Przez pewien czas tajemnicze okoliczności śmierci kpt. Mantella, Schaffnera, Valenticha czy zaginięcia samolotu Star Dust były sztandarowymi przykładami historii przestrzegających pilotów przed atakiem lub uprowadzeniem ze strony UFO. Tymczasem w wielu przypadkach, w których tragedie lotnicze łączono z pojawieniem się niezidentyfikowanych obiektów, pojawiały się również racjonalne wyjaśnienia. Warto przyjrzeć się tym przypadkom, aby dostrzec, w jaki sposób wpłynęły na współczesną ufologię.
8 września 1970 roku samolot Williama Schaffnera rozbił się w Morzu Północnym. Byłaby to zapewne tylko jedna z tragicznych kart historii lotnictwa, gdyby nie wątek UFO, jaki się w niej przejawiał. Jakiś czas potem pojawiły się głosy, jakoby 28-letni pilot Amerykańskich Sił Powietrznych stacjonujących w bazie Binbrook zniknął po zbliżeniu się w powietrzu do stożkowatego obiektu posiadającego niebieskawe światła.
Jedna z gazet opublikowała nawet transkrypcję ostatniej rozmowy pilota z wieżą kontroli w Staxton Wood. Źródłem przecieku był „anonimowy” informator, dzięki któremu wyszło na jaw, że Schaffner miał przed śmiercią zaobserwować obiekt „wielki jak boisko piłkarskie i wykonany ze szkła”.
William Schaffner
– Porusza się w górę i w dół oraz z boku na bok, powoli – miał mówić tuż przed katastrofą.
Ekipy poszukiwawcze na próżno próbowały odnaleźć wrak samolotu. Udało się to osiągnąć kilka tygodni później, jednak… w środku kabiny pilota nie było śladów Schaffnera. Ponadto samolot wydawał się być nienaruszony. Te nietypowe skutki katastrofy wzbudziły od razu wśród entuzjastów UFO pogłoski o tym, że pilot padł ofiarą uprowadzenia przez istoty pozaziemskie.
Brak dowodów
Oficjalny raport RAF-u o wydarzeniu z września 1970 roku wspominał, że katastrofa zdarzyła się w czasie nocnych ćwiczeń, kiedy podczas jednego z manewrów Schaffner skierował maszynę do morza. Eksperci orzekli, że w czasie wykonywania trudnego zadania, jakim było skupianie się na celu, pilot źle wyceniał wysokość na jakiej się znajdował, „przypadkowo” wpadając do wody. Utonął podczas próby ucieczki z samolotu, albo tuż po niej.
Ponadto „nie odnaleziono śladów na to, aby [w czasie incydentu] napotkany został jakikolwiek niezidentyfikowany pojazd, stąd też nie ma powodów, aby sugerować, że ta tragiczna sprawa ma jakiekolwiek konotacje związane z UFO”.
Dla brytyjskiego badacza zajmującego się sprawą UFO, dr Davida Clarke’a sprawa Schaffnera była typową mistyfikacją, która sprawiła wiele przykrości rodzinie, w tym synom kapitana Schaffnera, którym próbowano udowodnić, że ich ojciec był jedną z pierwszych tragicznych ofiar uprowadzenia przez rzekome nieziemskie istoty.
Samolot Schaffnera
Nie była to jednak pierwsza tego typu relacja, jak też i nie ostatnia. Na wiele lat przed tragiczną śmiercią amerykańskiego lotnika, tuż po narodzinach „współczesnej fali UFO”, doszło m.in. do innych incydentów z udziałem młodych pilotów.
Śmierć kpt. Mantella
Przypadek 25-letniego kpt. Thomasa Mantella, który miał miejsce w roku 1948 miał znaczny wpływ na późniejszą ufologię. Tragedia młodego pilota, który zginął w czasie bliskiego spotkania z niezidentyfikowanym obiektem jasno wskazywała ówczesnym, że tajemnicze latające spodki mogą być nie tylko gośćmi z innych planet, ale przede wszystkim, niebezpiecznymi gośćmi.
Mantell nie spodziewał się zapewne, że stanie się jedną z ufologicznych ikon, kiedy 7 stycznia wyruszył swym P-51 Mustangiem na spotkanie z obiektem obserwowanym przez wielu świadków, w tym pracowników wieży kontrolnej na lotnisku w Fort Knox. Samolot pilotowany przez Mantella znalazł się wśród maszyn skierowanych na rozpoznanie obiektu, który on sam miał opisać jako „wielki i metaliczny”.
