31 października sandomierski architekt, pan Piotr G., zaobserwował na rozgwieżdżonym wieczornym niebie niesamowity obiekt. Był to ogromny pojazd kształtem przypominający bumerang o jasnych konturach, w centrum którego znajdowały się liczne czerwone światełka. Cały obiekt zdawał się być otoczony czymś w rodzaju biało-czerwonej mgły lub pola siłowego – jak to określił świadek. Nietypowy obiekt bezszelestnie sunął po niebie z wielką prędkością…
W ostatnich miesiącach 2008 roku napłynęło do nas kilka relacji dotyczących obserwacji niezidentyfikowanych „latających trójkątów”. Świadkowie widzieli je w m.in. na Pomorzu, w Sulejówku, wcześniej w Warszawie, a także w Sandomierzu. Autorem tamtejszej relacji był pan Piotr G. (personalia fikcyjne, świadek pragnął zachować anonimowość), który swej obserwacji dokonał ostatniego dnia listopada około godziny 18.
Raport, na podstawie którego powstał ten artykuł sporządził sandomierski ufolog, Marcin Popek.
Przebieg zdarzenia. Świadek
31 października 2008 roku (w piątek) około godziny 18:10 pan Piotr wyszedł z domu swych rodziców zamieszkałych w Sandomierzu przy ul. 15 sierpnia. Już na samym początku nadmienić należy, że pan Piotr (z zawodu architekt) uznany został za osobę w stosunku do której nie zachodziły podejrzenia o brak wiarygodności czy złą wolę, tak samo z racji pozycji zawodowej, jak i sposobu, w jaki odnosił się do incydentu i go relacjonował.
Wychodząc od rodziców, pan Piotr postanowił zadzwonić do żony, aby poinformować ją, że niebawem wróci do domu. Gdy znajdował się na schodach przed budynkiem i wydobył telefon próbując wybrać odpowiedni numer, zwrócił uwagę na rozgwieżdżone niebo oraz, kątem oka, na coś, co jak się mu w pierwszej chwili wydawało, było spadającą gwiazdą.
Mimo wszystko, zaciekawiony dość długo trwającym „przelotem” rzekomego meteoru pan Piotr podniósł wzrok do góry i oniemiał na widok tego, co wówczas ujrzał.
Wpatrując się w niebo świadek zauważył sporych rozmiarów obiekt o kształcie zbliżonym do „bumerangu”:
– Krawędzie obiektu były lekko rozmyte, jakby zamaskowane – relacjonował świadek. Substancję, z której były „zrobione” porównać mogę do falującej brudnej, zmąconej wody, natomiast korpus obiektu wydawał się być otoczony „polem siłowym” lub „mgłą” w kolorze biało-czerwonym. Mam wrażenie, że tej mgle towarzyszyło dodatkowo mnóstwo punkcików świetlnych, również w czerwonym kolorze.
Pan Piotr podkreśla, że to co widział było ewidentnie „tworem techniki”, odsuwając na bok wszelkie przypuszczenia dopuszczające możliwość wzrokowej iluzji, złej identyfikacji zjawisk naturalnych czy konwencjonalnych obiektów latających. Sama obserwacja nie trwała jednak długo (kilka sekund), gdyż obiekt, który poruszał się z ogromną prędkością zniknął wkrótce za horyzontem, tuż przed tym dokonując najprawdopodobniej gwałtownego skrętu. Nie pozostawiając po sobie śladów, ani nie wydając dźwięków zniknął tak szybko, jak się pojawił, jak zwykle w takich przypadkach zostawiając świadka z pytaniami bez odpowiedzi.
Obiekt
Podsumowując szczegóły dotyczące wyglądu obiektu wyłania się nam jego następujący obraz: Mieszkaniec Sandomierza ujrzał obiekt w kształcie „bumerangu” (lub szeroko rozwartej gładko zakończonej litery „V”) o rozmytych krawędziach, otoczony czerwono-białą poświatą, spod której widoczne było zgrupowanie trudnej do określenia ilości mniejszych świateł barwy czerwonej znajdujących się na ciemnym korpusie obiektu. Kontur obiektu popielaty, jakby „mieniący się lub marszczący”.
