12 stycznia b.r. pobliżu wsi Rubieżka na rzece Ural leśnicy odkryli zagadkowe lodowe „pasmo” ułożone z symetrycznych brył. Przebiega ono przez ok. 100 m., a na jego środku znajdują się kawały lodu w kształcie prostopadłościanów lub trójkątów, które ważą po kilkaset kilogramów. Inne rozrzucone są w odległości kilkudziesięciu metrów od „epicentrum”. Mają one różną barwę i zawierają ślady piachu z dna rzeki. Co odpowiada za tak „nietypowe” zniszczenia?
____________________
A.Jumaszew, R. Uporow (fot.), Uralskaja Nedelja
Meteoryt lub inne nieznane zjawisko naturalne zaburzyło spokojny tryb życia mieszkańców wsi Rubieżka. Rankiem 12 stycznia 2012 r. miejscowy leśnik, Paweł Singilewcew, na środku rzeki Ural odkrył wyrzucone w górę ogromne bryły lodu o nienaturalnych kształtach.
Akim (szef miejscowej administracji) Nikołaj Sytnikow jest już zmęczony odpowiadaniem na pytania ze strony mieszkańców, dziennikarzy i przeróżnych urzędników.
– Kogo to już tu nie było. I ratownicy, i przedstawiciele Komitetu Obrony Narodowej, i policja, nie mówiąc już o dziennikarzach. Mam dosyć. Ja was tam nie zawiozę. Sami sobie znajdźcie drogę – powiedział dziennikarzom gazety „Uralskaja Niedielja”. – Zaraz narysuję mapę – dodał.
Mimo początkowej niechęci, Sytnikow miał coś do powiedzenia w sprawie incydentu; plan dojazdu rysował bardzo długo, opowiadając o szczegółach odkrycia.
Na zagadkowe znalezisko jako pierwszy natrafił leśnik Singilewcew (fot. R.Uporow). Więcej zdjęć na stronie gazety Uralskaja Nedelja.
– Jest u nas leśnik, Paweł Singilewcew. 12 stycznia rano robił obchód terenu. Jak opowiadał, kiedy wracał, postanowił pójść na skróty przez zamarzniętą rzekę Ural. Od razu jego uwagę zwróciły niezwykłe bryły lodu. Podszedł, obejrzał i zrozumiał, że musiało stać się coś niezwykłego. Kiedy tylko mi o tym opowiedział, poinformowałem specjalistów z Departamentu Sytuacji Nadzwyczajnych – zresztą taki mam obowiązek. Najbardziej w tym wszystkim zdumiewające było, że nikt niczego wcześniej nie widział ani nie słyszał. Tak jakby lód nocą załamał się sam z siebie – żadnych trzasków, uderzeń, eksplozji.
Jak mówi Sytnikow, od tego momentu najbardziej interesowała go przyczyna pojawienia się dziwnych brył oraz to czy nie stanowią one zagrożenia dla mieszkańców.
– Specjaliści z DSN przyjechali, pobrali próbki lodu, wody, gruntu a nawet zmierzyli poziom promieniowania dozymetrem. Wszystko było w normie. To mnie uspokoiło. Dla mnie przede wszystkim liczy się to, czy jesteśmy bezpieczni. Powiedzieli, że na wiosnę przeprowadzą szczegółowe badania dna rzeki i natychmiast dadzą mi znać jeśli coś znajdą”.
Na koniec rozmowy z dziennikarzami, akim przyznał, że mieszkańcy wsi z historii tej stworzyli już cała fantastyczną sagę. Ktoś rzekomo widział na swoim podwórku „zielone ludziki” a ktoś inny obserwował nocą jak nad wsią przelatuje ogromny, ognisty bolid.
Dziwności coraz więcej
Jedna z licznych brył lodu znalezionych w Uralu (fot. R.Uporow, Uralskaja Nedelja).
Dziennikarze wkrótce się przekonali, że Nikolaj Sytnikow nie był najlepszym kartografem. W każdym razie, kierując się jego mapą przez kilka godzin krążyli samochodem po lesie, przemarzli i wielokrotnie zakopywali w śniegu jednak w końcu dotarli na brzeg rzeki Ural. Tam napotkali na czterech leśników, którzy od razu zrozumieli czego szukają i wskazali im kierunek. Zapytani czy wśród nich jest Paweł Singilewcew śmiejąc się odpowiedzieli, że ich kolega „nie wytrzymał brzemienia sławy, jaka na niego spłynęła i obecnie skontaktować się z nim nie można”. Dwa kilometry dalej żurnaliści w końcu znaleźli to czego szukali.
Powiedzieć, że to, co zobaczyli wyglądało dziwnie to jakby niczego nie powiedzieć. Przez sam środek rzeki przebiega pasmo czystego, niepokrytego śniegiem lodu o długości 100 m. i szerokości od 6 do 10 m. Na środku tego pasma znajduje się nagromadzenie lodowych brył. Bryły są solidne, na oko ważą 200-300 kg. Aby rozrzucić takie kawały lodu, a niektóre znajdują się kilkadziesiąt metrów od „epicentrum”, potrzebna jest eksplozja silnego materiału wybuchowego albo upadek czegoś ciężkiego, poruszającego się z dużą prędkością. Na niektórych bryłach widoczne są ślady czarnego piachu, tak jakby po przełamaniu lodu nastąpił rozbryzg wody z mułem z dna rzeki.
Bryły są różnego koloru – jedne są całkiem przeźroczyste a inne zupełnie czarne. Szczeliny na powierzchni lodu widziane są z odległości dziesiątków metrów od „epicentrum”, przy czym lód przełamywał się najwyraźniej według jakiegoś geometrycznego schematu – pod kątem prostym. Niektóre bryły mają formy prostokątów a inne trójkątów równobocznych. W tej chwili nie pozostaje nic innego jak oczekiwać na wyniki poszukiwań, które jak obiecał Nikołaj Sytnikow zostaną przeprowadzone na wiosnę, kiedy lód stopnieje.
_____________________
INFRA
Autor: A. Jumaszew, R.Uporow (fot.)
Źródło: Uralskaja Niedelja
Zdjęcie w nagłówku: R.Uporow, Uralskaja Nedelja