Tuż po wojnie w Sanoku doszło do przedziwnego incydentu. Zaalarmowani krzykiem sąsiada mieszkańcy jednego z domów przy głównej ulicy w mieście ujrzeli na wysokości kilkudziesięciu metrów wiszący w powietrzu obiekt w kształcie krążka, który wirował wokół własnej osi. Był to najprawdopodobniej 1946 rok; epoka UFO miała się dopiero zacząć…
____________________
W grudniu 2011 r. Arkadiusz Miazga przeprowadził rozmowę z panią Zofią D. z Sanoka (podkarpackie), która twierdziła, że latem (najprawdopodobniej) 1946 r. wraz z innymi osobami była świadkiem obserwacji niezidentyfikowanego obiektu latającego. Ta unikalna relacja, choć liczy sobie kilkadziesiąt lat, udowadnia nam, że nie wszystkie doniesienia o UFO są wymysłem naszych czasów: produktem Zimnej Wojny czy skutkiem nadmiernej fascynacji fantastyką naukową.
Siedemdziesięciokilkuletnia kobieta wciąż dobrze pamięta szczegóły wydarzenia, które miało miejsce, gdy jako mniej więcej 11-latka, wraz z grupą domowników i sąsiadów, zwróciła uwagę na nawoływanie starszego człowieka – właściciela przydomowego sadu, który zauważył nietypowy obiekt. Był lipiec, między 1945 a 1947 r. (dokładnej daty nie udało się ustalić, choć możliwe, że był to rok 1946).
Na wysokości kilkudziesięciu metrów nad śliwkowymi drzewami tkwił w bezruchu okrągły, złocisto-czerwonawy pojazd. Świadkowie, którzy mieli możliwość obserwowania jego spodniej części zauważyli, że nie wydaje on żadnych dźwięków i swoim wyglądem nie przypomina samolotu, ani niczego, co widzieli w czasie niedawno zakończonej wojny. Dziś pani Zofia wspomina, że choć podejrzewano, że może być to nietypowa sowiecka maszyna, nikt nie snuł teorii na temat nieznanego wówczas zjawiska UFO.
Po niedługim czasie wirujące dookoła własnej osi UFO zaczęło wznosić się, a następnie zniknęło w bliżej nieokreślony sposób. Mierzyło kilka metrów średnicy i wydawało się być „płaskie”, choć świadkowie nie mogli dostrzec wszystkich szczegółów. Czas skutecznie zatarł inne detale tego incydentu, acz jego ogólny przebieg zapisał się mocno w pamięci schorowanej świadek, która następnie przekazała szczegóły swoim dzieciom.
Oficjalnie przyjmuje się, że początkiem „współczesnej ery UFO” był incydent z 1947 r. z udziałem K.Arnolda, który nad górami w stanie Waszyngton spostrzegł on przelot grupy obiektów przypominających „latające spodki”. Dobrze jednak wiadomo, że obserwacje obiektów, które dziś stanowią przedmiot zainteresowania ufologii, towarzyszą ludzkości niemalże od zawsze.
Znany pisarz i ufolog, Jacquess Valle oraz Chris Aubeck zebrali setki podobnych doniesień, które zanotowano w źródłach do XIX wieku. Dorobek swój przedstawili w książce „Wonders in the Sky”, której główny wniosek mówi, iż to, co dziś bierzemy za obiekty UFO, i co przez niektórych traktowane jest jako ślad odwiedzin obcych cywilizacji, widywane było także w przeszłości, choć interpretowane w bardzo różny sposób. I nie chodzi tu jedynie o zdarzenia, w których świadków zmylić mogły zjawiska atmosferyczne (także i dziś mylone z obserwacjami UFO), ale także te przypadki, które zawierały w sobie silny „technologiczny” aspekt.
A jak kształtuje się kwestia „wczesnych” obserwacji UFO na terenie Polski? Najsłynniejsze, ale i najbardziej kontrowersyjne przypadki miały miejsce w czasie II Wojny Światowej. Do najciekawszych należy historia z Warszawy, relacjonowana przez Zenona Sergiusza, który w Warszawie w 1944 r. obserwował typowe „foo fighters”. Świadkiem równie intrygującego zjawiska był późniejszy ufolog, Kazimierz Bzowski, który w 1943 r. widział nad płonącym gettem manewry kulistego obiektu, ostrzeliwanego przez Niemców. W tym samym okresie rozegrało się najdziwniejsze wojenne bliskie spotkanie na terenie Polski – przypadek z Nowin, gdzie obok obiektu UFO widziani byli także jego niscy pasażerowie.
