Wydarzenia tego typu są niczym sceny z filmów fantastycznych – nad spokojnym domem zawisa niezidentyfikowany obiekt latający… Wszystko w popłochu obserwują domownicy – tak było m.in. w Sulejówku i Stargardzie Szczecińskim. Dlaczego jednak spotkania z UFO przybierają czasem dziwny, a wręcz i kuriozalny charakter, który nieco kontrastuje z wizerunkiem przybyszów z cywilizacji wysokich rzędów? Dlaczego wiele z nich ma również wymiar czysto osobisty, mimo że do spotkań dochodzi pośrodku ludzkich siedzib?
Często historie o spotkaniach z UFO i ich załogą niosą w sobie duży ładunek „dziwności”, czasami będąc nawet z naszego punktu widzenia lekko pozbawionymi sensu. Jak zinterpretować bowiem przypadki, w których rzekomi przedstawiciele obcej rozwiniętej cywilizacji oblegają dom (jak w przypadku Kelly-Hopkinsville, 1955), kradną kwiatki (Cenina, Włochy, 1954) czy częstują ludzi jedzeniem (np. Emilcin – 1978, Eagle River – 1961). Rodzi się tu pewien paradoks – z jednej strony istnieje przekonanie o technicznej przewadze pojazdów UFO i kierujących nimi (istot lub inteligencji – trudno wybraćlepsze określenie) nad człowiekiem, ale analiza wielu przypadków z historii ufologii wskazuje, że wiele ze spotkań zawiera czasem wręcz kuriozalne szczegóły wskazujące nam na fakt, że nasze poglądy na temat bliskich spotkań trzeciego stopnia jako interakcji między człowiekiem a wyższą cywilizacją, która opanowała zdolność podróży międzygwiezdnych mogą być nieco wypaczone. Być może główny błąd tkwi gdzieś na drodze w tym rozumowaniu, co zresztą weryfikują dzisiejsze hipotezy dotyczące UFO, gdy wielu badaczy stawia na równi faworyzowaną niegdyś hipotezę o pozaziemskim rodowodzie UFO z innymi.
Wśród różnych nietypowych spotkań z NOL znajdują się przypadki, których przebieg wygląda jak fragment scenariusza fantastycznego. Nad domem niespodziewanie zawisa UFO. Choć scenariusz to jedno a życie drugie, znanych jest kilka tego rodzaju przypadków, zarówno z Polski, jak i ze świata – mniej lub bardziej wiarygodnych i przekonujących, choć nie da się ukryć – interesujących. Pomyślmy jak wielkim zaskoczeniem dla człowieka jest, gdy do miejsca, w którym czuć ma się bezpiecznie i komfortowo wdziera się coś nie tyle niewytłumaczalnego, co czasem dziwnego a wręcz przerażającego.
Gość w Plauen
Jakże wielkie zdziwienie musiała przeżyć zatem Betty Andreasson i jej rodzina w czasie incydentu, który miał miejsce w South Ashburnham w 1967 roku. Kobieta zauważyła wdzierające się do wnętrza domu światła a następnie zmierzającą ku niej grupę istot, która jakiś czas potem znalazła się wewnątrz…
Ale analiza zachowań i lęków ludzi, którzy doświadczyli abdukcji nie jest naszym celem, choć podobny szok przeżyć musieli mieszkańcy niemieckiego Plauen w 1994 roku. 21 maja około 23:15 mieszkającą na 11 piętrze bloku Martinę S. zbudził telefon jej koleżanki z trzeciego piętra, która w pełnym emocji głosie przekazała jej wieści o zaobserwowanym na zewnątrz UFO. Choć początkowo nie dała ona wiary tym relacjom, zdecydowała się przejść ze słuchawką w dłoni do sąsiedniego pokoju, gdzie ujrzała ogromny obiekt unoszący się tuż naprzeciw jej okna. Wedle szacunków znajdował się w odległości jedynie 5 m. od niej.
Był to metaliczny obiekt z ciemnymi „oknami” złożony z dwóch (górnej i dolnej) części obracających się w przeciwne strony. Kobieta twierdziła, że odniosła wrażenie, jakby miał on zamiar wylądować na dachu, jednak wkrótce zlękła się i zabrała swą kilkuletnią córkę do mieszkania przyjaciółki. Gdy Martina S. znalazła się na trzecim piętrze, zdecydowała się razem ze znajomą delikatnie wychylić na balkon, aby móc obejrzeć obiekt od spodu. Tam dały się odczuć silne podmuchy pochodzące najprawdopodobniej od obiektu, który poruszał się niczym „jojo”.
Jakiś czas później obiekt zniknął, ale kobiety postanowiły zawiadomić o jego pojawieniu się policję i miejscowe władze. Jak się potem okazało, nie tylko one w Plauen obserwowały podobne zdarzenia, choć z pewnością Martina S. swego jakże bliskiego spotkania nie zapomni do końca życia. Co ciekawe (lecz nie dziwne), wskutek zdarzenia przestała ona czuć się w swym mieszkaniu bezpiecznie, narzekając na występujące od czasu do czasu niewytłumaczalne zjawiska, jakie miały w nim zachodzić.
