Wiele spekulowano na temat związku obserwacji UFO z początkiem ery atomowej. Mało kto wie, że istnieje wiele relacji, często niezwykłych, mówiących o obserwacjach UFO nad stanowiskami z bronią jądrową. Można się tylko domyślać, dlaczego stanowią one takie zainteresowanie ze strony UFO i ich dysponentów. Badacz R. Hastings był w stanie dotrzeć do wielu wojskowych, którzy przekazali mu swe relacje, czasem zupełnie nieprawdopodobne.
Choć przeważająca większość obywateli jest kompletnie nieświadoma egzystencji tego zjawiska, związki między UFO a bronią jądrową są niezwykle dobrze udokumentowane. Akta Sił Powietrznych, FBI oraz CIA, odtajnione na podstawie Aktu o Wolności Informacji ustaliły przekonujący i wciąż powtarzający się wzorzec aktywności UFO w pobliżu miejsc składowania amerykańskiej broni jądrowej, począwszy od grudnia roku 1948.
Przez ponad 30 lat przeprowadziłem liczne rozmowy z byłymi i emerytowanymi członkami Sił Powietrznych USA (USAF) dotyczących ich pośredniego lub bezpośredniego związku z incydentami obejmującymi obserwacje UFO powiązane z bronią nuklearną. Ludzie ci, począwszy od emerytowanych pułkowników po byłych pilotów, mówili o niezwykłych spotkaniach, które miały wyraźne znaczenie dla spraw bezpieczeństwa państwa. W rzeczywistości, mogły mieć one skutki globalne, biorąc pod uwagę przerażające konsekwencje, które mogły doprowadzić do wojny nuklearnej na światową skalę.
W czasie, kiedy doszło do tych incydentów, moi informatorzy zajmowali stanowiska począwszy od oficerów wystrzeliwujących i prowadzących lot pocisków, aż po obsługę i ochronę ich stanowisk. Incydenty opisane tutaj miały miejsce w bazach Malmstrom, Minot, F.E. Warren, Ellsworth, Vanderbergh oraz Walker, w latach 1963 – 1996. Inni informatorzy stacjonowali w bazach lotniczych Wurtsmith i Loring, gdzie w okresie Zimnej Wojny stacjonowały bombowce B-52.
Do dziś przeprowadziłem rozmowy z ponad 50 osobami, które brały udział w różnego typu incydentach związanych z UFO w bazach Dowództwa Lotnictwa Strategicznego (Strategic Air Command) i innych miejscach. Z tego grona wyłoniłem grupę osób, których relacje zostaną tu zaprezentowane. Szersza dyskusja nad tym materiałem znalazła odzwierciedlenie w mojej książce „The UFO/Nukes Connection”.
Poniższe oświadczenia brzmią niemalże jak anegdoty, choć udzielały ich (czasem niechętnie) osoby, które rząd Stanów Zjednoczonych obdarzył zaufaniem powierzając im dostęp do sterowania lub zabezpieczania broni masowej zagłady. W wyniku tego każdy informator podlegał rygorystycznemu testowi na wiarygodność, jak również i testom mającym ustalić informacje o jego osobowości, stanie pewności, psychologicznej stabilności i wiarygodności.
Tymczasem rozładowały się napięcia związane z Zimną wojną. W wyniku tego USA i Rosja redukują obecnie swe nuklearne potencjały. Mimo wszystko, znaczna ilość głowic nuklearnych gotowych jest do użycia w każdej chwili. Dlatego też broń ta pozostaje potencjalnym zagrożeniem dla przyszłości rasy ludzkiej.
Robert Hastings – amerykański badacz i pisarz, autor wydanej niedawno ksiązki o obserwacjach UFO nad stanowiskami z bronią atomową pt. The UFO/Nukes Connection.
Wydarzenia opisywane poniżej nie pozostawiają wątpliwości, że nasz program nuklearny stanowi przedmiot nieustannego zainteresowania kogoś, kto wypracował znacznie bardziej rozwiniętą technologię niż my. Co ważne, aktywność NOL-i, o których donoszono, miejscami wykraczała poza zwykłe rozpoznanie i zdawała się obejmować bezpośrednie i jasno określone relacje z systemami naszej broni strategicznej.
Biorąc pod uwagę zarówno te, jak i inne relacje (zbyt liczne i wiarygodne, aby je ignorować) stwierdzam podobnie, jak inne osoby przede mną, iż zwiększona aktywność zjawiska UFO od czasu końca II Wojny Światowej była związana z rozpoczęciem się ery atomowej. Mimo to sugestia, że jest to jedyny powód stojący za pojawieniem się NOL-i jest śmiała, naiwna i z pewnością zarazem nietrafna. Pomimo to uważam, że incydenty powiązane z bronią jądrową są kluczowe dla zrozumienia natury całej tajemnicy.
– RELACJE ŚWIADKÓW –
Malmstrom AFB, Montana (1966-67):
ppor. Robert C. Jamison – były oficer naprowadzający pocisków Minuetman ICBM w 341 Eskadrze Konserwacji Pocisków.
Jamison twierdzi, iż asystował w ponownym starcie dziesięciu pocisków Minuteman, które jednoczesnego doświadczyły niewyjaśnionych usterek po tym, jak Policja Bezpieczeństwa Sił Powietrznych zauważyła w ich sąsiedztwie obiekt UFO. Jamison jest pewien, że do incydentu doszło w jednym z miejsc startowych pocisków leżącym w okolicach Lewistown (stan Montana), prawdopodobnie w Oscar Flight. Doszło do tego prawdopodobnie w nocy z 24 na 25 marca 1967 roku, co ustalone zostało na podstawie wspomnień Jamisona.
Mężczyzna stwierdził, że kiedy grupy (w tym jego) przygotowywały się do odpowiedzi rozkazano im (w ramach bezpieczeństwa), pozostać w Malmstrom do czasu, aż przestaną napływać relacje o widzianym UFO. Twierdzi również, iż jego grupa przed wyruszeniem otrzymała polecenia, które zobowiązywały ją do składania natychmiastowych raportów dotyczących obserwacji jakichkolwiek obiektów UFO w czasie drogi na poligon, lub powrotu. Kiedy UFO pojawiło się nad jednym z silosów w czasie procedury ponownego startu, grupa otrzymała rozkaz wejścia do środka przez luk dla personelu i pozostanie pod ziemią, aż do czasu kiedy UFO oddali się. Jak mówił Jamison, straż towarzysząca grupie miała pozostać na zewnątrz i przekazywać informacje o NOL-u do dowództwa bazy. Ekipie Jamisona udało się odpalić trzy lub cztery pociski rakietowe, jednak nie zaobserwowali oni w powietrzu żadnej anomalnej aktywności.
Jamison dodaje, iż w czasie kiedy przebywał w hangarze obsługi, czekając na wyruszenie na pole startowe, usłyszał radiową rozmowę z tymczasowym dowództwem związaną z obserwacją kolejnego UFO w pobliżu kanionu niedaleko miast Belt. Przypomina sobie również, że usłyszał słowa głównego dowódcy (albo dowódcy bazy Malmstrom, albo 341 Skrzydła Strategicznych Pocisków), który znajdował się na miejscu z innymi członkami personelu. Opierają się na tych wspomnieniach odnieść można wrażenie, że Jamison opisuje dobrze udokumentowaną obserwację UFO z Belt w Montanie z 24/25 marca 1967.
Jamison mówi, że bezpośrednio po incydencie z pociskami, przez okres ok. dwóch tygodni jego grupa otrzymywała specjalne polecenia odnośnie UFO, identyczne z tymi opisanymi powyżej przed wyruszeniem w teren.
Mężczyzna dodaje także, że na ok. dwa tygodnie po osiągnięciu pełnej gotowości do startu, jego grupa odpowiedziała na kolejny incydent z 4 lub 5 międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi (ICBM). Przed wyruszeniem do silosów, grupa Jamisona otrzymała raport mówiący o usterkach pocisków, które wystąpiły bezpośrednio po obserwacji UFO nad siedzibą Służby Kontroli Odpalania Pocisków. Jamison przypomniał sobie, że incydent ten miał miejsce nad wyrzutniami znajdującymi się na południe lub też południowy-zachód od Great Falls (prawdopodobnie India Flight) za dnia.
Świadek twierdzi, że rozmawiał potem z kilkoma osobami, głównie strażnikami, którzy byli świadkami wielu związanych z UFO incydentów. Byli oni rzekomo „wyraźnie wstrząśnięci” tymi doznaniami.
Co najmniej pięcioro innych byłych lub emerytowanych członków Sił Powietrznych USA (z których wszyscy byli oficerami startowymi przy pociskach Minuteman w Malstrom AFB w 1967) ujawniło wcześniej szczegóły dotyczące związku UFO z dwoma oddzielnymi incydentami na dużą skalę, związanymi z odpalaniem pocisków. Jedną z tych osób był były zastępca dowódcy załóg wyrzutni, Robert Salas, który badał te zdarzenia razem z Jimem Klotzem. Ich podsumowanie incydentów z marca 1967, odnaleźć można tutaj. http://www.cufon.org/cufon/malmstrom/malm1.htm […]
We wniosku końcowym można stwierdzić, że oświadczenia Jamisona są bardzo ważne, ponieważ wskazują na to, że Amerykańskie Lotnictwo (USAF) doskonale zdawało sobie sprawę z interwencji UFO w przypadku dwóch prób odpalenia międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Poza tym – zgodnie z oświadczeniem Jamisona – dowództwo 341. Strategicznego Skrzydła Pocisków Rakietowych wprowadziło szereg przedsięwzięć i procedur w celu zapewnienia bezpieczeństwa ekip startowych rakiet, kiedy te będą znajdowały się na polach startowych. W związku z tym, jego zeznania są bezprecedensowe.
sierż. Louis D. Kenneweg, były urzędnik grupy konserwatorskiej Minuteman, 341 Eskadra Konserwacji Pocisków.
W czasie incydentu z 1967 roku, sierżant Louis D. Kenneweg przydzielony został do 341 Eskadry Konserwacji Pocisków w Malmstrom AFB. Wśród jego obowiązków w hangarze jednostki znajdowało się m.in. wydawanie zestawów naprawczych innym członkom eskadry. Jak wyjaśnił Kenneweg, „każda z drużyn konserwatorskich musiała mieć ze sobą taki zestaw w ciężarówce. Znajdowały się w nim książki oraz przewodniki, które zawierały informacje, na których opierać mogli się technicy. Była tam również lista kontrolna w plastikowej koszulce, której używali przed usunięciem głowicy z pocisku. Oczywiście, gdy do tego dochodziło, pojawiał się odpowiedni nadzór.”
Choć data nie jest tutaj pewna, pewnej nocy około 23:45 Kenneweg jechał do pracy, kiedy na niebie zauważył coś dziwnego. „Jadąc jedną z dróg równoległą do linii lotu”, zauważył on coś, „co na początku wziął za mrugające światła prywatnego samolotu.”
– Wraz z obserwacją, to coś zbliżało się i uświadomiłem sobie, że nie miga, a raczej zygzakuje – najpierw tu, potem tam i to zbyt szybko jak na samolot. Potem przyspieszyło. Wstałem późno i wiedziałem, że nie mam zbyt wiele czasu, ale zatrzymałem się, aby kontynuować obserwację. Otworzyłem drzwi od auta i przyglądałem się światłom. Oglądałem je przez tyle, aby nie spóźnić się do pracy. Pamiętam, jak pomyślałem, że pilot mógł znaleźć się w kłopocie, lecąc w poprzek pasa startowego i budynków należących do bazy. Nie pamiętam, czy leciało to blisko mnie, ale przypominam sobie, że zniknęło nisko (lecąc na południe) za hangarem jednostki naprawczej. Wówczas nie „migało”, lecz jakby jaśniało. Zdawało się, że ma to formę jasnego światła wielkości księżyca widzianego w pochmurną noc, choć dokładnie nie pamiętam, jakie warunki wówczas panowały.
Po przybyciu do hangaru, Kenneweg stanął wobec wielu zadań.
– Kiedy wszedłem do hangaru zauważyłem wiele załadowywanych ciężarówek – więcej, niż udało mi się kiedykolwiek tam zobaczyć naraz – mówił.
