Dlaczego niektórym ludziom zdarzenia opisywane jako niezwykłe zdarzają się częściej niż innym? Arkadiusz – mieszkaniec Krakowa, opowiada o serii dziwnych spotkań z dzieciństwa, które do dziś tkwią głęboko w jego pamięci. Kim byli owi goście – „przybysze z innej rzeczywistości” oraz „mini-UFO”, z którymi się spotkał?
Często zdarza się, iż podobne publikacje budzą skrajne reakcje. Historie ludzi, którym przytrafiło się lub wciąż dane jest obcować z szeroko pojętym „nieznanym” budzą żywe tylko reakcje czytelników.
Czytając o ludziach, którzy w swoim życiu stykali się niejednokrotnie z niewytłumaczalnymi zjawiskami osoby, którym przydarzało się to sporadycznie albo rzadko, zadają sobie wiele pytań. Dlaczego niektóre osoby zdają się być bardziej „predysponowane” do spotkań z UFO czy kontaktów z istotami pozaziemskimi…Poniższy tekst opisuje historię człowieka, któremu również dane było dotknąć czegoś, co dla innych wydaje się fantazją. Przedstawiamy tu dwie historie, o których Arkadiusz zdecydował się nam opowiedzieć – jedna z nich opisuje doświadczenia z dzieciństwa o nieczęsto spotykanym charakterze, mogące budzić nieco kontrowersji. Druga, która wydarzyła się znacznie później, u progu dorosłości jest nie mniej niezwykła…
Cykl spotkań Arkadiusza z tajemniczymi istotami rozpoczął się w dzieciństwie. Zatem dobrze – można spytać, ale na ile mamy pewność, że podobne historie to nie wynik dziecięcej wyobraźni? Choć problem ten wydaje się nie do obejścia, warto wspomnieć o wielu innych podobnych przypadkach spotkań dzieci z istotami spoza Ziemi, często zawierające wspólne elementy.
GOŚCIE Z INNEJ RZECZYWISTOŚCI
-Moje spotkania rozpoczęły się w bardzo młodym wieku, miałem wtedy około 4-5 lat – mówi Arkadiusz, dziś niemal 30-letni mieszkaniec Krakowa. Umiałem już mówić, nie wiedziałem natomiast, że jest to coś niezwykłego. Spotkań kojarzę, co najmniej kilka, nie było w nich nic nadzwyczajnego, jako że byłem dzieckiem. Ostatnie spotkanie nastąpiło w okresie, gdy zacząłem chodzić do szkoły, czyli w wieku około 6 lat.
Historia, która się wówczas rozpoczęła obejmowała spotkania z tajemniczym i ciemnoskórymi niskimi istotami, które wedle wspomnień i opisów mężczyzny, na pewno nie były ludźmi. Do spotkań z nimi dochodziło prawdopodobnie w okresie od 1979 do 1982 roku w rodzinnym domu w miejscowości Braniewo w woj. warmińsko-mazurskim.
– Kiedyś byłem z ojcem w piwnicy – rozpoczyna swą historie Arkadiusz. Ojciec coś robił w swojej piwnicy, a ja poszedłem do tamtego pomieszczenia i zauważyłem „jakieś” wesoło bawiące się „dzieci” i spontanicznie nawiązałem kontakt z nimi. Później chodziłem tam z nadzieją, że znów je spotkam, i czasami rzeczywiście je spotykałem, czasami wołałem i przychodziły, ale nie zawsze. Pamiętam, że zawsze były trochę nieufne, niepewne czy jestem sam. Kiedy ktoś zbliżał się do tego pomieszczenia to nic nie wyjaśniając znikały. Pamiętam, kiedyś mama weszła zdziwiona, z kim ja rozmawiam, rozejrzała się, czy ktoś się nie chowa i pomyślała, że sam do siebie mówię – opowiada Arkadiusz.
Choć zdawać się może, iż był to jedynie wynik działania dziecięcej wyobraźni, czytając relacje dotyczące spotkań dzieci z szeroko rozumianymi „istotami pozaziemskimi” natrafiamy na liczne relacje, bardzo często o podobnym charakterze. Często są one „nocnymi gośćmi” u dzieci, których późniejsze opowieści i wspomnienia o owych spotkaniach traktowane są z rezerwą. Ważne jest to tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę to, w jaki sposób zapisały się one we wspomnieniach świadka.
