Legendarnego miasta Inków poszukiwało wiele pokoleń odkrywców, lecz nikomu jednak się to nie udało. A wszystko rozpoczęło się wraz z pogłoskami o rzekomych skarbach Inków, które ci zdążyli schować przed Hiszpanami. Część z nich spoczywać ma pod korytarzami w stolicy imperium – Cuzco, zaś reszta powędrować miała do Gran Paititi. Czy możliwe, że Inkowie ukryli swe skarby w tajemniczych tunelach mających rozciągać się pod Ameryką Południową? Czy owiane tajemnicą Gran Paititi i jego skarby zostanie wreszcie znalezione?
Znajdująca się w sercu stolicy Inków Cuzco świątynia Słońca Corichanca była dla ludu centrum religijnym. Świątynia początkowo przeznaczona była Wirakoczy – stwórcy oraz Inti – bogowi Słońca. Była to także największa nagroda, na jaką trafili Hiszpanie, którzy obrabowali miasto w 1533 roku. Południowe ściany budowli pokryte były złotem, aby odbijające się w nich promienie Słońca oświetlały budynek. Mówi się, że znajdowało się tam ok. 700 płyt z czystego złota, z których każda ważyła ok. 2 kilogramów. W środku Corichancy znajdował się Punchaco – złoty dysk dekorowany cennymi kamieniami, które reprezentowały Słońce i były najprawdopodobniej najświętszym obiektem w całym imperium.
Ludzie Pizzarra zrabowali ze ścian ponad 1.5 tony złota, kiedy do Cuzco dotarła główna fala hiszpańskich sił. W ich ręce wpadły także setki złotych posągów i obiektów świątynnych, w tym ołtarz oraz niesamowity złoty ogród z wykonanymi ze złota i srebra kolbami kukurydzy. W centrum Coricanchy znajdował się także ośmiokątna skrzynia, który pokrywało 55 kg złota. Ją także zrabowano.
Cuzco
Niestety wszystko to zostało w ciągu miesiąca przetopione, załadowane na łodzie i wysłane do Hiszpanii, której tocząca się wojna morska wyrządziła jednak duże straty – wszystko zostało stracone za wyjątkiem Punchaco, którego los i tak jest nieznany. Sama świątynia Coricancha została potem zmieniona w kościół Santo Domingo. Tam, gdzie kiedyś inkascy kapłani oddawali cześć Wirakoczy i Inti, Dominikanie potem czcili Jesusa.
Javier Sierra, autor powieści „Tajemna wieczerza” zauważył, że w czasie hiszpańskiego podboju Ameryki Południowej, Inkom mimo wszystko udało się ukryć przedmioty o największym znaczeniu, w tym także Punchaco. Kolekcja skarbów nazwana została „skarbcem Atahualpy” i rzekomo ukryta została w tunelach. Pogłoski te łączono także z historiami o tunelu mającym prowadzić ze świątyni w Cuzco do Sacsayhuaman – górującej nad miastem fortecy. Wejście do niego znane było jako Chinkana Grande (Wielka Jaskinia, choć w języku keczua oznacza także „labirynt”), która przy oględzinach nie wydawała się niczym więcej, jak wielką dziurą głęboką na kilka metrów. W 1989 roku archeolog Fernando Jimenez del Oso próbował sfilmować wejście do jaskini, ale nie udało mu się to z racji wąskiego przejścia i znajdującego się wewnątrz gruzu. Ale…
W 1600 roku jezuicki zakonnik powiedział: „Święta jaskinia w Cuzco zwana przez Indian Chinkana stworzona została przez królów Inków. Jest bardzo głęboka i biegnie przez środek miasta, zaś jej ujście lub wejścia znajduje się w Sacsayhuaman. […] Wszyscy Indianie, z którymi rozmawiałem powiedzieli mi, że Inkowie stworzyli te kosztowne i pracochłonne jaskinie, aby pozwolić swym królom i armii przechodzić w czasie wojny z fortecy do Świątyni Słońca, aby czcić swego boga Punchau bez ryzyka zauważenia ich.”
W XVII wieku starano się odnaleźć skarby ukryte rzekomo pod stolicą państwa Inków. Po tym, jak do podziemi wyruszyła ekipa poszukiwawcza, po kilku dniach wróciła tylko jedna z osób. Co ciekawe, mężczyzna ten wyszedł z otworu pod głównym ołtarzem kościoła Santo Domingo stojącego w miejscu Coricanchy. Co ważne, człowiek ten miał przy sobie wykonaną ze złota kolbę kukurydzy, która stanowiła jasny dowód na prawdziwość legend.