Wciąż zdumiony widokiem manewrującego światła, Kenneweg udał się do Lotniczej Policji, której funkcjonariuszy przyłączono jako strażników do ekip konserwatorskich. Ich zdaniem było pomaganie w pilnowaniu ciężarówek i silosów. Gdy przybył do biura Policji, zastał tam podobne poruszenie. Kenneweg zapytał policjanta, czy nad bazą znajdowały się jakieś śmigłowce, jednak ten odparł mu, że nie posiadają one radarów i nie latają po nocy.
– Będąc na powrót w biurze, wydałem niemal wszystkie zestawy techniczne z półki. Pamiętam, że pomyślałem o tym, że jeśli poszły wszystkie, zapowiada się ciężka noc. Postanowiłem potem sprawdzić, jak wiele zestawów wydano przed moją zmianą. Kiedy policzyłem sobie je w głowie wyszło na to, że mieliśmy tam ścianę z trzema półkami z ok. 25 zestawami na każdej.
Jasne było, że albo wiele pocisków przechodzi rutynową kontrolę techniczną, albo strategiczny alarm miał miejsce z innego powodu.
Ekipy techniczne według Kennewega wróciły do hangaru po ok. 3 godzinach, jednak potem przypomniał on sobie, że prawdopodobnie wróciły po ok. dobie. Wówczas jeden z techników wskazał, że na polu startowym wydarzyło się coś dziwnego.
– Jeden z chłopców wspomniał mi, że nocą działy się tam dziwne rzeczy – mówi Kenneweg. Dwie osoby mające odebrać zestaw czekały na odbiór. Za nimi znajdowały się kolejne. Wszyscy kiwali zgodnie głową, ale nie mogli o tym mówić. Powiedział mi, że opowie mi wszystko w koszarach, jednak byłem zajęty drugą pracą w Red Lion Supper Club i nie miałem czasu na poważną rozmowę z tym lotnikiem. W koszarach jednak wrzało. Krążyły historie o tym, jak po wejściu do silosów nie znaleziono usterek i jak wysiadły wszystkie baterie. Słyszałem także, że na radarze widziano UFO, które potem zniknęły – dodaje. Nasze wyrzutnie mają potrójny system zasilania. Głównym dostarczycielem prądu było Montana Power, zasilające słupy telefoniczne, transformatory i przewody. Drugi system to agregaty dieslowskie, a trzeci to baterie znajdujące się w silosach. Wiele relacji mówiło o braku śladów zniszczeń ogrodzeń, przewodów, transformatorów, systemu mikrofalowego wykrywania, zamków umieszczonych na grubych na metr betonowych drzwiach do silosu czy też akumulatorów. Nie było zatem dowodów na zniszczenia ze strony włamywaczy, zwierząt, piorunów czy też ognia. Trzy źródła zasilania po prostu wysiadły.
Kenneweg uważał, że incydent ten nie był wyjątkiem:
– Kiedy przypominam sobie, w czasie jeszcze kilku nocy chłopcy wracali z terenu lekko wstrząśnięci, właśnie w tym samym okresie czasu – dodał.
Opierając się na opisie UFO dostarczonym przez Kennewega, kiedy to obiekt znajdował się w pewnym momencie niedaleko toru lotu w Malmstrom, dojść można do wniosku, że NOL mógł znaleźć się w pewnym momencie nad Malmstrom. Możliwe, że przez chwilę obiekt manewrował również nad Obszarem Składowania Broni (WSA, Weapon Storage Area), które mieści się na zachód od głównego korytarza. W WSA znajdują się głowice pocisków Minuteman, znane jako RVs (Re-entry Vehicles). Wskazała na to analiza zdjęć powietrznych Malmstrom, na których widnieje WSA, połączona z analizą miejsca, gdzie znajdował się Kenneweg (czyli hangaru MIMS). Kolejna obserwacja UFO nad WSA miała miejsce za kilka lat i potwierdzili ją dwaj inni świadkowie.
kpr. David Hughes – były policjant w 341 Eskadrze Walki Obronnej, Malmstrom AFB, Montana.
– Stacjonowałem w Malmstrom od stycznia 1966 doku do sierpnia 1967. Byłem w Lotniczej Policji, gdzie byłem przydzielony do oddziału „B” wewnątrz 341 Eskadry Walki Obronnej. Pracowałem w Foxtrot [czyli stanowisku kontroli lotu]. Wielokrotnie nocami obserwowaliśmy światła między Choteau a Augusta – powiedział. Światła te mogły poruszać się z niewiarygodnymi prędkościami, wykonując zwroty pod kątem prostym i utrzymując się przez godziny. Kiedy szukaliśmy informacji w dowództwie, byliśmy besztani i mówiono nam, że to satelita Telstar. Przy innej okazji nasi koledzy pracujący w wieży kontroli lotów w bazie powiedzieli nam, że specjalnie wysłano samolot w celu rozpoznania dziwnego echa radarowego, które pojawiło się na ekranach u nich i na pobliskim lotnisku. Następnie zaprzeczono temu, ale jeśli dobrze pamiętam miejscowa gazeta napisała o tym następnego dnia. Musiało to wydarzyć się gdzieś na początku 1967 lub w końcówce 1966. Wiem, że w czasie nocnych patroli przyciągały naszą uwagę dziwne zjawiska. Kiedy patrolowaliśmy okolice od Augusta po Choteau, każdej nocy widzieliśmy coś, co dało się opisać jako zjawisko UFO. Dla nas skrót ten oznaczał Niezidentyfikowany Obiekt Latający – albo z naszego wojska, albo z nieznanego źródła. Nigdy nie wierzyliśmy w historię o satelicie – mówił Hughes. Jednak kiedy dowiedzieliśmy się o wysłaniu samolotu, po czym zaprzeczono temu, doszliśmy do wniosku, że coś w tym jest.
Malmstrom AFB, Montana (1975):
sierż. sztab. Joseph M. Chassey – były technik pracujący przy obsłudze pocisków Minuteman w 341 Eskadrze Konserwacji Pocisków, Malmstrom AFB, Montana.
Chassey twierdził, że pewnej nocy pod koniec roku 1975 usłyszał transmisję radiową zawiadamiającą służby strażnicze o nieznanym obiekcie, który wisiał nad Obszarem Składowania Broni (WSA).
Chassey dodał, że o incydencie było głośno następnego dnia w warsztacie mechaników. Dodał do tego informacje uzyskane potem od przyjaciela, który pracował przy tankowaniu helikopterów.
Najwyraźniej dwa helikoptery należące do bazy zostały wysłane w pościg za intruzem, który zmierzał szybko ku Belt w Montanie, leżącym kilka kilometrów dalej. W czasie pościgu, gdy śmigłowce zbliżyły się do miasta, NOL szybko udał się w odwrotnym kierunku i zostawiając je daleko w tyle ponownie zawisł na krótko nad WSA, po czym ostatecznie oddalił się.
Chassey oświadczył, że miał on formę niezwykle jasnego światła i uznany został za bona fide UFO z racji swych nadzwyczajnych możliwości.
– Lekko przegonił helikopter. Słyszeliśmy, że przyśpieszył nad Belt i wrócił do bazy, jak się wydawało, w jednym czasie – twierdził Chasey, który z wojska wystąpił pod koniec października 1975 roku.
Uważał on, że doszło do niego na krótko przed tym, jak opuścił Malmstrom.
Dokumenty USAF z października 1975 roku odtajnione na bazie Aktu o Wolności Informacji potwierdzają inne obserwacje UFO nas Obszarami Składowania Broni w Wurtsmith AFB, Michigan oraz bazie Loring w Maine. W tym czasie w każdej bazie znajdowały się szwadrony bombowców B-52. W Wurtsmith początkowe raporty odnośnie incydentu mówią o obiekcie przypominającym „helikopter”, jednak operator radaru z pokładu samolotu KC-135 śledził ów obiekt, który poruszać się miał z prędkością 1000 węzłów, nieosiągalną dla znanych helikopterów. W Loring niektóre relacje mówiły o „niezidentyfikowanych helikopterach” w pobliżu WSA, jednakże relacje naocznych świadków z załogi B-52 wskazują, że obiekt był jasno-pomarańczowy i poruszał się bezgłośnie.
Peisher potwierdził dokładność relacji Chasseya dotyczących incydentu, w czasie którego niezidentyfikowany obiekt unosił się nad Obszarem Składowania Broni (WSA) w Malmstrom w 1975 roku. Jednakże mimo, że to jego helikoptery wysłano w celu próby przechwycenia obiektu, on sam został oddelegowany do innego szwadronu i nie będąc obecny w czasie wydarzenia, usłyszał o nim dopiero „znacznie później”.
Peisher dodał, że rozmawiał także z przedstawicielami cywilnych służb porządkowych na temat serii okaleczeń bydła, z których większość miała miejsce w pobliżu silosów z pociskami Minuteman w lecie i pod koniec 1975 roku. Twierdzi on, że zastępca szeryfa Cascade County, kpt. Keith Wolverton zarejestrował ponad 80 przypadków okaleczeń, do których dochodziło w sąsiedztwie Malmstrom, zaś niektóre miały miejsce w pobliżu znajdujących się tam silosów.
Peisher twierdził również, że ze źródeł nieformalnych dowiedział się o licznych incydentach z UFO w Malmstrom związanych z pociskami Minuteman. W jednym z nich mówiono o pojawieniu się NOL-a w rozmiarach „boiska futbolowego”, które w ciszy przeleciało nad Stanowiskiem Kontrolnym Echo pod koniec 1975 roku.
Poniżej znajdują się zapisy z dzienników NORAD z listopada 1975 roku, odtajnione na podstawie Aktu o Wolności Informacji. Pod nimi znajdują się komentarze.
Z książki służby starszego regionalnego dyrektora 24 okręgu NORAD (Malmstron AFB):
– 7 listopada 1975 (10:35 UTC) Telefon z 314 Eskadry Dowództwa Lotnictwa Strategicznego (SAC) mówiący o zanotowaniu obserwacji dużego obiektu zmieniającego kolor od czerwonego po żółty w następujących stanowiskach: M-1, L-3, LIMA oraz L-6… Zameldowano dowódcy oraz jego zastępcy ds. informacji.
– 7 listopada 1975 (12:03) SAC informuje, że LCF w Harlowton w Montanie obserwowało obiekt emitujący światło, które oświetliło drogę.
– 7 listopada 1975 (13:19) SAC informuje, że K-1 mówi o bardzo jasnym obiekcie znajdującym się na wschód, a obecnie na południowy-wschód od nich, który obserwują przy użyciu lornetki. Obiekt zdaje się posiadać na sobie światła (kilka), jednak nie tworzą rozpoznawalnego wzoru. Pomarańczowy/złoty obiekt unoszący się w górze posiada światła na powierzchni. SAC doniosło także o cywilnej kontrolerce lotu, która widziała obiekt na południe od miejsca, w którym się znajdowała, leżącego 6 mil na zachód od Lewistown.
(Proszę zauważyć, że wszystkie te relacje odnoszą się do obiektów „powietrznych”. Najwyraźniej grupy ostrzegania nie potrafiły rozpoznać w nich obiektów wojskowych ani cywilnych.)
7 listopada 1975 (13:27) L-1 donosi, że obiekt znajdujący się na północny-wschód od nich zdaje się wypuszczać z siebie czarny obiekt w kształcie walca. Cały czas system obserwacji nie był w stanie wykryć ścieżki poza znanymi.
(Innymi słowy, kiedy o obserwacjach dowiadywał się system obserwacji, tj. personel radarowy z Malmstrom i lotniska międzynarodowego w Great Falls, nie wykrywali oni w pobliżu pocisków jakichkolwiek obiektów. Jak zobaczymy, kontakt radarowy z UFO zaczął rozwijać się wraz z dalszymi przypadkami.)
7 listopada 1975 (13:55) K-1 i L-1 donoszą, że wraz z wzejściem słońca stały się także widoczne obiekty.
7 listopada 1975 (14:29) SAC AP donosi: Wraz ze wschodem słońca UFO znika. Powiadomiono dowódcę i oficera ds. informacji.
8 listopada 1975 (06:35) Załoga posterunku w K-4 donosi o pojawieniu się UFO z białymi światłami i jednym czerwonym znajdującym się 50 jardów za białym. Personel w K-1 widzi ten sam obiekt.