– Po tak długim czasie nie mam ostrej pamięci – przyznaje Arkadiusz. Pamiętam, że „dzieci” były mniejsze ode mnie, a „matka” tych „dzieci” była około mojego wzrostu. Byli stosunkowo chudzi, tzn. głowę mieli stosunkowo dużą w porównaniu do reszty ciała, ale i tak wydawali się zwinni. Kolor skóry szaro-czarny, ale tak naprawdę nie pamiętam dobrze – poza tym w piwnicy jest inne światło, na pewno kolor był ciemny, mógł być też ciemny brąz, albo grafit. Oczy ciemne, duże, być może bez powiek, w każdym razie nie pamiętam u nich mrugania. Najchudsze wydawały mi się ich ręce.
Opis „dzieci”, które napotykał mężczyzna w dzieciństwie uderzająco przypomina „nocnych gości” z opisów dorosłych osób. Jak zatem rozpatrzyć tą relację? Czy zrzucić wszystko na barki wyobraźni? A może istnieją inne teorie, które choć brzmią fantastyczne, są prawdą dla osób, które doświadczyły podobnych spotkań? Jako dziecko Arkadiusz z pewnością nie mógł odczytać tego, co zaszło inaczej, jak tylko w ramach spotkania z „dziećmi”, zaś istotę, pod pieczą której się znajdowały analogicznie uznał za ich matkę. Jednakże cel tych spotkań jawi się dość niewyraźnie. Arkadiusz w tej sprawie podaje więcej szczegółów:
– Nie przekazywały mi nic specjalnego. Prosiły tylko, żebym nie mówił nikomu o tym, bo więcej ich nie zobaczę. Zastanawiam się, czy nie mówiły do mnie telepatią, ale nie jestem także w stanie tego potwierdzić..
Zapytany, w jaki sposób istoty przybywały do niego i jakie zjawiska temu towarzyszyły, odpowiada:
– Nie było tak, że było widać ścianę i ich jak w nią wchodzą. To miało wrażenie płynności, to było „wtapianie”. Pamiętam, że raz chciałem za nimi wejść, ale ostrzegły mnie, że jak to zrobię to już nie wrócę tu, a rodzice będą mnie szukać. Potem, gdy odchodziły to ściana była tylko ścianą.
Przyznać należy, iż historia brzmi dość kontrowersyjnie i z pewnością każdy odniesie się do niej na swój sposób. Ale Arkadiusz wówczas nie miał pojęcia, kim są owe istoty i nie odczuwał przed nimi niechęci czy wręcz strachu i tym bardziej, nie zastanawiał się nad ich pochodzeniem czy wytłumaczeniem owego procederu. Jak podkreśla, do pierwszych kilku spotkań dochodziło w bardzo krótkich przedziałach czasowych, wynoszących prawdopodobnie kilka tygodni. Następnie odbyło się jeszcze kilka „spotkań”.
– Jak rozmawiałem z tymi „dziećmi”, to „matka” wyszła ze ściany (zawsze z tego samego miejsca wychodzili i wchodzili) i zabrała je, gdyż nie mogą tu się pojawiać. Pamiętam, że spojrzała na mnie tak badawczo, ale bez emocji, jakby obojętnie, czułem wtedy trochę tak, jakby ona wszystko o mnie wiedziała, a ja o nich nic – przyznaje.
Odpowiedzi napytanie, kim byli udzielić nie sposób. Czy byli to goście z innej rzeczywistości, jakby współczesna reminiscencja legendy o dzieciach z Woolpit, które opowiadały swym znalazcom historię o innym, dziwnym świecie, w którym żyły? Ze wspomnień Arkadiusza wynika, iż istoty były zupełnie materialne i mogły egzystować w naszym świecie bez większych przeszkód.
– Czasami mam ochotę tam kiedyś pojechać i zobaczyć jeszcze raz to miejsce, być może je przywołać, chociaż teraz bym się bał, szczególnie, że tak piszę o nich, albo zapytać tych ludzi, którzy żyją w tym mieszkaniu, co ja, czy zdarza się im coś niewytłumaczalnego czasami. Może kiedyś to zrobię…
Pojawia się wiele pytań, brak natomiast odpowiedzi. Czy historię opowiedzianą przez Arkadiusza łączyć można z przypadkami „nocnych odwiedzin” dzieci, ze względu na uderzające podobieństwo do najczęściej relacjonowanego, (co on sam przyznaje) wizerunku istot pozaziemskich? Niektórzy uważają, iż doświadczenia dzieci z istotami pozaziemskimi przybierać mogą formę „wyimaginowanych przyjaciół” i podobnego rodzaju syndromów, gdyż jasnym jest, iż dzieci inaczej niż dorośli zareagują na podobnego rodzaju przeżycie.
„MIKRO- UFO” – ZDARZENIE Z ROKU 1990
Jednak bardziej namacalną i mniej mglistą formę miało to, co przytrafiło się naszemu świadkowi kilka lat później, w roku 1990, późną wiosną lub wczesnym latem. 15- letni wówczas Arkadiusz mieszkał z rodziną w Rzeszowie, na 5 piętrze 10-piętrowego bloku.
