To jedna z najbardziej niezwykłych relacji o powietrznym spotkaniu z obiektem UFO. Pod koniec lat 60 – tych dwaj piloci zaobserwowali nad Modlinem dyskowate „pojazdy”, które niemal otarły się o jeden z samolotów. Było to niezwykle niebezpieczne – NOL-e znajdowały się dosłownie na wyciągnięcie ręki. W pewnym momencie „padła” komunikacja…
____________________
Damian Trela
WSTĘP
Niżej opisany przypadek jest bezcenny z ufologicznego punktu widzenia z uwagi na to, iż traktuje o relacji pilota z obserwacji Nieznanych Obiektów Latających na terenie Polski. Podobnych obserwacji w Polsce w ostatnich latach udało się zarejestrować wielu badaczom UFO. Najwięcej incydentów pochodzi z lat 70 – tych i 80 – tych. Obserwacje UFO przez pilotów badali m.in. Bronisław Rzepecki i Robert Leśniakiewicz. Duży wkład w ilość skatalogowanych tego typu przypadków ma niewątpliwie także Ryszard Grundman – pilot i szef Służby Ruchu Lotniczego WLOP, który osobiście zajmował się ewidencjonowaniem relacji spotkań pilotów polskich z UFO. Owocem tych prac była praca zbiorowa pióra Bronisława Rzepeckiego i Ryszarda Grundman pt. „Polscy piloci i UFO”. Poniższy przypadek uzupełnia długą listę skatalogowanych obserwacji pilotów na niebie polskim.
PRZEBIEG ZDARZENIA
Świadkiem zdarzenia był pan A. (dane osobowe zastrzeżone – tylko do wglądu wewnętrznego), emerytowany wojskowy, pilot i oblatywacz w jednej osobie oraz jego kolega pilot (dane osobowe nieznane, nie udało się ustalić). Do zdarzenia doszło jesienią w roku 1968/69 w okolicach lotniska Modlin (dokładnej daty nie udało się ustalić z uwagi na duży odstęp czasowy). W tym dniu świadek wystartował z lotniska wraz ze swoim kolegą – oblatywaczem MiG-21 – około godziny 20. bądź 21. Widoczność i przezroczystość atmosfery tego dnia była dość dobra. Ogólnie niskie zachmurzenie zauważalne w niektórych obszarach nieba. Samoloty wzbiły się od razu na wys. 800 m. (Lot miał charakter ćwiczebny, a kwalifikacje pilotów – oblatywaczy nie pozwalały im na wznoszenie się w tego typu maszynach powyżej 1000 m.) Lot z założenia miał trwać kilkanaście minut i przebiegać w korytarzach powietrznych w pobliżu lotniska Modlin.
Piloci – po osiągnięciu wysokości – połączyli się z wieżą kontroli lotów, potwierdzając swoje położenie w stosunku do lotniska. Jednocześnie utrzymywali między sobą stałą łączność radiową. Prędkość samolotów nie przekraczała 700 – 800 km/h. Lecieli w parze, obok siebie, w odległości nie przekraczającej 80 m. Nagle pan A. po swojej lewej stronie dostrzegł jasny punkt świetlny. Dokładnie przyglądając się zjawisku zauważył, że do jego samolotu zaczynają się przybliżać dwa dyskoidalne obiekty, które leciały w tym samym kierunku i na tej samej wysokości, co jego MiG. Obiekty w pewnym momencie ustawiły się w linii poziomej do samolotu świadka na bardzo bliską odległość, wręcz kolizyjną. Zdaniem pilota, odległość od lewego skrzydła samolotu do obiektów mogła mieć nawet 10 – 15 m. Dyski wyglądały identycznie. Były koloru jasno białego. Emanowały własnym jasnym światłem, ale nierażącym. Średnica jednego obiektu według świadka miała 2 – 3 m.
Pan A. natychmiast połączył się z kolegą w celu potwierdzenia swojej wzrokowej obserwacji. Pilot lecący obok niego potwierdził widoczność dwóch takich samych obiektów z jego prawej strony. Obiekty leciały po tym samym kursie w tej samej odległości, co dyski od strony samolotu pana A.