8 listopada 1975 (06:45) Personel namierzył obiekty na wysokości 10-13000 stóp [3048 – 3962 m.]. poruszające się z prędkością 18 węzłów. Najwięcej obserwowano ich 7, najmniej 2.
(Radar wysokościowy ostatecznie potwierdził obecność obiektów w liczbie od 2 do 7.)
8 listopada 1975 (07:53 UTC) 07:53, obiekt stacjonarny, siedem węzłów/ 12.000… dwa F-106. Powiadomiono NCOC.
(Radar potwierdza obecność UFO na wysokości 12.000 stóp [3657 m.], które unosi się po czym kontynuuje lot z prędkością 7 węzłów [ok. 13 km/h]. Wkrótce wysyła się na miejsce dwa F-106 w celu przechwycenia go.)
8 listopada 1975 (09:05) SAC informuje: W L znajdują się myśliwce i obiekty. Myśliwce nie zbliżają się do obiektów.
8 listopada 1975 (09:15) Z czterech różnych punktów obserwowano obiekty i myśliwce. Gdy te przybyły, światła zgasły, zaś gdy odleciały, pojawiły się.
(Personel umiejscowiony w czterech rożnych lokalizacjach obserwował zabawę UFO i F-106 w chowanego, kiedy to UFO bledło, gdy zbliżały się doń myśliwce i jaśniało na nowo, kiedy te odlatywały do bazy. Powiadomiono natychmiast Centrum Operacji Bitewnych NORAD w Colorado Springs.)
8 listopada 1975 (11:05) L-5 donosi o obiekcie, który zwiększa prędkość. Z dużą prędkością wzniósł się wysoko, co nie pozwala odróżnić go od gwiazd.
9 listopad 1975 (03:05) SAC PL wzywa i informuje załogi SAC w L-1, L-6 i M-1 obserwujące UFO. Obiekt jest okrągły w formie żółtawego światła, 20 mil na północ od Harlowton, 2 do 4000 stóp.
9 listopad 1975 (03:20) SAC CP mówi o UFO na południowy-wschód od Lewistown. Pomarańczowo-biały obiekt w kształcie dysku. 24 Regionalny NORAD sprawdza okolicę. Nie ma możliwości sprawdzenia wysokości.
(Proszę zauważyć, że kształt UFO opisuje się jako „dysk” lub „spodek”. Kilka innych wpisów z 9 i 10 listopada potwierdza dalszą aktywność UFO w pobliżu silosów atomowych.)
Malmstrom AFB, Montana (1992):
sierż. sztab. Joseph M. Brown – były pracownik ochrony, 343 Eskadra Zabezpieczania Pocisków, Malmstrom AFB, Montana:
O relacji Joe Browna dowiedziałem się po tym, jak umieścił jej krótkie podsumowanie na stronie Rona Wrighta. Z jego pomocą udało mi się go zlokalizować i przeprowadzić rozmowę.
Brown twierdzi, że pewnej wiosennej nocy w 1992 roku wraz ze swoim partnerem znajdowali się w silosie Alpha Flight A-3. Z powodu uszkodzenia systemu alarmowego mężczyzn umieszczono na zewnątrz w samochodzie patrolowym w pobliżu placówki. Jeden z nich pełnił służbę, w czasie gdy drugi spał.
– Pamiętam, że był to marzec lub kwiecień – powiedział Brown. System alarmowy IMPSS (Improved Minuteman Physical Security System) zawiódł. Z tego co pamiętam, nie było prądu.
Około 4:30 rano Brown zauważył jasne białe światło poruszające się ruchem nieregularnym. W swej relacji napisał: „Światło to wykonywało na niebie dziwne rzeczy, jak nagłe zmiany kierunku, szybkie ruchy oraz nagłe zatrzymywanie się i wystrzeliwanie w innym kierunku. Obserwowałem to przez 15 – 20 minut.”
Następnie światło zbliżyło się do silosu. „Zaczynałem odczuwać strach” – pisał. „Wychyliłem się przez okno i zacząłem tłuc w dach, aby obudzić kompana. W końcu wstał pytając, co się dzieje. Wskazałem na światło mówiąc mu, że obserwuje je od 20 minut i nie wiem nadal, co to. Wkrótce zajął siedzenie pasażera i obserwowaliśmy dalsze akrobacje obiektu.”
Brown zdecydować się powiadomić kolejną grupę strażników z silosu A-10, który znajdował się w odległości ok. 10 mil. „Odpowiedzieli niechętnie, że obserwują to światło” – napisał. Kontrola Bezpieczeństwa Lotów (FSC) w siedzibie Alfa usłyszał wymianę komunikatów, ponieważ wtrąciła się wkrótce w rozmowę strażników. Obie ekipy potwierdziły obserwacje dziwnego światła wykonującego podniebne manewry.
Brown napisał, że kontynuował obserwacje UFO do 6:30 lub nawet 7:00 rano, kiedy obiekt nagle zatrzymał się i zawisł. „Wciąż mogliśmy obserwować światło, ale zaczynało się rozjaśniać. Kiedy robiło się jaśniej, zauważyliśmy ciemny kształt w miejscu, gdzie przedtem znajdowało się światło. Mieliśmy lornetki, ale przez nie widać było tylko mglisty zarys czegoś w rodzaju trójkąta. Nie potrafię oszacować jego wysokości.”
Po powrocie do Malmstrom, Brown i jego partner rozmawiali na prywatnej stopie z ekipą, która strzegła silosu A-10. Cała czwórka zgodziła się, że nie wspomną o obserwacji, jak i wyraziła obawy o możliwe konsekwencje wynikające ze złożenia raportu kontrolerowi bezpieczeństwa lotów.
Kiedy strażnicy zdawali broń, niespodziewanie polecono im udanie się do kapitana przydzielonego do ich szwadronu. Brown nie mógł przypomnieć sobie jego nazwiska, ale pamięta, że wywołało to u niego niepokój. Kapitan poprosił ich o opisanie tego, co widzieli. Słuchali bardzo uważnie, po czym otrzymali jasne sugestie, aby nie rozmawiać o tym przypadku.
– W tym momencie, jak powiedział kapitan uważam, że nic nie widzieliście i nie będziecie o tym rozpowiadać – przypomina sobie Brown. Obowiązuje was PRP!
Pojawia się tu przypadek, w którym wspomina się o PRP (Programie Osobistej Wiarygodności), który skutecznie zniechęca wszelkich wojskowych, którzy byli świadkami obserwacji UFO. Ministerstwo Obrony wybiera osoby, które mają pracować przy broni nuklearnej i dyktuje zasady zarówno w pracy, jak i po niej. Jeśli dana osoba swoim zachowaniem udowadnia swą niewiarygodność, która stanowi potencjalne zagrożenie dla pocisków, zleca się badania psychologiczne. W zależności od ich wyniku, dana osoba ryzykuje utratę stanowiska.
Brown przypomniał sobie, że jakiś czas po doświadczeniu w obszarze Alfa, dowiedział się on o niezwykłej aktywności UFO w Malmstrom tej samej nocy. W odniesieniu to tych rzekomych zdarzeń powiedział:
– Mój przyjaciel był technicznym sierżantem w eskadrze konserwacyjnej i wyprawy w pole były dla niego trochę niecodzienne. Był on zwykle zajęty sprawami na terenie bazy. Nigdy zwykle nie mówiliśmy o tym, co się stało, ale powiedział mi, że wielu techników wysłano tej nocy w teren. Mówiąc szczerze, wielu z nas bało się mówić o tym otwarcie szczególnie po tym, jak kapitan powiedział nam, że nie powinniśmy o tym mówić.
Malmstrom AFB, Montana (1995):
Obserwacja UFO dokonana przez technika pracującego przy konserwacji pocisków, który zastrzegł sobie anonimowość, o czym mówił emerytowany sierż. Jeff Goodrich – były szef obsługi pocisków w 341 Eskadrze Konserwacji Pocisków w Malmstrom AFB.
We wczesnych godzinach porannych dnia 20 stycznia 1995 roku grupa reagowania składająca się z dwóch policjantów jechała do India Flight Launch Control Facility, kiedy jej członkowie zauważyli dziwne światło znajdujące się na południu. Kiedy mijali silos I-4 jeden z nich skontaktował się z ekipą konserwatorów, która tam pracowała i zapytał ich kierownika, czy widzą to samo. Okazało się, że tak.
Technik, który mówił o tym potem Goodrichowi określił obiekt jako znacznych rozmiarów światło, posiadające na powierzchni inne, lecz mniejsze światełka w kolorze czerwonym, pomarańczowym, żółtym, zielonym i niebieskim. UFO powoli przemieszczało się nisko nad okolicą. Technik twierdził, że obiekt nie był helikopterem ani samolotem.
Obiekt ten nie był pierwszym, jaki widziano w Montanie w 1995 roku. NUFORC (National UFO Reporting Center) wskazuje, że tego wieczora nieznany z nazwiska oficer lotnictwa z Malmstrom zadzwonił do organizacji zgłaszając relację, którą otrzymał od kogoś z miasta Shelby. Około 21 niezidentyfikowana osoba zaobserwowała dwa obiekty przemieszczające się bezgłośnie po niebie w czasie ok. 2 minut. Choć nie udało się ustalić ich kształtu, brak dźwięków spowodował zaciekawienie u świadka, który zadzwonił do bazy. Niemal dwie mile na wschód od miasta znajduje się silos Q-18.
Kolejny wpis w bazie NUFORC wskazuje, że dwa dni później, 7 stycznia około 15:00, anonimowa kobieta zadzwoniła do bazy Malmstrom w sprawie obserwacji UFO. Niestety nie wiadomo, gdzie do niej doszło.
Trzecia sprawa znana NUFORC pochodzi z 18 stycznia (czyli zdarzyła się 2 dni przed incydentem w India Flight). Relacja mówi: „Anonimowa rozmówczyni przekazała informację o licznych obserwacjach UFO między Fairfield a Deer Lodge. Hałas słyszany w słuchawce brzmiał jak komunikaty z centrum operacyjnego.”
Rozmówczyni powiedziała NUFORC o otrzymanych relacjach mówiących o obserwacjach NOL-i w czasie godziny. Mówiąc krótko, niemalże połowa miejscowości między Fairfield a Deer Lodge leży w granicach miejsc, gdzie w Malmstrom znajdują się pociski. Choć nie pojawiły się informacje mówiące, że obserwacje mogły mieć miejsce w bliskiej odległości do któregoś z silosów, rozmówczyni wskazała, że składane jej relacje pochodziły z serca „Rocket Ranch” (rakietowego rancza).
Malmstrom AFB, Montana (1996):
sierż. Jeff Goodrich – emerytowany były szef obsługi pocisków, 341 Eskadra Konserwacji Pocisków, Malmstrom AFB, Montana.
Goodrich twierdzi, że 2 lutego 1996 roku wraz z anonimowym oficerem obserwował luźną formację pięciu trójkątnych obiektów nad Great Falls, które leży na zachód od Malmstrom. W czasie obserwacji mężczyźni pracowali w budynku odległym o kilka mil od głównej części bazy.
Gdy obiekty zostały zauważone znajdowały się ok. 75 stopni nad horyzontem. Nie wydawały słyszalnych dźwięków i nie pozostawiały po sobie śladów. Z racji odległości i ich jasności, na powierzchni obiektów nie dostrzeżono żadnych cech. Goodrich zanotował, że obiekty leciały w grupie, poruszając się powoli z północy na południe. Przy dwóch okazjach cała piątka zawisała w bezruchu na ok. 10 – 15 sekund. Po tym okresie obiekty przyspieszyły i wykonały łuk w powietrzu, oddalając się ku południowemu-zachodowi i znikając za horyzontem.
Goodrich oszacował, że obiekty znajdowało się na wysokości od 4570 do 6096 m. Oparł te szacunki głównie na oświadczeniach personelu z wieży kontroli lotów w Malmstrom. Po skontaktowaniu się z nimi powiedziano mu, że na radarze nie wykryto wówczas nic, ale jednocześnie nie wykrywa on obiektów powyżej 3050 m. Tuż po skontaktowaniu się z wieżą kontrolną Goodrich zadzwonił na lotniskow Great Falls. Tamtejsi kontrolerzy zaprzeczyli, że cokolwiek wykryli.
