W nocy, 7 lipca pani Joanna R. z Dąbrowy Górniczej przeżyła bliskie spotkanie z nieznanego pochodzenia obiektem, który najpierw podążał za jej samochodem, po czym zawisł w pobliżu jej domu. Publikujemy raport przedstawiający te wydarzenia.
I. WPROWADZENIE
Czy rzeczywiście istnieje coś takiego jak „próg nieznanego”? Czy da się przejść poza określenie znajdujące się nomen omen w nazwie naszej organizacji i ujrzeć lub, co ważniejsze, zrozumieć to, co kryje się dalej? Zjawisk wykraczających poza tą granicę nie da się czasem opisać słowami, co znajduje wyraźne odzwierciedlenie w wielu relacjach dotyczących bliskich spotkań z obiektami NOL i pozaziemskimi istotami. Domyślać możemy się także motywów działań, które kierują ową niezrozumiałą siłą i które czasem wydają się zupełnie niedorzeczne. Rzecz, która przydarzyła się pani Joannie R. z Dąbrowy Górniczej jest właśnie opowieścią o takiej granicy i chęci poznania odpowiedzi dotyczącej tego, co kryje się po drugiej stronie.
Pragniemy zaprezentować Wam opowieść o tym, co wydarzyło się nocą z 7 na 8 lipca bieżącego roku. Historia ta, przeplatana relacjami pani Joanny i jej znajomych, dla czytelników wydać może się co najmniej niesamowita, podobnie zresztą jak dziesiątki opowieści innych ludzi przyznających sie do tego, że widzieli coś niesamowitego, co trudno ująć w słowa. Ale nawet jeśli coś brzmi niesamowicie, nie musi to oznaczać, że się nie wydarzyło.
II. OPIS ZDARZENIA
Joanna jest osobą cichą i nieśmiałą, co przyznaje sama. Gdyby nie namowy znajomego, pana Janusza, nie dowiedzielibyśmy się nigdy o tym niezwykłym wydarzeniu i nie poznali tak sympatycznej osoby, jak ona. Mówiąc szczerze, nawiązała się między nami nić sympatii, być może dlatego, że dobrze rozumieliśmy to, co chciała nam przekazać. Joanna wykazała także wielką pomoc w dokumentowaniu tego przypadku.
– Cała jej osobowość i charakter – powiedział pan Janusz, przyjaciel pani Joanny, do którego zadzwoniła w trakcie lipcowej obserwacji mówiąc, że widzi UFO – nie wskazuje na to, aby miała ona taką kreatywność, żeby tworzyć takie rzeczy. Są ludzie, którzy mają wyobraźnię, ale ona takiej wyobraźni nie ma i nie mogłaby wymyślić czegoś takiego.
Pan Janusz jest osobą podchodzącą raczej sceptycznie do zjawisk nadprzyrodzonych, aczkolwiek, jak sam przyznaje, w relację pani Joanny trudno mu nie wierzyć. Wysnuł wniosek, iż owej nocy, kiedy przerażona kobieta dzwoniła do niego mówiąc, że „widzi UFO”, rzeczywiście coś się wydarzyło.
Ona sama nie przypuszczała nigdy, że kiedykolwiek może przytrafić jej się coś podobnego. Owszem, interesowały ją podobne tematy, które przecież intrygują każdego, jednakże przeżycie czegoś, co często nawet w trakcie lektury wydaje się rzeczą czysto fantastyczną, jest czymś zgoła innym.
Obraz autorstwa Joanny przedstawiający to, z czym tej nocy się spotkała (fot: Archiwum infra.org.pl)
Relacja na ten temat dotarła do nas w jakiś czas po dramatycznych wydarzeniach z nocy z 7 na 8 lipca. Tego dnia, gdy świat żył ogłoszeniem nowej listy cudów świata, w Dąbrowie Górniczej, pośrodku dużego osiedla, potencjalnie na oczach wielu ludzi, wydarzyć miała się historia, która tak bardzo zmieniła życie jednej kobiety.
