Minęło ćwierć wieku od jednego z najbardziej kontrowersyjnych spotkań z UFO lat 80-tych. Według relacji załogi transportowego japońskiego Boeinga, nad Alaską spotkali się oni z niezwykłym zjawiskiem w postaci dwóch obiektów, za którymi podążać miał „statek matka” o ogromnych rozmiarach, przypominający dwie połączone ze sobą miski…
____________________
L.Lawhon
Miał to być całkiem zwyczajny lot. Specjalny Boeing 747 linii Japan Air Lines (JAL) wiózł ładunek francuskiego Beaujolais z Paryża do Tokio. Plan lotu o numerze 1628 przewidywał lot ze stolicy Francji do Rejkiawiku na Islandii, a następnie, przez północny Atlantyk, Grenlandię i Kanadę do Anchorage – stolicy Alaski, skąd miano udać się do Japonii. Załoga składała się z kapitana – weterana Kejnu Terauchiego (lat 47, z 10 tys. wylatanych godzin), drugiego pilota Takanori Tamefuji i inżyniera pokładowego Yoshio Tsukuby.
16 listopada 1986 r., załadowany skrzynkami z winem samolot wystartował z Paryża i skierował się do Rejkiawiku. Następnego dnia kontynuowano bezproblemowo lot przez Grenlandię i Kanadę. Tuż po przekroczeniu granicy z Alaską, ok. 17:09 miejscowego czasu, Centrum Kontroli Ruchu Lotniczego w Anchorage (AARTCC) nawiązało z Japończykami kontakt radiowy. Kontroler poprosił ich o 15-stopniowy zwrot na lewo i kierowanie się na miasto Talkeetna. Samolot znajdował się na wysokości 10668 m. i leciał z prędkością ok. 910 km na godzinę.
Kpt. Terauchi (również na zdjęciu w nagłówku) z podobizną obiektu latającego widzianego nad Alaską 17 listopada 1986 r. Przez krótki czas Terauchi często pojawiał się w mediach opisując swoje spotkanie, choć wskutek incydentu został odsunięty od pilotowania maszyn i niebawem przeszedł na emeryturę.
Około 17:11, kpt. Terauchi zauważył coś, co wziął za światła innego samolotu, które znajdowały się 30 stopni na lewo, jakieś 600 m. pod ich Boeingiem. Uznał on jednak, że był to myśliwiec z bazy Eielson lub Elmendorf AFB, patrolujący przestrzeń nad Alaską. Zignorował ten widok, jednak po kilku minutach dostrzegł, że światła zdają się lecieć równolegle z ich samolotem, czego myśliwce raczej nie wykonują.
– Jakieś siedem minut od zauważenia świateł, całkiem niespodziewanie, przed nami pojawiły się dwa statki powietrzne, z których wystrzeliły światła, które wpadły do kokpitu. Poczułem na twarzy ich ciepło – mówił kapitan.
Terauchi dodał, że dwa obiekty, które przed chwilą widział pod samolotem jakby niespodziewanie „wyskoczyły” tuż przed maszyną. Obiekty, rozlokowane jeden nad drugim, utrzymywały jej tempo przez kilka minut, poruszając się równolegle dziwnym „drżącym” ruchem. Jakieś 7 minut później zmieniły położenie względem siebie, a Terauchi zauważył, że „bursztynowe i białe” światła umieszczone na ich powierzchni przypominały płomienie wydostające się z licznych „rur” wydechowych rozłożonych w dwóch prostokątnych rzędach. Wyglądało to tak, jakby każdy „wyrzut” miał na celu ustabilizowanie lotu obiektu.
Tamefuji opisał światła jako „podobne do choinkowych”, w kolorze „łososiowym”. Dodał, że powoli pulsowały, stając się na przemian to słabsze, to silniejsze. Zdawały się równomiernie „kołysać”. Drugi pilot stwierdził ponadto, że przypominały mu one światła zbliżających się samolotów i „nie dało się rozróżnić ich pełnych kształtów”. – Jestem pewien, że coś widziałem – dodał. – Było to na tyle wyraźne, że miałem wrażenie, jakby był to nadlatujący samolot.
