Latem 2002 roku obsługa radaru wykryła niezidentyfikowany obiekt, który pojawił się w okolicach Przemyśla i zmierzał ku granicy z Ukrainą. Wedle relacji, uzyskane w czasie obserwacji dane nie pozwoliły na zakwalifikowanie go do którejkolwiek z grup konwencjonalnych obiektów. Czy to kolejny dowód na istnienie UFO będących cudownymi tworami niezidentyfikowanej techniki? Tylko jakiej?
Relacje przekazywane przez osoby związane z armią są szalenie interesujące ponieważ z reguły są to ludzie mocno stąpający po ziemi i bez skłonności do fantazjowania. Oczywiście wiadomym jest, że Wojsko Polskie, jak i inne armie świata, jest zainteresowane zjawiskiem UFO. Oficjalnie ich to nie obchodzi, ale nieoficjalnie siedzą w tym po uszy.
Relacja kpt. Edmunda M.
zawarta w książce Krzysztofa Piechoty i Bronisława Rzepeckiego „UFO nad Polską” (Agencja NOLPRESS, Białystok 1996).
„…Dowodziłem statkiem Eddar El Beida, który w dniu 18 czerwca 1984 roku wypłynął z włoskiego portu Marina Di Carrara, w pobliżu La Spezia, kierując się wzdłuż zachodnich wybrzeży Włoch na południu ku cieśninie Mesyńskiej. Tego dnia mieliśmy wspaniałą pogodę, słoneczną i bezwietrzną. Był sztil i morze było gładkie jak lustro, lecz widzialność była ograniczona do 4 Mm [mil morskich]. W związku z tym cały czas pracował radar i cały czas – jak zwykle w takich sytuacjach – prowadzona była ciągła obserwacja radarowa ruchu innych statków itp… Ogólnie ruch był niewielki, więc o godz. 20.00 zwolniłem sternika i oficera wachtowego. Ster przejął sternik automatyczny – samoster.
Około godziny 20.30, gdy statek znalazł się w pozycji 43°48’N i 10°06’E, radar wykazywał w odległości około 4 Mm i w namiarze około 45 stopni w lewo od dziobu trzy wyraźne, ale nie duże echa. Z wyglądu tych ech, ich wielkości i kształtu można się było domyślać, że są to jakieś małe jednostki, najprawdopodobniej kutry rybackie lub jachty… Od samego początku obserwacja wykazywała, że miniemy je bezkolizyjnie w dość dużej odległości i dlatego właściwie mógłbym się nimi nie zajmować, ale jedynie od czasu do czasu rzucić okiem dla sprawdzenia, czy obliczenia się zgadzają. Tutaj jednak, płynąc wzdłuż wybrzeży, przy okazji ich mijania chciałem zbadać, jaką mamy dokładnie widzialność i uważnie obserwowałem morze i sektor, w którym wykazywał je radar, aby z momentem dojrzenia ich gołym okiem odczytać z radaru odległość do nich i tym samym otrzymać wartość widzialności. Zobaczyłem je rzeczywiście w odległości 2,5 Mm – dwa kutry rybackie w pobliżu siebie… Trzeciego jeszcze nie było widać.Doszedłem więc ponownie do radaru zobaczyć, jak ten pokazuje sytuację i gdzie jest trzeci kuter, że go jeszcze nie widzę. Przerzuciłem zasięg działania radaru na zakres 3 Mm – a więc raczej bardzo dokładny i przez to wyraźnie rysujący echa – i gdy obraz się ustalił, spojrzałem uważnie na ekran. Podskoczyłem niemal z wrażenia. Trzeci kuter z dużą prędkością (tak, że na ekranie było to wyraźnie widać) zbliżał się do nas kursem kolizyjnym, kursem na zderzenie. Nie zmieniał się namiar na niego, a szybko zmniejszała się dzieląca nas odległość.Jak już powiedziałem, szarpnęło mnie to w kierunku drzwi i z krzykiem: „Co ten idiota wyprawia!?” – wyskoczyłem na burtę, ażeby samemu zobaczyć, co też się dzieje. Wyskoczyłem chcąc rzucić okiem na sytuację, jakim kursem płynie, którą burtę pokazuje, bo już powinien być widoczny, bo radar już pokazywał go bliżej niż te dwa pozostałe kutry – i już następnym prawie odruchowo zaplanowanym moim działaniem miało być podskoczenie do steru i przerzucenie go „prawa na burtę” lub „lewa na burtę” w zależności od tego, co zobaczę.Wyskoczyłem i zdębiałem. Morze było gładkie i puste, wokół idealnie błękitny spokój. Dwa uprzednio już zobaczone kutry prawie nie zmieniły swojej pozycji – zajęte swoimi działaniami przesuwały się w stosunku do nas czysto i bezkolizyjnie. Tymczasem… nie było żadnego trzeciego kutra! Czegokolwiek! A przecież – jak już wspomniałem – radar pokazywał go już bliżej nas niż te dwa widziane kutry. Więc powinien być widoczny! Nota bene, widzialność w ogóle wyraźnie się poprawiła. A tu nic – tylko gładkie lustro wody. W tej sytuacji znów rzuciłem się do radaru myśląc przy tym: …gdyby rzeczywiście był i dalej szedł tym kursem i szybkością, to lada moment powinniśmy się zderzyć. Okręt podwodny?