List, który otrzymaliśmy 3 sierpnia, zaczynał się słowami: „Chciałabym podzielić się informacją o obiekcie, który towarzyszył mi w drodze do domu w nocy z dn. 7/8 lipca 2007 roku. Wracałam około godziny 1 w nocy z Katowic trasą warszawską do Dąbrowy Górniczej, gdy nagle, wyjeżdżając poza Katowice widzę kątem oka (a było strasznie zachmurzone niebo), iż spomiędzy chmur wydostaje się jakieś dziwne światło. Początkowo przez myśl mi przeszło, że to jakieś lasery, ale to wyglądało inaczej […]. Nie był to na pewno samolot ani inny obiekt poruszający się ruchem liniowym. Jechałam dalej odrzucając paranormalne zjawiska, ale to światło nagle znalazło się z boku mojego auta i leciało obok mnie. Starałam się nie patrzeć tylko szybko jechać, a światło mnie goniło. Było jaskrawo-niebieskie, jak jakaś plazma i nie było dla niego żadnej bariery w sposobie poruszania się. Mogło być wszędzie…”
Musimy przyznać szczerze, iż początkowo relacja autorstwa pani Joanny nie ujawniała wszystkich ważnych szczegółów, a informacje zawarte w zwięzłej formie listu brzmiały jak wiele podobnych relacji, które otrzymujemy od czytelników. Nie przypuszczaliśmy, że zdarzenie to może okazać się jednym z najciekawszych, a zarazem najtrudniejszych incydentów, z jakimi mieliśmy kiedykolwiek do czynienia. Na spotkanie z panią Joanną wyruszyli Piotr Cielebiaś i Grzegorz Tarczyński.
III. WYDARZENIA SPRZED OBSERWACJI UFO
32-letnia Jolanta K., przedsiębiorca, mieszka w Dąbrowie Górniczej. To na co dzień osoba cicha i pracowita. Jak przyznają jej znajomi, nigdy nie można było jej posądzać o fantazjowanie czy chęć bycia w centrum zainteresowania. Mimo wszystko jest osobą niezwykłą i to nie tylko dzięki cechom swej osobowości, ale też… innym niecodziennym zdarzeniom, które miały miejsce w jej życiu, o których opowiedziała nam ona sama i które potwierdzili jej znajomi.
Do wydarzeń tych zaliczają się nie tylko niezwykle realistyczne sny, z których część jak się okazało mogła potem w pośredni sposób wiązać się z obserwacją NOL. Były to także inne rzeczy nie przydarzające się codziennie, które wprawiały ją nieraz w zakłopotanie. Awarie sprzętu elektronicznego zdarzały się niezwykle często, jednakże kobieta wcześniej nie zwracała na to uwagi, przyczyn dopatrywała w zwyczajnej złośliwości rzeczy martwych.
Czy zdarzenia wymienione i opisane poniżej mają jakiś związek z obserwacją? Może stanowią ogniwa jednego długiego łańcucha, na końcu którego z jednej strony znajduje się pani Joanna, drugi zaś kraniec dzierży nie dająca się zidentyfikować inteligencja, która chce ingerować w jej życie?
Przysłuchując się owym opowieściom wydało się nam, iż stanowić one mogły jakby pewnego rodzaju przygotowanie do tego co ma się wydarzyć. Odwiedzając wraz z panią Joanną miejsce, które bardzo często widzi w swych snach, dowiedzieliśmy się innej interesującej rzeczy. Widzi te same widoki, sny te wracały z uporczywą częstotliwością. Jedno z tych miejsc odegrało potem bardzo ważną rolę w lipcowym bliskim spotkaniu pani Joanny.
Grzegorz Tarczyński: Czyli przed zaobserwowaniem UFO to miejsce śniło się pani, tak?
