Tajemnicze kryształowe czaszki od dawna intrygują i zadziwiają, bo nikt tak naprawdę nie zna o nich całej prawdy. Choć pojawiły się głosy, jakoby dwa egzemplarze znajdujące się w europejskich muzeach były współczesnymi falsyfikatami, nie wszyscy zgadzają się z tą teorią twierdząc, że czaszki rzeczywiście wywodzą się z Ameryki Środkowej. I choć nikt do końca nie wie, w jaki sposób powstały, ani też jaki był ich pierwotny cel, wydaje się, że odpowiedź kryje się nie na obcej planecie, czy Atlantydzie, gdzie poszukiwano ich twórców, ale w micie o stworzeniu starożytnych Majów…
Święte albo obce?
Choć napisano już bardzo wiele książek i artykułów na temat kryształowych czaszek, tylko kilka osób podjęło próbę wyjaśnienia zagadki ich pochodzenia i celów, do jakich zostały stworzone. Dla niektórych czaszki stanowią XIX-wieczne falsyfikaty, dla innych są wytworami technologii obcych, zaś jeszcze inni widzą w nich pozostałości po zaginionej ziemskiej cywilizacji. Tymczasem prawda leży jak zwykle gdzieś pomiędzy.
Prawdopodobnie jednak najbardziej wiarygodne wyjaśnienie mówi, że są one tworem starożytnych kultur (głównie Majów), które kwitły na terenie Centralnej Ameryki. Czy mogły to być najważniejsze i otaczane największym kultem przedmioty, którym poświęcano kompleksy świątynne? Mity o kryształowych czaszkach bardzo silnie przemawiają do wyobraźni, jednak zdaje się, że często są to opowieści nazbyt dobre, aby mogły być prawdziwe.
Inspirując się starożytnymi dziełami angielski artysta Damien Hirst skoncentrował swą ekspozycję z 2007 roku na platynowej czaszce pokrytej w sumie 8601 diamentami. W odlewie ludzkiej czaszki naturalnej wielkości tkwił ponadto duży diament sam wart ponad 4.2 mln dolarów. Było to najdroższe dzieło sztuki, jakie kiedykolwiek wykonano a Hirst oceniał jego wartość na ok. 20 – 30 mln dolarów. Czaszkę odsprzedano potem anonimowym nabywcom za ok. 100 milionów dolarów. Same kryształowe czaszki pojawiły się także w przemyśle filmowym wplecione w scenariusze filmów przygodowych i fantastycznych (takich jak „Indiana Jones” czy „Stargate”), które oparto na istniejących już przypuszczeniach mitach i legendach. Jedna z czaszek została nawet ubezpieczona przed 30 laty na sumę pół miliona dolarów, jednakże na pytanie czym właściwie są nie odpowiedziano w pełni do dziś.
Czaszka o nazwie Sha-Na-Ra (lub Shanara), którą charakteryzują rozwinięte kości policzkowe…
Ich droga ku sławie zaczęła się w latach 80-tych ubiegłego wieku, kiedy Joshua Shapiro spotkał się z Sandrą Bowen i Nickiem Nocerino, w których posiadaniu znajdowała się czaszka o nazwie Sha-Na-Ra. Wkrótce Shapiro docierał do innych czaszek o nazwach takich jak Kryształowa Czaszka Majów, Czaszka Mitchella-Hedgesa czy Teksańska Kryształowa Czaszka. W marcu 1989 roku ukazała się książka wspomnianej trójki o nazwie „Mysteries of the Crystal Skulls Revealed” („Tajemnice kryształowych czaszek wyjaśnione”), która uruchomiła machinę, dzięki której autorzy mogli zobaczyć jeszcze kilka innych egzemplarzy, takich jak Windsong, Rainbow, Madre, Synergy czy Skully lub ET. ET (która to nazwa jest synonimem istoty pozaziemskiej) to ciemna kwarcowa czaszka, którą na początku XX wieku znaleziono w Ameryce Środkowej, zaś jej nazwa wynika z tego, że podłużny kształt sprawia, że przypomina ona nieco istotę z kosmosu. Egzemplarz ten należy do prywatnej kolekcji Joke Van Dieten, która jeździ po świecie w celu dzielenia się z innymi leczniczą energią, którą według niej dysponuje czaszka.
Do dziś pojawiło się ich na świecie bardzo wiele, jednak znaczna większość to czaszki tzw. drugiego sortu będące współczesnymi kopiami znajdującymi się w posiadaniu osób używających ich do tak podejrzanych ezoterycznych praktyk jak uzdrawianie, medytacja czy channellingi. Mimo to wydaje się, że istnieje jeszcze jedna grupa czaszek znacznie starszych i o nieznanej proweniencji, o których pochodzeniu świat nie wie prawie nic. Tylko dwa egzemplarze stanowią eksponaty muzealne (jedna z Paryża, druga z Londynu).