– Obiekt nadleciał z kierunku południowo-zachodniego i w całkowitej ciszy zmierzał w kierunku północno-wschodnim – mówił pan Piotr. Po niebie przemieszczał się z imponującą jednostajną prędkością. Nie potrafię dokładnie określić z jaką, ale odnosząc ją do prędkości przelatujących często nad Sandomierzem samolotów wojskowych i pasażerskich mogę powiedzieć, że było to kilkadziesiąt tysięcy kilometrów na godzinę. Podobnie z wysokością jego przelotu – również na podstawie analogii jego toru lotu i toru lotu samolotów, sądzę, że znajdował się na wysokości co najmniej 10 000 m.
„Bumerang” poruszał się stałym kursem w czasie obserwacji nie wykonując żadnych manewrów, choć pan Piotr twierdzi, że prawdopodobnie tuż przed tym, jak obiekt zniknął z jego oczu za pobliskimi drzewami, mógł dokonać nagłego zwrotu, odbijając niemal pod kątem prostym w bok, by potem wrócić na wcześniejsze miejsce. Obserwacja trwała jednak bardzo krótko, zaś rzekomy manewr odbył się dosłownie w „mgnieniu oka”, a zarejestrowanie leżało poza możliwościami człowieka.
– Rozmiary obiektu, jak wspomniałem, były imponujące, rozpiętość „skrzydła” – jak inaczej określa obiekt mężczyzna – na oko była równa średnicy Księżyca (choć tego wieczora go nie dostrzegłem). Obiekt pomimo, że był otoczony wspomnianym „polem siłowym” był przeze mnie znakomicie widziany, z tak bezchmurnym i przejrzystym niebem nie często mamy do czynienia o tej porze roku.
Pan Piotr – z zawodu architekt, nie ma problemów z oceną wysokości, jak i rozmiarów. Z jego perspektywy bezszelestnie poruszający się po niebie obiekt miał rozmiar nawet kilkunastu znajdujących się na tej wysokości samolotów pasażerskich.
Inne obserwacje
Świadek, który od dawna interesuje się zjawiskiem UFO, jak i paleoastronautyką (choć i tak w wielu kwestiach pozostaje sceptykiem) poinformował nas o jeszcze jednej sandomierskiej obserwacji, która miała miejsce na początku sierpnia 2008 roku i której dokonał jego teść – z postawy także sceptyk.
Wygląd obiektu zaobserwowanego 31 października 2008 roku wedle rysunku świadka (rys.: archiwum infra.org.pl)
Historia UFO znad rzeki Hudson rozpoczyna się w sylwestrową noc 1981 roku. Emerytowany policjant ujrzał tej nocy grupę świateł tworzących w powietrzu układ przypominający literę „V”, którego pojawieniu się towarzyszył niski dźwięk. Podobne światła „przymocowane” do ciemnego obiektu widywano tam przez następne lata. Wszystkie obserwacje zawierały wspólne szczegóły, takie jak nagła zmiana prędkości lotu obiektu czy koloru świateł. Liczne relacje spowodowały, że sprawą zajęli się m.in. dr J.Allen Hynek, Bob Pratt oraz Philip Imbrogno, którzy swe wnioski zawarli w książce pt. „Night Siege: The Hudson Valley UFO Sightings”.
– Teść letnim ciepłym wieczorem, ok. godz. 22.00 znajdował się ciągle przed domem – rozpoczyna relację pan Piotr. Zauważył wówczas po północno-zachodniej stronie nieba niezwykłe – jak opisuje – okrągłe światło, dużo mocniejsze od lamp ulicznych i Księżyca. Światło bardzo wolno i bezgłośnie przemieszczało się w połowie wysokości pomiędzy wspomnianymi lampami ulicznymi a dobrze widocznym księżycem i w pewnym momencie przyspieszyło z niewiarygodną prędkością i zniknęło. Mój teść jest zdecydowanym sceptykiem ale muszę powiedzieć, że to wydarzenie wywarło na nim wyjątkowe wrażenie – relacjonuje mężczyzna.
Latające trójkąty nad Polską
Końcówka 2008 roku przyniosła kilka innych interesujących relacji odnośnie obiektów zbliżonych kształtem do trójkąta. W dwóch przypadkach obserwacji z okolic Trójmiasta oraz z Sulejówka, które miały miejsce 17 listopada, zaobserwowano obiekty kształtem przypominające klasyczne formy tych obiektów znane z innych incydentów. O przypadku z Sulejówka powiedzieć można, że jest tak samo ciekawy, jak i kontrowersyjny, a to z tego powodu, że jego świadek – podający się za pracownika jednej ze stołecznych uczelni wyższych odmówił udzielenia dalszych informacji na temat tego, co widział 17 listopada b.r. w okolicach ul. Wspólnej.