Joanna R.: Tak, ale znacznie wcześniej. Kilka razy śniło mi się to miejsce. Nie pamiętam jak dawno, nie jestem w stanie skojarzyć, ale pamiętasz Janusz [zwróciła się do swego znajomego, z którym również rozmawialiśmy], ale mówiłam, że często mi się śnią Mydlice. Miałam odczucie, że coś się tam stanie […] Kiedy przejeżdżałam tamtędy miałam dziwne odczucie. Co więcej, śniło mi się miejsce, w którym szukałam czegoś w trawie, a tam nie byłam nigdy. Ale to były zwykłe sny, nie wiem czy ma to jakieś znaczenie – oświadczyła.
– Nie lubię jeździć z nią na stację benzynową – powiedział wkrótce pan Janusz przyznając, że może to zabrzmieć jednak nieco śmiesznie. Za każdym razem, gdy podejdzie do kasy, ta psuje się. Pamiętam, że wydarzyło się to już z 6 razy.
Katowicki Spodek – niezwykły symbol niezwykłego wydarzenia. To z jego okolic Joanna wyruszyła w drogę do domu. [fot. Onet.pl].
To nie jedyna tego typu historia związana z awariami urządzeń elektrycznych w obecności kobiety. Jak przyznał jej przyjaciel, dochodziło także do awarii komputerów w firmie (o czym mogą zaświadczyć pozostali współpracownicy) i innych urządzeń, w tym m.in. wydarzenia na stacji benzynowej w Mysłowicach, gdzie po jej podejściu do znajdującej się tam lodówki, otwarły się drzwiczki wszystkich innych. Jak nas zapewniła wcześniej na podobne zdarzenia nie zwracała większej uwagi, gdyż będąc z nimi zaznajomiona od dzieciństwa, przyzwyczaiła się do nich tak, że stały się częścią codziennego życia. Czasem jednak fakt awarii sprzętu elektronicznego, z racji charakteru jej pracy, bywa uciążliwy.
Czy istnieje zatem jakikolwiek związek miedzy tymi pobocznymi zdarzeniami, a obserwacją pani Joanny? Tego nie wiemy, możemy za to snuć pewne przypuszczenia. Zauważyliśmy bowiem, że w pewnym stadium obserwacji, której dokonała nocą 8 lipca, miało miejsce jakby odzwierciedlenie jednego z owych snów, o których nam opowiedziała. Reminiscencja ta, pewnego rodzaju przebłysk (ala deja vu), skłonił ją wówczas, aby nie jechać za wszelką cenę do domu (i pokonać dziwne parcie w tym kierunku), ale zawrócić, w miarę bezpiecznie uciec i schronić się u przyjaciela.
IV. POCZĄTEK OBSERWACJI
Tego dnia, gdy pani Joanna jak co dzień mijała w drodze katowicki „Spodek” nie myślała, że może być to symboliczna zapowiedź niezwyczajnych wydarzeń, które spowodują, iż od tego dnia częściej niż zazwyczaj spoglądać będzie w niebo. Po skończeniu pracy, późną nocą 7 lipca, pani Joanna wyruszyła z Katowic, by trasą A4 pokonać drogę do rodzinnych Mydlic, dzielnicy Dąbrowy Górniczej leżącej między Centrum miasta a Będzinem. Niebo tej nocy było zachmurzone. W pewnej chwili, prowadząc samochód marki Fiat Seicento, kobieta dostrzegła niebieskawe światło, które niespodziewanie pojawiło się z prawej strony między chmurami. Początkowo myśli zaprzątały jej różne możliwości odnoszące się do jego pochodzenia – księżyc, lasery, neony itp. i nie przyszło jej zapewne wtedy do głowy, iż to, co wydarzy się w ciągu najbliższej godziny zapamięta do końca życia.