Nasuwa się oczywiście pytanie, w jaki sposób obiekt, który pojawił się pośrodku osiedla mieszkaniowego w 100-tysięcznym mieście widziany był tylko przez stosunkowo niewielką liczbę osób? To kolejny z paradoksów dotyczący niektórych obserwacji UFO, do których dochodzi tuż pod nosem mas, wśród których pojawia się bardzo mała grupa świadków w porównaniu do potencjału zjawiska (np. Puławy 1990, Dąbrowa Górnicza 2007).
Opowieść wigilijna
Kolejna opowieść pochodzi z naszego kraju i odnosi się do wydarzeń, które miały miejsce przed kilku laty w okresie Bożego Narodzenia. Tego dnia młoda mieszkanka Sulejówka (Mazowieckie), która od jakiegoś czasu doświadczała w swym domu dziwnych zdarzeń, siedząc w swym pokoju zwróciła uwagę na odmienną niż zwykle pracę odbiornika radiowego, który zaczął szumieć. Stojący w pobliżu zegarek również zaczął wydawać z siebie inny niż zwykle dźwięk. Do tego wszystkiego doszło jeszcze dziwne zachowanie psów, jak i awaria telewizora, którego ekran nagle stał się niebieski. Trwało to kilka minut.
Wszystko to było jednak dodatkiem do reszty wydarzeń natury paranormalnej, które rozgrywać się miały się w sulejowskim domu. Wśród nich znajdowały się m.in. dźwięki o niezidentyfikowanym pochodzeniu, dające się słyszeć „głosy”, jak i rzekomo przedmioty poruszające się bez niczyjej ingerencji.
Rozpoczętą powyżej wigilijną historię o tajemniczym zachowaniu przedmiotów ze zjawiskiem UFO łączył fakt, że sąsiadka rodziny zamieszkującej dom, który stał się miejscem nietypowych zdarzeń, zaniepokojona ujadaniem psów obserwować miała jaskrawy obiekt w kształcie „dysku”, który pojawił się nad budynkiem a następnie „zgasł”…
Wyglądało to niezmiernie ciekawie i zaczęło układać się w całość, bowiem przypadki aktywności zjawisk paranormalnych notowano także przy innych związanych z UFO incydentach. Sulejowski przypadek, gdzie za pośrednictwem „niewidzialnej ręki” dokonywać miały się rzeczy podobne do manifestacji poltergeistów i które łączyły się z obserwacjami niezidentyfikowanych obiektów wydawał się być fenomenem nie tylko na skalę kraju. Sytuacja przybrała jednak inny obrót, zaś optymizm robił się o ścianę obaw o prawdomówność, wiarygodność i jasne intencje osób biorących udział w przypadku. Z tego powodu został zamknięty.
Szpitalne historie
Nie mniejszy szok w porównaniu z Martiną S. z Plauen przeżyła w 1970 roku pielęgniarka Doreen Kendall pracująca w szpitalu Cowinchan (położonym na wyspie Vancouver) w kanadyjskiej Brytyjskiej Kolumbii. W Nowy Rok około 5 rano zauważyła, że jeden z pacjentów nie śpi. Ponieważ było mu za gorąco, pielęgniarka zdecydowała się uchylić okno i kiedy odsłaniała kotary, jej oczom ukazał się widok co najmniej niezwykły.
– Gdy je odchylałam, do moich oczu doszło jasne światło – powiedziała. Na dworze wciąż było ciemno, ale w odległości ok. 20 m po mojej lewej stronie znajdował się obiekt tak duży i jasny, że widziałam wszystko bardzo dokładnie. Był on okrągły i składał się z dwóch części. Dolna była srebrna i przypominała metal. Miała kształt misy. Górna część była wykonana jakby ze szkła – dodała.
Jakby tego było mało, wewnątrz obiektu kobieta zauważyła dwie męskie postaci – jedną wyższą od drugiej, ubrane były w obcisłe kombinezony. Pasażerowie obiektu przypominali ludzi, zaś pielęgniarce wydawało się, że mają oni ze swym pojazdem problemy natury technicznej. Pani Kendall była tak pochłonięta widokiem, że zapomniała zupełnie, że w tej samej sali znajduje się jeszcze jedna pielęgniarka, Frieda Wilson, która również zauważyła światło po drugiej stronie szpitalnego okna, które jednak zaczęło się powoli oddalać…
Nigdy nie wie się, co zobaczyć można za oknem – szpitalnym czy domowym, o czym przekonały się bohaterki powyższych historii. Doświadczył tego także pewien mężczyzna z Częstochowy (Śląskie), który leżąc w szpitalu zerwał się na widok przelatującej za oknem kuli. Nie był to byle jaki obiekt, gdyż wedle jego szacunków kula mogła mieć według jego perspektywy 20 – 30 cm. średnicy i przeleciała w odległości ok. 100 m., znikając następnie za blokiem. Wszystko działo się latem (prawdopodobnie) 2005 roku około godziny 23:00.