… Popatrzyłem na ekran i znowu mnie szarpnęło: był na ekranie radaru… Wyraźna, duża, kształtna plama fosforyzująca jaskrawozielonym światłem radarowego echa znalazła się po naszej lewej burcie. Widocznie w ostatniej chwili zmienił kurs – pomyślałem – i jednocześnie zapytałem samego siebie: Kto?Plamka, obiekt, echo było na wysokości naszego lewego skrzydła mostku w odległości około 1 kabla [180 m] i szło tym samym kursem, co my, równolegle do nas. A przecież przed chwilą szło z bardzo dużą szybkością, prawie kontrkursem… A teraz od razu z nami… naszym kursem… z naszą szybkością… Co to jest – pytałem siebie? Takie fałszywe echo? Czegoś takiego w życiu nie widziałem…Znowu więc wyskoczyłem na skrzydło. Ale jak poprzednio znów widziałem tylko spokojną gładź morza. Gdzieś daleko przesuwające się w tył dwa kutry i cisza, spokój. Z powrotem więc ruszyłem do radaru. Plamka była nadal. Z tym, że powoli zaczęła zostawać w tyle – tak, jakby chciała nas obejrzeć od rufy. Gdy znalazła się w namiarze jakieś 45 stopni w tył od trawersu i w odległości dwóch kabli, nie zastanawiając wyskoczyłem na skrzydło z lornetką w ręku i cal po calu przeglądałem morze w tym namiarze. Nic – pustka i cisza wokoło. Więc jeszcze raz do radaru. Echo jakby na to czekało. Gdy je znowu zacząłem obserwować, gdy je namierzyłem, nastawiłem odległość, ono nagle ruszyło gwałtownie wstecz odchodząc łukiem na zewnątrz statku, przebywając 1 Mm w ciągu dosłownie kilku sekund. Jak obliczyłem, echo z miejsca bez żadnych przyspieszeń rozwinęło szybkość 1200 km/h i gdy znalazło się w odległości około 1 Mm od statku, nagle jakby rozprysnęło się i… zniknęło! I to wszystko. Radar okazał się sprawny, fałszywe echo wykluczone – od 28 lat posługuję się radarem na co dzień…”
Technologia UFO może posłużyć do osiągnięcia niebywałego skoku technologicznego szczególnie pod względem militarnym. Relacje o obserwacji UFO przekazywane przez wojskowych bardzo rzadko trafiają do badaczy z wiadomych przyczyn. Swego czasu były ufolog, Bronisław Rzepecki, ustalił na podstawie swojej pracy, że WP również obserwuje UFO i jest nimi zainteresowane. W ostatnim czasie wiele krajów „ujawniło” swoje archiwa na temat UFO. W Wielkiej Brytanii Ministerstwo Obrony Narodowej stwierdziło, że zjawisko to nie zagraża krajowi, zatem i nie stanowi przedmiotu zainteresowania. To taka kolejna oficjalna wersja dla szarego społeczeństwa i mediów. Kolejna zasłona dymna, ale ja w nią nie wierzę.
Jakiś czas temu nawiązała ze mną kontakt osoba, która pracowała w WP na stanowisku obserwacji radioelektronicznej. Z uwagi na zachowanie pełnej anonimowości przytoczę najważniejsze fragmenty z tej relacji. Dodam, że do namierzenia „obiektu” doszło w okolicy Przemyśla na Podkarpaciu.
„Pracowałem jako żołnierz na posterunku obserwacji radioelektronicznej fragmentu polskiego nieba. Musisz wiedzieć, iż nad granicą polsko-ukraińską znajduje się jeden z głównych korytarzy wylotowych samolotów z Polski na wschód oraz wlotowy samolotów z całej Azji do Polski, więc ruch lotniczy jest naprawdę spory.
Naszym zadaniem była identyfikacja wszelkich obiektów latających zbliżających się do granic Polski od strony wschodniej oraz monitorowanie tych, które przelatywały przez Polskę jedynie tranzytem.
Wojsko dysponuje sprzętem do identyfikacji każdego samolotu. Każdy samolot posiada georadar, którym wykrywa rzeźbę terenu, znajdujące się na jego trasie chmury oraz inne samoloty. Georadar jest niezbędny do określenia położenia samolotu, więc piloci bardzo ochoczo go używają. Oczywiście radar ten promieniuje wiązkę energii elektromagnetycznej, łatwo wykrywalnej. Co jest ciekawe, to fakt, iż widmo wiązki wypromieniowanej przez georadar jednego typu samolotu zdecydowanie różni się od wiązki wypromieniowanej przez georadar innego typu samolotu, dzięki czemu w sposób łatwy można ustalić, jaki to typ samolotu akuratnie przelatuje nad naszym głowami. Do tego dochodzi system IFF (system identyfikacji swój – obcy), który każdy samolot (niezależnie czy to wojskowy czy cywilny) ma obowiązek uruchomić przez zbliżaniem się do granicy innego państwa i na tej podstawie jest identyfikowany.