Pewnej nocy obudził się, aby uchylić okno. Wkrótce potem powiał lekki wiatr, który otworzył okno. Do pokoju wleciał niewielki jaśniejący obiekt zatrzymując się nad głową chłopca. Nieopodal na swym łóżku spał jego brat. Zadziwiony tym, co się stało Arkadiusz wyciągnął rękę w kierunku obiektu niespodziewanie czując bezwład. Wkrótce poczuł, iż jest w całości sparaliżowany.
Nie mogąc wydobyć z siebie dźwięku, ani się poruszyć, świadek obserwował, jak obiekt przeleciał do innej części mieszkania, jak sam mówi – albo do kuchni, albo do pokoju rodziców lub gdzie indziej… Po kilku chwilach obiekt wyfrunął przez okno tak samo, jak się pojawił…. Chłopiec znów mógł się poruszać i wszystko wyglądało tak, jak przedtem.
Arkadiusz przypomina sobie, iż obiekt „miał kształt spodka, migały z niego kolorowe światełka, a wielkość moim zdaniem to maksymalnie 5 cm”. Dodatkowo emitował charakterystyczny dźwięk czy też pewnego rodzaju wibracje, co sam świadek doskonale pamięta:
– Moim zdaniem buczał, ale to buczenie chyba nie było słyszane „normalnie”. Miałem wrażenie, że słyszę wtedy więcej niż tylko uszami, bo z jednej strony zrobiła się grobowa cisza, jakby wszystko zamarło, a z drugiej to coś, gdy stanęło nad moją głową, buczało. Pamiętam, że to był też jeden z bodźców, który pozwalał mi to odróżnić od snu, czy halucynacji – przypomina sobie Arkadiusz. Pamiętam, że gryzłem się w wargę delikatnie i potem dopiero wyciągnąłem rękę w kierunku tego czegoś, aby przyśpieszyć ewentualny bieg wydarzeń…
Jak scharakteryzować to wydarzenie? Czy wyjaśnienia w rodzaju snu albo złudzenia optycznego mogą wchodzić w grę? Sam Arkadiusz uważa, iż obiekt był pewnego rodzaju sondą. Zauważyć można, iż w incydencie tym odnotowano kilka relacji charakterystycznych dla bliskich spotkań z NOL– od głuchej ciszy, pośród której znalazł się Arkadiusz, po charakterystyczne dźwięki oraz chwilowe uczucie paraliżu, które towarzyszyły pojawieniu się owego „mikro-UFO”.
Nie były to jedyne „niecodzienne” wydarzenia, których doświadczył Arkadiusz, choć zapewne te najbardziej wbiły się w jego pamięć. Wpłynęły one także na jego zainteresowanie zjawiskiem UFO, ale i nie tylko. Choć rodzice nigdy nie podzielali jego wiary, nie zniechęciło go to do tego, by wydarzenia których był świadkiem potraktować jak coś zupełnie poważnego.
– Kiedyś rozmawiałem z mamą o słoiku, który spadł i zniknął, to nie pamiętała. Spodziewałem się tego, bo w chwili jak zobaczyła, że słoika nie ma nigdzie to już jakby sama sobie powiedziała, że coś nam się wydawało. Wydaje mi się, że umysł ludzki sam często „wydala”, wypycha z pamięci zdarzenia, które go niepokoją i nie są dla niego wytłumaczalne – wyjaśnia Arkadiusz.
Trafną wydaje się uwaga świadka, iż wielokrotnie stając naprzeciw zjawisk wykraczających poza nasze rozumienie świata, staramy się je marginalizować. Jednak jak wyjaśnić to, iż niektórym osobom częściej przychodzi stykać się z wydarzeniami takimi, jak te, które opisał Arkadiusz? Czy osobom tym zależy na rozgłosie? W tym przypadku z pewnością nie. Historie dzieci opisujących swe spotkania z tajemniczymi „przybyszami z innych wymiarów” pojawiają się dość często, powodując mieszane uczucia. Odnośnie ich celów możemy jedynie spekulować…
Czy zatem dziecięce spotkania Arkadiusza oraz incydent, którego doświadczył potem mogą być w jakiś sposób ze sobą powiązane? Na to pytanie również nie sposób udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Miejmy jedynie nadzieję, iż przytoczona przez nas relacja, pobudzi inne osoby noszące w swej pamięci ślady wydarzeń wykraczających daleko poza to, co zwykliśmy nazywać rzeczywistością, do podzielenia się swoimi doświadczeniami.
INFRA
Byłeś świadkiem podobnych zdarzeń? Skontaktuj się z nami: infra@epoczta.pl
Rys. w nagłówku: AK / infra.org.pl