Przebieg trasy, którą Joanna pokonała do domu. Zaczyna się ona w pobliżu katowickiego Ronda. Fioletowy punkt oznacza miejsce, gdzie obiekt zniknął jej z oczu. Niebieskim kwadratem oznaczono Mydlice, dzielnicę, w której pojawił się ponownie. Z powodu braku innych relacji, trudno ustalić dalszą trasę poruszania się obiektu. Możliwe, że poleciał prosto (za: szukacz.pl)
– Gdy jechałam autem, po prawej stronie, na terenie bez zabudowań między Katowicami a Sosnowcem, jadąc zwężeniem jezdni (roboty drogowe na moście), zobaczyłam jak z luk pomiędzy chmurami wydostaje się światło, które porusza się w dziwny sposób. Już wtedy było ono dosyć nisko, ale nad chmurami, które znajdowały się bardzo nisko i były gęste. Wtedy jeszcze nie odczuwałam strachu a zainteresowanie. Wykonałam nawet krótki telefon do wspólnika mówiąc, że widzę coś dziwnego.
Zbudzony ze snu pan Janusz nie dał jednak wiary w opowieść Joanny i zbył ją krótkim komentarzem. Jej zainteresowanie zjawiskiem powoli potęgowało się, przeradzając stopniowo w przerażenie, kiedy obiekt, którego zachowanie wymykało się wszelkim możliwym wyjaśnieniom zdawał się podążać tuż za samochodem. Błękitne światło wpadało przez okna do środka kierowanego przez nią auta. Było na tyle blisko, że nawet przez przednią szybę auta błękit wdzierał się do wnętrza. Obiekt nie poruszał się ruchem prostoliniowym, ale utrzymywał odległość mimo faktu, iż Joanna przyspieszała.
– Nagle zobaczyłam, że światło to leci jakby na równi ze mną, w tym momencie wystraszyłam się. Zdałam sobie sprawę, że nie jest to żaden obiekt ziemski, tylko coś niesamowitego, z czym mam pierwszy raz kontakt. Zdałam sobie sprawę, że to coś mnie goni. Na tyle się wystraszyłam – przyznaje Joanna – a jechałam sama (były może dwa samochody przede mną, ale daleko), że nie skręciłam w drogę, którą zwykle jadę do domu, ale w ostatniej chwili na rozwidleniu pojechałam prosto.
Ten gwałtowny manewr na drodze o mało nie skończył się tragicznie, jednakże przerażona kobieta postanowiła jechać dalej przez okolicę. Wiedząc, że druga z tras wiedzie przez obszary niezamieszkałe, postanowiła wybrać bezpieczniejszą opcję i ku jej uciesze, po chwili zauważyła, że zjawisko, czymkolwiek było, zniknęło. Błękitnego światła już nie było. Warto także dodać, iż w czasie jazdy Joanna nie odnotowała żadnych zakłóceń związanych z pracą pojazdu, jak to często dzieje się w przypadkach bliskich spotkań z NOL.
Radość z tego i ulga trwały jednak krótko, bowiem historia tutaj się nie kończy. „Pościg” był w rzeczywistości dopiero zapowiedzią tego, co miało się wydarzyć na osiedlu, w pobliżu kościoła pw. Maksymiliana Kolbego.
– Gdy dojechałam do osiedla, na którym mieszkam zauważyłam, że nad chmurami wciąż znajduje się ów obiekt… Jakby tam na mnie czekał.
V. UFO NAD OSIEDLEM
– Wyglądało na to, jakby wiedzieli gdzie mieszkam – zauważyła kobieta. Z góry obiekt mógł też przecież wyśledzić samochód. Odniosłam wrażenie, że odkąd to zobaczyłam i zaczęłam się przyglądać, to wtedy to coś również zainteresowało się mną i dlatego za mną podążało. Wydawało się, że energia ta jest „inteligentna”.
I rzeczywiście tak było. Dojeżdżając w pobliże swego domu w Dąbrowie Górniczej, Joanna dostrzegła, że tajemniczy obiekt pojawił się ponownie. Blok na którego 5. piętrze mieszka kobieta znajduje się na końcu osiedla. Bojąc się jednak pokonywać ciemną drogę w pobliżu zarośli, skierowała się na środek osiedla i tam zatrzymała samochód myśląc, że do domu, do którego za wszelką cenę pragnęła dotrzeć, pójdzie pieszo. Wkrótce uświadomiła sobie obecność obiektu, który w tej chwili mogła już obserwować w całej okazałości.