Podczas gdy dwaj towarzysze Mantella zdecydowali się przerwać akcję, ten mimo wszystko wzniósł maszynę na wysokość 7600 m., gdzie zemdlał z powodu braku tlenu. Jego samolot spadł w pobliżu gospodarstwa niedaleko miejscowości Franklin.
Thomas Mantell (fot. ufoevidence.org)
Przypadek śmierci pilota ścigającego UFO odbił się szerokim echem w mediach i z pewnością był jednym z tych, które wpłynęły na społeczny odbiór zjawiska tworząc nie dającą się zapełnić lukę między świadkiem obserwacji a obiektem o niemalże magicznych właściwościach. Ziemianie, którzy starali się z nim mierzyć, byli jak Mantell skazani na porażkę. Nie trudno zatem dojść do wniosku, że legenda Mantella stanowiła doskonałe pole do manipulacji informacjami na temat zjawiska UFO we wczesnym stadium jego rozwoju.
Podobnie jak w sprawie śmierci Schaffnera, także i tu pojawiły się pewne niesprawdzone pogłoski mówiące o znalezieniu w jego ciele anomalnych „otworów” mających być skutkiem spotkania z UFO. Równie szybko powstały jednak głosy identyfikujące widziany w dniu jego śmierci obiekt z Wenus lub balonem meteorologicznym.
Zaginięcie Valenticha
Podobny i do dziś nierozwiązany przypadek miał miejsce kilka lat po wypadku Schaffnera. Doszło do niego w Australii, zaś ofiarą w tym przypadku padł kolejny młody pilot, Frederick Valentich, którego ciała nigdy nie odnaleziono. W przeciwieństwie do przypadku z 1970 roku, gdzie relacja o rozmowie Schaffnera z wieżą kontrolną była nie do końca wiarygodna, w sprawie Valenticha funkcjonariusz kontroli lotów, Steve Robey, rozmawiał z nim na chwilę przed zaginięciem.
Frederick Valentich (fot. ufoevidence.org)
21 października 1978 roku około 19:06 Valentich powiedział mu o „wielkim samolocie”, który następnie igrając z pilotem, przeleciał nad nim kilkakrotnie. Robey usłyszał wówczas. „Nie jest to samolot… przelatuje obok. Ma podłużny kształt.” Następnie stwierdził, że wydawało mu się, jakby obiekt „zawisł”. Według Valenticha obiekt unosił się nad nim, „posiadał zielone światło i był metaliczny, cały lśniący na powierzchni”. Minutę później młody pilot poinformował, że obiekt zbliża się do jego samolotu od południowego-zachodu. Następnie silnik Cesny zaczął szwankować. Ostatnie słowa Valenticha brzmiały: „… ten dziwny pojazd zawisł nade mną. Unosi się i nie jest to samolot.” Następnych kilkanaście sekund to już tylko metaliczne dźwięki i cisza. Intensywne poszukiwania na lądzie i morzu trwały przez 4 dni. Nie odnaleziono śladów maszyny ani ciała pilota.
Choć w przypadku Valenticha poruszono wszelkie możliwe hipotezy z nieumyślnym błędem pilota lub samobójstwem włącznie, sprawa nadal pozostaje nierozwiązana.
STENDEK
Co łączy wszystkie te przypadki? Oprócz młodego wieku pilotów oraz tragicznego finału główną wspólną nić stanowi legenda, którą obrósł każdy z nich. Choć pewne ich elementy mogą się wydawać trudne do jednoznacznego zanalizowania widzimy również, jak wielki wpływ na odbiór zjawiska UFO miały te wydarzenia.
Star Dust
Przypadki Schaffnera, Valenticha czy Mantela to nie jedyne wypadki lotnicze, za którym miały stać rzekome istoty pozaziemskie czy ich pojazdy. Jeden z najsłynniejszych tego typu przypadków dał początek innej długoletniej legendzie. W 1947 roku podczas lotu z Buenos Aires do stolicy Chile samolot Star Dust zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ostatnim słowem z zaginionego Avro Lancastriana (cywilna wersja bombowca Lancaster) było tajemnicze „Stendek”.
Na ślad Star Dusta trafiono jednak po raz pierwszy w roku 1998. Dwa lata później argentyńska wyprawa odkryła szczątki samolotu w pobliżu lodowca Tupungato. 50 lat tajemnicy otaczającej los uczestników lotu CS 59 sprawiło jednak, że jego legenda jest bardzo żywotna a tajemnicze wyrażenie STENDEC (czasem także STENDEK, prawdopodobnie akronim używany w komunikacji lotniczej) stało się nawet tytułem jednego z hiszpańskojęzycznych magazynów ufologicznych.
INFRA
Grafika w nagłówku: P.Brookesmith / ufoevidence.org