18 sierpnia br. członkowie rodziny przebywający na działce w Tyczynie k. Rzeszowa obserwują na niebie zagadkowy okresowo rozbłyskający światłem „punkt”. Jeden ze świadków, przyglądając mu się przez lornetkę mówi, że „wygląda to jak jakaś sonda” z osadzoną w spodniej części metaliczną „misą”. Świadkowie próbują w pośpiechu zrobić zdjęcie, ale co jakiś czas gubią dziwaczny obiekt z oczu…
____________________
A. Miazga, Spotkania z nieznanym
Od bliskiego spotkania II stopnia, które miało miejsce w marcu 2013 r. w Słocinie – dzielnicy Rzeszowa, Podkarpacie – zwane ufologiczną stolicą Polski – czekał okres kilkumiesięcznego spokoju od obserwacji UFO. Pojawiło się co prawda zgłoszenie odnośnie „metalicznego owalu”, który miał być widziany a nawet sfotografowany nad Baranówką, jednak okazało się, że to zwykła mistyfikacja (świadek, niestety, był człowiekiem z problemami psychicznymi). 18 sierpnia doszło jednak do arcyciekawej obserwacji NOL, której świadkami byli członkowie rodziny wypoczywający na łonie natury koło Tyczyna.
Oto obszerny i szczegółowy opis obserwacji autorstwa jednego ze świadków:
„Wybraliśmy się na rodzinne spotkanie na działkę rekreacyjną rodziców w Tyczynie k. Rzeszowa, aby w ten sposób uczcić rocznicę ślubu. Po grillu położyliśmy się na dmuchanych materacach i leżeliśmy. W pewnej chwili nad moją głową pojawił się dziwny czarny metaliczny dość spory punkt na niebie. Mniej więcej mogło to wyglądać na helikopter (wielkościowo na tej wysokości). Z początku tak właśnie pomyślałem i pokazałem bratu: ‘Patrz co tam leci!’ On mówił, że nic tam nie widzi, że to pewnie ptak albo mucha.
Wszystko działo się ok. 19. przy bezchmurnym niebie. Było cicho, żadnych dźwięków, a obiekt poruszał się bardzo powoli. W końcu pokazałem bratu, w które miejsce na niebie patrzę i też go wtedy zobaczył. Było to dziwne – wydawać by się mogło, że coś takiego powinno być widać całkiem dobrze gołym okiem, skoro mniejsze (i lecące wyżej) samoloty widać całkiem wyraźnie. Sprawą zainteresował się też drugi brat i bratowa. Poprosiłem, żeby podali aparat i lornetkę.
Przyszli ze sprzętem i pytają, na co patrzymy, bo nic nie widzą. Znowu trzeba było pokazać dokładne miejsce na niebie palcem, aby zobaczyli. A obiekt na niebie co jakiś czas rozjaśniał światłem, tak jakby się obracał i co jakiś czas je odbijał. Gdy skupiłem się na tym, aby odebrać od nich lornetkę i aparat, okazało się, że nie jestem w stanie zobaczyć tego obiektu i musiałem pytać brata, gdzie on jest i patrzeć na czubek jego palca, by go znowu zobaczyć. Nie było widać obiektu od razu, ale dopiero po ok. 3 sek. lub więcej usilnego wpatrywania się w określony punkt nieba.
Obserwując obiekt nie można go było zgubić z pola widzenia, ale jeśli spojrzało się choćby na ułamek sekundy gdzie indziej, to odnalezienie go bez pomocy czyjegoś palca było niemal niemożliwe. Wywoływało to u nas pewien rodzaj ekscytacji, no bo jak to możliwe, aby mieć takie problemy np. z zobaczeniem przelotu samolotu.
Zdjęcie obiektu wykonane przez świadków. Niestety, to jedyne, co udało im się uchwycić (zobacz powiększenie)
Jak wspomniałem, pojazd poruszał się bardzo powoli. Brat mówił z początku, że ‘to’ wisi w powietrzu, ale on się bardzo powoli poruszał. Najmłodszy brat jakimś cudem namierzył to coś lornetką i przypatrywał się temu przez ok. minutę, mówiąc, że to wygląda jak jakaś sonda (nie było śmigieł ani skrzydeł), po czym podał lornetkę mnie. Kiedy próbowałem namierzyć to przez lornetkę, znów to zgubiłem i nie mogłem odnaleźć. Podałem drugiemu bratu i patrząc za palcem najmłodszego brata przyglądałem się temu bez zbliżenia.
Drugi brat również nie był w stanie znaleźć tego przez lornetkę, po czym podjęliśmy próbę zrobienia zdjęcia. Niestety mój aparat z teleobiektywem zabrała żona, jadąc na urlop z dzieckiem do teściów, a aparat brata, no cóż, chciał zrobić zdjęcie z przybliżeniem, ale ustawiając aparat stracił to coś z oczu i nie mógł potem złapać tego w obiektywie, aby ustawić ostrość. W końcu zrobił jedno zdjęcie bez zoomu.
Niestety na tym zdjęciu widać tylko malutki świecący punkcik na niebie. Widoczny jest dopiero po dużym powiększeniu, a przez to nie sposób tam praktycznie nic zobaczyć. Cała obserwacja trwała ok. 10 min. Obiekt po pewny czasie zawrócił, oddalając się i zaczął lecieć coraz wyżej. Po ok. minucie jak straciliśmy go z oczu, przeleciał tam samolot. Po kilku minutach wypatrywania brat i bratowa wypatrzyli go znowu, niestety ja go nie widziałem […]. Poruszał się dużo szybciej, bowiem jego przelot trwał ok. 30 sek.