Kontrowersje, podróbki i Boban
Kryształowa czaszka należąca do British Museum stanowi jeden z najpopularniejszych eksponatów. Obok niej widnieje tabliczka z napisem, który mówi nam, że „pierwotnie uważana była ona za dzieło Azteków, jednakże najnowsze badania wskazują na jej europejskie pochodzenie”. Muzeum nabyło okaz w 1897 roku za 120 funtów od nowojorskiego Tiffany & Co. Nie wiadomo do końca w jaki sposób weszła ona w ręce amerykańskich jubilerów, choć spekuluje się, że odkupiono ją od meksykańskiego żołnierza.
Czaszka o nazwie ET
W 2004 roku prof. Ian Freestone z University of Wales zbadał czaszkę dochodząc do wniosku, że została ona wycięta z bloku kryształu a następnie wypolerowana na kole, które to jak wiemy nie było znane Aztekom. Freestone twierdził ponadto, że była to rzeźba współczesna, z pewnością pochodząca z epoki postkolumbijskiej a ponadto stworzona z materiału, który wykorzystywano powszechnie w Brazylii, nie zaś w Meksyku – ojczyźnie Azteków. Uczony zauważył ponadto, że czaszka zawierała niewielkie „pęcherzyki”, które sprawiały, że wyglądała nieco bardziej „topornie” niż przedmioty wykonane z kryształu, które pozostawili po sobie Aztekowie. Mimo to, choć według Freestone’a istniały silne przesłanki wskazujące, że londyńską czaszkę wykonano w XIX wieku na Starym Kontynencie, brak było twardych i ostatecznych dowodów, które przesądzałyby sprawę.
W ostatnich latach sprawą tego, w jaki sposób muzeum nabyło czaszkę zajęła się dr Jane MacLaren Walsh dochodząc do wniosku, że egzemplarz z Londynu oraz drugi, który znajduje się w Paryżu zostały zakupione z jednego źródła, a dokładnie od Eugene’a Bobana. Był to kontrowersyjny kolekcjoner prekolumbijskich artefaktów oraz handlarz antykami, który działał głównie na terenie stolicy Meksyku w okresie 1860-80. Mimo to nie ma jednoznacznych dowodów wskazujących, że to właśnie od niego czaszkę nabyli Nowojorczycy. Mimo to w przypadku kryształowej czaszki z Francji taki dowód istnieje, gdyż w 1878 roku podarował ją muzeum kolekcjoner Alphonse Pinart, który kupił ją właśnie od Bobana. Z kolei jego katalog z 1881 roku zawiera kolejną czaszkę w cenie 3500 franków, która stanowi najdroższy ze znajdujących się tam przedmiotów. Prawdopodobnie nigdy jej nie sprzedał wskutek czego wysłał ją na aukcję do Tiffany’ego.
Wiedząc o tym Walsh doszła następnie do wniosku, że czaszki nie były jednak prawdziwymi azteckimi tworami, bowiem wykonano je w Niemczech w okresie od 1867 do 1886 roku, gdyż tylko w tym kraju istnieli rzemieślnicy posiadający umiejętności pozwalające im na stworzenie czegoś podobnego. Choć Boban rzeczywiście był kontrowersyjną postacią nie był oczywiście oryginałem na polu tysięcy działających wówczas kolekcjonerów i handlarzy, którzy uzupełniając swe zbiory przyczyniali się niekiedy do zatargów o eksponaty, które ciągną się po dziś dzień.
Mimo wszystko nie ma najmniejszych dowodów na to, że Boban zamówił swe czaszki u Niemców. Logiczne jest z kolei rozumowanie, że skoro działał on w Meksyku, to zapewne tam je nabył. Jeśli były to dzieła starożytnych to mógł dotrzeć do nich za pośrednictwem targu antyków w stolicy. Mimo to część naukowców zdaje się przychylać do niemieckiego scenariusza, na który obecnie nie ma nadal dowodów. Dlaczego tak się dzieje? Być może powodem jest uniknięcie żądań ze strony meksykańskich władz, które nie zwracają uwagi na eksponaty uważane za falsyfikaty.