Kościół Santo Domingo stojący w miejscu dawnej świątyni Słońca
Wiek później, w 1814 roku brygadier Mateo Garcia Pumakahua pokazał swym przełożonym cześć skarbu. Wziął ze sobą oficera, którego z zawiązanymi oczyma kierował z rynku w Cuzco do strumienia, aby potem (po usunięciu kilku kamieni) sprowadzić go kamiennymi schodami do podziemnego świata. Po odsłonięciu oczu, oficer ujrzał wielkie srebrne podobizny pum zdobione szmaragdami, „cegły” wykonane ze złota i srebra, jak i wiele innych skarbów. Mimo całej niezwykłości zdaje się, że rzeczywiście część skarbów z Coricanchy została ukryta, zaś część porzucona, aby dać Hiszpanom poczucie tego, że przejęli wszystko.
Co ciekawe, Pumakahua oświadczył, że gdy oglądał skarby słyszał bicie zegara na wieży katedry w Cuzco. Zdaje się zatem, że wszyscy w mieście dosłownie chodzą po złocie, a o tym nie wiedzą.
Javier Sierra we współpracy z Vincentem Parisem próbował wydobyć skarb. Paris zauważył, że wiele z budowli, w tym Coricancha i Sacsayhuaman leżą na jednej linii (patrz rysunek poniżej), zatem jeśli istniałby pod nimi tunel, byłby prosty.
W 1993 zdecydowali oni, że przetestują prawdziwość dawnych relacji jak i swoje hipotezy. W głównym ołtarzu Santo Domingo rzeczywiście odnaleźli otwór. Ojciec Benigno – przeor zakonników z klasztoru stwierdził: „Wasze informacje są prawdziwe. Tunel, o którym mowa rozciąga się jednak znacznie poza Sacsayhuaman, bowiem kończy się gdzieś pod Quiro w Ekwadorze.” Jego słowa oznaczały, że korytarze są długie na setki kilometrów.
Ale wciąż istniał pewien problem. Wejście, które znajdowało się w pobliżu ołtarza było częściowo zawalone po trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Cuzco w 1950 roku. Mimo to w czasie prac nad wzmocnieniem konstrukcji klasztoru odnaleziono cztery krypty, o których mówi raport UNESCO. Co więcej, hiszpański odkrywca Anzelm Pi Ramola twierdził, że udało mu się wejść do tuneli w 1982 roku.
Zatem jak na razie wszystko wyglądało pozytywnie. Jak pisał Sierra: „Kapłan spotkał się ze mną w swym gabinecie tuż przed świtem 21 marca, aby pomóc rozwiązać tajemnicę złotej kolby.
– Powiem tak – pozwolę ci wykonać zdjęcia i zadawać pytania, ale pod jednym warunkiem – zastrzegł. Nie powiesz nikomu, o tym co mówiłem, aż do kiedy mnie tu nie będzie.
Zgodziłem się. Gamarra rozwinął potem leżące na stole zawiniątko, z którego ukazały się bogato zdobione złote korony.”
Sierra przekonał się także, że tunele miały specjalne przeznaczenie. „Każdego 24 czerwca wnętrze tunelu było oświetlane przez promienie słoneczne, które odbijały się od słynnego dysku i były przekazywane dalej do wnętrza Chinkany. Tam rzędy luster z wypolerowanego metalu przewodziły światło do Sacsayhuaman.”
Ruiny twierdzy Sacsayhuaman
W 1999 roku Anselm Pi Ramola prowadził negocjacje z Narodowym Instytutem Kultury, Rządem oraz o. Gamarrą, aby stworzyć odpowiednie warunki do prac wykopaliskowych pod kościołem Santo Domingo, gdzie poszukiwać chciał sławnego inkaskiego tunelu. Sponsorowany przez teksańskiego finansistę Michaela Galvisa projekt ruszył w sierpniu 2000 roku. W czasie jego trwania zamierzano stworzyć mapę tunelu. Jak się okazało „pod ołtarzem w Santa Rosa, 4 – 5 m. w głąb, zlokalizowana została pieczara szeroka na dwa metry, która może stanowić wejście do wielkiego tunelu.”
Choć część z zachowanych skarbów spoczywa gdzieś pod Cuzco, druga jego część (w tym 14 pokrytych złotem mumii byłych władców usuniętych z Coricanchy) została rzekomo wysłana karawaną złożoną z lam do Antisuyo – pokrytego dżunglą górskiego obszaru na wschód od Cuzco. Celem karawany było górskie miasto Paikikin, które Hiszpanie nazywali El Gran Paititi. To właśnie ta nazwa przetrwała, dając początek jednej z najbardziej żywotnych legend.