Biorąc pod uwagę fakt, że zaobserwowane obiekty miały według Goodricha trójkątny kształt, niektórzy sceptycy powiedzieć mogą, że zaobserwował on bombowce F-117. Patrząc na nie z pewnej perspektywy odnieść można wrażenie, że są niemalże trójkątne. Co więcej, technologia „stealth” zapewniała im niewidoczność dla radarów.
Jednak to, że Goodrich wspominał o krótkotrwałym „zawieszeniu” obiektów wskazuje, że prozaiczne wyjaśnienia wydają się nie być odpowiednie. Choć F-117 jest niezwykłym samolotem, z pewnością nie posiadał możliwości zatrzymywania się w powietrzu. Co więcej świadczy o tym biały kolor obiektu oraz błysk, który pojawiał się wraz ze zmianą pozycji obiektów wobec słońca.
Zapytałem Goodricha, czy byłby w stanie określić, czy UFO przelatywało, czy też unosiło się nad stanowiskami z pociskami w czasie obserwacji. Odpowiedział, że po tym, jak obiekty skierowały się na południowy-zachód i minęły granice miasta, na chwilę znalazły się na polu. Nie określił jednak, czy błąkały się po tamtym obszarze, czy raczej zaczęły się stopniowo oddalać, znikając z pola widzenia.
F.E. Warren AFB,
Wyoming (1965):
Począwszy od godziny 1:30 rano pierwszego dnia sierpnia 1965 roku, członkowie personelu F.E. Warren AB w Wyoming, w tym dowódca bazy, dzwonili do przedstawicieli Projektu Blue Book w bazie Wright-Patterson, aby donieść o kilku obserwacjach NOL-i nad obszarami, gdzie przechowywano pociski.
Oficerem, który odebrał i odnotował te relacje ze strony Blue Book był por. Anspaugh. Memorandum podsumowujące te wydarzenia opublikował w 1972 roku dr Hynek – cywilny konsultant projektu w swej książce „The UFO Experience: A Scientific Inquiry”.
Poniżej znajdują się wybrane zapiski por. Anspaugha:
1:30 – Kpt. Snelling z dowództwa placówki lotniczej niedaleko Cheyenne w Wyoming zadzwonił mówiąc, że pobliska rozgłośnia radiowa otrzymała 15 – 20 telefonów z informacjami o dużym okrągłym obiekcie, który emitował kilka kolorów i w zupełnej ciszy przeleciał nad miastem. Dwaj oficerowie i jeden lotnik z bazy mówili, że po zaobserwowaniu obiektu dokładnie nad bazą zaczął on poruszać się na północny-wschód.
2:20 – Płk Johnson, dowódca bazy im. Francisa E. Warrena niedaleko Cheyenne zadzwonił do Dayton mówiąc, że oficer dowodzący Sioux Army Depot ujrzał o 1:45 pięć obiektów i doniósł o rzekomej konfiguracji obiektów widzianych uprzednio nad rejonem E. O 1:49 personel E ujrzał coś podobnego do tego, co widziane było w rejonie G. Wysłano tam dwie grupy strażników w celu zbadania przypadku.
2:50 – Obserwacja kolejnych 9 obiektów. Około 3:35 płk Wiliams dowodzący Sioux Army Depot w Sydney (Nebraska), mówił o kolejnych pięciu.
4:50 – Płk Johnson wykonał kolejny telefon do Dayton z informacją, że o 4 rano załoga Q donosiła o obserwacji 9 obiektów, z których 4 udały się na północny-zachód, 3 na północny-wschód, zaś 2 ku Cheyenne.
4:40 – Kpt. Howell zadzwonił do Dayton i Agencji Wywiadu Obronnego (DIA), aby donieść, że w stanowisku H-2 o 3:00 widziało jasne owalne UFO unoszące się w górze. Potem doniesiono o następującym zdarzeniu: baza im. F.E. Warrena (B-4, 3:14) donosiła o obserwacji UFO 90 mil na wschód od Cheyenne. Obiekt poruszał się szybko i oddalał w kierunku wschodnim. Zniżał pułap lotu. Był owalny i posiadał po bokach linie, zaś w środku czerwone migające światło. Rzekomo wylądował w odległości 10 mil od tego miejsca.
kpr. Robert R. Thompson – były funkcjonariusz Policji Lotniczej, 809 Eskadra Walki Obronnej, Baza lotnicza im. F.E. Warrena, Wyoming.
Thompson twierdzi, że podczas pełnienia służby Quebec Flight Launch Control Facility w 1965 roku, otrzymał telefon od podziemnej kapsuły startującej. Dowódca jednostki bojowej powiedział, aby Thompson wraz z partnerem wyszli na zewnątrz i popatrzeli prosto. Mimo, iż uznali to za dowcip, strażnicy wyszli na zewnątrz. Thompson ujrzał w górze 8 nieruchomych świateł, znacznie jaśniejszych od gwiazd, zgrupowanych w 4 pary. Z racji ich wysokości i jasności, nie był on w stanie określić ich kształtu ani innych szczegółów.
Thompson stwierdził, że następnie jedno ze świateł opuściło swą pozycję i zaczęło wędrować wśród pozostałych, poruszając się powoli od pary do pary. Wraz z partnerem obserwował on to zjawisko przez ok. 10 minut, po czym doniósł o tym dowódcy. W odpowiedzi poinformowano go, że siedziba NORAD w Cheyenne Mountain (Colorado) poinformowała wcześniej bazę Warren, że radary wyśledziły 8 niezidentyfikowanych obiektów, kierujących się w stronę kontroli startów Quebec.
– Nie byłem pewien, co widzieliśmy, aż do czasu kiedy złożyłem relacje dowódcy ds. startów. Kiedy powiedział mi o relacji o UFO z Cheyenne Mountain, wiedziałem po jego głosie, że nie żartuje. Thompson przyznaje, że ani on, ani jego partner nigdy nie byli przesłuchiwani odnośnie incydentu, ani też nie zobowiązywano ich do zachowania tajemnicy.
Prawdopodobnie fragment memorandum Blue Book może rzuć światło na wiarygodność rewelacji Thompsona. Chodzi dokładnie o następujący wpis: „4:50 – Płk Johnson wykonał kolejny telefon do Dayton z informacją, że o 4 rano załoga Q donosiła o obserwacji 9 obiektów, z których 4 udały się na północny-zachód, 3 na północny-wschód, zaś 2 ku Cheyenne.”
Jednakże z racji tego, że Thompson nie pamięta daty swej obserwacji w „Q” lub Quebec Flight, może, choć nie koniecznie, być to ten sam incydent zacytowany powyżej.
W każdym razie obserwacja Thomsona nie była jedyną, do której doszło w tym okresie w Quebec Flight. Mniej niż tydzień później skontaktowała się z nim kolejna osoba z jego jednostki, która opowiedziała mu o znacznie bardziej dramatycznym incydencie.
– Pracowaliśmy po trzy dni z rzędu, po czym mieli tyle samo wolnego – mówi. Jedna załoga zmieniała drugą. Wkrótce po mojej obserwacji, skontaktował się ze mną znajomy, który powiedział, że w czasie wolnym od służby miał związany z UFO incydent na terenie placówek startowych na obszarze Q.
Zgodnie z relacją pewnej nocy wraz ze swym partnerem mężczyzna ten siedział w samochodzie strażników, który był zaparkowany obok silosu. Niespodziewanie samochód zaczął nagle trząść się gwałtownie. Świadek wysunął głowę przez szybę i ujrzał wielki i bardzo jasny obiekt bezgłośnie unoszący się nad pojazdem. Po kilku sekundach drżenie ustało, zaś obiekt z wielką prędkością oddalił się.
Strażnik opowiedział Thompsonowi, że po incydencie rozmawiał z nim agent OSI (Biura ds. Zadań Specjalnych), który nakazał mu milczenie. Mimo zakazu czuł on się jednak w pewien sposób zobligowany do skonsultowania się z Thomsonem, którego obserwacja miała miejsce tydzień wcześniej i wiedzieli o niej wszyscy strażnicy.
Po usłyszeniu tej dziwnej historii Thomson skontaktował się z podoficerem dyżurnym z Quebec, który był na służbie w nocy, w której miał miejsce incydent z samochodem. Poprosił go o zweryfikowanie tego, co podoficer uczynił i co więcej, powiedział Thompsonowi, że sam obserwował UFO w czasie, gdy unosiło się nad placówkami startowymi.
Baza F.E. Warren AFB z lotu ptaka
Thompson powiedział potem, że słyszał pogłoski o dalszej aktywności UFO, która utrzymywała się przez miesiąc.
Choć niesamowity raport o drżącym samochodzie jest uderzająco podobny do sceny z „Bliskich spotkań…” Spielberga, badacze Jim Klotz i Tom Tulien słyszeli o niemalże identycznym spotkaniu byłego strażnika USAF, który stacjonował w bazie Minot w Północnej Dakocie w 1968 roku.
kpr. Terry Stuck – funkcjonariusz Policji Lotniczej, 809 Eskadra Walki Obronnej, baza F.E. Warren, Wyoming.
Stuck twierdzi, że letnim rankiem 1965 roku, w czasie raportu do służby w Oscar Flight LCF, poinformowano go o obserwacji UFO dokonanej przez schodzących ze służby strażników.
– Nocna ekipa obserwowała szybko poruszające się światła lub obiekty – pojazdy poruszające się z wielką prędkością – powiedział Stuck.
Najwyraźniej podczas zmiany warty szef odchodzącej ekipy poinformował przybywającego dowódcę o UFO. Struck podsłuchał wymianę zdań.
– Oficer dyżurny był kapitanem, nie pamiętam jego nazwiska – powiedział. Pamiętam, jak mówił, że był pilotem w Korei i obserwował UFO, o czym doniósł. Powiedział, że wysłano go do tamtejszego psychiatry, co położyło kres jego dalszej karierze.
Dla Strucka i ustępującego szefa grupy morał był jasny – lepiej być ostrożnym w tym, o czym się donosi, bo mogą czekać za to reperkusje. Stuck nie wiedział, czy kierujący grupą wypełnił oficjalny raport odnośnie incydentu. W każdym razie memorandum Projektu Blue Book nie wspomina o obserwacji z Oscar Flight. Prawdopodobnie miała ona miejsce pod inną datą lub też miała miejsce 1 sierpnia, ale nie została oficjalnie ujęta.
Kilka dni później Stuck miał swe własne spotkanie z UFO, po raz kolejny w Oscar Flight.
– Obserwacje te zostały dokonane od frontu jednostki kontroli bezpieczeństwa startu – przypomina sobie. Nie mogłem ustalić kształtów [obiektów]. Kiedy je ujrzałem były rozmieszczone na dużych odległościach i wykonywały z wielką prędkością zwroty pod kątem prostym. Nie słyszałem jakichkolwiek dźwięków.
F.E. Warren AFB,
Wyoming (1973-74):
por. Walter F. Billings – były oficer startowy ICBM Minuteman, 90 Strategiczne Skrzydło Rakietowe, baza im. F.E. Warrena, Wyoming.
Poniżej znajdują się fragmenty z pierwszego listu, jaki Billings napisał do mnie (wraz z objaśnieniami i niewielkimi zmianami edycyjnymi).
„Przybyłem do bazy lotniczej w Cheyenne w drugiej części stycznia 1972 z Vandenburg, gdzie odbywałem trening w zakresie Minutemanów. Po dalszym szkoleniu w Warren zostałem wysłany z załogami operacyjnymi jako zastępca dowódcy ds. pocisków i przydzielony do szwadronu jako drugi podporucznik. Potem szkoliłem się jako oficer treningowy w skrzydle w Minuteman I, co obejmowało asystowanie nowoprzybyłym w zajęciach z symulatorami, jak i inne obowiązki. [Były to] standardowe zajęcia do wiosny 1973.
Jako porucznik, wraz z wieloma innymi udałem się do szkoły w bazie Warrena, aby nauczyć się pracy przy nowym systemie Minuteman III, który miał zostać wprowadzony w 1973. […] Wówczas w F.E. Warren znajdowało się 200 pocisków.