Eugene Boban przy kramiku z cudami…
Jeśli chodzi o kwestię wykonania czaszek sam prof. Freestone (który badał i londyński i paryski egzemplarz) wskazał na fakt, że wykorzystanie do ich polerowania koła nie oznacza wcale, że są one współczesnymi falsyfikatami. Choć zarówno on, Walsh jak i inni twierdzą, że większe jest prawdopodobieństwo mówiące, że to twory z epoki postkolumbijskiej, eksperci tacy jak prof. Michael D. Coe z Uniwersytetu Yale kwestionują pogląd jakoby użycie koła wskazywało otwarcie na współczesny rodowód czaszek. Mówi on, że choć przyjęto, że żadna z cywilizacji prekolumbijskich nie używała koła, nowe dowody wskazują na coś innego. Przy pomocy obrotowego urządzenia wykonano zapewne takie przedmioty jak cieniutkie obsydianowe kolczyki. Ksiązka „The Mystery of the Crystal Ckulls” („Tajemnica Kryształowych Czaszek”) cytuje słowa Coe’a odnośnie sposobu badania czaszek: „Ludzie, którzy siedzą w laboratoriach nie znają pełnego zakresu kultury, z jaką mają do czynienia. Właściwie to nie wiemy bardzo wiele o tych kulturach, choć zdaje nam się odwrotnie. Ludzie muszą na nowo zdefiniować swoje pojęcie o nich.”
Podczas gdy Walsh i jej koledzy widzieli w Bobanie szarlatana, nie zwracali uwagi na fakt, że posiadał on również oryginalne starożytne eksponaty oraz kolekcję rzadkich kodeksów oraz wczesnych meksykańskich manuskryptów, którym poświęcił nawet pracę pt. „Dokumenty do historii Meksyku” z 1891 roku. Co więcej, włączał się on osobiście w walkę z falsyfikatami i oszustami, wypowiadając się przeciwko ich handlowi na ulicach stolicy. Czy umyślnie strzeliłby sobie w stopę sprzedając w swym katalogu fałszywe czaszki?
Pogłoski dotyczące „niemieckiego śladu” w aferze czaszkowej oraz jego niemoralnych zachowań pochodzą w znacznej części z listu sporządzonego przez jednego z jego konkurentów, Wilsona Wilberforce’a Blake’a. Pisze on w nim dlaczego to od niego powinno nabywać się eksponaty, zaś Boban przedstawiany jest jako oszust, który sprzedaje fałszywe czaszki wykonane w Niemczech. Nie udało się jednak udowodnić żadnego z tych oskarżeń, zaś Blake miał jawne powody, aby przykładać swe cegiełki do złej renomy Bobana. Chciał po prostu zająć jego miejsce na rynku.
Podsumowując, Walsh udało się odkryć, że Boban posiadał czaszki, które następnie sprzedał, jednakże co do ich niemieckiego pochodzenia pojawiły się pewne podejrzenia. Niestety historia o oryginalnych kryształowych czaszkach potraktowana została przez naukę w sposób typowy dla zagadnień dotyczących anomalnych znalezisk, które spycha się zwykle na bok nazywając je falsyfikatami.
Archeologiczne spekulacje i targi
Czy oryginalne kryształowe czaszki były rzeczywistymi znaleziskami archeologicznymi? Jak wskazał Morton i Thomas, eksponaty Bobana pojawiły się na rynku, kiedy zaczęto przeprowadzać prace wykopaliskowe w Teotihuacan. Wiadomo, że odwiedził on to miejsce w towarzystwie Leopoldo Batresa, inspektora zabytków, o którym Blake również miał bardzo niepochlebne zdanie. Jednak czy Boban wywiózł czaszkę z Teotihuacan? Jeśli tak, to i Batres miał w tym swój udział. W tamtych czasach połowa znalezisk kończyła na czarnym rynku. Wiadomo nawet, że ofiarą tej tendencji padł sam Howard Carter w czasie badania grobowca Tutenchamona.
Charakterystyczna czaszka znaleziona przez Mitchella-Hedgesa
Jakkolwiek by nie było wydaje się, że logiczniejsza wydaje się wersja mówiąca, że kryształowe czaszki z Londynu i Paryża pochodziły z wykopalisk aniżeli zostały wykonane przez bliżej nieokreślonych rzemieślników z Starego Kontynentu. Nie da się jednak w stu procentach potwierdzić, że którakolwiek z nich została znaleziona w czasie prac archeologów. Wyjątkiem jest tzw. Czaszka Mitchella-Hedgesa (nazwana tak po jej odkrywcy), która (jeśli wierzyć „oficjalnej” wersji) nie pochodzi najprawdopodobniej z czarnego rynku handlu antykami. Egzemplarz, o którym tu mowa uważany jest za najpiękniejszą i najbardziej skomplikowaną ze wszystkich czaszek, gdyż składa się z dwóch części – czaszki oraz oddzielonej od niej ruchomej żuchwy. Stała się znana odkąd znany pisarz Arthur C. Clarke wykorzystał ją jako logo swego programu telewizyjnego.