Kościół pw. św. Maksymiliana Kolbego w Mydlicach. Wokół niego rozegrała się dalsza część historii związanej z obserwacją pani Joanny. (fot. G. Tarczyński, archiwum infra.org.pl)
– Postanowiłam spojrzeć w niebo. Ponad chmurami nade mną wisiał obiekt jaskrawo-niebieski, okrągły, który wirował wokół własnej osi. Był on dosyć duży. Byłam zarówno wystraszona jak i zafascynowana tym zjawiskiem – przyznała dodając, że na jej twarzy w czasie obserwacji pojawiły się wypieki, co pamięta doskonale.
Nad znacznych rozmiarów blokowiskiem, w odległości kilkudziesięciu metrów od miejscowego kościoła, na niebie, pod gęstą warstwą chmur, nad drutami wysokiego napięcia, wirował wokół własnej osi (zgodnie z ruchem wskazówek zegara) w zupełnej ciszy obiekt w cyjanowym (błękitno-zielonym) kolorze.
– Wyglądał jak jakaś forma energii, nie widać było żadnego metalu, czy czegoś, co mogło przypominać znane mi ziemskie przedmioty – przyznała.
Swą formą, jak powiedziane zostało wcześniej, przypominał obiekt „energetyczny” lub „złożony z plazmy”. Jak stwierdziła Joanna, swymi rozmiarami byłby w stanie przykryć dach bloku mieszkalnego. (Jego wielkość porównała także do kopuły kościoła pw. św. Maksymiliana Kolbe.) Średnica domniemanego UFO szacunkowo wynosić mogła ok. 15 m.
Obiekt widziany był przez kobietę jedynie od spodniej strony. Jego kształt określiła jako okrągły, bez żadnych innych charakterystycznych cech w postaci świateł, otworów itp. Przy okazji obserwacji nie odnotowano żadnych dźwięków mogących pochodzić od obiektu. W czasie naszych poszukiwań, przesłaliśmy Joannie zdjęcia obiektów UFO, które pasowały do jej opisu, z prośbą o wskazanie tego, który najbardziej przypominałby to, co widziała. Wskazała ona obiekt pochodzący ze sławnych fotografii Carlosa Diaza z 1992 roku. Różnica zawierała się jedynie w kolorach.
Strach powoli ustępował, a jego miejsce zajął spokój i pewna forma podziwu dla tego cichego i majestatycznego tworu czy zjawiska, jakiego nigdy przedtem nie widziała i które wzbudzało w niej zarówno podziw, respekt jak i spokój. Joanna stała przez chwilę wpatrując się w obiekt niczym zahipnotyzowana, jednakże w chwilę potem stało się coś niespodziewanego, co spowodowało, że strach powrócił znowu.
Nim zaczniemy relacjonowanie kolejnej części wydarzenia, które przybierze teraz znacznie dramatyczniejszy obrót, warto zwrócić uwagę na rzecz, której nie jest w stanie wytłumaczyć sama Joanna. Otóż przez całą drogę do domu, odkąd tylko w zasięgu jej wzroku pojawiło się światło, odczuwała ona przemożną chęć dotarcia do domu. Cóż w tym dziwnego można zapytać? Przecież zwykle w takich chwilach każdy z nas uciekłby we własny kąt. Jednakże jak zauważyliśmy, i co przyznała sama Joanna, owe uczucie było tak silne, że zdało się jej samej „obce” (jakby narzucone) i co nieco dziwne z uwagi na to, co stało się wkrótce potem.
VI. DESZCZ ISKIER
Był już 8 lipca, kiedy Joanna stała i wpatrywała się w wirujący w górze błękitno-zielony obiekt. Po kilku minutach rozpoczął się kolejny etap zdarzenia, który przybrał nieco dramatyczny bieg. Niespodziewanie dostrzegła, że z NOLa poczęły wydobywać się we wszystkich kierunkach złociste obiekty, przypominające jakby deszcz iskier dokonujący się jednak w zupełnej ciszy. Świadek nie jest w stanie ustalić dokładnej liczby tych obiektów. Ich wygląd przedstawiła na wykonanym obrazie.