Inżynier pokładowy, który również znajdował się w kokpicie, nie miał dobrego widoku na całe zjawisko. Jak mówi, ujrzał je najpierw „przez okno L1 na pozycji godziny 11-tej”, a następnie obserwował „skupisko bujających się świateł”. Zdawało się ono składać z „dwóch części, obu w kształcie szyb okiennych samolotu”. Podkreślił on jednocześnie, że obserwowane obiekty nie przypominały typowych miejskich świateł i miały kolor biały oraz bursztynowy.
Rozmary „statku matki” w porównaniu z Boeingiem 747. 31 grudnia 1986 r., agencja UPI donosiła: „Kapitan [Terauchi] stwierdził, że ujrzał światła większego obiektu i w pobliżu Fairbanks był w stanie dostrzec jego zarys w odległości 8 mil. Rysuje podobiznę tego co widział; wygląda to jak wielki orzech włoski. Załoga nie była przerażona – przyznaje Terauchi. – Chcieliśmy stamtąd uciec. Tak też się stało, za pozwoleniem FAA. Samolot zniżył pułap i wykonał kilka zwrotów. Obiekty jednak pozostały. […] Zapytany o zdenerwowanie, Terauchi odparł: – Jestem kapitanem i nie mogę się denerwować.” (rys. za: International UFO Reporter / ufoevidence.org).
W celu ustalenia pochodzenia obiektów, Japończycy skontaktowali się z kontrolą lotów z Anchorage i przez następne pół godziny 747 i AARTCC pozostawali w stałym kontakcie w związku ze sprawą obserwacji nieznanego pochodzenia obiektów. W tym czasie kapitan poprosił Tsukubę o aparat i próbował wykonać zdjęcie. Nie umiejąc go jednak obsługiwać, ponownie przekazał go Tsukubie, ale ten również nie był w stanie wykonać zdjęcia z powodu problemów z systemem automatycznego ustawiania ostrości.
Wkrótce pojawiły się pewne problemy z łącznością i załoga poprosiła Anchorage o zmianę częstotliwości. Kpt. Terauchi relacjonował potem, że kilkakrotnie pytano go o stan chmur w najbliższej okolicy: – Kilkakrotnie pytano nas o znajdujące się w sąsiedztwie chmury. Zauważyliśmy cienkie i nierównomiernie rozmieszczone obłoki w pobliżu góry, która znajdowała się pod nami, jednak na średnich i wyższych odcinkach chmur było brak a prąd powietrza był stały.
Niedługo po tych pytaniach, obiekty odbiły na lewo. Jak zauważył potem kapitan maszyny, „w kierunku, gdzie zniknęły pojazdy, widać było blade światło, które poruszało się razem z nami, w tym samym kierunku, na tej samej wysokości i z tą samą prędkością.”
Terauchi zdecydował się następnie sprawdzić, czy obiekt będzie widoczny na radarach maszyny: – Myślałem, że nie znajdziemy na naszych radarach niczego, bowiem duży naziemny radar również niczego nie wykrył, jednak oceniając odległość „na oko” stwierdziłem, że obiekt nie znajduje się bardzo daleko. Po ustawieniu radaru pogodowego na 20 mil (morskich), wkrótce ten pokazał się. Zgłosiliśmy wieży w Anchorage, że w odległości jakichś 7-8 mil (13-15 km) od nas, na godzinie 10-tej, coś się znajduje. Poprosiliśmy o próbę zlokalizowania tego przez radar naziemny, ale wydawało się, że nie jest to możliwe.
O godzinie 17:25, po dwóch minutach poszukiwań, operator wojskowego radar Regionalnego Operacyjnego Centrum Kontrolnego w Elmendorf zakomunikował AARTCC, iż udało mu się zlokalizować radarowe echo, któremu nie towarzyszył sygnał transpondera.