Wówczas to będąc na spacerze ze swym psem zauważył jego dość dziwne zachowanie, odczuwając jednocześnie przypływ ciepła – dość niezwykły jak na chłodny dzień.
– Szukając jego źródła spojrzałem w górę i zobaczyłem dość nisko nad drzewami ciemny kształt, zbliżony do trójkąta z zaokrąglonymi rogami – relacjonował. Stałem tak może 10 sekund, a obiekt wisiał nieruchomo nade mną. Pies uspokoił się i nie reagował. Obiekt ruszył powoli w kierunku północnym, czyli w stronę ul. Wspólnej. Troszkę się wystraszyłem, ale bardziej byłem zafascynowany zjawiskiem. Poczekałem chwilę i ja również ruszyłem w stronę drogi. Kiedy byłem już w zasadzie na drodze, obiekt (który dryfował bezgłośnie nad ziemią ok. 80 metrów przede mną) zawrócił i znów zbliżał się do mnie. Zatrzymałem się i czekałem (pies był spokojny). Kiedy „spotkaliśmy” się (ok. 10 metrów od drogi) zawisł ponownie i generował krótkie błyski na rogach i w centrum. (Kolor zbliżony do ciepłej czerwieni, wpadającej w pomarańcz.) Trwało to może 10 sekund, po czym obiekt wyłączył światła i z ogromną prędkością oddalił się na północny wschód – twierdził mężczyzna, który obawiał się, że jego rozpoznanie mogłoby poważnie zaszkodzić karierze naukowej.
W przypadku gdańskim, który miał miejsce tego samego dnia, co wydarzenia w Sulejówku również doszło do obserwacji ciemnego trójkątnego obiektu z trzema białymi światłami umieszczonymi na rogach oraz jednym czerwonym znajdującym się pośrodku. Obiekt zauważony został około 16:30 przez młodą mieszkankę jednej z miejscowości leżących w sąsiedztwie Gdańska, która spostrzegła jasno wyróżniający się na tle nieba trójkątny kształt obiektu, którego zachowanie według niej miało wskazywać na dokonywanie przezeń swoistego „rekonesansu” lub „poszukiwań”. Po 5 minutach bezszelestnie poruszający się obiekt zniknął kobiecie z pola widzenia. Co ciekawe, świadek wspomniała także o dziwnych samopoczuciu, jakie towarzyszyło obserwacji i utrzymywało się jeszcze jakiś czas po niej.
Trudno jednak łączyć przedstawione dwie relacje z tym, co widziano ostatniego dnia października nad Sandomierzem, gdyż w dwóch późniejszych przypadkach widziano obiekty różniące się znacznie od tego, co widział pan Piotr, choć podobnie jak „sandomierski bumerang” wykazujące pewne cechy niespotykane u konwencjonalnych ziemskich pojazdów.
Bumerang znad Hudson i inne
Jeśli przyjrzymy się wyglądowi zewnętrznemu obiektu widzianego przez pana Piotra zauważymy kilka podobieństw do „bumerangów” widywanych podczas innych „klasycznych” spotkań z tego typu obiektami na przestrzeni wielu lat.
Najsłynniejszy przypadek obserwacji UFO o zbliżonym kształcie obejmuje serię wydarzeń, jakie rozgrywały się w dolinie rzeki Hudson w ostatnich dwóch dekadach ub. wieku. Wydarzenia te spowodowały znaczne kontrowersje, lecz do dziś nie udało się wyjaśnić zagadki pochodzenia obiektu (lub obiektów), który widziany był przez tysiące osób na przestrzeni wielu lat, z czego największe nasilenie obserwacji przypadało na lata 1982 – 1986. Obserwowany tam obiekt miał kształt litery „V” i według świadków cechowały go także kolosalne w stosunku do ziemskich maszyn latających rozmiary. Dla wielu obserwatorów wydawał się być także obiektem niezwykle realnym, ewidentnym tworem techniki (który świadkowie porównywali nawet do „latającego miasta”), choć zwykle obserwacje ograniczały się do manifestacji niewielkich świateł otaczających ciemny obiekt w kształcie bumerangu (choć donoszono też o innych, zbliżonych kształtach). Federalna Administracja Lotnictwa nigdy nie dostarczyła satysfakcjonujących wyjaśnień w tej sprawie.