Jej oficjalna historia mówi, że znaleziono ją w ruinach miasta Lubantuun w Belize (ówczesnym Brytyjskim Hondurasie) w 1924 roku podczas prac wykopaliskowych. Mimo to podważa się tę wersję. „Czaszka przeznaczenia” – jak określał ją sam Mitchell – Hedges nie była jednak znana aż do 1931 roku. W swej autobiografii pisze on, że czaszka „wykonana została z czystego kryształu i zgodnie z opinią naukowców jej stworzenie musiało zabrać 150 lat. Pokolenie po pokoleniu spędzało swój żywot na mozolnym polerowaniu piaskiem kryształowego bloku, aż powstała z niego czaszka. Ma ona co najmniej 3600 lat i zgodnie z legendą używana była ona w czasie ceremonii przez wielkiego kapłana Majów. Mówiło się, że gdy zsyła on przy jej pomocy na kogoś śmierć, ta niechybnie następuje. Opisywano ją jako wcielenie zła.” Bez wątpienia celem autora było wzbudzenie strachu przez nieczystymi mocami czaszki. Mimo to Mitchell-Hedges skojarzył czaszkę z 1600 r. p.n.e. z Majami, których wówczas jeszcze nie było. Zauważając jednak, że poszukiwał on także Atlantydy wiele osób uznało, że musi być to pozostałość wcześniejszej cywilizacji, czego bardziej krytyczni odbiorcy raczej do siebie nie dopuszczali…
Kryształowe dziedzictwo
Dziś istnieją cztery główne teorie dotyczące wieku i pochodzenia czaszek – bardziej fantastyczne i bardziej przyziemne. Według pierwszej są to twory pozaziemskiej techniki, według drugiej pozostałości zaginionej dawno ziemskiej cywilizacji (np. Atlantydy). Obie te teorie upatrzyli sobie zwolennicy New Age, dla których czaszki mają szczególne znaczenie symboliczne. Jeszcze inni uważają je za współczesne podróbki wywodzące się z XIX-wiecznych Niemiec, jednak najbliżej prawdy wydaje się być czwarta z teorii.
Cały problem z kryształowymi czaszkami tkwi właśnie w krysztale. Kwarc bowiem się nie starzeje, nie koroduje, nie eroduje, nie rozkłada się, ani nie zmienia w jakikolwiek inny sposób wraz z biegiem lat. Zatem nawet jeśli czaszki liczą sobie setki a nawet tysiące lat wyglądają w miarę „nowe”. Nie da się również określić ich wieku przy pomocy datowania radiowęglowego, zaś poszukiwanie nowych sposobów, aby tego dokonać zwróciło uwagę na znaczenie koła w procesie ich tworzenia, co stało się głównym argumentem przeciwko ich starożytnemu pochodzeniu.
… i sam Mike Mitchell-Hedges – rzekomy znalazca jedynej w świecie kryształowej czaszki z oddzielną żuchwą
Wspominany już Michael Coe odrzucił teorie naukowców, którzy w zaciszu laboratoriów próbowali podkopać autentyczność czaszek. Co ciekawe, jedna z nich, należąca do meksykańskiego kolekcjonera ma na swym czubku krzyż i wykazuje podobne ślady obróbki „na kole”. Ponadto umieszczony na niej znak „1571″ uznawany jest za autentyczny, co również wyklucza stwierdzenie, że wszystkie czaszki starszej generacji zostały wykonane w Europie w XIX wieku. Wydaje się, że Coe miał racje mówiąc, że Majowie wydawali się posiadać mistrzowskie uzdolnienia do obróbki kryształu.
Jednak nie tylko Majowie byli jedyną cywilizacją, która opanowała do mistrzostwa obróbkę kryształu. Książka „The Crystal Sun” autorstwa Roberta Temple’a promowana była w następujący sposób: „W oparciu o 33 lata badań i poszukiwań prowadzonych w muzeach całego świata od Sztokholmu po Szanghaj, Ateny i Kair Robert Temple zrekonstruował całkowicie zapomnianą historię – historię techniki oświetleniowej u starożytnych. Zaczyna się ona około 2600 r. p.n.e. w Egipcie…”
Przygoda Temple’a rozpoczęła się po rozmowie z Arthurem C. Clarkiem na temat Czaszki Mitchella-Hedgesa. Wkrótce od innego brytyjskiego naukowca, Dereka Price’a (najbardziej znanego ze swych prac odnośnie mechanizmu z Antikythery), dowiedział się on o istnieniu tzw. soczewek Layarda – kolejnego dowodu na umiejętność naszych przodków związane z obróbką kryształu. W połowie XIX wieku angielski archeolog Sir John Layard prowadził badania w pobliżu ruin Babilonu i Niniwy. W 1850 roku w czasie prac prowadzonych w sali tronowej pałacu asyryjskiego króla Sargona II odkrył on soczewkę, która wywodzi się z okresu 721-705 p.n.e. i obecnie również znajduje się w British Museum.