Piloci nie są w stanie wyjaśnić swojej obserwacji w sposób racjonalny. Istniało podejrzenie, że mają do czynienia z nieznanymi obiektami wrogich państw NATO. Próbują podjąć kontakt radiowy z wieżą, ale bez rezultatu. Tracą całkowitą łączność i kontakt między dwoma Migami także zaczyna szwankować.
Cztery obiekty utrzymywały bliską odległość do samolotów przez kolejne 5 do 10 km lotów. Naraz jednocześnie przyspieszyły i oddaliły się w kierunku trajektorii lotu obydwu myśliwców. Świadek nie był w stanie określić prędkość oddalania się obiektów. Szybkość z całą pewność mogła kilkukrotnie przekroczyć prędkość dźwięku. Nie udało się jednak usłyszeć charakterystycznego huku towarzyszącemu samolotom przekraczającym prędkość macha. Po oddaleniu się NOL-i udało się uzyskać łączność radiową z wieżą. Świadkowie niecodziennego zjawiska natychmiast określili swoje położenie i obrali kurs na lotnisko w Modlinie. Po kilku minut dotknęli kołami płyty lotniska.
Cała obserwacja trwała około 5 minut. Lot, od czasu startu do wylądowania, trwał zaledwie kwadrans. W ciągu całej obserwacji obiekty nie udało się uchwycić na radach pokładowych. Odległość do zjawiska była więc orientacyjna. A. w trakcie obserwacji w pewnym momencie zastanawiał się nad użyciem rakiet w jakie były wyposażone MiG-21, ale całemu zajściu towarzyszyły duże emocje. Kolejnym problemem była odległość obiektów do samolotu. Każda nagła zmiana przemieszczenia się myśliwca mogła stworzyć niebezpieczeństwo kolizji z drugim MiG-iem. Świadek nie miał jednak wątpliwości, że w momencie otrzymania takiego wezwania z wieży lotniczej, nie zawahałby się użyć rakiet ani na chwile.
Po wylądowaniu piloci zaczęli wymieniać się wrażeniami swojej obserwacji. Nie mieli najmniejszej wątpliwości, że byli świadkami bliżej nieznanego zjawiska. Obydwaj podejrzewali, że mogli zetknąć się z często raportowanymi przez ich kolegów obiektami UFO. Natychmiast zaraportowali przebieg zdarzeniu swoim przełożonym. Przełożony zmiany miał ogromne pretensje do świadków, że zerwali łączność radiową z wieżą. Podejrzewano, że zrobili to celowo, aby uciec samolotami do Szwecji. Na szczęście nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje dyscyplinarne. Nikt później nie kontaktował się z nimi w celu wyjaśnienia niezwykłej obserwacji. Sprawa została umorzona.
SYLWETKA PSYCHOLOGICZNA ŚWIADKA
MiG – 21 to radziecki myśliwiec (przez pilotów zwany „ołówkiem”) skonstruowany w latach 50 – tych. Był podstawowym samolotem Sił Powietrznych RP przez ponad trzy dekady. Z użytku wycofano go w 2004 r. (fot.: MiG-21 na wyposażeniu Sił Powietrznych Indii).
Pan A. to emerytowany pilot wojskowy mieszkający obecnie w Obornikach Śląskich (woj. dolnośląskie). Jest osobą bardzo towarzyską, otwartą i pogodną; jego pasją jest muzyka i amatorska – mimo swojego wieku – gra w garażowym zespole. To więc człowiek o wielu twarzach.