Boję się, że daty, które podam będą lekko niepewne. Opisałem moje przeżycia już we wrześniu 1993 roku i już wtedy daty były niedokładne. Mogą również nie zgadzać się pewne terminy związane z rakietami. Części z nich zapomniałem. Przykro mi także, że nie spisałem tych wydarzeń w czasie, kiedy miały miejsce.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce pod koniec 1973 roku. Prawie połowa centrów kontroli startów (LCC) w tym okresie była przemieniana na Minuteman III, zaś ja znajdowałem się w Golf LCC. Było późno w nocy. Radio łączące wszystkie centra przekazało pilny raport z India LCC. W tych dniach radia UH były cały czas włączone i jeśli jedno centrum mówiło do swojego oddziału SAT, wszyscy pozostali słuchali konwersacji. Po tym, jak załoga India otrzymała alarm w jednym ze swych pocisków, wysłali tam ekipę strażniczą na standardowe rozpoznanie. My zaczęliśmy słuchać rozmowy o wydarzeniach, która wkrótce się wywiązała.
Z rozmowy wynikało, że gdy ciężarówka kierowała się w stronę silosu, aktywował się w nim alarm. Po przybyciu na miejsce grupa reagowania dostrzega jasne UFO unoszące się nad silosem. Centrum doradziło im, aby nie działali, a jedynie kontynuowali obserwację. Po około minucie UFO zaczęło odsuwać się powoli na odległość kilkuset stóp, a potem nagle przyspieszyło. Rozmowa ta słyszana była przez 19 innych załóg, które tej nocy były na służbie.
Po zmianie przez następną załogę i powrocie do bazy, wszystkie załogi będące świadkami rozmowy poinformowane zostały o zakazie rozmowy z cywilami i mediami odnośnie tego, co słyszeli w radio. Wymieniono także kilka rodzajów kar dla tych, którzy nie chcieliby słuchać.
Kiedy załogi LCC zaczęły słuchać pogłosek i historii od innych oficerów operacyjnych oraz konserwatorskich, kwatery SAC w bazie Offut wysłały agentów OSI, aby zbadały ten incydent przy pomocy helikoptera. Załoga India nie mówiła tej nocy nic. Pojawiły się historie ze strony konserwatorów, że systemy naprowadzające głowice na cel w trzech przypadkach zostały rzekomo uszkodzone przez UFO. Jedynie słyszałem o takich zdarzeniach, a historie o nich krążyły wśród chłopaków przez następny tydzień. Było to jednak wiarygodni ludzie, którzy nie powiedzieli cywilom, ani prasie o tym, co zaszło. Jednak to dowódcy szwadronu ostrzegali nas przed tym.
W drugim incydencie brała udział cała jednostka konserwacyjna, czyli sześciu ludzi i jeden oficer. Miało to miejsce przy końcu 1973 roku. Jeden z pocisków Minuteman III poddawany był rutynowym zabiegom podczas jednej z nocy. UFO obserwowała cała ekipa konserwatorska. Zdawało się, że obiekt obserwuje ich prace. Unosił się on przez ok. 5 minut blisko silosu. Powiedział mi o tym porucznik jakieś trzy dni po tym, jak do tego doszło.
Trzeci incydent wydarzył się wczesną wiosną roku 1974. Kiedy przybyłem do Charlie LCC rankiem wraz ze swym kapitanem, aby zacząć służbę powiedziano nam, że sierżant sztabu i dwaj ochroniarze, którzy byli na służbie, opowiedzieli o dziwnym zdarzeniu. Mówili, że UFO wylądowało niedaleko centrum i było przez nich obserwowane, zaś dokładny raport o wydarzeniu został przekazany. Kiedy zapytaliśmy o to załogę, którą zmienialiśmy powiedzieli nam, że nie chcą o tym rozmawiać. Słyszałem kilka dni potem, że sierżant, który nam o tym opowiedział miał z tego powodu kłopoty i w sprawie brało udział OSI.
Kiedy byłem w SAC osobiście brałem udział w pewnym incydencie z UFO w czasie pełnienia służby. Jednakże w czerwcu 1974 roku, w czasie kampingu do Dubois w Wyoming, wraz z trzema innymi porucznikami obserwowałem lecące nisko UFO. Przypominało te, które opisano mi w trzech poprzednich incydentach. Ponieważ wszyscy byliśmy porucznikami mieliśmy pewność, że obiekt ten nie był samolotem. Od tego czasu interesowałem się tym tematem i czytałem o tym.
Mogę zapewnić jeszcze, że te trzy incydenty miały miejsce w bazie F.E. Warren. Było to dawno temu i nie jestem pewien wielu szczegółów. Nie udało mi się także dotrzeć do jakichkolwiek pisemnych relacji na temat tych przypadków. Być może przyczyną tego jest ich dobre tuszowanie, chyba że podobne relacje wydawały się być ważne z pewnych powodów. Wątpię jednak w to drugie stwierdzenie.
Zawsze zastanawiałem się, co stało się naprawdę z pociskiem, nad którym unosiło się UFO i czy taśmy określające cel zostały wymazane.
Życzę powodzenia w badaniach nad tym tematem, choć wątpię, że otrzyma pan jakąkolwiek pomoc ze strony tych, którzy mogą znać prawdę. Uważam, że tuszowanie tych zdarzeń, które obserwowałem przed laty, działa dziś tak samo dobrze.”
Obiekt uwieczniony nad bazą Holloman w 1957
Aby uzyskać szerszą perspektywę na relacje Billingsa przezłałem jego list ppor. Philipowi Moore, który w latach 1978-79 był dowódcą 321 Skrzydła Pocisków Strategicznych w bazie F.E. Warren. Moore uznał list za wiarygodny. W e-mailu napisał o nim: „Oświadczeniu Billingsa można w zupełności wierzyć, mimo zastrzeżeń co do dat i terminologii”.
Mimo to wysłałem także list do innego oficera startowego pocisków Minuteman, który sceptycznie odnosił się do rewelacji Bilingsa odnośnie określających cel „taśm” w opisie systemu naprowadzającego Minuteman III (gdyż podobne rozwiązane wykorzystano w pocisku Minuteman I.)
Moore w następujący sposób komentuje tą rozbieżność: „Billings używa słowa „taśmy” w odniesieniu do części systemu [naprowadzającego]. Stary system z taśmami zastąpił nowy z „wtyczkami”. Pamiętam, że gdy Billings znajdował się w F.E. Warren, MMI [Minuteman I] zastępowano pociskami MMIII i służył on w MMI, zaś przygotowywał się do MMIII. Starsza terminologia ustępowała powoli nowej, a nazwy „taśmy” używano jeszcze przez krótki czas w odniesieniu do pocisków MMIII, do kiedy starsi nie przestawili się na nową technologię.”
Relacja Moore’a dotyczące jego obserwacji UFO omówiona zostanie w części poświęconej Walker AFB.
F.E. Warren AFB,
Wyoming (1980-81):
kpr. Jay DeSisto – były funkcjonariusz Policji Lotniczej, 90 Eskadra Policji Bezpieczeństwa, F.E Warren AFB, Wyoming.
Relacje o UFO Jaya DeSisto są nieco inne o tych, o których donosiły inni byli lub emerytowani wojskowi. Zdecydowałem się przedstawić je tu w całości.
– Byłem kapralem podczas stacjonowania w F.E. Warren w okresie 1980 – 81. Pracowałem jako funkcjonariusz egzekwowania prawa w 90 Grupie Policji Bezpieczeństwa. Przydzielono mnie do bazowego patrolu i bardzo szybko awansowałem na pozycję sierżanta dyżurnego, choć byłem tylko kapralem. Przypominam sobie wiele sytuacji, w których dzwonili do mnie funkcjonariusze ochrony z Obszarów Składowania Broni (WSA) mówiąc, że w górze unoszą się jakieś „światła”. Zwykle wysyłałem w to miejsce patrol w celu rozpoznania, ale nie przypominam sobie żadnych określonych efektów. Jestem pewien, że wpisywałem te incydenty do rejestru.
Podczas gdy nigdy nie słyszałem o żadnym UFO w czasie służby tam, kilkakrotnie wzywano nas do patrolowania terenu bazy z racji zdjęć wykonywanych rzekomo przez satelity. Zawsze zastanawiałem się nad tym, bo było to dziwne. Co więcej, nikt nie wspominał o UFO – były to zawsze „satelity”. Żadne z tych wydarzeń nie miało miejsca w czasie, gdy byłem sierżantem dyżurnym – przypomina sobie DeSisto.
Incydenty z satelitami następowały grupowo i nie były zbyt szeroko zakrojone, podczas gdy służyłem w Warren. Przypominam sobie, że występowały przez dwie – trzy noce pod rząd. Pamiętam też następujące przypadki pełnienia dodatkowej służby. Pewnego razu znajdowaliśmy się w barze położonym poza obszarem bazy. Po powrocie strażnicy powiedzieli nam, abyśmy bezzwłocznie udali się do zbrojowni po broń. Choć wypiliśmy, wydano nam broń i ustawiono wzdłuż granic WSA.
Przy dwóch innych okazjach skontaktowano się z nami w koszarach i przekazano, aby stawić się po broń. Wówczas ustawiano nas przy WSA a potem przy drzwiach Centrum Dowodzenia Walk. Za każdym razem, kiedy powoływano nas w ten sposób nasz szef Robert Moore wyjaśniał, że chodzi o satelity. W czasie tych wydarzeń cała kwatera główna była niezwykle pobudzona. Nawet dowódca szwadronu, mjr Bernal F. Koersen, jak nigdy, był wówczas na miejscu.
Dla nas nie miało to zbytniego sensu, aby wracać na służbę z powodu przelotu satelitów. Równie dziwne zdawało się odbieranie broni i wyposażenia. Akceptowaliśmy wyjaśnienie z satelitami, ale z drugiej strony wiedzieliśmy, jak inne są te przypadki od innych stanów gotowości, które były częste i rutynowe. Powoływano nas także w czasie ministerialnych wizyt oraz ćwiczeń Globar Shield, jednak w czasie incydentów opisanych powyżej nastrój wydawał się być inny, zaś niepokój i podenerwowanie szczebli najwyższych wydawał się być czymś zupełnie odmiennym – mówił DeSisto.
Jeden z moich informatorów zasugerował, iż istniała możliwość mówiąca, że satelity nad bazą Warren były satelitami radzieckimi biorącymi udział w zadaniach w ramach porozumienia SALT II. Jednakże biorąc pod uwagę szczegóły oświadczenia DeSisto, teoria ta nie wydaje się być prawdopodobna. Ponadto wersja o sowieckich satelitach nie wyjaśniałaby pochodzenia świateł, które na niskich wysokościach przelatywały nad WSA.
DeSisto twierdził, że obserwacje te zdarzały się często w roku 1980 (i być może 1981). Należy zauważyć, że odtajnione dokumenty lotniczego Biura ds. Zadań Specjalnych (OSI) potwierdziły podobne relacje z sierpnia 1980 roku z okolic Obszaru Składowania Broni z Manzano w rejonie Kirtland AFB w Nowym Meksyku.
Co więcej, grudniu 1980 roku obserwowano kolejne UFO, które skierowało wiązkę przypominającą laser w pobliże WSA bazy Bentwaters w czasie słynnej serii obserwacji w brytyjsko – amerykańskiej placówce położonej w Suffolk.
Walker AFB, Nowy Meksyk 1963-65:
Billy Cox – publicysta z Florydy przeprowadził rozmowy z Jerrym Nelsonem i Genem Lambem. Jego artykuł pt. „UFOs Haunt Missile Crew” ukazał się w czerwcu 2001 roku.
por. Jerry C. Nelson – były oficer startowy pocisku Atlas (zastępca dowódcy Grupy Bojowej), 587 Eskadry Pocisków Strategicznych, Walker AFB, Nowy Meksyk.
Nelson mówił, że przy kilku okazach, kiedy znajdował się w podziemnych kapsułach startowych w Atlas Site 9, strażnicy z niepokojem donosili o jasnych i cichych obiektach unoszących się w tym miejscu. Jak zanotował Cox: „Strażnicy byli przerażeni. Obiekty unosiły się nad silosem i oświecały go swym światłem bez wydawania żadnego dźwięku.” Nelson powiedział mi, że sam brał udział w „prawdopodobnie więcej niż trzech, ale mniej niż dziesięciu” incydentach, które rozegrały się w ciągu miesiąca. Pamięta także, że do obserwacji dochodziło przez „co najmniej pół roku, lub nawet rok” po Kryzysie kubańskim z października 1962 roku, kiedy eskadrę postawiono w stan najwyższej gotowości.
