W lutym 1984 r. por. K.W. pełniący służbę na lotnisku w Przasnyszu zauważył wraz z dwoma innymi żołnierzami zagadkowy obiekt, który przeleciał nad ich głowami. Co ciekawe, mężczyzna usłyszał w głowie wiadomość – rodzaj ostrzeżenia. Minąwszy przerażonych świadków, obiekt następnie oddalił się, oświetlając chmury.
Historia ta, której świadkiem był pan K.W. zamieszkały w Łomży zawiera w sobie kilka ciekawych elementów. Obok obserwacji niezwykłego obiektu, który w zupełnej ciszy przemknął na niewielkiej wysokości ponad głowami żołnierzy, relacja ta ma w sobie kolejny niezwykły, acz otwarty na wszelkie dyskusje, wątek.
Nie chodzi tu o samą obserwację mierzącego (wedle dzisiejszych szacunków pana K.W.) ok. 30 m. średnicy obiektu, którego opis zawarty jest w poniższej relacji, lecz o pewien rodzaj „psychicznego oddziaływania” (być może ze strony obiektu), które „odczuł” na sobie wówczas porucznik.
– Wspomnienie tego zdarzenia odczuwam do dziś, gdy tylko o tym sobie przypomnę, a przejawia się to tzw. „jeżeniem włosów” – pisze mężczyzna. Opowiadałem o tym kilku osobom, za każdym razem jednak spotykałem się, delikatnie mówiąc, z niedowierzaniem – dodaje twierdząc, iż mimo tych reakcji, pragnie on ocalić to wydarzenie od zapomnienia.
Cała historia wydarzyła się zimą 1984 roku w Przasnyszu w godzinach wieczornych.
– Było to w lutym 1984 roku (chyba 3 lub 8) na lotnisku w Przasnyszu, około godziny 20-tej. Była tam załoga złożona z żołnierzy 103 pułku (Warszawa-Bemowo), która pełniła tam służbę wartowniczą przy magazynach. Ja byłem ich dowódcą. W telewizji kończył się Dziennik, który wojsko musiało wówczas oglądać obowiązkowo. Tuż przed jego zakończeniem wraz ze swoim pomocnikiem (st. szer. Andrzej Ł.) wyszliśmy przed budynek portu. Noc była bardzo ciemna, niebo zachmurzone, niska podstawa chmur (ok. 300m), bezwietrznie, cisza wokół, lekki mróz. Paliła się jedna żarówka nad wejściem do budynku, która oświetlała tylko wejście.
Nic nie zapowiadało niezwykłych wydarzeń, które miały rozegrać się tej, jak się wydawało, spokojnej zimowej nocy. Wkrótce po opisanych wyżej wydarzeniach, dwaj mężczyźni udali się w stronę oddalonego o kilkadziesiąt metrów budynku. Pokonując drogę do niego zauważyli na niebie coś, co przykuło ich uwagę i spowodowało, że do dziś pan K. żywiołowo reaguje na jego wspomnienie.
– Udaliśmy się za róg budynku, w miejsce gdzie teren był nie oświetlony, gdyż chcieliśmy zobaczyć wartownika, który pełnił służbę w pobliżu wartowni (sąsiedni budynek oddalony o kilkadziesiąt metrów). Wychodząc za róg budynku a będąc jeszcze w świetle wspomnianej żarówki, zauważyliśmy od strony północnej w pewnej odległości, 20-30 stopni nad horyzontem światła na niebie.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że światła te były rozproszone skierowane w kierunku od nas, przysłonięte w połowie swej szerokości tworząc dwie części świateł – dolną i górną – kontynuuje opowieść pan K.W. W miejscu przesłonięcia światło wyraźnie się odcinało od miejsca przesłonięcia. Górna część świateł rozpraszała się i podświetlała nisko położone chmury.
Zaintrygowani tym widokiem mężczyźni przystanęli i zaczęli przyglądać się zjawisku.
– Zauważył to również wartownik (nazwiska nie pamiętam), który nieznacznie się do nas zbliżył, również obserwując to samo zjawisko. W pewnym momencie zauważyliśmy że to się porusza i to w dodatku w naszym kierunku. Zastanawialiśmy się co to jest, żartując przy tym że to pewnie UFO i w żartach uszczypnęliśmy się dla sprawdzenia, czy przypadkiem nam się to nie śni.