Na swej stronie internetowej Temple odnotował, że babilońskie soczewki, mimo ich złego stanu były niezwykłym wynalazkiem, zaś współcześnie technika ich wykonywania pojawiła się dopiero ok. 1900 roku. Najbardziej zdumiewało, że technika ich wytwarzania znana była już w VIII wieku p.n.e. Mimo to żaden z naukowców nie przyznał temu odkryciu większej wartości. „Dlaczego?” – pyta Temple. „Dzieje się tak ponieważ (tak jak w przypadku kryształowych czaszek) establishment wierzy, że wykonywać podobne przedmioty jesteśmy w stanie dopiero od XIX wieku. Mimo to archeolodzy nie zaprzeczają istnieniu soczewek w starożytności, co widać m.in. w studium autorstwa George’a Sinesa i Yannisa A. Sakellarakisa (American Journal of Archaeology, t. 91, nr 2, kwiecień 1987), gdzie padają słowa: „Dowody wskazują na to, że soczewki były szeroko rozpowszechnione na całym starożytnym Bliskim Wschodzie oraz w basenie Morza Śródziemnego od kilku tysięcy lat. Znane jest ich wykorzystywanie w Grecji jako metody rozniecania ognia oraz jako szkieł powiększających do badania autentyczności pieczęci.”
Uczeni przypatrują się czaszkom
W 1936 roku uznany antropolog G.M. Morand oraz Adrian Digby (przyszły kustosz wydziału etnologii w British Museum) przebadali czaszkę Mitchella-Hedgesa i doszli do wniosku, że nie jest to dzieło współczesnych. Digby pisał: „w obu przypadkach [gdyż panowie badali także londyńską czaszkę] nie natrafiono na żadne dające się zidentyfikować ślady narzędzi i można być pewnym, że żaden z tych okazów nie został wykonany przy pomocy stalowych narzędzi. Zęby czaszki nie noszą także śladów obróbki na tradycyjnym kole, co mogłoby zdradzać ich współczesne pochodzenie.” W magazynie „Man” z lipca 1936 roku pisali oni ponadto, że oddzielona od reszty żuchwa czaszki wymagała od twórcy (kimkolwiek był) wielu setek jeśli nie tysięcy godzin dodatkowej pracy a także musiał pojawić się ważny powód jej wykonania i to ważniejszy niż względy artystyczne. W 1964 roku Anna „Sammy” Mitchell-Hedges – adoptowana córka odkrywcy, w której rękach znajdowała się czaszka, pożyczyła ją znanym ekspertom ds. sztuki i renowacji, Frankowi i Mabel Dorlandom. Ci wykonali wiele fotografii czaszki pod różnymi kątami oraz wykonali jej trójwymiarowy model.
Co ciekawe, w czasie analiz na jaw wyszła także nieco „magiczna” cecha czaszki. Pewnego wieczora, gdy Dorland skończył swą pracę postanowił zawieźć czaszkę do sejfu w Mill Valley Bank i na chwilę położył ją w sąsiedztwie kominka, w którym rozpalił. Wkrótce ujrzał, jak w oczach czaszki odbija się płomień, co uświadomiło mu fakt, że dzięki niej można tworzyć pewne efekty optyczne. Bardziej fantastyczna wersja tej historii dodaje do tego inne wydarzenia w domu Dorlanda, które krótko określić można jako „paranormalne”. Omińmy je jednak.
Anna Mitchell Hedges z odziedziczoną cudowną czaszką…
Dorland odkrył, że efekty optyczne produkowane przez czaszkę powstają dzięki metodzie, którą użyto do jej produkcji, co z kolei pozwoliło mu jeszcze bardziej docenić precyzję jej twórców. Dostrzegł on, że w górnej części czaszki znajdowało się coś w stylu „okładziny”, która sprawiała, że zachowywała się ona jak szkło powiększające. Z kolei jej tylna część przewodziła światło przez oczodoły znajdujące się z przodu i choć nie dało się dostrzec, co dokładnie znajduje się za czaszką, każdy kto w nią patrzył mógł dostrzec spektakularną serię obrazów, które wydawały się pojawiać w jej wnętrzu.
Ostatecznie Dorland odkrył dwa otworki w podstawie czaszki, które pozostawały niewidoczne, gdy znajdowała się ona w normalnej pozycji. Była to druga obok ruchomej szczęki wskazówka, że czaszka nie była tylko dziełem sztuki, ale dodatkowo spełniała pewne funkcje. Można było ją poruszać dając osobom ją obserwującym wrażenie, że czaszka „mówi” a ponadto dokonywać w ich kierunku projekcji określonych obrazów.
W grudniu 1970 roku Dorland zabrał czaszkę na badania do laboratoriów Hewlett-Packard w Santa Clara (Kalifornia), które w tamtym okresie były jednym z najbardziej zaawansowanych centrów pod względem technologii komputerowych i elektronicznych. Technicy z laboratorium mieli doświadczenie w produkcji precyzyjnych kryształów kwarcu, które wykorzystywano w różnego rodzaju urządzeniach. Oznaczało to, że mogli oni dokonać interesującej oceny sposobu wykonania kryształowej czaszki.