Wcześniejszy wart wspomnienia przypadek, gdzie oprócz obserwacji wizualnej wykonano zdjęcie obiektu miał miejsce w Lubbock w stanie Teksas w roku 1951. Około godziny 21 trzech wysoce wiarygodnych świadków: dr W.I.Robinson, dr A.G. Oberg oraz prof. W.L.Ducker ujrzało dwie grupy świateł ułożonych w łuk, które w mgnieniu oka przecięły nieboskłon. Ale to nie wszystko. Prof. Ducker przez kilka miesięcy zanotował kilkanaście podobnych obserwacji, tak samo jak jego koledzy a także inni obserwatorzy. Co ciekawe, nastolatek Carl Hart Jr. zdołał wykonać fotografie zjawiska, na którym widać kilkanaście obiektów tworzących kształt „bumerangu”. Światła z Lubbock, jak wszystkie inne przypadki obserwacji NOL, wzbudzają kontrowersję do dziś mając zarówno swych zwolenników, jak i oponentów dopatrujących się w nich źle zinterpretowanych zjawisk konwencjonalnych.
Wiele z tych przypadków łączą szczegóły dotyczące wyglądu zewnętrznego (jak kształt i rozmieszczone po korpusie światła), rozmiaru (do kilku boisk piłkarskich w przypadku bumerangu znad Hudson) czy zachowania (bezgłośny przelot). Mimo to największą tajemnicą pozostają kwestie odnośnie twierdzeń o stricte ziemskim rodowodzie latających trójkątów wszelkiej maści, jak i fakt, że swym zachowaniem i osiągami przekraczają daleko możliwości konwencjonalnych pojazdów latających.
Wnioski
– Muszę powiedzieć, że kiedy obserwowałem to coś, czułem się nie swojo, ale i jednocześnie podniecony, wiedziałem, że mam do czynienia z czymś nie ziemskim, z technologią, która nie wyobrażalnie wyprzedza naszą cywilizację i jednocześnie wiem, że to coś było zbudowane jakąś inteligentną ręką – podsumował swą obserwację pan Piotr. Myślę, że określenie „niezidentyfikowany obiekt latający” idealnie pasuje do mojej obserwacji. Jestem także pewien, że jakkolwiek pomyłka z mojej strony jest wykluczona – obiekt i sposób jego poruszania się w żadnym stopniu nie przypominał czegokolwiek, co widziałem w ciągu 36-lat mojego życia, nie był to jakikolwiek samolot, sztuczny satelita czy meteor.
Światła znad Lubbock również tworzyły kształt litery „V” (fot. za: ufolab.info)
Trudno o lepszy komentarz do obserwacji. W swym raporcie Marcin Popek wspomina o wysokiej wiarygodności świadka, a także silnym (graniczącym z pewnością) przekonaniu, że to, co widział tamtej nocy było rzeczywistym tworem techniki, dodajmy jeszcze – niekonwencjonalnym z racji swych rozmiarów, wyglądu, prędkości czy zachowania w locie. W przypadku z Sandomierza intrygujący pozostaje jeszcze jeden fakt, a mianowicie reakcja lub związek pobliskiej jednostki lotniczej z obserwacją pana Pawła.
Niełatwo powiedzieć coś więcej, ani o naturze obiektu, ani technologiach, jakie wykorzystuje. Wszystko co nam pozostaje mówiąc szczerze jest jedynie kwestią domniemań i domysłów, dla przeciętnego zjadacza chleba bardzo egzotycznych. W sprawach związanych z UFO incydentów najbardziej wyczekiwaną przez ludzi odpowiedzią jest to czym był obiekt i dlaczego przybył? W przypadkach nie dających się jednoznacznie wytłumaczyć definitywna odpowiedź zwykle (a nawet zawsze) jest w gruncie rzeczy niemożliwa – poruszamy się po sferze przypuszczeń i hipotez (mniej lub bardziej trafnych czy pewnych). Co nam zatem pozostaje wobec sytuacji, gdy niemal każda analiza obserwacji UFO zaprowadza nas prędzej czy później do punktu wyjścia, nie dając nam wiele odpowiedzi prócz kolejnej odnotowanej relacji?
Przygotowanie i opracowanie: INFRA
Raport, na podstawie którego powstał artykuł sporządził: Marcin Popek
Graf. w nagłówku: Obiekt nad Sandomierzem / archiwum infra.org.pl
Byłeś świadkiem podobnego lub opisywanego w tekście zdarzenia? Napisz do nas! Nasz adres: infra@epoczta.pl