– Mogę to porównać do gwiazd. Najpierw wyleciały jakby z pędem z tego obiektu po czym zaczęły opadać. Wydawało się, że spadają w kierunku bloków, ale może to spadało za bloki gdzie znajdują się łąki i puste przestrzenie. Ciężko jest z perspektywy pieszego ocenić dokładny „lot” tych „przedmiotów„, a opadając stawały się one większe, gdyż były coraz bliżej. Dlatego zaczęłam stamtąd uciekać. Nie były to też meteoryty. Widziałam meteory i kiedy lecą pod jakimś kątem to w pewnym momencie spalają się w atmosferze. Te kule jak i zarówno świetlisty obiekt nie wydawały żadnych dźwięków i nie spalały się jak meteoryty.
Właśnie tak mógł wyglądać widziany przez Joannę obiekt. Oryginalna fotografia wykonana została przez C. Diaza i przedstawia jaskrawo-pomarańczowe UFO. Właśnie w nim Joanna dostrzegła podobieństwo do NOL z Dąbrowy Górniczej. (oryg. fot. C. Diaz, ufoevidence.org, zdjęcie zmienione dla potrzeb artykułu).
Swym wyglądem przypominały świecące złotawym światłem kule, które opadały w dół. Jeden z nich pojawił się niespodziewanie nad blokiem, w którym mieszka Joanna.
Ulice nie były wtedy puste. Jak wspomniała Joanna, w czasie obserwacji na ulicy widziała pijanego młodego mężczyznę. W nieodległej budce na parkingu swą wartę pełnił strażnik (który również mógł zauważyć coś, co działo się tej nocy. Skontaktowaliśmy się z jednym ze strażników prosząc go o informacje i przekazanie naszej prośby do jego zmienników, czy w czasie tamtej nocy zaobserwowali coś dziwnego. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi). Instynkt samozachowawczy zdawał się w Joannie brać górę. Widząc opadające złote obiekty Joanna powraca do samochodu, za wszelką cenę starając się uciec z tego miejsca i… dojechać do domu drogą wiodącą obok lasu i miejsca, które tak często, jak wspominała, gościło w jej snach. Odjechała z centrum osiedla i skręciła w lewo. Wraz z Joanną w czasie naszej wizyty przeprowadziliśmy pełną rekonstrukcję trasy, którą pokonała z 7 na 8 lipca. Materiał ten, wraz z jej komentarzami, zarejestrowany został na video. Innych anomalii na miejscu zdarzenia nie stwierdzono.
VII. UCIECZKA
Docierając w pewien punkt na drugiej z wiodących do jej domu dróg (którą bała się przed chwilą jechać), Joanna poczuła nagle coś w rodzaju deja vu. Przypatrując się opadającym nad jej blokiem złotym obiektom przypominającym „spadające gwiazdy”, uświadomiła sobie, że znajduje się właśnie tam, gdzie często rozgrywały się scenariusze z jej snów. Odczucie to przypominało, jak potwierdziła „jakby odtwarzanie filmu, w którym samemu gra się główną rolę”.
Nie wiadomo, czy to owe wewnętrzne przeczucie, czy też może strach, złamały w niej hipnotyczne uczucie nakazujące powrót do domu. Joanna wrzuciła wsteczny bieg, poczuła dziwne zachowanie samochodu (choć nie wie czym było ono powodowane – może układem terenu, może nerwowym prowadzeniem auta), wycofała i szybko odjechała jadąc pod prąd i szukając innego schronienia. Była około 2 w nocy.
Piotr Cielebiaś: Mówiła pani, że „ciągnęło” panią do domu?
Joanna R.: Tak, pomimo wszystko.
Piotr Cielebiaś: Czy w domu ktoś wówczas przebywał?
Joanna R.: Tak, moja mama.
Piotr Cielebiaś: Czy ona pamięta, czy coś się wtedy działo?
Joanna R.: Moja mama na pewno spała. W ogóle nie dzwoniłam do niej z tego wszystkiego.
