To bezsprzecznie jedno z najdziwniejszych znalezisk w historii. Pod koniec marca 1974 r. rodzina Betzów z Florydy odnalazła na swojej posesji dziwną metaliczną kulę o wadze prawie 10 kg. Zabrana do domu, wkrótce ujawniła swoje niezwykłe właściwości, samoczynnie się poruszając i generując niskie dźwięki. Ponieważ to, co działo się z przedmiotem nieco wystraszyło właścicieli, postanowili oni oddać kulę do przebadania do bazy wojskowej. Tak pojawił się szereg pytań, na które nie znamy odpowiedzi do dziś.
____________________
Michaił Gerztejn / kosmopoisk.ru
26 marca 1974 r. 21-letni Terry Mathew Betz, jego ojciec Antonie i matka Gerri, dokonywali inspekcji swoich ziem po pożarze lasu. Farma Betzów położona była niedaleko Jacksonville w stanie Floryda. Podczas obchodu, natknęli się na kulę o średnicy 20,2 cm i wadze 9,7 kg. Wyglądała jak wypolerowana. Na jej powierzchni nie było żadnych śladów spawów, ani uszkodzeń, nie licząc 3-milimetrowej rysy. Ogień również nie pozostawił na niej żadnych uszczerbków. Kula musiała spaść na ziemię z niewielką prędkością, ponieważ nie utworzyła „krateru”.
Terry postanowił zabrać znalezisko do domu, gdzie przeleżało przez kolejne dwa tygodnie. Kiedy pewnego dnia chłopak – student medycyny – zabawiał swoją wybrankę grą na gitarze, kawał żelaza dał o sobie znać. W odpowiedzi na poszczególne tony, kula zaczęła wibrować niczym kamerton i emitowała pulsacyjne dźwięki. Możliwe również, że wydawała infradźwięki, ponieważ pudel Betzów zaczął skamleć i chować głowę.
Członkowie rodziny odkryli potem, ku swojemu przerażeniu, że kula porusza się sama z siebie. Wprawiona w ruch na podłodze zatrzymywała się, a potem odtaczała do miejsca, z którego wyruszyła. Betzowie twierdzili, że raz była w ciągłym ruchu aż przez 12 minut! Jej aktywność wydawała się zależna od pogody – w dni słoneczne toczyła się „aktywniej” niż w pochmurne, a położona w zaciemnionej części pokoju, przetaczała się w miejsca oświetlone. Na nienaturalne źródła ciepła, takie jak grzejnik, nie reagowała.
Od czasu do czasu kula również wibrowała, jakby w jej środku pracował jakiś silniczek. Na jej powierzchni znajdował się też punkt o silnych właściwościach magnetycznych (później okazało się, że było ich 3 lub 4). Kiedy dla eksperymentu, Betzowie kładli kulę na stół, ta toczyła się, ale nigdy nie spadła z blatu. Jeden z członków rodziny pewnego dnia uniósł go nawet chcąc sprawić, żeby kula osunęła się na ziemię, ale ta zatrzymała się, wirując wokół własnej osi! Ponadto gdy ją silnie potrzęsiono, a potem położono ją na podłodze, zaczęła wykonywać ruchy w dół i w górę.
Zaintrygowana rodzina postanowiła ujawnić swe znalezisko i poszukać naukowców, którzy mogli wyjaśnić, skąd właściwie się wzięła. Na początku zgłosili się do lokalnej gazety Jacksonville Journal, która przysłała do nich fotoreportera Lona Engera. O tym, co się potem wydarzyło, pisał: „Pani Betz powiedziała, abym położył ją na podłogę i popchnął. Kula przetoczyła się kawałek i… zamarła w bezruchu. Po chwili skręciła w prawo, tocząc się ok. 1,2 m., zatrzymała się, znowu skręciła 2,5 m. w lewo i pokonując długi łuk, wróciła wprost pod moje nogi.”
