20 stycznia 2011 r. mieszkaniec stolicy Łotwy zaobserwował przez okno klasyczny ,,meierowski” latający talerz. Udało mu się wykonać jego fotografię, która szybko wywołała w Internecie lawinę komentarzy. Ale nie był to koniec dziwnych doniesień z Rygi. Przez kolejnych kilka dni donoszono o obserwacjach innych tajemniczych obiektów, jednak jak się okazało, sprawa była dość skomplikowana…
____________________
Necton.lv
Po krótkim zastoju, nowe ufologiczne wydarzenia nad stolicą Łotwy rozpaliły UFO entuzjastów i blogosferę. Nad jednym z ryskich osiedli zaobserwowano i uwieczniono na fotografii klasyczny „meierowski” latający spodek. W następnych dniach nad miastem pojawiła się też chmara latających sterowanych radiem modeli. Aby to wszystko zrozumieć, trzeba się przyjrzeć sprawie po kolei.
Rankiem 20 stycznia łotewskie media (głównie elektroniczne oraz fora internetowe) podały informację, że nad wieloma osiedlami w północno-zachodniej części Rygi widziany był gigantyczny obiekt w kształcie dysku. Obserwację tą dokumentować miały trzy sensacyjne fotografie, na których doskonale widać było rzeczony obiekt.
Zgodnie z opisem, świadkiem tego niezwykłego wydarzenia i autorem zdjęć był mieszkaniec dzielnicy Imanta, Gierman Zibariew, który 20 stycznia 2011 r., ok. 10 rano, przygotowywał swej córce śniadanie. Dziwny obiekt zaobserwował przez okno i natychmiast pośpieszył po aparat, wykonując trzy zdjęcia. Taka wersja wydarzeń trafiła do Internetu.
NOL z plakatu (po prawej) i NOL z Rygi (za: necton.lv)
Wiele osób od razu zauważyło podobieństwo „imanckiego NOL-a” do wizerunku UFO ze słynnego plakatu dekorującego gabinet Foxa Muldera. Istnieją co prawda opowieści o różnych typach latających obiektów, ale w wielu, jeśli nie w większości przypadków, są to historie nie podparte dostateczną ilością dowodów. Tak samo jest w przypadku pełnego sprzeczności „latającego spodka” znad Rygi.
Cała rzecz polega na tym, że taki kształt latającego spodka jest bardzo dobrze znany środowisku ufologicznemu bowiem pojawił się tylko jeden raz w serii „sensacyjnych” zdjęć wykonanych przez stowarzyszenie FIGU (1974-1982). Wesołe towarzystwo kontaktowców z FIGU (z Eduardem Billym Meierem na czele) wsławiło się tym, że w połowie lat 70. karmiła prasę fotografiami spodków mających świadczyć o odwiedzinach gości z Plejad. W epoce „przedphotoszopowej” zdjęcia takie wykonywano poprzez zawieszanie tuż przed obiektywem aparatu fotograficznego makiety UFO. Czasem zdjęcia takie wychodziły bardzo dobrze a czasem zupełnie beznadziejnie. Modele wykonywano z pokrywek beczek, talerzy, misek a nawet form do tortów.
Tymczasem Plejadanie zmartwychwstali i pojawili się nad Rygą. Niestety, z wielu powodów twórca feralnego zdjęcia z 20 stycznia nie posiadał na tyle wiedzy, aby stworzyć odpowiednio dobrą fałszywkę. Pierwsza jego wpadka związana jest z niejasnością w relacji. Jak twierdził autor, zdjęcie obiektu wykonał on z okna wychodzącego na ulicę Zentenes. Tymczasem zdjęcie, jak widać, zostało wykonane na innej ulicy (ul. Slokas) i to nie z okna, lecz z ulicy. Co więcej, 20 stycznia nad Rygą niebo było zasłonięte ciężkimi siwymi chmurami nie było tak jasne, jak na zdjęciu.
Drugi błąd – rozmiary kątowe obiektu. Latający talerz widoczny jest na wszystkich zdjęciach i dziwnym sposobem zmienia nie tylko swoje nachylenie ale także rozmiary kątowe (coś takiego w rzeczywistości byłoby możliwe tylko wtedy kiedy obiekt krążyłby po kręgu błyskawicznie przybliżając się i oddalając od świadka). Dodatkowo zupełnie nie zmienia się jego faktyczna perspektywa (czyli zawsze jest w tej samej pozycji w stosunku to aparatu). Takie cuda nie mogą być tłumaczone jakimiś unikalnymi warunkami wykonania zdjęcia czy też szczególnymi cechami optycznymi – to fałszerstwo.
Fragment jednego ze zdjęć z osiedla Imanta (za: necton.lv)
Trzeci błąd – fizyka odbicia, co zawsze jest prawdziwą pułapką dla wszelkich żartownisiów. Przyjrzyjmy się uważnie wszelkim jasnym punktom na powierzchni NOL-a kierując się prostymi zasadami fizyki. Przede wszystkim, źródło światła odbite od dyskokształtnej powierzchni UFO w tych warunkach powinno było znajdować się praktycznie za plecami świadka (zielona linia na zdjęciu). Zakładając, że sam NOL nie żarzył się a jedynym źródłem światła było słońce, nie pozostaje nic innego jak sprawdzić, gdzie znajdowało się ono 20 stycznia o godz. 10 rano. Odpowiedź jest prosta. Gdyby nasz obiekt był realny, słońce oświetlałoby go z lewej strony i jasny obszar na powierzchni znajdowałby się gdzie indziej.
Jak to zwykle bywa, relacje o niezwykłym pojeździe szybko rozeszły się po Internecie tworząc swoistą reakcję łańcuchową, w której świadkowie wypatrywali na niebie innych cudownych zjawisk. Kolejne doniesienie z Rygi pojawiło się dzień później. Jedno pochodziło z osiedla Tukums oraz okolic Bolderāja. 22 stycznia pojawiło się doniesienie z okolic osiedla Imanta (tego samego, gdzie pojawił się „meierowski” dysk), choć w tym przypadku okazał się być to samolot.
Ciekawe doniesienia nadeszły w niedzielę, 23 stycznia 2011. Były to cztery niekompletne i można rzec dziwne relacje dotyczące obserwacji UFO nad dzielnicami Purvciems i Take. W obu przypadkach chodziło o 5 świetlistych obiektów, które poruszały się powoli po niebie, zmieniając wysokość i pozycję, a niekiedy rzekomo zamierając w bezruchu. Być może miało to związek z obserwacją modnych ostatnio chińskich lampionów, choć między obiema relacjami była spora różnica czasu i odległości.
Maris Gorodcow – dyrektor Łotewskiej Agencji Lotnictwa Cywilnego zaprzeczył następnego dnia temu, aby nad Rygą wykryto jakiekolwiek niezidentyfikowane obiekty latające. Sam zasugerował, że w grę mogły wchodzić latające modele.
_____________________
Tekst i zdjęcia: Laboratorija Nektona, Necton.lv
Zdjęcie w nagłówku: Archiwum necton.lv