Piotr Cielebiaś: Można odnieść wrażenie, że może zdarzenie, które się pani przytrafiło nie jest przypadkowe…
Joanna R.: Dla mnie to była energia. Przez moment nawet nie sądziłam, że to UFO, tylko najpierw, że jakby jakieś „duchy”, a potem przyszło mi na myśl, że to przejście do innego świata, jak te widywane na filmach […] Może też źle to określam – po prostu była to energia, która wirowała i było to raczej „energetyczne”.
Oszołomiona, spanikowana Joanna dociera do domu swego przyjaciela, pana Piotra. Bilingi wykazały, że rozmowa miała miejsce równo o 1 w nocy. Dzwoniąc każe mu czekać na siebie przy drzwiach. Będąc w mieszkaniu, do którego przybywa za kilka minut (ok. 1:10) i opowiadając z przejęciem całą historię, przerażona każe mu pozamykać okna.
– Owej nocy, gdy uciekałam do centrum (tam już nie było tego zjawiska), zaczęłam dzwonić do starego przyjaciela – cały czas dzwoniłam, aż go obudziłam. Chciałam się gdzieś schronić i pojechałam do niego. Jest on świadkiem mojego zachowania, jak zna mnie ponad 10 lat tak twierdzi, że do tej pory nie widział mnie takiej przerażonej i rzeczywiście musiało się stać coś niesamowitego. Kazałam mu zamknąć okno, a potem je ponoć sama otwierałam, i patrzyłam czy za mną nie lecą. Mówiłam też, że za mną cały czas lecieli (gonili). Ponoć pierwsze słowa odebrał tak, że jakieś brednie opowiadam i nie wiedział co się ze mną stało, po czym jak pomyślał sobie, że tyle mnie zna i nigdy nic nie wymyślałam to musi być więc prawda, doszło do niego że widziałam coś niesamowitego…
VIII. DRUGIE SPOTKANIE
Późną nocą dwa dni po pierwszym incydencie miało miejsce prawdopodobnie drugie spotkanie z podobnym obiektem, który wedle relacji Joanny wisiał bardzo wysoko w górze nad blokiem. Trwało to znacznie krócej. Czy było to spowodowane przewrażliwieniem, czy też może zmęczeniem? Joanna potwierdziła, iż wydarzenia z początku lipca odbiły się na jej stanie tak bardzo, że przez następne dwa tygodnie miewała problemy ze snem i normalnym funkcjonowaniem. Jeszcze w czasie naszych odwiedzin nadal żywo reagowała na wspomnienie tamtych wydarzeń.
– Dwa dni później widziałam to samo – przyznała. Byłam na balkonie w mieszkaniu. Były gęste chmury, ale jestem przekonana, że mogło to być to samo. Również widziałam niebieskie światło, ale jakby kawałek tego kręgu. Było to jednak bardzo wysoko. Potem weszłam do domu, zamknęłam balkon i okna.
Po dojechaniu na osiedle pani Joanna spostrzegła obiekt, który unosił się właśnie w tym miejscu (fot. G.Tarczyński, archiwum infra.org.pl)
Matka Joanny jest inwalidką pierwszej kategorii. Nie pamięta żadnych nadzwyczajnych wydarzeń z nocy z 7 na 8 lipca (jak już przyznała Joanna, spała wtedy). Poważny stan jej zdrowia uniemożliwiał niestety spotkanie się z nią. Jednakże, jak zapewniła nas Joanna, jej matka początkowo również nie dawała wiary w opowieści córki o UFO.
– Za drugim razem wzięłam moją mamę na balkon (ale było ono dużo wyżej, była zła widoczność i tylko wnikliwie patrząc w niebo można było je dostrzec). Pokazałam to światło mojej mamie (mama potwierdziła, że widziała, ale nie wierzy kompletnie w takie zjawiska i powiedziała, że to na pewno satelita, pogoda lub nawet… terroryści). Dałam mojej mamie spokój, jest za bardzo schorowana.