Początkowo mężczyźni pochłonięci obserwacją nie zastanawiali się, czym był ów obiekt, mając na pewno świadomość tego, iż mogą obserwować konwencjonalny pojazd, który w nietypowych warunkach wydawał się być czymś tak niezwykłym.
– Dla ułatwienia lokalizacji miejsca, podam, że lotnisko to mieści się na wschód od Przasnysza przy drodze Przasnysz – Karwacz -Ostrołęka. Od tej drogi do portu prowadzi pod kątem prostym krótka droga, która jest zgodna z kierunkiem północ -południe i przechodzi pomiędzy budynkiem portu a wartownią. I właśnie z tego kierunku, prosto na tę drogę zbliżały się do nas „światła”. Gdy były coraz bliżej, przestaliśmy sobie żartować. Dodam, że gdy znalazły się nad tą wspomnianą krótką drogą , oceniliśmy, ze może to coś znajdować się maksymalnie 50 metrów nad ziemią. Dalej nic nie widzieliśmy oprócz obrysu czarnej obłej „nicości” na tle rozproszonego światła. Czuliśmy jednak, że jest to coś ogromnego, widząc po obrysie światła.
Tutaj dochodzi do rzeczy niezwykłej, bowiem wśród ciszy i panującego zdumienia, pan K.W. doświadczył czegoś, co nazwać możemy „efektem psychicznym” wiążącym się z obserwacją. Podobne przypadki, w których świadek obserwujący zjawisko UFO odbiera w swej głowie „obce mu” myśli znany jest także z innych przypadków z całego świata. Podczas incydentu z 1984 przybrało ono formę opisaną poniżej.
– Poruszało się to bez wydawania najmniejszego dźwięku. Gdy było to już niemal nad nami, poczuliśmy się jak sparaliżowani – relacjonuje mężczyzna. Chcieliśmy się schować w cień światła, ale baliśmy się poruszyć. Gdy to coś nas minęło, zauważyliśmy z tyłu tego czegoś coś w rodzaju dużego świecącego reflektora z czarną plamą w środku oraz dwa mniejsze – jeden z prawej drugi powyżej tego dużego. Odnieśliśmy wrażenie, jakby poruszał się odpychając się światłem. Chociaż się bałem, zapragnąłem bardzo, aby to coś chociaż na chwilę się zatrzymało. Pomyślałem , że wezmę od wartownika KBK AK i strzelę w reflektor. Natychmiast trafiła do mnie myśl: „NIE RUSZ BO BĘDZIESZ PORAŻONY”. Sparaliżowało mnie tak, że nie mogłem nawet słowa powiedzieć i pragnąłem w tym momencie aby to coś jak najszybciej się oddaliło.
Tajemnicza wiadomość i dziwny stan emocjonalny towarzyszący wydarzeniu zrzucone mogą zostać na barki niezwykłego widoku, którego świadkami byli mężczyźni. Rozważyć musimy tu kilka możliwości, jednak analizując doświadczenia emocjonalne świadków obserwacji UFO lub bliskich spotkań III stopnia, widzimy całą rangę odczuć i zachowań, czasem zupełnie obcych świadkowi lub dla niego „unikalnych”. Sugerowanie formy myślowego kontaktu na linii obiekt – człowiek nie może zostać oczywiście zweryfikowane, natomiast wpasowuje się w standardy określane przez inne obserwacje. Doświadczenie to odbiło się na żołnierzu tak mocno, iż postanowił dowiedzieć się, czy o tej porze odbywały się jakiekolwiek loty.
– Zadzwoniłem na lotnisko Bemowo do DKL-a [dyżurnego kontrolera lotów], aby upewnić się czy były jakieś loty. Poinformował mnie że nic nie lata, bo jest za mała podstawa chmur – stwierdził pan K.W. Nie wiem czy to było coś pozaziemskiego czy testy nowych nieznanych tajnych wojskowych obiektów latających – dodał świadek wspominając jeszcze informacje nadane przez Polskie Radio, dotyczące obserwacji zjawiska NOL w Południowej Polsce.