Co dziwne, kiedy Nelson powiadamiał o tych zdarzeniach dowództwo, jego raporty spotykały się z wyraźną obojętnością. Dopiero potem dowiedział się, że agenci OSI przesłuchiwali w sprawie wiedzy o tych zdarzeniach jedną z osób.
por. Philip Moore – przydział j.w.
Moore, który przeszedł na emeryturę w stopniu podporucznika twierdzi, że nocą pod koniec 1964 roku, kiedy w stan gotowości postawiono silos Atlas Site 7, jego dowódca mjr Dan Gilbert otrzymał niezwykły telefon od siostrzanych placówek o numerach 6 i 8. Jeden z dowódców donosił o unoszącym się nad stanowiskiem obiekcie, który wykonywał manewry w powietrzu, oddalając się i wracając, aby zawisnąć tam ponownie. Najwyraźniej jeden ze strażników obserwował to zdarzenie i doniósł o tym przełożonym.
Moore twierdzi, że dwaj inni mężczyźni, w tym sierż. Jack Nevins zostali wysłani do górnej części silosu, aby stamtąd monitorować sytuację. „Mówili o UFO, które szybko nadleciało ze strony szóstki i skierowało się do obszaru ósmego, zawisając na chwilę pod koniec wykonywania manewru… Wszyscy opisywali obiekt jako bezgłośnie poruszające się światło, które manewrowało z wielką prędkością, w jednej chwili będąc w stanie zatrzymać się i ruszyć ponownie, nie zyskując prędkości ani nie zwalniając. Wszyscy myśleli wówczas, że to UFO i unosiło się ono tylko nad obszarem o numerze 6 i 8 – nigdzie indziej. Zatem interesowało się w pewien sposób szczególnie nimi” – powiedział Moore.
Porucznik dodał, że załoga obszaru 7 nie została przesłuchana, ani poinstruowana o zakazie rozpowszechniania informacji. „Innymi słowy” – powiedział Moore – „nie wywiązała się żadna oficjalna dyskusja, ani reakcja. Osobiście uważam, że jest coś na rzeczy, jeśli idzie o związek UFO z pociskami ICBM. Wiem, że Lotnictwo ukrywa to, jeśli chodzi o oficjalne wyjaśnienia.”
kpr. Thomas Kaminski – były specjalista przy startach pocisków Atlas, 579 Eskadra Pocisków Strategicznych, Walker AFB, Nowy Meksyk:
Kaminski twierdzi, że przebywał w stanowisku startowym pocisku Atlas na północny-wschód od bazy Walker wieczorem w roku 1964 lub 1965, kiedy dowódca, kpt. D. nakazał mu wyjaśnić pochodzenie niezidentyfikowanych świateł, które pojawiły się nad okolicą. Kaminski widział dwa przypominające gwiazdy obiekty, które znajdowały się wysoko w górze i poruszały jednocześnie.
Kiedy o obserwacji doniósł przełożonemu, powiedziano mu, że baza wyśledziła obiekty na radarze i wysłała ku nim dwa odrzutowce. Wkrótce po tym Kaminski widział dwa samoloty starające się zbliżyć do obiektów, które następnie oddaliły się z ogromną prędkością i zniknęły w chmurze typu Cumulus. Samoloty, które udały się za nimi po chwili wyłoniły się z chmury i udały w kierunku bazy.
Następnego dnia po powrocie do bazy ekipę Kaminskiego przesłuchano.
– Kapitan wówczas zapytał: „Co stało się z parą NOL-i?” Odpowiedź brzmiała: „Jakich NOL-i?”. Odparł, że chodzi o te, za którymi wysłano dwa samoloty, jednak otrzymał odpowiedź, że żadnych samolotów nigdzie nie wysyłano. I tak zakończyła się rozmowa! – przypomina sobie Kaminski.
Mówi on również o obserwacji kolejnego zjawiska, tym razem w samej bazie Walker.
– Widziała to co najmniej połowa koszar – mówi. Była noc i pojawiło się dwa, czy trzy światła, choć (najprawdopodobniej cztery lub pięć), które poruszały się po niebie. Wyglądały jak gwiazdy, ale co jakiś czas wykonywały zwroty pod kątem prostym. Nagle jednak zaczęły poruszać się niezależnie od siebie. Wiedziały w jakiś sposób, że na siebie nie powpadają. Nie rozumiałem, dlaczego nie słyszymy żadnych dźwięków. Obiekty pozostawały wciąż w jednym obszarze nieba, aby po 15 minutach przyspieszyć i zniknąć – stwierdził Kaminski. W rzeczywistości obserwacje UFO w bazie były częste. Wiem, że widziało je wielu chłopaków – dodał.
por. Eugene Lamb – były oficer startowy pocisku Atlas (zastępca dowódcy Grupy Bojowej), 579 Eskadra Pocisków Strategicznych, Walker AFB, Nowy Meksyk.
Lamb mówi, że osobiście nie był świadkiem żadnych incydentów w Walker, ale rozmawiał z osobą, która miała takie doświadczenie. Człowiek ten przyznał po latach, że w czasie służby na chwilę opuścił kapsułę startową i udał się na czubek, aby obserwować dziwne światła, o których donosił zmieszany strażnik. Jak mówił Lamb, oficer powiedział mu, że światła wydawały się niepokojące, ponieważ poruszały się w sposób nieregularny i to szybciej od odrzutowców. Powiedział on Lambowi, że nigdy nie widział podobnego podniebnego przedstawienia nad silosem.
– Ludzie mówili o tym zdarzeniach przy alkoholu, po pracy, albo też z dala od tych miejsc, ale oficjalnie trzymali język za zębami. Z tego, co wiem, nigdy nie starano się nas odnośnie tego przesłuchiwać.
kpr. Barry L. Krause – były specjalista przy startach pocisków Atlas, 579 Eskadra Pocisków Strategicznych, Walker AFB, Nowy Meksyk.
Nie rozmawiałem osobiście z Krausem, który zmarł w 1973 roku, jednak 20 grudnia 1964 roku napisał on do NICAP – cywilnej organizacji zajmującej się UFO, aby donieść o serii związanych z tym zjawiskiem incydentów w miejscach, gdzie znajdowały się pociski Atlas. W swym liście pisał, że strażnicy, których wypytywał o te zdarzenia unikali odpowiedzi twierdząc, że obserwacje te są „ściśle tajne”. Krause twierdził także, że w pewnym momencie relacje o UFO napływały w tak dużej ilości, że niektórzy strażnicy przestali o nich donosić.
List Krausego do NICAP napisany był w czasie, gdy trwały incydenty na terenie Walker i dostarcza spontanicznych i niezwykle ważnych dowodów na wydarzenia rozgrywające się wokół silosów.
Ellsworth AFB, Południowa Dakota (1966):
sierż. Albert Spodnik – emerytowany były technik elektro-mechaniczny, 44 Eskadra Konserwacji Pocisków, Ellsworth AFB, Pd Dakota.
Ellsworth z powietrza
Spodnik mówi, że letnią nocą roku 1966 wraz z ekipą techników udał się do silosu Juliet-3, aby naprawić elektryczną usterkę. Z jakiegoś powodu w jednej chwili odmówiły posłuszeństwa systemy zasilania (także awaryjnego) co sprawiło, że stanowisko pocisków Minuteman I było tymczasowo niedostępne.
Po przywróceniu zasilania stanowisku, Spodnik i jego towarzysz rozpoczęli zautomatyzowaną procedurę startową, która przywrócić miała pocisk do normalnego stanu. Kiedy opuścili oni podziemny silos, aby zrobić sobie przerwę, eskorta grupy techników powiadomiła ich o niespodziewanej wymianie komunikatów radiowych, z której dowiedzieli się, że grupa reagowania wysłana została, aby sprawdzić alarm w pobliskim stanowisku Juliet-5. Co więcej, znajdujące się tam pociski nie wykazywały stanu gotowości. Tak samo, jak Juliet-3 silos został odcięty od prądu, zaś jego dieslowski agregat nie chciał zapalić.
Kiedy do Juliet-5 przybyła ekipa reagowania, zauważyli oni, że na ogrodzonym terenie otaczającym silos znajduje się dziwny obiekt. Z tego, co dowiedział się Spodnik i jego towarzysze, Kontrola Bezpieczeństwa Lotów nakazała grupie zbliżyć się do obiektu. Poruszony tym widokiem dowódca grupy odparł, że tego nie zrobią dodając, że zaparkowali oni u bramy wjazdowej, ale nie posuną się dalej. Obiekt był rzekomo okrągły i metaliczny. Spoczywał na ziemi na wspornikach.
Wraz z tym, jak następowała dramatyczna wymiana zdań przez radio, Spodnik i jego towarzysze wspięli się na dach i skrzynię samochodu, aby mieć lepszy widok na sąsiedni silos, który znajdował się w odległości ok. 4 mil. Wpatrując się w płaski i otwarty teren dostrzegli oni intensywną łunę, która zdawała się spowijać całe stanowisko.
W tym czasie kontrola bezpieczeństwa powiadomiła dowódcę startowego Juliet o całej sytuacji. Spodnik słyszał jedynie rozmowę między kontrolerem bezpieczeństwa lotów a grupą reagowania alarmowego, jednak najwyraźniej dowódca nakazał im zbliżyć się do obiektu. Raz jeszcze odmówili wykonania rozkazu. Podenerwowany dowódca grupy reagowania poprosił następnie nagle o pozwolenie na otwarcie ognia. W tym momencie kontroler krzyknął: „Nie! Brak pozwolenia na otwarcie ognia, aż nie dowiecie się, co się dzieje!” Następnie zaniepokojony dowódca grupy otrzymał polecenie nie ruszania się z miejsca, podczas gdy dowódcza skontaktuje się z Ellsworth. Kilka minut później otrzymali oni wiadomość, że na miejsce kieruje się helikopter.
Spodnik powiedział, że po ok. 30 minutach od otrzymania informacji o przesłaniu śmigłowca, ujrzeli go, gdy zbliżał się do sąsiedniego stanowiska. Ktoś w radiu krzyknął: „Leci!”, po czym Spodnik ujrzał, jak jasne białe światło wznosi się pionowo nad Juliet-5 z wielką prędkością. Powiedział on, że choć nie widział samego obiektu, wydostające się spod niego światło przypominało „odwrócony promień latarki”.
Gdy Spodnik i jego towarzysz skończyli prace przy Juliet-3 i powrócili do bazy, wraz z eskortą niespodziewanie spotkali się z dowódcą ds. konserwacji pocisków, który od razu zapytał ich, czy widzieli coś dziwnego w czasie pobytu na stanowisku. Strażnik odpowiedział, że podsłuchali rozmowę i byli zaskoczeni tym, co działo się w Juliet-5.
Spoglądając się nerwowo jeden na drugiego, Spodnik i drugi z techników natychmiastowo zaprzeczyli, aby widzieli coś dziwnego. Poinformowali dowódcę, że cały ten czas przebywali pod ziemią, gdzie starali się przywrócić pocisk do stanu gotowości.
Kiedy zapytałem Spodnika, dlaczego zaprzeczył temu, że słyszał rozmowę odparł on, że uprzednio słyszał historie o technikach, których zwalniano ze służby za opowieści o dziwnych zdarzeniach w stanowiskach ICBM.
– Słyszeliśmy o ludziach mówiących o dziwnych rzeczach, niekoniecznie o UFO, ale i o dziwnych sprawach, których nie dało się racjonalnie wytłumaczyć. Chłopakom tym nakazano stawić się w szpitalu na badania a następnie pozbywano się ich, jako nieodpowiednich do służby z przyczyn umysłowych – powiedział.
Spodnik nie znał nikogo, kto skończyłby w ten sposób, ale plotki o tym skutecznie zniechęcały do mówienia o niezwykłych rzeczach członków jego szwadronu.
Odnosi się on tu ponadto do ministerialnej regulacji o nazwie Program Osobistej Wiarygodności (PRP). Jak wspomniano wcześniej, dyrektywa ta wprowadzona została po to, aby kontrolować zachowanie osób pracujących przy broni jądrowej. Wedle jej zasad, osoby uznane za psychicznie niestabilne czekały srogie konsekwencje. O obawach związanych z PRP wspominali także inni lotnicy i pracownicy, którzy z tego powodu nie wahali się donosić o obserwacjach UFO i często tego nie robili.