Podsumowując, obiekt widziały cztery osoby: ja, dwóch moich braci i bratowa. Nasza mama przyglądała się temu, co robimy i się przy tym dobrze bawiła, jak patrzymy na palce i pytamy ciągle, gdzie to jest i kto to widzi. Sama mówiła, że nic nie widziała. Analizując to na chłodno doszedłem do wniosku, że idąc lub podnosząc głowę ku niebu tego obiektu nie dałoby się zobaczyć. To był niesamowity fart, że leżałem sobie nieruchomo i pojawił się on dokładnie nad moją głową. Z opisu brata wynikało, że pojazd składał się jakby z kilku talerzy połączonych ze sobą. Wykonałem dwa rysunki, które według brata najlepiej oddają wygląd obiektu.
Na koniec napiszę jeszcze coś o sobie i rodzinie. Najmłodszy brat ma 27 lat, średni 29 a ja 30, bratowa również 27 lat. Wszyscy po raz pierwszy obserwowaliśmy obiekt na niebie, który w pewnym sensie znikał z pola widzenia, jeśli spuściło się go choćby na sekundę z oczu.
Podczas pierwszego zauważenia, obiekt wydał się całkiem duży, tzn. większy niż małe samoloty widziane gdzieś tam daleko w chmurach. Powinien być widoczny gołym okiem bez żadnego problemu. W dodatku nie odniosłem wrażenia przy pierwszym zobaczeniu, że znajduje się jakoś specjalnie wysoko. Powiedzmy, że była to dwukrotnie większa wysokość niż zazwyczaj poruszają się motolotnie. Jednakże z każdą chwilą obserwacji obiekt stawał się mniejszy albo był to wynik oddalania się lub wzrostu wysokości.”
Pierwsza wizualna obserwacja obiektu pozwoliła ustalić, że ma on owalny kształt i jasną barwę oraz wielkość porównywalną z przelatującymi na dużej wysokości samolotami. To, co udało się zaobserwować dzięki silnej lornetce było jednak dużo ciekawsze.
Kształt obiektu według obserwatorów
Szczegóły te potwierdził drugi 29-letni brat, który najdłużej obserwował obiekt przez lornetkę: „Przy pierwszym zauważeniu był wielkości samolotu. Obiekt na początku wznosił się do góry i tkwił nieruchomo, a następnie zaczął wykonywać ruchy – bardziej półkola w kierunku zachodnim i nagle znikł. Wyglądem przypominał jakby jakąś sondę. Postaram się to opisać. Wizualnie wyglądało jak balon lub beczka, która połączona była od dołu czymś takim jak duża miska aluminiowa czy talerz satelitarny. Po obydwu bokach znajdowały się takie talerze i się błyszczały co chwila (nie stale – takie mruganie bardziej). Barwa była bardziej w kolorze ‘metalik’. Charakterystyczne cechy to błyszczenie się co jakiś czas. Na początku leciał takimi półkolami w kierunku południowo-zachodnim i późnij zniknął jak leciał w kierunku zachodnim.”
Świadkowie wykonali niestety tylko jedno zdjęcie, na którym faktycznie na tle nieba widać owalny obiekt. Niestety zdjęcie było wykonane na najmniejszej ogniskowej, dlatego nie widać żadnych szczegółów. NOL obserwowano początkowo w kierunku południowo-zachodnim, a po kilku minutach oddalił się on łukiem na zachód. Z przekazanego opisu wynika, że obiekt miał dość duże rozmiary i tkwił wysoko nad ziemią, choć początkowo znajdował się znacznie niżej. Miał bardzo nietypowy kształt i metaliczną powłokę. Jeden z braci, który obserwował go przy pomocy lornetki, nie umie wytłumaczyć w jaki sposób obiekt zniknął.
W tym wypadku śmiało można wykluczyć samolot, śmigłowiec, zdalnie sterowaną zabawkę, balon meteorologiczny czy balonik z helem. Podczas obserwacji wiał słaby wiatr z północnego-zachodu (prędkość 2 km/h), co w konfrontacji z relacjami świadków wskazuje, że NOL leciał pod wiatr. Wyklucza to zatem możliwość, że był to balon. Czy mógł być to jednak testowany dron (pojazd bezzałogowy) lub inna wojskowa maszyna? Tego nie da się wykluczyć, a zaobserwowane talerze-panele mogły pełnić jakąś funkcję użytkową. Być może otwierały się, tworząc owal/kulę? Przyznam, że nie potrafię wyjaśnić kto stoi za tym obiektem, dlatego na razie zostaje on sklasyfikowany jako obserwacja dzienna (DD) z adnotacją „UFO”.
Wszystkie osoby, które zauważył ten lub podobny obiekt w okolicach Rzeszowa bardzo proszę o kontakt: arekmiazga@gmail.com
Tekst: Arkadiusz Miazga
Grafika w nagłowku: Rekonstrukcja obserwacji nad Tyczynem / Sebastian Woszczyk, yoszko.com
Źródło: Spotkania z nieznanym
Opublikowane za zgodą autora.