Choć lutowej nocy nad Przasnyszem na niebo na oczach żołnierzy nie zamanifestował się w pełnej okazałości latający spodek, mężczyzna opisuje jego wygląd zewnętrzny w następujący sposób, ze wskazaniem na niezwykłe szczegóły budowy obiektu:
– Na tle czarnego nieba nie było widać obiektu tak jak sobie to na ogół każdy wyobraża. Obiekt był widoczny jedynie ze względu na światło rozproszone i odbite od chmur, przelatując nad nami czuło się ogrom tego obiektu. Oceniam z perspektywy czasu i tego co pamiętam na około 20 – 30m szerokości. Początku nie było widać, dopiero po minięciu nas widać było z tyłu coś w rodzaju reflektorów . Jeden duży i dwa mniejsze. Ten duży w środku miał ciemną niewielką plamę z ciemnym ramieniem sięgającym do skraju tego tzw. reflektora. Myślę, że poprzednio jak i teraz oddałem wszystkie szczegóły jakie zauważyłem i pamiętam. Uwzględniając zjawiska świetlne, obiekt ten był widoczny pomiędzy nimi jako ciemna plama. Była ona ok. 3 razy szersza od swej wysokości.
Miejsce obserwacji NOL-a z 1984 roku wskazane jest czerwonym punktem (dzięki uprzejmości K.W.), za: Google Maps.
Pan K.W. wspomina także, iż obserwacji nie towarzyszyły zjawiska dźwiękowe, które oczywiście obecne byłyby w przypadku obserwacji konwencjonalnego obiektu na tak niedużej wysokości
– Nie było żadnych dźwięków, szumu itp. Była wyjątkowa cisza. Z początku gdy się zbliżał, zastanawialiśmy się co to jest, potem pamiętam, że zaczęliśmy żartować, że może to UFO, nawet się szczypaliśmy po policzkach, czy przypadkiem nam się to nie wydaje, następnie spoważnieliśmy i patrzyliśmy w milczeniu. Bardzo chcieliśmy, aby to coś się zatrzymało, aby się bardziej przyjrzeć szczegółom. Byliśmy bardzo ciekawi co to takiego przelatuje nad nami, chcieliśmy się przyjrzeć temu dłużej, ale to coś leciało jednakowym tempem. Wówczas pomyślałem o użyciu broni jaką posiadał wartownik pełniący w niewielkiej odległości od nas służbę, celem zestrzelenia obiektu. Wiedziałem, że nie był to żaden nam znany obiekt latający (samolot, śmigłowiec), tym bardziej, że nie wydawał dźwięku. Wtedy natychmiast dotarła do mnie myśl: „Nie rusz, bo będziesz porażony”.
INFRA: Jak odebrał pan myśl „Nie rusz bo…”. Czy był to przekaz myślowy? Obca myśl w pana głowie? Wyraźny sygnał? Proszę opisać to w kilku słowach.
KW: Nie wiem jak to traktować, ale padło to jak stanowcze ostrzeżenie, któremu się nie sprzeciwia. Natychmiast się wystraszyłem i żałowałem że się znalazłem w miejscu widocznym. Obawiałem się jakiejś reakcji ze strony tego obiektu. Czułem, że najlepiej się nie ruszać bo i tak nie zdążę uciec a ruch może wywołać jakąś reakcję. Bałem się. Czułem ulgę, gdy to coś się oddalało.
INFRA: Co pomyślał pan wówczas o tym obiekcie?
KW: Pomyślałem, że Rosjanie albo Amerykanie testują – wykorzystują nowy rodzaj obiektów latających i jednocześnie szpiegują.
INFRA: Czy widział pan w czasie pobytu w wojsku coś podobnego?
KW: Nie, nigdy.
INFRA: Czy inni żołnierze (w czasie pana służby) mówili coś o podobnych
obserawacjach?
KW: Nie spotkałem się z takowymi. Nawet gdyby, to nikt wówczas do tego by się nie przyznał i to z różnych względów. Strach, obawa przed ośmieszeniem, drwiny, kpiny itp. a i tak nikt w to by nie uwierzył. Moja żona do dziś mi nie wierzy.