Wróciwszy do redakcji, Enger napisał na ten temat przesycony sensacją artykuł. Wkrótce o kuli zaczęto mówić w mediach ogólnoamerykańskich, a farma Betzów zaczęła być oblegana przez dziennikarzy, co sprawiło, że zainteresowali się nią wojskowi i ufologowie. Chris Berninger, rzecznik Marynarki Wojennej USA, oznajmił, że w jego obecności kula również zachowywała się jak chciała.
Ponieważ w domu Betzów zaczęły dziać się dziwne rzeczy – samoistnie zatrzaskiwały się drzwi i okna, a nocami pojawiał się dźwięk przypominający muzykę organową, nieco zaniepokojeni właściciele postanowili złożyć kulę do przebadania w bazie Lotnictwa Morskiego w Jacksonville, gdzie zajęli się nią metalurdzy.
Mały kuzyn Betzów, Wayne, ogląda znalezioną kulę. Niedługo po znalezieniu zbadał ją również dr Carl Willson z firmy Omega Minus One Institute, który odkrył, że obiekt emituje fale radiowe. Nie potrafił również wyjaśnić, w jaki sposób kula się porusza. Pojawiły się hipotezy, że może być to swego rodzaju urządzenie antygrawitacyjne, albo pozaziemska sonda.
Po prześwietleniu kuli aparaturą rentgenowską okazało się, że grubość jej ścianek wynosi od 1,09 do 1,14 cm, co pozwalało przedmiotowi znieść ogromne ciśnienie. Ustalono, że jej zewnętrzna powłoka wykonana została ze stali nierdzewnej z domieszką niklu, podobną do „stopu 431” używanego w warunkach wysokich temperatur, który jest wyjątkowo wytrzymały i odporny na korozję. Jednak co najciekawsze, okazało się, że w jej środku znajdowały się jeszcze dwa okrągłe obiekty otoczone osłoną o wyjątkowej twardości. Kula, jak ustalono, nie była radioaktywna. Badacze z bazy chcieli ją przepiłować, ale Betzowie nie zgodzili się i zażądali jej wydania.
W tym samym czasie gazeta National Enquirer ogłosiła, że wypłaci 10 tys. dolarów za przedstawienie „dowodu na istnienie UFO” oraz dalsze 50 tys. za „dowód, że UFO ma pochodzenie pozaziemskie”. Powołano nawet komisję, w skład której wszedł słynny astronom, jeden z pionierów badań nad UFO, dr J. Allen Hynek. Betzowie postanowili pokazać im swoje znalezisko, mając nadzieję, że przeprowadzone zostaną nad nim dodatkowe badania. [Wcześniej nie zgodzili się wysłać go do dr Hyneka, bojąc się, że kula może zaginać lub zostać podmieniona w czasie transportu – przyp. tłum.]
20 i 21 kwietnia 1974 r. przedmiot został przebadany, choć nie znaleziono przesłanek łączących go ze zjawiskiem UFO. Jednak co ciekawe jeden z członków komisji, dr James A. Harder ustalił, że wewnątrz kuli znajduje się „coś o liczbie atomowej 140” (czyli pierwiastek z rozszerzonej tabeli okresowej, niewystępujący naturalnie). 3 lata później, na Międzynarodowym Kongresie Ufologicznym w Chicago, Harder wystraszył wszystkich oświadczeniem, że przepiłowanie kuli mogłoby zainicjować reakcję łańcuchową, która doprowadziłaby do eksplozji.
Jednak już w tym czasie wiadomo było, że… Betzowie gdzieś przepadli. Tu niestety cała historia się kończy. Choć co śmielsi autorzy uznawali kulę za „machinę zniszczenia” z kosmosu, pojawiły się też pogłoski, że mógł być to fragment satelity, marker używany przez marynarkę, albo coś jeszcze innego. Niestety, wygląda na to, że nigdy nie dowiemy się, czym to było naprawdę…
Źródło: Kosmopoisk.ru
Fot. w nagłówku: Terry Betz z tajemniczą kulą na spotkaniu National Enquirer / fot. za: mysteriousuniverse.org