Spodnik powiedział, że dowódca ds. konserwacji pocisków po usłyszeniu zaprzeczenia spojrzał im w oczy i nakazał, aby stawili się w jego biurze następnego ranka. Po przybyciu tam Spodnik zauważył człowieka ubranego po cywilnemu. Osoba ta nie przedstawiła się, nie mówiła także nic, lecz sporządzała notatki z tego, co na temat wydarzeń z poprzedniej nocy mówił Spodnik i jego kompan. Podenerwowani utrzymali jednak wersję mówiącą o tym, że nic nie widzieli, ani nie słyszeli. Po kilkuminutowej rozmowie dowódca nakazał im powrót do służby.
Spodnik powiedział, że ani on, ani jego partner nie widzieli już członków swej eskorty, z którymi śledzili dziwne wydarzenia. Standardowa rotacja spowodowałaby, że na pewno w przyszłości Spodnik spotkałby ich, jednak to się nie stało. Świadek zakładał, że przeniesiono ich do innej bazy, ale nie dowiedział się z jakich powodów.
Drugi technik 44 Eskadry Konserwacji Pocisków, którego nazwiska nie podaję, potwierdził podstawowe elementy relacji Spodnika, odnoszące się w szczególny sposób do lądowania UFO w pobliżu silosu. Do tego wydarzenia doszło szacunkowo w drugiej połowie czerwca lub na początku lutego 1966 roku.
Ellsworth AFB, Południowa Dakota (1992):
Obserwacja UFO dokonana przez dwóch członków personelu ds. konserwacji pocisków Minuteman, przekazana przez sierż. Jeffa Goodricha.
Tuż przed północą 27 października 1992 roku, dwaj konserwatorzy z 44 FMMS, kpr. Michael R. oraz kpr. Jason B. zbliżali się do hangaru operacyjnego, kiedy ujrzeli grupę jasnych świateł poruszających się w formacji. Pomimo, że nie było widać całości obiektu, świadkowie doszli do wniosku, że z racji tego, że światła nie zmieniają pozycji względem siebie, muszą należeć do jednego obiektu.
Gdy R. i B. kontynuowali obserwacje, światła pojawiły się bezpośrednio nad hangarem konserwacyjnym, gdzie unosiły się przez chwilę, a następnie oddaliły się znikając za gęstym poszyciem z chmur. Obaj obserwatorzy ocenili, że obiekt w pewnym momencie znajdował się w odległości ok. ćwierć mili od nich.
Po przybyciu do pracy zdziwieni mężczyźni opowiedzieli o tym pozostałym członkom personelu. Nocą nie działo się wiele, zaś hangar był względnie pusty poza garstką ludzi w pojazdach w sekcji wyposażenia.
Następnego dnia kolejny technik ds. konserwacji, Jeff Goodrich dowiedział się o tym incydencie. Goodrich od dawna interesował się UFO i działał w organizacji MUFON. R. i B. wypełnili standardowe kwestionariusze odnośnie obserwacji w mniej niż 2 dni po wydarzeniu.
„Było dość mgliście” – pisał R. „Kiedy zobaczyliśmy to po raz pierwszy pomyślałem, że to samolot, ale poruszało się zbyt zwinnie i bez wydawania dźwięków. Nie mogłem w to uwierzyć. Byłem totalnie zdumiony, bowiem był to niezwykły widok. Obiekt zdawał się unosić 300-500 stóp nad ziemią [90 – 150 m.], a następnie po prostu jakby rozpłynął się w powietrzu.”
Kpr. B. pisał: „Zauważyłem to, gdy spojrzałem nad hangar, w którym pracowaliśmy. Zwróciłem na to uwagę Mike’a, który prowadził. Początkowo myślałem, że to samolot, lecz było znacznie większe. Brak było także błyskających świateł, jakie posiada większość samolotów, ponadto kształt obiektu nie przypominał niczego, co wcześniej widziałem. Byłem przerażony, a Mike niemalże zboczył z drogi, aby lepiej się temu przyjrzeć… To coś zniknęło w chmurach nad bazą.”
Obaj kaprale wykonali odręczne rysunki obiektu oraz jego pozycji na niebie względem hangaru. Na zdjęciu R. obiekt przypomina sznur pereł wyznaczający zarys rzekomego obiektu w kształcie „nerki”. Według rysunku B. obiekt wygląda podobnie, ale niektóre ze świateł znajdują się poza krawędziami obiektu. Ten ma według niego znacznie bardziej przypominający bumerang kształt.
R. przedstawił na rysunku obiekt wiszący bezpośrednio nad hangarem, zaś według B. zbliżał on się tam od północy, poruszając się w warstwie chmur.
W innym miejscu R. opisał obiekt jako „2 lub 3-krotnie większy od księżyca w pełni”, zaś B. opisując światła wskazał, że były w rozmiarach 2-3 gwiazd. Jednakże dalej twierdził on, że obiekt był znacznie większy od samolotu i przy jednym z rysunków go opisujących umieścił notkę: „Ok. 300 stóp długości” [100 m.].
Świadkowie nie byli oficjalnie przesłuchani odnośnie wydarzenia. Nie wiadomo także, czy UFO pojawiło się na radarze.
Relacja Johna Millsa, 1978/79, Ellsworth
(poniższy fragment stanowi rozdział książki R. Hastingsa i został przesłany nam dzięki uprzejmości autora. Oryginalnie nie stanowi integralnej części artykułu)
Relacja ta jest niewiarygodna. Pochodzi o świadka o wysokiej wiarygodności, zaś jej wartość ujawni się wraz z lekturą. Mówiąc wprost, jest to jeden z najbardziej fascynujących przypadków, z jakimi miałem do czynienia w czasie dekad badań odnośnie obserwacji UFO nad stanowiskami z bronią jądrową. Wszystko rozpoczęło się wraz z listem elektroniczny następującej treści, w którym John Mills pisał:
Okładka książki R. Hastingsa, z której pochodzi ta relacja (za: ufohastings.com)
„Ponieważ jestem na emeryturze nie obejmuje mnie już 10-letni okres milczenia dla dobra narodowego bezpieczeństwa i mogę opowiedzieć o wielu zdarzeniach, które widziałem i o których słyszałem. Stacjonowałem w bazie Ellsworth w latach 70-tych, w Vandenberg na początku lat 80-tych, w Grand Forks od połowy lat 80-tych do początku 90-tych, zaś w Malmstrom na początku lat 90-tych. Spędziłem ponad 10 lat na stanowiskach z pociskami przed tym, jak uhonorowano mnie pracą biurową.
Jeśli istnieje możliwość dotarcia do źródeł, proszę sprawdzić zimę 1979 roku na stanowisku Delta w Ellsworth. Jeśli chce pan dalszych szczegółów, możemy porozmawiać osobiście, także o stanowiskach Delta i Echo. Wówczas stacjonowałem w Delta 6.”
Zgodnie z informacjami, jakie uzyskałem od byłego sierż. Johna W. Millsa III, opisane poniżej zdarzyły się w drugiej połowie grudnia 1978 roku lub na początku stycznia 1979 w pobliżu Ellsworth AFB w Południowej Dakocie na terenie jednego ze stanowisk pocisków Minuteman. W owym okresie Mills był kapralem przydzielonym do 44 Organizacyjnej Eskadry Konserwacji Pocisków (OMMS) i członkiem ekipy naprowadzającej pociski.
Mills był w stanie dostarczyć wielu dokumentów USAF wskazujących na charakter jego zadań. Biorąc pod uwagę niemalże niesamowite spotkanie z UFO, którego doświadczył, podam kilka cytatów z dokumentów wskazujących na charakter jego pracy, doświadczenie, jak i psychiczną wytrzymałość.
Jeden z dokumentów w ten sposób opisuje zadania Millsa: „Dokonuje serii dokładnych pomiarów kątowych, aby ustalić precyzyjne kierowanie pociskiem Minuteman… Wypełnia przewodnik i komputer kontrolny podstawowymi informacjami dotyczącymi kierowania pociskiem.”
Mills był doceniany przez przełożonych, którzy wysoko oceniali jego starania, co doprowadziło do zamiaru awansowania go na kierownika bojowego oddziału namierzającego. Do lata 1980 roku Mills został sierżantem sztabowym, skąd czekała go dalsza kariera, bowiem dalej doceniano jego pracę i potencjał.
Jeden z komentarzy na jego temat głosił: „Sierżant Mills wykazuje zdolność adaptacji do sytuacji stresowych, zaś jego dojrzałość wnosi wiele do oddziału, jak i całego skrzydła. Niezmiennie wykazuje doskonałość we wszystkich aspektach służby.” Jeden z majorów zauważył z kolei: „Sierż. Mills jest wysoce wykwalifikowanym szefem ekipy posiadającym rozległą wiedzę, zaś jego poświęcenie jest dodatkową cenną wartością.”
Mówiąc krótko, John W. Mills III był ciężko pracującym ekspertem, wysoce cenionym przez swych przełożonych. Mimo to nie był przygotowany na to, co miało się wydarzyć w czasie prac na jednym ze stanowisk w Ellsworth. Zmieniło to na wiele sposobów jego dotychczasowe życie.
W czasie dwóch wywiadów (które zostały nagrane a ich transkrypcja połączona) powiedział mi:
– Byłem kapralem w składającej się z dwóch osób ekipie namierzającej. W tydzień lub dwa po Bożym Narodzeniu roku 1978, wysłano mnie na stanowisko Delta, aby dokonać procedury uliniowienia (RMAD), która pozwala na dokładne określenie celu. Mój przełożony wyjechał na święta, zatem znajdowałem się tam z tymczasowym dowódcą, por. X. Znajdowaliśmy się w Delta-3 około 18-18:30. Panowała głucha noc, jakich wiele zdarza się zimą w Południowej Dakocie.
Procedura, której dokonywałem jest bardzo wrażliwa na wszelkiego rodzaju wibracje. Strażnik, który znajdował się wyżej od nas, zaczął nagle uderzać o drabinę. Krzyknęliśmy: „Nie rób tego, bo będziemy musieli powtórzyć ustawienia!” On jednak nadal uderzał w drabinkę i zaczął nas wołać krzycząc: „Chodźcie tu! Albo wy tu przyjdziecie, albo ja schodzę na dół!” Strażnikom nie pozwalano jednak na schodzenie do niższych kondygnacji.
Wraz ze swym przełożonym, oboje sfrustrowani, weszliśmy po drabinie. Darliśmy się na tego chłopaka, jednak ten powiedział nam, czy możemy sprawdzić co się dzieje. Wtedy właśnie do moich uszu doszedł niski dźwięk. Nie wiem czym był, bo nigdy czegoś podobnego nie słyszałem. Wydawał się być emitowany przez maszyny, ale dochodził jakby z każdej strony. Był bardzo głośny! Można było odczuć go nawet na skórze. Przenikał wszystko tak, że dało się odczuć go w środku, w zębach… – to było tak, jakbyśmy znajdowali się w ogromnej mikrofalówce, która jednak nie podgrzewa. Słychać było wibrowanie włazu do stanowiska, podobnie jak stojącej w pobliżu ciężarówki.
– Kiedy to się zaczęło? – zapytaliśmy chłopaka.
– Jakieś 5 minut temu – odpowiedział dodając, że zadzwonił już, aby donieść o tym kontroli bezpieczeństwa. Uważał bowiem, że popsuł się silnik agregatu prądotwórczego.
Zgodnie z procedurą Kontrola Bezpieczeństwa Lotów powinna zawiadomić załogę w kapsule, czyli zadzwonić do nas, jednak tak z pewnego powodu się nie stało i strażnik skontaktował się z nami bezpośrednio. Właśnie wtedy zaczęliśmy wspinać się po drabinie zdenerwowani faktem zepsucia ustawień. Sami usłyszeliśmy dźwięk, ale nie umieliśmy znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia skąd mógłby pochodzić. Początkowo uważaliśmy nawet podobnie jak on, że zepsuł się agregat.
Potem nagle strażnik zaczął krzyczeć. Niemalże szalał krzycząc, abyśmy spojrzeli w górę, ale widać było tylko czerń. Strażnik krzyknął, abyśmy spojrzeli na wschód, potem na północ, ale widać było tam tylko gwiazdy. Kiedy wskazał na zachód, widać było tylko światła miasta Wall. Na południu również znajdowały się gwiazdy… Była tam sama czerń. Pomyśleliśmy, że to tylko chmury.
