Tym razem w cyklu poświęconym historii spotkań z UFO prezentujemy historię obserwacji dokonanej przez amerykańskiego rolnika, Claude’a Edwardsa, który widział nie tylko obiekt, ale i jego niezwykłych pasażerów. Historia wydaje się z ciekawa z kilku względów, m.in. nietypowego wyglądu obiektu oraz członków jego załogi, istnienia swego rodzaju niewidzialnej ściany wokół obiektu, jak i śladów przezeń pozostawionych, w tym tajemniczemu otworowi w ziemi…
Był to jeden z pierwszych przypadków, którymi zajmował się ufolog Ted Phillips – badacz fizycznych śladów obecności NOL-i i ich pasażerów oraz współpracownik słynnego J.A. Hyneka. Do wydarzeń tych doszło 14 lutego 1967 roku niedaleko miejscowości Tuscumbia w stanie Missouri.
Świadkiem w sprawie był 64-letni rolnik Claude Edwards, który nie interesował się zjawiskiem, ani nie szukał poklasku. Zażądał także, aby jego imię i nazwisko pozostały niejawne aż do czasu jego śmierci. O wydarzeniach Ted Phillips dowiedział się od kolegi swego brata, zaś samo gospodarstwo znajdowało się w odludnej okolicy.
– Kiedy tam przybyłem przez kilka minut zapewniałem go, że nie wyjawię miejsca zdarzenia, ani jego nazwiska. Nie lubił mówić o obserwacji i znacznie większą przyjemność sprawiała mu rozmowa o pogodzie czy uprawach – przypomina sobie Philips. Poprosiłem, aby przypomniał sobie to wydarzenie i zaczęliśmy odtwarzać całe zajście począwszy od ganku, który znajdował się naprzeciwko dużej stodoły niedaleko miejsca lądowania.
Rankiem owego dnia Claude Edwards wyszedł z domu około 7:00 rano, na kilka minut przed wschodem słońca. Było dość jasno i dzień zapowiadał się pogodnie. Gdy mężczyzna schodził w dół kamienistego zbocza prowadzącego w kierunku stodoły zauważył, że wszystkie jego krowy spoglądają na położone na wschodzie pole. Poprzez kępę drzew ujrzał on szarozielony obiekt przypominający „wielkiego grzyba”, który znajdował się na polu naprzeciw stodoły. Kiedy dotarł on do stodoły, położył na ziemi wiadro z paszą i zamknął drzwi. Gdy postanowił jeszcze raz przyjrzeć się dziwnemu obiektowi zobaczył kilka małych postaci, które szybko się pod nim uwijały.
Lądowanie UFO na polu w gospodarstwie Edwardsa
Claude doszedł do wniosku, że na polu dzieje się coś bardzo dziwnego. Miał on dobry widok na całą sytuację i mógł dokładnie przyjrzeć się obiektowi, który znajdował się w odległości ok. 20 m. od niego. Spoczywał on na szarozielonym okrągłym pręcie, który sterczał z dolnej części. Między obserwatorem a obiektem znajdowały się krowy i dwa rzędy ogrodzenia. Gdy mężczyzna dotarł do drugiego rzędu, małe postaci rozeszły się wokół centralnego pręta.
Niewielkie istoty mierzyły ok. 90 cm. wzrostu i również miały kolor szarozielony. Poruszały się dokładnie pod pojazdem. W tym czasie świadek był w stanie dostrzec ich ręce, które również szybko się poruszały. Każda z istot miała albo bardzo szeroko rozstawione oczy albo parę gogli. W miejscu, gdzie powinny u człowieka znajdować się usta i nos, Edwards zobaczył wybrzuszenia.
Przy drugim ogrodzeniu świadek wziął w dłoń dwa „sporych rozmiarów” kamienie, które postanowił rzucić w obiekt, „aby zatrzymać to na ziemi”.
Wygląd istoty wg świadka
Już po wschodzie słońca Claude znalazł się w odległości ok. 4.5 m. od obiektu, ale przed pójściem dalej powstrzymała go niewidzialna siła, która zdawała się otaczać obiekt. Nie mógł jej zobaczyć – było to „tylko ciśnienie”. Edwards wycofał się i rzucił w kierunku obiektu kamień, który po kilku metrach uderzył w coś i odbił się. Zdeterminowany tym mężczyzna rzucił drugi kamień, który bezdźwięcznie przepłynął w powietrzu jak po wodzie i spadł na pole za obiektem.
Claude był nieco zdumiony tym widokiem i stał w miejscu obserwując zajście z bliska. Powierzchnia obiektu była jednolita, bez śladów złączeń i przypominała „zielonoszary jedwab”. Wokół dolnego skraju pojazdu znajdowały się równomiernie rozmieszczone owalne otwory. Miały one ok. 30 cm i oddalone były od siebie mniej-więcej o taką samą odległość. W każdym otworze widać było jaskrawe szybko zmieniające się kolory. Centralny pręt był w takim samym kolorze jak cały obiekt i miał kształt tuby wystającej z dolnej części obiektu. W czasie obserwacji Edwards nie słyszał żadnych dźwięków. Obiekt miał średnicę 5.5 m., zaś umieszczona w centrum tuba ok. metra.
Kiedy mężczyzna obserwował obiekt, ten niespodziewanie i cicho przysunął się do niego. Doszło do tego trzykrotnie. Za ostatnim razem obiekt nawet lekko oderwał się od ziemi. Następnie znajdująca się pośrodku część wniknęła do obiektu, zaś ten z wielką prędkością odleciał na połnocny-wschód w kierunku St. Elizabeth.
Świadek opisał widziane przez siebie istoty jako „przypominające pingwiny i pozbawione karków istoty”. Z kolei pod obiektem znajdowały się „podłużne otwory, z których wydostawało się światło. Były tak jasne, że nie można było na nie patrzeć. Myślałem, że będę mógł do tego podejść. Zbliżyłem się na 4.5 m. i to wszystko. To jakbym natknął się na ścianę. Cała rzecz trwała może 5, może 10 minut. Nigdy nie widziałem czegość podobnego. Wyglądało to jak lśniący jedwab lub coś podobnego. To wszystko – więcej mógłbym powiedzieć, gdybym uderzył w to kamieniem” – mówił Edwards.
Otwór pozostały po lądowaniu obiektu
Obiekt pozostawił po sobie ślady na ziemi.
– Kiedy przybyłem na miejsce ślady były całkiem dobrze widoczne – mówi Phillips. Był to nieco nieregularny okrąg o średnicy metra, który znajdował się w miejscu lądowania. Gleba z kolei była odwodniona w stosunku do sąsiednich obszarów. Znajdował się tam także otwór o wymiarach 10 x 6.5 cm., który rozciągał się na kilka centymetrów w dół.
Źródło: Ted Phillips, Center for Psychical Trace Research
Opublikowano za zgodą autora