Jeden z testów wykazał, że ta wykonana została z jednej części kryształu (razem ze szczęką), zaś pracownicy laboratorium orzekli, że nie byliby wstanie wykonać jej przy pomocy dostępnych wówczas metod. Ich analizy wykazały, że do produkcji czaszki wykorzystano trzy metody produkcji, co mogło wskazywać, że była dziełem trzech generacji rzemieślników, co z kolei wskazywało, że mogła powstawać przez okres 60-70 lat (co stanowiło połowę jej wieku według Mitchella – Hedgesa).
Kryształowa czaszka z British Museum poddawana badaniom (fot. za: britishmuseum.org)
Jednak to, że trzy pokolenia rzemieślników pracowały dzień w dzień nad stworzeniem czaszki nie wydawało się być wiarygodnym scenariuszem, stąd też wysunięto twierdzenie o „nieznanej technologii”, którą wkrótce zaczęto łączyć z przybyszami z kosmosu lub przedstawicielami minionych choć wysoce zaawansowanych ziemskich cywilizacji (z Atlantydą na czele). Oczywiście był to koronny argument Mitchella-Hedgesa stanowiący według niego fizyczny dowód na istnienie przedpotopowych ludów stojących na wysokim stopniu rozwoju.
Larry LaBarre był jednym z techników pracujących w laboratorium Hewlett-Packard na dekadę po testach czaszki, które miały miejsce w roku 1970 dodał do swych pierwotnych obserwacji, że kwarc jest materiałem niezwykle twardym zyskując 9 na 10 w skali twardości Mohsa, co oznacza, że można go obrabiać jedynie przy pomocy diamentu. Ponadto kwarc, mimo tego, że stanowił jednolitą bryłę, składał się wewnętrznie z trzech lub czterech zróżnicowanych warstw. Ich obróbka byłaby niezmiernie trudna, bowiem rzemieślnik natrafiający na nową warstwę mógł zniszczyć kryształ działając nieostrożnie.
Jako miejsce pochodzenia materiału na czaszki LaBarre sugerował hrabstwo Calaveras w Kalifornii, jednakże ekspert w tej dziedzinie, Allan Jobbins, który zajął się czaszkami na potrzebę kultowego programu telewizyjnego Arthura C. Clarke’a twierdził, że pochodzi on z Brazylii.
Kryształy i symbole
W ostatnich latach wzrosły kontrowersje na temat pochodzenia i przeznaczenia czaszek. Podczas gdy nadal nie wiadomo, czemu mogły służyć powstaje kilka pytań, które mogą rzucić światło na tą kwestię. Rozpatrując je jako archeologiczne znaleziska trudno wskazać na ich możliwe przeznaczenie, choć z drugiej strony archeologia nie zwróciła na nie dostatecznej uwagi na sprawę, co dało wielu ludziom (w tym laikom i głosicielom ezoterycznych prawd objawionych) wolne pole do snucia wszelkiego rodzaju spekulacji, z których jedne były czasem dziwniejsze od drugich.
W 1992 roku anonimowy nadawca przysłał do waszyngtońskiego Smithsonian Institute paczkę zawierającą kryształową czaszkę, która wedle załączonej notatki została zakupiona w latach 60-tych XX wieku w Meksyku…
Jak już zostało powiedziane, Mitchell-Hedges wierzył, że gdy kapłani Majów chcieli spowodować czyjąś śmierć wykorzystywali do tego czaszkę. Twierdził on ponadto, że ci, którzy nie wierzyli w jej moc mogli również być narażeni na niebezpieczeństwo, zaś spadkobierczyni czaszki, Anna Mitchell-Hedges powiadała nawet, że czaszka „mówi” do niej.
W ostatnich czasach wiele osób próbowało wykorzystywać czaszki jako „urządzenia” lecznicze lub wspomagające medytację. Wiele z nich mówiło o doświadczanych wizjach, w których często pojawiały się sceny z życia dawnej cywilizacji, które najczęściej jednak diametralnie się od siebie różniły…
Mimo wszystko niektórzy pokusili się o próbę dostarczenia odpowiedzi na pytania dotyczące prawdziwego przeznaczenia kryształowych czaszek. Musimy znaleźć jednak punkt odniesienia, za który przyjmijmy cywilizację Majów, która istniała jeszcze czterysta lat przed tym, jak odkryto czaszki.