Kiedy zamierzaliśmy go już utemperować powiedział, aby za nim iść. Przeszliśmy do północnej części stanowiska i do bramy. Ledwie co można było usłyszeć swe własne myśli, z racji szumu. Ale potem ujrzeliśmy to coś. Niebo było jakby podzielone. Po jednej stronie widać było gwiazdy, a po drugiej czerń. Byliśmy zdumieni, jednak starali się wrócić do logicznego myślenia uważają, że np. jakiś idiota zawiesił nad stanowiskiem balon. Przyglądając się temu z perspektywy czasu uświadamiam sobie, jak dziwaczne rzeczy przychodziły mi wówczas do głowy.
Nie byliśmy jednak przerażeni, ale zdumieni. Wyszliśmy z bramy. Mówiąc o tym dziś przypominam sobie, że nie słyszeliśmy już szumu, kiedy otwarliśmy bramę i wyszli poza granice stanowiska. Być może nie było go tam już, albo też nie był tak głośmy. Przypominam sobie nawet chrzęst moich butów w śniegu. Jednak na obszarze stanowiska nie słychać było kroków w śniegu i ledwie można było usłyszeć rozmowy – wszystko blokował dźwięk.
W każdym razie [znajdując się poza bramą] szliśmy wzdłuż krawędzi owego czarnego obiektu do jego końca. Znajdował się tam róg, gdzie krawędź skręcała w inną stronę. Nie był to kąt prosty, lecz liczący może 60-70 stopniu. Skręciliśmy zatem w lewo i szli dalej.
Wiedzieliśmy już oczywiście, że nie była to chmura, lecz wciąż nie wiedzieliśmy co to! Obeszliśmy go po krawędzi i przeszli kilkadziesiąt metrów. Pamiętam, że szliśmy najpierw na północ od stanowiska, potem wyszliśmy z bramy i poszli na zachód, południe, wschód i wróciliśmy do bramy. W każdym razie obiekt nie był trójkątem. Był to jakby czworokąt – coś w rodzaju równoległoboku lub rombu, ale nie dało się określić, jak wysoko się znajduje.
Weszliśmy zatem na plac stanowiska i zamknęli bramę. Wówczas dźwięk stał się ogłuszający. Wciąż nie baliśmy, jednak byliśmy lekko otumanieni i zaniepokojeni. Słyszeliśmy relacje o UFO oraz ludziach, którzy wylecieli za to, że mówili o ich obserwacjach. Zacząłem się zastanawiać, czy to może jakieś ćwiczenia, ale jeśli tak było, to oznaczało dla nas kłopoty. Nie wolno oddalać się od stanowiska, my zaś wyszliśmy poza bramę. Niepokoiłem się więc, co może z tego wyniknąć – stwierdził.
Gdy słuchałem relacji Millsa zdawało się, że jego zachowanie i działania w czasie tamtej nocy były nieco nieodpowiednie do sytuacji. Podczas gdy nie potrafił on zidentyfikować obiektu, brak strachu przed nim wydawał się nieco dziwny. Biorąc pod uwagę zawieszony w powietrzu złowrogi czarny obiekt i dający się we znaki dźwięk, każdy zareagowałby inaczej, jeśli nie byłby kompletnie przerażony. Choć strażnik wydawał się być śmiertelnie wystraszony, Mills i jego towarzysz przeżywali to znacznie spokojniej i bardziej opanowanie.
Przez lata czytałem o wielu bliskich spotkań z UFO, w których część świadków reagowała na nie w dziwnie spokojny, niemalże nonszalancki sposób, jak gdyby dostali się w obręb pola wpływającego na myślenie i eliminującego strach. Nie rozmawiałem jednak osobiście z taką osobą.
Warto przypomnieć sobie relacje oficera startowego Minutemanów Boba Salasa odnoszące się do incydentu w Malmstrom w marcu 1967 roku. Salas powiedział mi:
– Rozmawiałem potem z osobą, która znajdowała się w stanowisku Echo Flight. Twierdził on, że strażnicy wezwali go na górę po tym, jak zaczął procedury namierzania. Kiedy znalazł się tak ujrzał jasny pomarańczowy obiekt w okrągłym kształcie, który unosił się dość blisko. Widzieli to również strażnicy. Oświadczył on, że słyszał niski dźwięk i odczuwał dochodzące od obiektu pole energetyczne, jednak z drugiej strony nie czuł się zagrożony. Następnie postanowił kontynuować swoją procedurę, co mnie zdawało się dość dziwne w okolicznościach, w jakich się znajdował. Można pomyśleć, że był on przerażony, ale tak nie było – mówił Salas.
Podobieństwa między historią przywoływaną przez Salasa a tą, którą przeżył Mills są uderzające. W każdym razie wspomniałem mu też o jego opanowaniu w czasie incydentu, na co odparł:
– Może to zabrzmieć dziwnie, ale doszliśmy do wniosku, że to coś nas nie skrzywdzi. Weszliśmy zatem z powrotem do włazu dla personelu. Kiedy zamierzałem zejść po drabinie w dół, zgasły światła, zarówno w górnej części, jak i dolnej. Potem zgasł silnik samochodu – mówił. Zwykle zimą zostawialiśmy go na chodzie, aby bez problemów odjechać ze stanowiska po wykonaniu zadania. Kiedy samochód zgasł, strażnik próbował komunikować się przez radio, ale i to nie działało.
Mieliśmy latarki zabrane z samochodu, które działały. Mieliśmy nadzieje, że zaskoczy silnik generatora i powróci zasilanie, ale tak się nie stało. W jednym z pomieszczeń znajdują się także baterie służące do zasilania stanowiska w energię, jeśli nie działa agregat prądotwórczy, ale wszędzie było ciemno. Byliśmy zatem więcej niż zakłopotani. Zaczęliśmy się bać, ale nie z powodu obiektu tylko wyprowadzenia silosu ze stanu gotowości, gdy się w nim znajdowaliśmy. Próbowaliśmy uruchomić wszystko jeszcze raz, ale bez skutku, zatem wyszliśmy do górnej partii.
Kiedy stanęliśmy, ustało buczenie, jednak obiekt, czymkolwiek był, nadal unosił się nad nami. Potem zaś – nie wiem za jaki czas, może 5 a może 30 minut, pojawiło się zasilanie i zaczął skrzeczeć agregat. Zauważyliśmy, że obiekt zniknął, lecz nie wiedzieliśmy jak.
Wkrótce rozpocząłem procedurę uruchamiania. Wtedy otrzymaliśmy telefon, zaś w słuchawce poirytowany głos krzyczał: „Coście zrobili!” Powiedzieliśmy im, że padło zasilanie, ale nie mówiliśmy o obiekcie. Dodaliśmy, że musimy doprowadzić je do porządku i dokończyć procedurę RMAD. Potem zadzwoniła nadzór z pretensjami, że zbyt długo zabrało nam zajmowanie się tym stanowiskiem. Powiedziano nam, że jeśli skończymy mamy natychmiast stawić się w bazie.
Zgodziliśmy się i natychmiast zaczęli „wyprostowywać” swą historię – nie widzieliśmy nic i nic nie słyszeliśmy (oficjalnie).
Po prostu brakło prądu. Wróciliśmy zatem do bazy. Po drodze ustaliliśmy rzecz także ze strażnikiem mówiąc mu, że nic nie wiemy ani niczego nie widzieliśmy, na co przystał. Na szczęście po tym, jak usłyszał on buczenie po raz pierwszy zadzwonił mówiąc, że to prawdopodobnie wina generatora. Wówczas, dzięki Bogu, jeszcze nie widział obiektu i nie mówił o nim.
W Echo Flight znajdowały się tej nocy jeszcze dwie ekipy – kontynuował opowieść Mills. Jedną z nich kierował por. Y. Zapomniałem nazwiska trzeciego z oficerów. Ich także wezwano do bazy, do której wróciliśmy w jednym czasie. Rozmawialiśmy z członkami innych zespołów zanim rozmawiano z nami. Dowiedzieliśmy się, że drużyna por. Y miała ten sam problem. Dokonywali procedur związanych z RMAD. Nad swoim stanowiskiem zauważyli coś, co przypominało widziany przez nas obiekt. Mieli identyczne doświadczenia. Zgadły światła, zaś stanowisko straciło gotowość bojową. Także trzecia grupa coś tam widziała.
Kiedy odstawiliśmy nasz sprzęt, wróciliśmy do hangaru. Cały budynek był pełen ludzi. Znajdowali się tam także pułkownicy (w bazie nie było generała), a dowódcą skrzydła był Ralph Spraker, który był na miejscu razem z płk Stonem. Był tam też mój dowódca, Fenimore. Ekipy namierzające zostały podzielone. Oddzielono żołnierzy od oficerów i umieszczono nas w osobnych pomieszczeniach, gdzie kazano nam wypełnić oficjalny raport odnośnie tego, co zaszło. Wypełniłem go, podobnie jak mój przełożony oraz strażnik.
Oficjalnie nie widzieliśmy niczego. Potem dowiedziałem się jednak, że jeden z poruczników powiedział prawdę. Zeznał, że widzieli i słyszeli coś, ale nie wiedzieli co to było. Przyznali jednak, że coś miało miejsce. Jego ekipie zamknięto usta. Podpisali zgodę według której nie wyjawią tego, co się stało, dla dobra narodowego bezpieczeństwa.
Por. Y, który wyjawił prawdę o zdarzeniu, ominęła nominacja na kapitana. Przeniósł się do rezerwy. Zwykle, jeśli oficer sprawuje się dobrze, uzyskuje promocję, która przeszła jednak koło niego. Miał wspaniałe osiągnięcia. Nikt nie miał o nim złego zdania, ale… był już historią.
Członkowie trzeciej ekipy byli nowi i nie znałem ich imion. Oni także przyznali, że coś widzieli, choć nie wiem co (może tylko światła na niebie), ale tym się chwalili. Nie było ich już w Ellsworth 24 godziny później. Nigdy ich już nie widzieliśmy i nie wiemy, co ich spotkało.
Ja przez całą karierę w wojsku trzymałem język za zębami, aż do przejścia na emeryturę. Mój ówczesnych tymczasowy przełożony wciąż jest na służbie. Ostatnio słyszałem o nim, kiedy był pułkownikiem, ale i on milczy nadal. Nam się udało dochować tajemnicy, innym już nie – dodał Mills.
Zapytałem Millsa czy miał jakiś kontakt z OSI, odpowiedział:
– Nie, nigdy nie spotkałem w tych okolicznościach nikogo „w garniturze” (bowiem w czasie przesłuchań agenci ubrani są jak cywile). Rozmawiałem z płk Stonem. Przesłuchiwał on nas grupowo i z osobna. Dał wiarę naszym historiom. Tydzień później przydzielono mnie do warsztatu, potem wróciłem do normalnych obowiązków. Był to grudzień 1978 lub styczeń 1979.
Potem jednak, kiedy wszystko się ułożyło, spotkałem dwóch oficerów – przypomina sobie Mills. Byli to dawni oficerowie zajmujący się namierzaniem celu. Powiedzieli mi, że owej nocy wysiadły wszystkie stanowiska Echo Flight, jak i część Delta, gdzie znajdowało się dowództwo 66 Szwadronu.
Początkowo myślałem, że to prowokacja – stwierdził. Być może chcieli sprawdzić, czy zmienię swe zeznania, jednak potem uznałem, że byli oni po prostu ciekawi. Powiedzieli: „Zatem wasze stanowisko padło… Myśleliście, że to źle? Tamtej nocy wysiadło 12 czy 13 stanowisk.” Byłem zdumiony – dodał.
Zapytałem następnie, czy oficerowie mówili mu o awariach spowodowanych przez UFO.
– Nie, nigdy nie używali takiej terminologii. Przynajmniej ja nigdy tego nie słyszałem, nawet w czasie rozmów z przełożonymi. Mówiliśmy raczej o „anomaliach”, kiedy pytaliśmy się o to nazwajem – stwierdził.
INFRA
Autor: Robert Hastings
Tytuł oryginalny: UFOs at ICBM sites and WSAs
Fot. w nagłówku: Minuteman II, fot. USAF, Wikimedia Commons
Opublikowano za zgodą autora