Dzięki połączeniu tych dwóch systemów oraz dodatkowo dzięki tradycyjnym radarom omiatającym, wojsko dysponuje bardzo sprawnym systemem identyfikacji każdego obiektu latającego zbliżającego się do granic Polski, bądź przelatującej jako tranzyt. Jest znikome prawdopodobieństwo, by system przepuścił jakiś obiekt (nieważne czy to samolot, śmigłowiec czy awionetka), nawet lecący na wysokości 100 metrów. Każdy wykryty obiekt jest od razu identyfikowany na podstawie odebranego sygnału IFF czy wiązki georadaru, komputerowej jej analizie i porównaniu wyniku z próbką takiego sygnału w bazie danych. Wojskowe bazy danych dysponują próbkami sygnałów każdego (dosłownie KAŻDEGO) samolotu kiedykolwiek wyprodukowanego na świecie (nawet widmem X-35) dzięki temu komputer od razu wyświetla, co to za samolot leci (czy Boeing, Airbus, Antonov czy inny). Baza danych posiada również próbki podobnych sygnałów wysyłanych przez naziemne stacje różnego rodzaju dzięki czemu możliwość pomylenia samolotu ze stacją naziemną jest znikomo mała.
Długo się rozpisałem o samym systemie a nic nie mówię o wydarzeniu, którego byłem świadkiem w 2002 roku. Miałem wówczas dzienną zmianę na tym posterunku, kiedy na monitorze wykrywania pojawił się dość dziwny sygnał. Jego widmo nie pasowało do żadnego z bazy danych. Zacząłem namierzać sygnał i okazało się, iż ten obiekt w ciągu 10 sekund zmienił swoje położenie o 90 stopi względem mojej pozycji, a znajdował się w odległości około 10 km od naszego posterunku, więc przeliczając szybko, obiekt w ciągu 10 s. pokonał odległość wynoszącą około 14 km, czyli poruszał się z prędkością około 5000 km/h, co jest wynikiem nieosiągalnym dla żadnego znanego mi samolotu. Wysyłane przez niego promieniowanie elektromagnetyczne również znacząco różniło się od widma emitowanego przez znane mi samoloty. Emitowane widmo sygnału przez np. F-16 przypomina dzwon w przekroju i paczka impulsu trwa 5-6 sekund (co jest i tak sporawym osiągnięciem, gdyż starszego typu samoloty emitowały paczkę impulsów przez 15-17 sekund), a widmo tego sygnału było idealnie prostokątne (co jest niemal niemożliwe do osiągnięcia z uwagi na błędy i szum wprowadzany na ostatnim etapie nadawania sygnału przez radar) i paczka impulsów trwała maksymalnie 0.1 sekundy!
Oczywiście całość transmisji została zarejestrowana na dysku twardym, a moim obowiązkiem w takich przypadkach jest poinformowanie oficera operacyjnego o zaistniałej sytuacji co też uczyniłem. Polecono mi zabezpieczyć zarejestrowany sygnał. Na następny dzień koledzy mi mówili, że dysk z zarejestrowanym sygnałem został wzięty do analizy. Ze strony wyższych przełożonych nigdy nie otrzymaliśmy żadnego wyjaśnienia do co charakteru przechwyconego obiektu.
Rozmawiałem z kolegami z innych stacji radiolokacyjnych i oni też mieli podobne przypadki, lecz środowisko wojskowe jest dość hermetycznie zamknięte i niechętnie o takich przypadkach opowiadają, a mam częsty kontakt również z pilotami z WSOPS w Dęblinie i piloci dość często obserwują dziwne obiekty latające nie pasując do znanych nam samolotów. A dość ciężko podejrzewać wyszkolonego w rozpoznawaniu innych samolotów pilota, że popełnił błąd i to co widział to był np. Boeingiem.”
Tyle relacji. Co to zatem było? Nie mam pojęcia ale można to zaliczyć do niewątpliwie niezidentyfikowane obiektu latającego, który został wykryty w okolicy Przemyślą po czym wszedł w przestrzeń ukraińską i tam też tamtejsze służby radiolokacyjne mogły go śledzić. Uważam, że powyższa informacja jest bardzo cenna. Warto wspomnieć iż niemiecki odpowiednik MUFON-u czyli MUFON CES pod kierownictwem Illobranda von Ludwigera od kilku lat gromadzi dane od zaufanych ludzi, którzy pracują w stacjach radiolokacyjnych. Informacje napływają z Austrii, Niemczech i Szwajcarii. Są to bardzo solidne dane na temat wszelkich „nietypowych” sygnałów radarowych poddawane analizie przez ekspertów.
Opracowanie: INFRA
Autor: Arkadiusz Miazga
Fot. w nagłówku: Operator radaru, fot. USAF / PD