INFRA: Jakie były wasze opinie? Czy kontaktował się pan z przełożonymi?
KW: Dowiadywałem się jedynie od Służby Dyżurnej na rodzimym lotnisku tj. Bemowo, czy w tym czasie były wykonywane loty. Otrzymałem informację że nic nie latało ze względu na niską podstawę chmur. Czy dotyczyło to również Okęcia, to tego nie wiem.
INFRA: Jaki był pana stopień?
KW: Porucznik.
INFRA: Na czym polegało zadanie na lotnisku?
KW: Pełniłem obowiązku Dowódcy Załogi na lotnisku. Było to lotnisko zapasowe naszego lotniska macierzystego na Bemowie w Warszawie. W tym momencie był to czas wolny po obowiązkowym oglądaniu DTV przez wojsko. My wyszliśmy wcześniej przed zakończeniem dziennika, pozostali oglądali jeszcze sport.
INFRA: Gdzie znajdowała się pańska jednostka macierzysta?
KW: Teraz nie istnieje, a była to: JW 1159 ul. Kocjana (numeru nie pamiętam) Warszawa… Lub inaczej: 103 pułk lotnictwa łącznikowego NJW MSW (w tej chwili jest tam obiekt Ministerstwa Sprawiedliwości).
INFRA: Czy mówiło się o testach nowej broni, ewentualnie manewrach radzieckich samolotów?
KW: Tego nie wiem, natomiast piloci którzy latali MI-8 do Kazania, po powrocie mówili o testach nowej broni w Afganistanie, montowanej na śmigłowcach. Chodziło o coś, co było montowane pod kadłubem i wysyłało niesłyszalne dźwięki.
INFRA: Czy uczucie paraliżu wynikało ze strachu, czy może z niezwykłego widoku?
KW: Ze strachu po otrzymaniu ostrzeżenia.
INFRA: Czy inni też doświadczyli uczucia paraliżu?
KW: Nie nazwałbym tego paraliżem w dosłownym tego słowa znaczeniu, raczej staliśmy jak sparaliżowani ale ze strachu. Obaj staliśmy nieruchomo. Nie komentowaliśmy tego co do mnie dotarło.
INFRA: Ile trwało całe zajście?
KW: Tak jak wcześniej napisałem ok. 5 minut od zauważenia do zniknięcia.
INFRA: Czy po nim paraliż ustąpił?
KW: Nie paraliż a strach – ustąpił po oddaleniu się obiektu zanim jeszcze zniknął.
INFRA: Jaki wpływ obserwacja ta miała na pana życie? Czy odbiła się jakoś na pana zachowaniu i aktywności po tym dniu? (Sny o obiekcie, bezsenność itp.)
KW: Ciekawość, ale trudna do zaspokojenia i zweryfikowania. Tylko w momencie wspomnień o tym wydarzeniu odczuwam tzw. „jeżenie” włosów. Nawet teraz gdy to piszę. Pamiętam, było to chyba w 1968 roku, nad Malborkiem na bardzo dużej wysokości, przez kilka godzin wisiał okrągły szary obiekt z ciemną kropką pośrodku. Widziałem to, byłem wtedy dzieckiem. Ojciec i inni piloci mówili, że to coś jest tak wysoko, że samoloty które wystartowały z lotniska w Królewie nie mogły osiągnąć tej wysokości.
INFRA: Co dziś pan myśli o tych wydarzeniach?
KW: Dziś w dobie większego dostępu do informacji, mogę śmiało powiedzieć, że również jestem jednym z tych, którzy widzieli niezidentyfikowany obiekt latający. Ale czy obcy czy rodzimy? Tego nie wiem. Żałuję tylko tego, że nie miałem okazji tego udokumentować. Wiem jedno, że to widziałem i się nie wyprę bez względu na opinie. Do dzisiaj tylko jedna osoba dała wiarę temu co widziałem. Pozostali moi znajomi dalej niedowierzają dlatego też o tym nikomu nie mówię.
INFRA
Graf. w nagłówku: AK / Archiwum infra.org.pl