Swoją karierę pilota w wojsku rozpoczął w bardzo młodym wieku. Już jako dwudziestoletni młodzieniec wstąpił do wojska i skierował swoje zainteresowania na lotnictwo. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej postanowił pozostać w czynnej, zawodowej służbie. Szkolenie pilotażu zaczął w wieku 22 lat. Po półtorarocznym treningu miał już stopień podporucznika. Rozpoczął oblatywanie prototypów różnych modeli samolotów. Miał także możliwość latania jako kamikaze w byłym ZSRR. Pilotował wówczas pierwsze prototypy MiGów-21 w Moskwie. Wspomina od tych wydarzeniach z dość dużym niesmakiem. Podczas jego rocznego pobytu po stronie radzieckiej stracił kilku kolegów, którzy tragicznie zginęli w trakcie oblatywania prototypów. W jego karierze także nie obeszło się bez wypadków. Podczas jednego z jego lotów doszło do poważnej awarii silnika. Świadek został zmuszony do katapultowania. W trakcie otwierania katapulty o mały włos nie przepłacił tym życiem. Przednia szyba kokpitu zablokowała katapultę i raniła pana A. Świadek lądując doznał poważnych obrażeń kręgosłupa i złamał nogę w kilku miejscach. Skończyło się na kilkumiesięcznej, żmudnej rehabilitacji. Świadkowi już nie udało się wrócić po niej do czynnej służby zawodowej i został zmuszony do przejścia na wcześniejszą emeryturę. W sumie przelatał ponad sto godzin w powietrzu przeciągu swojej krótkiej kariery pilota.
Podejmując próby analizy wiarygodności świadka, należy z całą pewnością zaznaczyć, że przeżycie pana A., które jest przedmiotem niniejszego raportu, z całą pewnością mocno utkwiło w jego świadomości. Wracając do tamtych wydarzeń, świadek reagował dość emocjonująco. W sposobie relacjonowania przebiegu zdarzenia, wykazuję typowe cechu percepcyjne wzrokowca. W moim osobistym odczuciu, nie widzę przeszkód, ażeby uznać przeżycie za autentyczne zdarzenie. Niestety nie udało się z nim przeprowadzić dokładnych testów psychologicznych, które być może bardziej umocniły powyższe oceny wiarygodności. Na pewno na korzyść przemawia fakt, iż świadek nie jest skłonny opowiadać otwarcie o swoich przeżyciach. Wielu badaczom przede mną nie udało się nakłonić go do rozmowy. Nie szuka więc rozgłosu, zaś na pewno ceni sobie spokój. Otwiera się dopiero przed ludźmi zaufanymi. Mimo tylu lat jego podejście do tematów UFO jest stereotypowe. Uważa, że o takich sprawach się raczej nie dyskutuję; są to rzeczy zakazane. Tak jakby ciągle obawiał się konsekwencji i naruszenia swojej reputacji.
PODSUMOWANIE
Przypadek, który został powyżej opisany z całą pewność zasługuję na szczególną uwagę, gdyż jego świadkiem był pilot. Niewątpliwie tego typu relacje należą do rzadkości. W polskich annałach ufologicznych niewiele uda nam się ich znaleźć. Szczególna także jest data zdarzenia. Koniec lat 60 – tych i początek 70 – tych obfitował w liczne obserwacje UFO w Polsce. W archiwach polskich ufologów można natknąć się na kilka przypadków, których świadkami byli piloci. Przebieg i charakter zdarzenia – mimo krótkiej obserwacji – w niczym nie odbiega od analogicznych obserwacji rejestrowanych na całym świecie. Kształt obiektów, ich niezwykła zwrotność, bezdźwięczność wraz z zawrotną prędkością oraz wpływem na otoczenie (zakłócenia radarowe i łączność radiolokacyjna) jest powszechnie relacjonowana przez wielu pilotów, którym dane było spotkać się oko w oko z tym zjawiskiem. Pozostaje zagadką, ilu pilotów rocznie notuje tego typu incydenty. Wydaję się, że wiele, zaś brak takich zgłoszeń należy tłumaczyć obawą o reputację i wiarygodność osób wykonujących wszak tak wysoko poważany w kręgach społecznych zawód.
Autor: Damian Trela
Zdjęcie w nagłówku: MiG – 21, za: fas.org
Opublikowane za zgodą autora