„Któregoś dnia, podczas prac przydomowych, zauważyliśmy na niebie coś, co przypominało człowieka” – rozpoczyna swą relację o zagadkowej latającej istocie pani Anna z Manasterza. Jak udało się ustalić Arkowi Miazdze, humanoid pikował w dół w stronę niewielkiego lasu. Wszystko działo się na oczach siedmiu świadków. Dwoje postanowiło ruszyć na poszukiwania „rozbitka”…
O tej niezwykle ciekawej sprawie dowiedziałem się w lutym 2014 r. od 18-letniej mieszkanki Manasterza leżącego ok. 30 km na południe od Rzeszowa. W 2005 r. w towarzystwie członków rodziny obserwowała ona zagadkową postać opadającą w kierunku pobliskiego zagajnika. Od tego czasu próbowała odpowiedzieć sobie na pytanie, co to było. Inni świadkowie nie byli już jednak tak chętni do dzielenia się swoimi przeżyciami…
Do zdarzenia doszło w połowie października 2005 r., po zachodzie słońca, gdy na dworze robiła się szarówka. Kilka osób wykonywało wówczas przydomowe czynności. Wśród nich była kilkuletnia Anna. Nie wiadomo, kto jako pierwszy zauważył dziwną postać, jednak wkrótce uwagę wszystkich siedmiu świadków przykuł opadający ku ziemi „obiekt”.
Pani Anna opisuje to następująco:
Zdjęcie ze wskazaniem miejsca, gdzie widziana była istota (fot.: Archiwum A. Miazgi)
„Mieszkam niedaleko małego lasku. Któregoś dnia, podczas prac przydomowych, zauważyliśmy na niebie ‘coś’, co przypominało człowieka (miało głowę i kończyny), ale leciało – a raczej spadało – bardzo powoli w kierunku ziemi (nie miało żadnego spadochronu czy czegoś w tym stylu). Oprócz tego obracało się wokół własnej osi, równie wolno.
Niestety, takie to były czasy, że nie każdy miał super aparat w telefonie, dlatego nikt tego nie uwiecznił. Było dość daleko, więc nawet dziś byłoby to jedynie maleńką kropką na zdjęciu. Według mnie jakieś 50 m. od ziemi to było, ale co do tego mamy różne wersje. Niektórzy twierdzą, że jakieś 10 m. nad drzewami.”
Z początkowych ustaleń Pani Anny wynikało, że istota mogła znajdować się nawet w odległości 1-2 km, co jednak jest mało prawdopodobne. Przy takim dystansie trudno byłoby jej dostrzec zapamiętane szczegóły. Korzystając z aplikacji Google Earth ustaliliśmy, że rzeczywista odległość obserwatorów od istoty wynosiła ok. 300 m. w linii prostej.
Postać była ciemnego koloru i mogła mieć ok. 180 cm wzrostu. Co ciekawe, opadała bardzo „płynnie”, zataczając koła (pełen obrót zajmował jej ok. 10 s.). Istota miała dobrze widoczne kończyny oraz głowę, która zdawała się lekko przechylona na bok. Świadkowie, z racji odległości, nie dostrzegli innych szczegółów jej wyglądu, w tym ubrania. Humanoid nie wykonywał też żadnych ruchów rękoma czy nogami.
Opadanie postaci trwało ok. 3 min. Potem dwóch członków rodziny Pani Anny udało się w to miejsce, by odnaleźć „rozbitka”, ale niczego tam nie znaleźli.
Schematyczny rysunek humanoida (Archiwum A. Miazgi)
„Było ciemno, a oni nie mieli latarki. Nie znaleźli tam nic. Mieli tylko wrażenie, że coś chce ich stamtąd odpędzić, że nie powinni tam być. Tak mi opowiadali po powrocie” – relacjonowała.
To w zasadzie wszystko, co udało mi się ustalić na temat tego enigmatycznego zdarzenia. Analizując tę obserwację od strony krytycznej można uznać, że wywołał ją balon-zabawka zniesiony przez wiatr. Osobiście takie wyjaśnienie mnie nie satysfakcjonuje, głównie ze względu na bardzo płynny ruch obiektu w dół. Po drugie, para obserwatorów udała się potem na miejsce zdarzenia, ale niczego nie znalazła.
Okolica, gdzie doszło do obserwacji do dość odludny teren. Domy są tam porozrzucane w dość dużej odległości od siebie. Co ciekawe, o podobnych obserwacjach unoszących się w powietrzu postaci donoszono z nieodległego Glinika k. Ropczyc. Grupa Infra również opisywała kilka bliskich spotkań z latającymi humanoidami, które trudno wyjaśnić „balonami”. Do najciekawszych należał incydent z okolic Lasowa (dolnośląskie), gdzie w 1969 r. grupa nastolatków, natknąwszy się na tego typu postać, ruszyła za nią w pościg.
Tekst: Arkadiusz Miazga
Grafika w nagłowku za: paranormal.about.com
Źródło: Spotkania z nieznanym
Opublikowane za zgodą autora.