Stargard Szczeciński
O innym przypadku poinformowała mieszkanka Stargardu Szczecińskiego pani S.K., obecnie przebywająca poza granicami kraju. Doszło do niego we wtorek 23 września roku 2008. Z relacji wynika, że przebywająca na urlopie w Polsce świadek zauważyła przypadkowo przez okno poruszające się po zachmurzonym niebie światła. Było około 23:00. Zaciekawiona widokiem (i co ważne motywowana wspomnieniami swego wcześniejszego, nieco bardziej spektakularnego spotkania z UFO z 2002 roku) postanowiła obudzić resztę domowników.
– Wieczorami często spoglądam w niebo – przypomina sobie kobieta. Tym razem stałam przez chwilę przy oknie, po czym odwracając się i szykując się do zamknięcia okna, usłyszałam trzask łamanej gałęzi i raptownie spojrzałam do ogrodu. Byłam nawet pewna, z którego drzewa pochodził odgłos, gdyż wieczór był przecudnie ciepły i spokojny – jakby zamarł świat. Stałam przez chwilę dalej obserwując, gdy nagle kątem oka spostrzegłam z mojej lewej strony na niebie jakieś dziwne „rozjaśnienie”. Odruchowo spojrzałam w górę i po kilku sekundach dostrzegłam te światła.
Zjawisko oglądało w sumie kilka osób, w tym pani S.K., jej matka oraz wujek. Choć w tym przypadku nie było widać materialnego obiektu, pod warstwą chmur nad domem pojawiała się co chwilę sekwencja bladych świateł, które wykonywały ruch „wahadłowy”. Co ciekawe, świadkom zdawało się, że ich źródło znajduje się gdzieś nad chmurami. Światła tworzyć miały na niebie wzór przypominający znaki z alfabetu Morse’a.
Taki widok miała przed sobą pewnej nocy w 1994 roku Martina S.
– Światła pojawiały się spod warstwy chmur, więc nie widzieliśmy ich źródła. Miały barwę mlecznej, lekko zamglonej transparentnej bieli. Poruszały się ruchem wahadłowym od mojej prawej do lewej w połowie drogi, po czym znikały na moment i pojawiały się w drugiej połowie i tak w kółko. Między kolejnymi wyświetleniami upływało dokładnie 5 sekund.
Rodzina obserwowała światła przez kilkanaście minut, po czym te zaczęły odsuwać się znad ich domu. Obserwacji nie towarzyszyły inne zjawiska, w tym nie słychać było żadnych dźwięków.
Zatem…?
Często są to dość nietypowe, a nawet dziwne incydenty, skłaniające nas do zastanowienia się i zupełnie nowego spojrzenia na naturę relacji o UFO. Hipoteza o pozaziemskim pochodzeniu „prawdziwie niezidentyfikowanych” obiektów wydawała się być przez jakiś czas jedyną sensowną, ponadto mieszczącą się w ramach pojmowania przeciętnego człowieka. Przetrwała chyba tak długo ze względu na fakt, że przez długi czas trudno było zastąpić ją czymś równie zrozumiałym, nie odnoszącym się do kontrowersyjnej i nie zawsze zrozumiałej fizyki.
Jaki wniosek wynika zatem z zaprezentowanych tu przypadków? Często zauważamy, że incydenty związane z UFO, często te o bliższej skali interakcji, mają bardzo personalny i nieprzewidywalny charakter – incydenty, które sądząc z relacji powinny wzbudzić masowy odzew świadków pozostają często raczej „niszowe” w swej naturze. Wiele osób żywi także nadzieje, które zaszczepili w nich albo kontaktowcy mówiący o dobrych przybyszach z gwiazd, albo reżyserzy filmów i autorzy książek mówiących o kontakcie z inną, wyższą cywilizacją poruszającą się w latających spodkach wyrażające się w wizji kontaktu między ludzkością a naszymi odpowiednikami z innej części kosmosu. Czy to jednak mogąca ziścić się wizją, czy tylko fantazją, która stała się wyczekiwanym scenariuszem? Analizując niektóre z relacji zauważymy jednak, że często odbiegają one od masowego charakteru przybierając wymiar zdarzenia skierowanego na zmianę postawy życiowej jednego człowieka.
Tu jednak, jak zwykle, zaczynają się schody. Minie pewnie jeszcze wiele czasu, nim na pytania odnośnie zjawiska UFO przestanie się odpowiadać kolejnymi pytaniami.
INFRA
Autor: PC
Rysunek w nagłówku: ufoevidence.org
Widziałeś UFO lub przeżyłeś historię podobną do opisanej w tekście? Napisz do nas. Nasz adres: infra@epoczta.pl.