Choć istnieje wiele wątpliwości co do istnienia Paititi, tak naprawdę nie wiadomo gdzie dokładnie leżało. Były peruwiański dziennikarz Nicholas Asheshov powiedział, że „Peru jest tak bardzo usiane ruinami, że coś jest nie tak, jeśli dany obszar żadnych nie posiada.”
Co więcej, powstaje drugie pytanie dotyczące tego, czy Paititi było po prostu miastem, do którego skierowano karawanę ze skarbem, czy może miastem na swój sposób szczególnym. Jeśli prawdziwa jest pierwsza wersja, każde ruiny mniejszego miasta lub osady mogą skrywać Paititi. Mimo to wspomnienie o złocie oraz chęć utrwalenia się w historii jako odkrywca dumy imperium Inków stało się motorem do działania wielu poszukiwaczy przygód.
Ale mit o Paititi intryguje każdego. W 2001 roku włoski archeolog Mario Polia natknął się w Rzymie na dokument spisany w roku 1600 przez misjonarza Andreę Lopeza, który barwnie opisuje wielkie miasto bogate w złoto, srebro i kamienie szlachetne, leżące w lesie deszczowym i nazywane przez miejscowych „Paititi”. Lopez opisywał także wodospady i nieprzebytą puszczę wokół miasta, zaś swe informacje przekazał papieżowi Klemensowi VIII.
W 1681 roku jezuicki misjonarz Fray Lucero rozmawiał z Indianami w okolicy Rio Huallagu (w północno-wschodnim Peru), którzy powiedzieli mi, że zaginione Gran Paititi leży za górami i lasami na wschód od Cuzco. „W Gran Paytite mieszkali brodaci Indianie. Ów lud nazywany Curveros mieszkał w miejscu zwanym Yurachuasi lub „biały dom”. Za króla mieli oni potomka Inki Tupaca Amaru, który z 40.000 ludźmi uciekł w dżunglę nim stanął przed nim Francisco Pizarro. […] Sam widziałem złote płyty, półksiężyce i kolczyki, które pochodziły od tego tajemniczego ludu” – pisał. Relacja ta wskazuje, że na 150 lat po hiszpańskim podboju, Gran Paititi mogła być funkcjonującym inkaskim miastem znajdujących się poza zasięgiem wszystkich.
Kolejny łowca skarbów, Pedro Bohorques, był biednym żołnierzem, podającym się za szlachcica. W 1659 roku po służbie w Chile, Bohorques zmienił imię na Don Pedro el Inca twierdząc, że jest potomkiem inkaskich władców. Wkrótce ogłosił się on także władcą państwa Inków założonego nad rzeką Huallaga na południe od Cuzco, przekonując do siebie ponad 10.000 Indian Pelados. Głównym celem nie była jednak walka o wolność, a poszukiwania Paititi.
Wysłana przez niego ekspedycja mająca znaleźć miasto nie powróciła ze złotem, zaś sam Bohorques opuścił swe królestwo i udał się do Limy, gdzie został schwytany i skazany na śmierć. Wiedząc jednak, że Hiszpanie bardziej niż on interesują się odnalezieniem złota przyrzekł im, że wskaże jego lokalizację w zamian za wolność. Sędzia nie ugiął się, zaś samozwańczego króla w więzieniu odwiedzali liczni poszukiwacze starający się namówić go do przekazania sekretu. Nic jednak nie powiedział. Stracono go w 1667.
Gdzie zatem szukać Gran Paititi? Według niektórych leży ono na obszarze Paucartambo w Peru, na wschód od Cuzco. Na pierwszy rzut oka jego znalezienie może wydawać się łatwe, ale tak nie jest, więc część specjalistów uznaje, że Paititi po prostu nie istnieje.
Jedna z ostatnich ekspedycji w jego poszukiwaniu zorganizowana została przez bostońskiego antropologa Gregory’ego Derenmenjiana i brytyjskiego fotografa Michaela Mireckiego. Ich celem była porośnięta górą dżungla we wschodniej części Peru nazywana Apucatinti, gdyż różne źródła wskazywały, że to właśnie na górze o tej nazwie miało leżeć miasto. Niestety trudno powiedzieć, o którą górę chodzi, gdyż nazwa ta dotyczy kilku.