Jedna z propozycji wysunięta została przez amerykańskiego archeologa prof. Sylvanusa G. Morleya, który twierdził, że w świecie Majów czaszka była symbolem liczby 10, a ich kryształowe odpowiedniki mają wymiar matematyczny. Mimo tego, że teoria ta wydaje się być ciekawa, nie zbliża nas ani o krok ku zrozumieniu prawdziwego przeznaczenia kryształowych czaszek, choć pokazuje, że w świecie Majów symbolika czaszki była niezwykle ważna a ich kamienne przedstawienia odnajdywano w całym rejonie, gdzie kiedyś kwitła ich kultura. Ich przykłady możemy napotkać w świątyniach w Palenque i Tikal. W obu przypadkach czaszki umieszczono na szczycie rzędu schodów, które prowadziły do pomieszczenia będącego najprawdopodobniej kaplicą. Kamienną czaszkę odnajdziemy także u wejścia do groty pod Piramidą Słońca w Teotihuacan, jednakże najwięcej z nich odnaleziono w tzw. Tzompantli (tzw. Miejscach czaszek), z których najsłynniejsze znajduje się w Chichen Itza.
Czaszki w mitologii Majów
To, że na ziemi Majów odkrywano czaszki świadczy o tym, że pochodzenie reszty może być podobne. Tzw. Czaszka Majów oraz Ametystowa Czaszka odnalezione zostały rzekomo w Gwatemali na początku XX wieku. Ametystowa Czaszka wykonana jest z fioletowego kwarcu i choć drugi z egzemplarzy jest przezroczysty, to mimo wszystko są one bardzo do siebie podobne. Tak jak w przypadku czaszki Mitchella-Hedgesa były one badane w laboratorium Hewlett-Packard i tak samo orzeczono, że do ich wykonania konieczna była wielka precyzja rzemieślnika, który musiał zważać, aby kryształ nie pękł w czasie obróbki.
Kolejna ważna informacja pochodzi od Nicka Nocerino, który twierdził, że w czasie podróży po Meksyku w 1949 roku spotkał się z szamanem, który to z kolei zaprowadził go do kapłana, który upoważniony był do sprzedaży kryształowych czaszek należących do wioski, gdyż jej mieszkańcy potrzebowali pieniędzy na jedzenie. Nocerino nie kupił ich, ale się im przyjrzał. Stało się jednak jasne, że ktoś wystawiał je wówczas na sprzedaż, zaś proceder, z którym się spotkał zapewne występował wcześniej, gdyż wiadomo było od dawna, że wioski potomków Majów były „finansowo wspierane” przez handlarzy antykami. Jeśli było to powszechne, to Boban, którego oskarżano o zamawianie czaszek w Niemczech nie musiał się zbytnio natrudzić, aby je zdobyć.
Pojawia się zatem jedno logiczne rozwiązanie, które mówi, że czaszki pochodzą zapewne z Centralnej Ameryki i zostały przez kogoś zakupione a następnie w jakiś sposób wydostały się na światło dzienne, choć w większości przypadków jakiekolwiek ślady uległy zatarciu.
Kryształowa czaszka przechowywana w muzeum w Paryżu
Jeśli jednak rzeczywiście pochodzą one z Ameryki Centralnej, to jaką rolę spełniały w życiu jej mieszkańców? Faktem jest, że w świętych miejscach, takich jak Lubantuun (gdzie swą czaszkę znalazł rzekomo Mitchell-Hedges) znajdowały się Tzompantli, które formowały część kompleksu świątynnego, który sam w sobie był trójwymiarowym odzwierciedleniem mitu o stworzeniu.
Mówi on, że podczas gry w piłkę bogowie bliźniacy zaniepokoili panów Xibalby – świata podziemi. Przywołali ich oni do siebie pytając o powody niegodnego zachowania a także stawiając ich przed serią prób. Kiedy nie zdołali ich przejść zabito ich i pochowano w Xibalbie. Starszy z bliźniaków został ścięty, zaś jego głowę powierzono na drzewie jako ostrzeżenie, dla każdego kto ośmieliłby się iść w ich ślady. Mimo tego ostrzeżenia córka jednego z panów Xibalby udała się na miejsce, aby odwiedzić ściętą głowę, która następnie przemówiła do niej. Wskutek dalszych okoliczności kobieta zaszła w ciążę…
Miejscem, gdzie umieszczano wyobrażenie czaszki było Tzompantli, zaś w miejscach takich jak Chichen Itza wciąż dobrze widoczne są jego ślady.
Jednym z celów kapłanów Majów było odtworzenie mitu o stworzeniu, gdzie czaszka symbolizowała z jednej strony śmierć bohaterów, ale z drugiej stanowiła zapowiedź ich ponownych narodzin. Intrygujące jest zatem spostrzeżenie, że wykorzystanie czaszek jako elementów mitu o stworzeniu pokrywa się poniekąd z interpretacją Mitchel-Hedgesa. Co więcej, zbiega się to nieco z twierdzeniami o rzekomych niezwykłych właściwościach czaszki, w której posiadanie wszedł. Wykonanie czaszki z kryształu oznaczało, że należy ona do boga, a nie zwykłego śmiertelnika. Warto ponadto zauważyć, że kryształowa czaszka nie ma na sobie widocznych szwów, co też niesie za sobą pewne konotacje. Mimo, że jest ona na pozór ludzka nie należy do zwyczajnej istoty. Sugerowała ona odbiorcom, że ten do kogo należała albo urodził się już w dorosłej postaci, albo tez posiadł inne atrybuty boskości. Co więcej, ruchoma żuchwa pozwalała czaszce „mówić”, podobnie jak uczyniła to martwa głowa boskiego bohatera w micie o stworzeniu.