Przypadek z Sanoka jest unikalny pod jeszcze jednym względem. Być może to jeden z ostatnich incydentów z tego okresu, o którym słyszymy z ust bezpośredniej uczestniczki tych wydarzeń. Nie da się ukryć, że czas działa tu na naszą niekorzyść i o wielu podobnych historiach nigdy się nie dowiemy. Zjawisko zaobserwowane przez panią Zofię i innych świadków nie da się wytłumaczyć w konwencjonalny sposób (choć w narracji pojawiają się pewne luki). Jednakże charakterystyka obiektu i jego zachowanie wskazują, że mamy tu do czynienia z tworem nieznanego pochodzenia, zaobserwowanym w czasach, kiedy zagadka UFO pod taką postacią, jaką znamy dziś, miała się dopiero narodzić.
Incydent w Sanoku (~1946)
(transkrypcja nagrania)
Zofia D.: Było to po wojnie, gdzieś ok. 45 roku. Ja wtedy miałam 10 lat czy może 12. To było na Starym Mieście, gdzieśmy mieszkali. Był tam taki sad. Taki pan starszy, przyszedł do tego sadu (to był jego sad), zrywał śliwki. A że do góry patrzył (bo śliwki były marne) zaczął wołać nas, z domu obok: „Patrzcie ludzie, patrzcie, co się tutaj dzieje”. I taki był [tam] pojazd, dosyć nisko, cały czerwony […], dosłownie jak słońce, tylko że płaski… I przekręcał się do słońca, w tę i tę stronę. Nas było dużo osób, to widziało, ale to tyle lat… Mało kto żyje.
A.Miazga: A jak ten pojazd oddalił się znad sadu? Jak on się od was oddalił?
Zofia D.: Tak się kręcił w koło, myśmy wszyscy patrzyli. [Poruszał się] w dół i do góry, w dół i do góry (dosyć długo to trwało), a potem tak odwrócił się w drugą stronę i już go nie było?
A.Miazga: A jaki miał wygląd: spodka czy krążka? Czy pani widziała dolną część, czy boki i górę
Zofia D.: Był okrągły, wyglądał jak płaski. Tak się wydawało. Był dosyć nisko. Był dosyć duży i było widać dosyć dobrze. Płaski był, zupełnie.
A.Miazga: Co w tym czasie sądziliście na ten temat: czy obiekt miał pochodzenie ziemskie, czy…
Zofia D.: Wie pan, to było tak… Jeszcze ludzie nie wiedzieli o tych rzeczach. To było dziwne, było to w dzień, to świeciło…
A.Miazga: To świeciło własnym światłem?
Zofia D.: Tak, jak wieczorem księżyc… Było dziwne, ale nie wiedzieliśmy, co to było.
A.Miazga: A nie odnotowaliście żadnego odgłosu, np. dźwięku silników?
Zofia D.: Nie. To było, wie pan, bardzo dawno. Ludzie przedtem nie wiedzieli… to nie było takie łatwe. […] Mieszkaliśmy przy tej głównej ulicy, w dwóch domach: jeden był przy ulicy, drugi w podwórku. To było nad takim sadem, śliwkowym (tam były drzewa śliwkowe i inne). Było nas tam trochę, to było do południa. Ja też byłam wtedy w domu. Była mama moja i sąsiedzi, którzy tam mieszkali, ale oni już nie żyją… Było kilka osób. To strasznie było dawno i było dziwne. Rozmawialiśmy wiele na ten temat… co to takiego było, ale nie wiedzieliśmy co to.
A.Miazga: Nie wie pani, jak to zniknęło? Odleciało? Zofia D.: Kręciło się dookoła, w bok, jeden drugi, coraz wyżej i wyżej i go nie było. A.Miazga: Nie odnotowaliście w czasie obserwacji zmian temperatury?
Zofia D.: To było lato, niebo było niebieściutkie. Nic więcej nie powiem. Nie ma się do kogo udać. W czasie wojny nic takiego się nie działo… Latało, ale wszystko inne – nie takie.
_____________________
INFRA
Materiał pochodzi z Archiwum Arka Miazgi
Więcej informacji na Spotkania z nieznanym
Zdjęcie w nagłówku: UFO nad Redbud (1950), za: ufocasebook.com