Po tym jak samolot zbliżył się do Fairbanks, piloci wyłączyli światła w kokpicie, aby wyeliminować możliwość wystąpienia refleksów świetlnych na szybach. Kpt. Terauchi spojrzał następnie w kierunku podążającego za nimi bladego światła, które odsłoniło kontury gigantycznego pojazdu latającego w kształcie dwóch złożonych ze sobą misek (lub „skorupy orzecha włoskiego” – jak to potem opisywał), którego wielkość przekraczała rozmiary „dwóch lotniskowców”.
Wskutek tego załoga zażądała zgody na zmianę kursu o 45 stopni na prawo. Wkrótce potem wieża z Anchorage wywołała kontrolera z Fairbanks w celu sprawdzenia, czy na radarze średniego zasięgu w pobliżu japońskiego samolotu pokażą się inne obiekty. Ich obecności jednak nie stwierdzono. W czasie drogi ku Talkeetna odbywającej się na wysokości prawie 11 tys. metrów, obiekt wciąż towarzyszył japońskiej maszynie.
Schemat Terauchiego z licznymi szczegółami nt. zewnętrznego wyglądu UFO. Dowiadujemy się z niego, że każda z dwóch wypukłych części obiektu, który stał się widoczny dzięki światłom miasta Fairbanks, miała rozmiary dorównujące lotniskowcowi. Rozmiar bladych świateł, które były początkowo jedyną widoczną jego częścią, wahały się od 1.5 do 2 długości Boeinga 747 (rys. za: ufoevidence.org).
Około godziny 17:40 pasażerski samolot linii United Airlines (UA) wystartował z Anchorage i kierował się na północ, do Fairbanks. Kontroler AARTCC postanowił zapytać pilota, czy widzi podążający za maszyną JAL obiekt. Ten odparł, że przyjrzy się po dostatecznym zbliżeniu. Kontroler poprosił następnie amerykańską załogę o wykonanie manewru, który sprawiłby, że maszyny minęłyby się w odległości ok. 8 km. Kiedy samolot UA zbliżał się do Japończyków wydawało się, że ci po manewrze pozostawili UFO za sobą. Następnie kontroler poprosił o włączenie przez Japończyków świateł, aby ich samolot mógł zostać zlokalizowany przez drugą maszynę. Stało się to o 17:49, kiedy samoloty znajdowały się w odległości ok. 40 km.
Po zbliżeniu się na 20 km, załoga UA stwierdziła, że widzi japońskiego Boeinga, jednak nie towarzyszy mu żaden inny obiekt. W tym samym czasie piloci JAL również stracili UFO z oczu. Kilka minut później podobna prośba została skierowana do lotu wojskowego, który również nie zaobserwował niczego w pobliżu japońskiego samolotu, który w Anchorage wylądował o 18:20.
Federalny Zarząd Lotnictwa (FAA) przeprowadził w tej sprawie dochodzenie w osobie kierującego jednostką ds. incydentów i wypadków lotniczych Johna Callahana (uznającego, że incydent był wynikiem testu myśliwca z technologią stealth). Wyniki opublikowano 5 marca roku następnego. Nieco wcześniej sceptyk Philip Klass wysunął przedwczesny wniosek, według którego UFO widziane 17 listopada 1986 r. nad Alaską było iluzją powstała wskutek koniunkcji Jowisza z Marsem, co okazało się nietrafne, gdyż nierozpoznane obiekty zaobserwowano w innej części nieba, a ponadto, jak wcześniej zauważono, były one w stanie w locie zmieniać pozycje względem siebie. Kolejne wyjaśnienie wiązało się ze światłem odbijającym się w kryształkach lodu. Z kolei według FAA, wyniki odczytu z radaru naziemnego wydawały się być „rozdzielonym echem pochodzącym od Boeinga 747” i choć „opisy załogi dotyczącego tego incydentu zostały zaakceptowane”, FAA „nie znalazło dowodów na ich wsparcie”…
_____________________
INFRA
Autor: L.Lawhon
Tekst: Ufoevidence.com
Fotografia w nagłówku: Kpt. Terauchi opowiada o spotkaniu z UFO, za: ufoevidence.com