W kupie siła
Wszystko to doprowadza nas do kolejnego ważnego pytania, które pojawia się bardzo często. Dlaczego wykorzystano kryształ? Jak już zostało powiedziane kryształowe czaszki wykorzystuje się często obecnie w praktykach ezoterycznych, zaś dawne wykorzystanie szklanej kuli było bardzo podobne do dzisiejszego znaczenia kryształowych czaszek u zwolenników New Age.
Ametystowa czaszka. Ile czaszek, tyle wzorów. Niektóre diametralnie różnią się od drugich nie tylko materiałem i rozmiarami, ale także stylem wykonania.
Mimo to zwracając uwagę na kulturę Majów wnioski mogą być jeszcze bardziej interesujące. Część mitu o stworzeniu łączy się u Majów z zapaleniem nowego ognia w czasie specjalnej ceremonii, która symbolizuje początek nowej ery. Nowy ogień, który jest darem bogów według Mitchella-Hedgesa stanowił kluczowy element starożytnych „rytuałów ezoterycznych”.
Dziś za podobną ceremonię uchodzić może zapalenie znicza olimpijskiego, który również jest wyznacznikiem nowej ery. W starożytnej Grecji 11 kobiet odgrywających role kapłanek, które odpowiedzialne były za utrzymywanie świętego ognia brało udział w ceremonii, w której pochodnia rozpalana była przez promienie słońca za pomocą specjalnego zwierciadła. Sam ogień dla Greków miał w sobie coś boskiego, bowiem jak pamiętamy został on wykradziony bogom przez Prometeusza. Jednakże nie tylko w Grecji żywioł ten miał szczególne znaczenie, bowiem podobnie było w przypadku wielu kultur nowego i starego świata. Majowie byli jedną z nich.
Dużym zainteresowaniem cieszy się kwestia mówiąca o możliwości czaszki Mitchella-Hedgesa do rozpalenia ognia dzięki promieniom słonecznym padającym pod odpowiednim kątem na jej tylną część. Czy zatem starożytni Majowie mogli używać kryształowych czaszek jako zwierciadeł w rozpalaniu świętego ognia oznaczającego początek nowej ery?
Jeśli ta interpretacja jest poprawna, zatem w każdym miejscu kultu powinna znajdować się jedna czaszka. Mimo, że nie ma możliwości, aby to udowodnić, teoria ta ma pewną przewagę nad pozostałymi widząc w kryształowych czaszkach nie dzieło istot z kosmosu a silny symbol – miejsce przebywania bogów.
Niektórzy twierdzą nawet w ramach jednej z wielu ekstrawaganckich teorii o kryształowych czaszkach, że nie przypadkiem użyto do ich wykonania tego samego materiału, który wykorzystuje się przy produkcji najnowszej generacji urządzeń elektronicznych. Mimo to nikt nie potrafi znaleźć odpowiedniego klucza do zawartych w nich rzekomo informacji. Problem w tym, że być może po prostu go nie ma, zaś przed podobnym problemem mogliby stanąć nasi odlegli potomkowie, którzy nie mając pojęcia o naszej religii odnaleźliby nagle kościelny posąg. Czy to dzieło kosmitów, czy może jeszcze bardziej skomplikowana zagadka?
W swej książce Morton i Thomas zawarli rozmowy z przedstawicielami indiańskich plemion Ameryki Centralnej, Południowej i Północnej. Za każdym razem stykali się z historiami o tym, jak ważne są kryształowe czaszki, których wedle przekazanych im informacji Majowie posiadali trzynaście (była to dla nich ważna liczba, oznaczająca także co ciekawe liczbę stawów w ciele człowieka). Możemy jednak tylko spekulować, czy lud ten posiadał sieć trzynastu najważniejszych miejsc kultu, z których każde posiadało swoją czaszkę. Rdzenni Indianie twierdzili, że należy zgromadzić na powrót wszystkie z nich, co stało się popularną wizją u przedstawicieli New Age, dla których „Zgromadzenie Czaszek” oznaczało początek drogi do oświecenia. Nie mniej jednak wydaje się, że ów mit wziął się z tęsknoty potomków Majów za ich dziedzictwem i pierwotnym znaczeniem kryształowych czaszek w ich religii.
Tłumaczenie i opracowanie: Piotr Cielebiaś, INFRA
Autor: Philip Coppens
Źródło: philipcoppens.com