o mniej biologicznym charakterze.
Vladan, czterdziestodwuletni filmowiec z Europy Wschodniej, był jednym z najbardziej zaangażowanych w nasze badania ochotników; zgłosił się do wielu pilotażowych badań, mających na celu sprawdzenie różnych kombinacji leków, które można by stosować z DMT. Był on także osobą, która otrzymała największą ilość psylocybiny podczas naszych wstępnych badań dotyczących ustalenia najwłaściwszych dawek.
Po przyjęciu stosunkowo niskiej dawki 0,1 mg/kg podczas badań nad pindololem Vladan ujrzał bogate w znaczenia symbole:
Okładka książki „DMT: Molekuła duszy” (Illuminatio, Warszawa 2011), z której pochodzi niniejszy fragment. Książka do nabycia m.in. w księgarnii internetowej Czary-Mary.
Podczas szczytu działania pojawiły się geometryczne efekty wizualne – trójwymiarowe cieniowane okręgi i stożki. Były one bardzo ruchliwe. Przypominało to obserwowanie jakiegoś alfabetu, ale na pewno nie angielskiego. Były to baśniowe litery, coś pomiędzy runami a cyrylicą lub pismem arabskim. Miałem poczucie, że zawierają one jakąś informację – nie było w nich przypadkowości.
Biorąc udział w późniejszych badaniach nad cyproheptadyną, Vladan otrzymał 0,2 mg/kg DMT i ponownie ujrzał przypominające alfabet znaki:
Widziałem tablice z jakimiś hieroglifami o zaokrąglonych krawędziach. Nie były namalowane. Wyglądały bardziej jak wycinanki z papieru, przez które mogłem zobaczyć kolory.
Kolejny uderzający przykład wizualnej transformacji języka i liczb stanowią doświadczenia Heather. Miała dwadzieścia siedem lat i należała do najbardziej doświadczonych osób, które zgłosiły się do naszych badań. Heather przyjmowała psychodeliki ponad dwieście razy, z czego kilkunastokrotnie paliła DMT, była także dość dobrze zaznajomiona z działaniem marihuany, stymulantów i MDMA. Ponadto dziesięć razy piła zawierający DMT wywar o nazwie ayahuasca.
Powracając do siebie po przyjęciu pierwszej wysokiej dawki DMT powiedziała:
Przez całą podróż towarzyszyła mi kobieta mówiąca po hiszpańsku. Miała dość niezwykły akcent. Być może to nie był hiszpański, ale bardzo go przypominał. W pewnym momencie powiedziała „Regular” i zasłoniła wszystko białym kocem, po czym na zmianę go opuszczała i podnosiła. To było naprawdę dziwaczne. Ujrzałam liczby. To było jak taniec numerologii i języka. Przed oczyma przewijały mi się różne barwy i cyfry rzymskie, które układały się w słowa. Skąd pochodzą słowa? Kobieta przesłoniła wszystko trzymanym przez siebie kocem.
Zaczęło się typowo dla DMT, ale potem zawędrowałam znacznie dalej niż kiedykolwiek wcześniej. W uszach słyszałam głośne dzwonienie. W pewnym momencie znalazłam się przed czymś, co przypominało język lub liczbę. To było zupełnie nieprawdopodobne. Być może to coś chciało mnie czegoś nauczyć. Jako pierwsza pojawiła się przede mną cyfra „2”, ale kiedy się rozejrzałam, zobaczyłam wokół siebie masę innych cyfr pozamykanych w osobnych pudełkach. W pewnym momencie pudełka zaczęły się rozpuszczać, a cyfry układały się w coraz dłuższe liczby.
_____________________
Opracowanie: INFRA
Autor: R. Strassman
Źródło: DMT: Molekuła duszy, Illuminatio, Warszawa 2011, s. 189-191.
Opublikowano za zgodą Wydawnictwa Illuminatio