We wszystkim tym bez odpowiedzi pozostają na razie pytania o to, dlaczego Joanna czuła silną chęć dostania się do domu i co stałoby się, gdyby tam dotarła? Czy powtarzające się sny wieszczące pewne wydarzenia miały związek z obserwacją? Odpowiedzi na to udzielić nie sposób. Poruszamy się po gruncie, na którym pamiętać musimy, że to co brzmi niewiarygodnie nie oznacza wcale, że nie jest prawdą.
IX. ZAKOŃCZENIE
Zbierając ten materiał, prowadząc wywiady i korespondencję, dopytując się o każdy szczegół, poznaliśmy historię niezwykłego incydentu, która to, jak uważam, jest być może jedynie jednym z wielu epizodów dłuższej historii, gdzie główną bohaterką jest pani Joanna z Dąbrowy Górniczej. Pozostajemy z nią w ciągłym kontakcie życząc jej wszystkiego najlepszego oraz tego, aby zrozumiała cel i prawdę o zdarzeniach, o których nam opowiedziała. Podchodząc do sprawy w sposób krytyczny, wskazać musimy na możliwość pomylenia rzekomego obiektu NOL ze zjawiskami naturalnymi lub wytworami ziemskiej techniki. Biorąc jednak pod uwagę kilka czynników, jak np. de facto „inteligentne” zachowanie obiektu (które znalazło wyraz w jakby „specjalnym” ponownym pojawieniu się nad domem świadek), zdolności manewrowania zaprezentowane w czasie lodu nad trasą, bezszelestne wirowanie wokół własnej osi, a także zjawisko wyłaniających się z niego tajemniczych „złotych kul” (sond?), skłaniają nas raczej ku odrzuceniu możliwości, iż za obserwacją kryć może się nieznany naturalny fenomen, konwencjonalny ziemski pojazd lub optyczne złudzenie.
Owszem, odsuwając pozostałe fakty, jak np. zdolność niezwykłego manewrowania, najprostszym z wyjaśnień mogłaby wydać się obserwacja promienia lasera, co w połączeniu z nisko wiszącymi chmurami, dać może złudny efekt. Kobieta przyznała, że również początkowo o tym pomyślała, jednak charakterystyka obiektu i jego późniejsze zachowanie zdają się przeczyć temu wyjaśnieniu. Wyskakujące z obiektu „złote kule” nasuwają z kolei proste skojarzenie z wybuchem fajerwerków, jednakże pamiętać musimy, że manifestacja obiektu nad osiedlem trwała kilka minut i co ważne, odbywała się w zupełnej ciszy. Z kolei o fakcie, że nie był to zwyczajny sen, świadczą telefony, które wykonała w tym czasie do swych przyjaciół. Jak na razie wciąż niewyjaśnione pozostają kwestie istnienia innych potencjalnych obserwatorów, którzy mogli zauważyć obiekt zarówno w czasie lotu nad aglomeracją jak i w samych Mydlicach.
Po straceniu go z oczu przez Joannę w Będzinie, trudno ustalić dalszy tor jego lotu. Nadzieja w tym, że jak zapewniła nas kobieta „z pewnością ktoś musiał to zauważyć…” Po spotkaniu ze świadkiem zdarzeń z Dąbrowy odnosimy wrażenie, że to co mówi rzeczywiście nie jest jej wymysłem. Coś spowodowało jej reakcję, a zdarzenie silnie odbiło się na jej stanie psychofizycznym. Przyzwyczajeni do pytań bez odpowiedzi nie usiłujemy na siłę pisać fantastycznych historii. Dziedzina, którą się zajmujemy przyzwyczaiła nas, że odpowiedzi na nie mogą być jeszcze bardziej osobliwe niż najdziwniejsze z fantazji.
Personalia świadków na ich prośbę zostały zmienione. Wszystkie inne osoby, które mogą nam pomóc w związku z opisaną przez nas obserwacją, proszone są o kontakt z redakcją. Wszystkim zapewniamy anonimowość.
INFRA
Piotr Cielebiaś
Grzegorz Tarczyński