Derenmenjian przy tzw. petroglifach z Pusharo
Mimo to historia wskazuje, że Gran Paititi nie leżało na szczycie góry, lecz obok jeziora i oczywiście w grę wchodzi więcej niż jeden kandydat. Deyermenjian wraz z przewodnikami udał się na Apucatinti w 1986 roku, ale ku swemu rozczarowaniu nie odnalazł tam ani Paititi ani jakichkolwiek innych śladów osadnictwa. Mimo to nie poddał się i od tego czasu nadal przeczesuje on dżunglę. W 1994 rozpoczął on współpracę roku wraz z czołowym peruwiańskim odkrywcą dr Carlosem Neuenschwanderem, który poszukiwał Paititi na własną rękę. Żadne z przedsięwzięć nie przyniosło jednak skutku. W ubiegłej dekadzie Francuz Thierry Jamin również organizował poszukiwania Paititi. Zainteresowanie Jamina rozpoczęło się wraz z posiłkowaniem się archeologii danymi z satelitów. Odnalezione dzięki nim pole piramid u stóp Sierra Baja du Panticolla składało się z dwóch rzędów piramid w liczbie 20, z których część mierzyła od 150 do 200 m. wysokości.
W 2001 roku wyruszyła tam 22-osobowa drużyna, w skład której wchodził m.in. Herbert Cartagena (który w 1979 roku odkrył zaginione miasto Materia). Na miejscu jej członkowie przekonali się jednak, że to, co miało być miastem piramid okazało się anomalną formacją geologiczną, choć istniały przypuszczenia, że Inkowie mimo to ingerowali w krajobraz, o czym świadczyły pozostawione przez nich narzędzia. Co więcej, miejscowy lud uznawał „piramidy” za starożytne sanktuarium znane im jako Paratoari.
Jamin szedł jednak niebezpieczną ścieżką. W 1970 roku dziennikarz Robert Nichols udał się na poszukiwanie zaginionego miasta. Przemierzał najbardziej odludne miejsca w dżungli, istniało więc prawdopodobieństwo, że trafi na ślad Paititi.
On sam chciał zbadać obszar wokół La Convención. Ponieważ jednak po jakimś czasie urwał się po nim ślad, na poszukiwania kolegi wyruszył Nicholas Asheshov. Dowiedział się wkrótce, że dziennikarz udał się do dżungli wraz z dwoma młodymi podróżnikami z Francji oraz kilkunastoma Indianami Mashco, którzy służyli im za przewodników.
Przewodnicy wkrótce wrócili, zaś Asheshov szukał pozostałej trójki jeszcze przez pół roku. Dwa lata później Yoshiharu Sekino – japoński student, który samotnie wyruszył do dżungli dowiedział się, że Nichols i dwaj Francuzi zostali zamordowani wskutek „czynów”, jakich Francuzi mieli się dopuścić z miejscowymi kobietami. Sekino wykonał nawet zdjęcia oprawców Nicholsa, którzy posiadali jego maczety i inne przedmioty. Japończyk próbował potem iść w ślady tragicznie zmarłego dziennikarza, wyruszając do dżungli z satelitarnymi mapami, na których widniały interesujące lokalizacje.
Ale Paititi nie jest tylko obsesją zagranicznych poszukiwaczy. W samym Peru Juan Carlos Polentini Wester pozostawił po sobie bogatą spuściznę, w tym organizację „Paititi Peru”, która zajmuje się organizowaniem wypraw i kultywuje wiarę w istnienie miasta. Sam Polentini przez 25 lat przemierzał dżunglę w poszukiwaniu miasta.
Jak mówi Maria del Carmen, która zarządza organizacją, udowodnienie istnienia Paititi jest tylko kwestia czasu. Ale inni słysząc jej optymistyczne słowa z pewnością mieliby inne zdanie, choć nie da się ukryć, że dżungle Ameryki Południowej wciąż skrywają wiele tajemnic. Każdego roku dokonuje się tam nowych odkryć.
16 stycznia 2008 roku „National Geographic” poinformowalo, że Paititi „mogło” zostać odkryte. 10 dnia stycznia peruwiańskie agencje podały, że w dystrykcie Kimbiri natrafiono na ślad „fortecy”, zaś miejscowe władze przekonywały, że to zaginione miasto. Początkowo nie podano większej liczby informacji.
Francisco Solis z peruwiańskiego rządowego Narodowego Instytutu Kultury z siedzibą w Cuzco powiedział, że jest jednak za wcześnie na jakiekolwiek osądy.
Jeśli Paititi zostanie kiedykolwiek odkryte, przyćmi wszelkie inne archeologiczne znaleziska, oczywiście pod warunkiem, że odkryty zostanie także rzekomy skarb.
Tłumaczenie: INFRA
Autor: Philip Coppens
Źródło: philipcoppens.com